Zaplecze intelektualne

Tegoroczny maj jest takim miesiącem ,,między ustami a brzegiem pucharu", albo, z innego stanowiska, między krawędzią przepaści a następnym krokiem. Mowa oczywiście o sytuacji między podpisaniem traktatu akcesyjnego w Atenach, a referendum w sprawie wstąpienia do Unii Europejskiej. Jeszcze niedawno myślałem, że opinie społeczności akademickiej są dosyć klarowne pod tym względem, ale coraz częściej słyszę, że w szeregach zwolenników partii antyunijnych tworzy się zaplecze intelektualne, podobno zwłaszcza wśród młodych pojawiają się studenci. Bo wśród starych bywali profesorowie, na przykład senior Giertych, specjalista biolog, który nie uznaje teorii ewolucji. Na antenie Radia Maryja też z lubością przedstawiają osoby, które tytułowane są tytułem akademickim i nie chodzi tu o tytuł zawodowy magistra. Za to ,,stara" Samoobrona, która nie była znana z osiągnięć edukacyjnych, po krótkim pobycie w Sejmie zaraziła się bakcylem wiedzy. A ponieważ ludzie samoobrony są zdolni do wszystkiego, to od czasu do czasu słyszymy, ze zdobywają dyplomy w tempie, które wzbudziłoby zazdrość pierwszych sekretarzy Partii w dekadzie dynamicznego rozwoju (Panie rektor, na którym to ja roku jestem? Na trzecim? Coś słabo się staracie towarzyszu magnificencjo!) Nawiasem mówiąc, wtedy wystarczyło powiedzieć ,,Partia" i wiadomo było, że myślimy ,,Lenin" - oj, przepraszam, to tak automatycznie ten Lenin wyskoczył. Chodzi o to, że wystarczyło powiedzieć ,,Partia" i od razu wszyscy wiedzieli o jaka partię chodzi, bo była tylko jedna. Teraz dla odmiany nie mamy w parlamencie żadnej partii, z dokładnością do błędu pomiaru, bo być może są jakieś grupki, które się partiami mianują. Ale poza tym drobiazgiem tylko sojusze, stronnictwa, platformy, ligi - partii nie ma. U nas mówi się o upartyjnieniu życia publicznego, a tu nikt poważny do żadnej partii nie należy, owszem bywa sojusznikiem, stronnikiem lub ligowcem.

W każdym razie całe to towarzystwo wzięło się ostro do nauki, a przynajmniej do zdobywania odpowiednich papierków. Na co im te papierki? Pewnie przeczuwają, że w ślad za uchwaleniem ustawy o ziemi, przewidującej, że nie może gruntów posiadać ktoś, kto nie ma bumagi potwierdzającej zdolność siania i orania, może komuś przyjść na myśl uchwalenie prawa wymagającego uprawnień intelektualnych od osób, które mają ambicję regulowania życia narodu. I wtedy papierek będzie jak znalazł. Jeśli posłanka Beger wyciągnie świadectwo ukończenia kursów rachunkowości, to już nikt się nie ośmieli podważyć jej kompetencji na stanowisku ministra finansów (oby jak najdłużej pełniła to stanowisko w gabinecie cieni). Co prawda mogą się zdarzyć nieprzewidziane trudności, bo pokazaniem papierka nie można zastąpić prośby o podanie kawy, którą należy sformułować w języku inglisz, gdy się akurat ma ochotę na kawę w kuluarach Rady Europy. Jednak i z tym problemem można sobie poradzić. Na przykład nieoceniony poseł Kłopotek ze stronnictwa, któremu żaden kłopot niestraszny, w takiej dramatycznej sytuacji odwoła się do tradycji humanistycznych i - jak sam wyznał jednej z gazet - ,,najwyżej zatrudni tłumacza". Pewnie, w ten sposób wykaże wyższość osoby ludzkiej na zaświadczeniem z ukończenia lekcji angielskiego, zwalczy bezrobocie i nie straci okazji do wycieczek do Brukseli. A może w ogóle wysłać do Brukseli tłumacza? Odpadłyby koszty podróży posła, a ręczę, że tam nawet by się nie zorientowali, bo nie sądzę, żeby wkład posła w decyzje europejskich gremiów był decydujący.

grafika

Niestety na naszej niwie poseł nie ma problemów z zamówieniem kawy albo innego dorosłego napoju w kuluarach Sejmu, więc nie da się podważyć jego zdolności intelektualnych przy pomocy tak banalnego środka jak sprawdzian ze znajomości języka potocznego. Co nie znaczy, że tłumacze nie byliby potrzebni i w Polsce. Niby słowa używane przez naszych reprezentantów - naszych nie naszych, w każdym razie reprezentantów narodu - można znaleźć w słowniku, niby niektóre zdania nawet są poprawnie skonstruowane (pod warunkiem, że dotyczą kwestii rudymentarnych), ale jakoś nie bardzo wiadomo, o co chodzi. Ale w razie czego - papierek jest, zdobyty w tempie ekspresowym, na które niekiedy ludzie się zżymają, jakby zapomnieli, że istnieje coś takiego, co się nazywa łaską stanu (kiedyś ujawniła tę tajemnice pani premier Suchocka). Łaska stanu najzwyklejszego polityka przemienia w geniusza, byle tylko dostąpił namaszczenia przez wyborców. Wyborca jest bowiem ostatecznym autorytetem, który zwalnia z odpowiedzialności karnej, moralnej oraz intelektualnej. Nie ma takiego świństwa, ani głupstwa, którego nie można by usprawiedliwić wolą wyborców: oni wybrali, więc racja, prawo i moralność są po stronie wybrańca. A jak ktoś ma pretensje, to niech sobie poczeka aż do następnego sezonu namaszczania.

Dotarliśmy więc do momentu, gdy argumenty używane w kręgach akademickich zastępuje wiara w cudowne własności urny wyborczej. Niech i tak będzie, nie możemy metodami naukowymi tej wiary zanegować. Czy jednak wyborcy decydują też komu się należy dyplom ukończenia studiów wyższych? Dlaczego uczelnie w całym kraju plują we własną zupę, wypuszczając absolwentów, którzy nie byliby zdolni napisać zwykłego kolokwium, nie mówiąc o pracy magisterskiej? Szeregi niedouczonych magistrów będą stanowić zaplecze intelektualne polskiej polityki. Ich dyplomy wystarczą do tego, by na jeszcze bardziej niedouczonych zrobić wrażenie. Jednak mała ilość wiedzy, którą posiedli, jest groźniejsza od niewiedzy. Niewiedza bywa skromna, mała wiedza panoszy się i rozpycha. Mała wiedza nie ma żadnych wątpliwości, które daje dopiero rzetelne studiowanie. Dlatego dialog w dniach poprzedzających referendum będzie tak trudny: ci, którzy sprawę przemyśleli, widzą zalety i wady każdej decyzji, dlatego nie są w stanie zabrzmieć przekonująco wśród prostackiego akompaniamentu. Ci, którzy mają o Unii, historii i gospodarce niewielkie pojęcie, nie mają za to wątpliwości. A my, pomimo naszej intelektualnej przewagi, nie umiemy ich odesłać tam, dokąd oni posyłają Balcerowicza. Albo po prostu odesłać do szkoły.

Ten artykuł pochodzi z wydania:
Spis treści wydania
Kronika UŚNiesklasyfikowaneOgłoszeniaStopnie i tytuły naukoweW sosie własnymWydawnictwo Uniwersytetu Śląskiego
Zobacz stronę wydania...