PO UKRAINIE TROPEM HISTORYCZNYCH PAMIĄTEK

Dziewiętnastowieczna literatura polska – zwłaszcza poezja epoki romantyzmu i powieści historyczne Henryka Sienkiewicza – wpisała w naszą kulturę mityczny obraz Ukrainy, funkcjonujący w niej niezależnie od wszelkich kontekstów historycznych, politycznych czy etnicznych. Literatura ta zresztą, jak się okazuje, stawać się może dziś także jednym z czynników zbliżających narody polski i ukraiński, gdyż coraz częściej do chodzi do głosu u naszych wschodnich sąsiadów świadomość, iż poeci tacy jak Słowacki, Zaleski, Goszczynski czy Gosławski byli piewcami Ukrainy, a więc ich twórczość należy w pewien sposób także do dziedzictwa kultury tego narodu.

Badacz literatury romantycznej, który chciałby skonfrontować pojawiające się w ich poezji nazwy miejsc i opisy krajobrazów z ich rzeczywistym wyglądem jest dziś w sytuacji zupełnie innej niż jeszcze przed kilkunastu laty, gdy dotarcie do niektórych rejonów radzieckiej wówczas Ukrainy było wręcz niemożliwe lub wymagało różnych przemyślnych forteli, o których wspominają czasem starsi koledzy. Choć nie ma formalnych ograniczeń, problem jednak jest inny – trudno dotrzeć samodzielnie do niektórych miejsc interesujących polonistów, do których też nie wiodą szlaki wycieczkowe biur podróży. Kiedy więc Uniwersytet Warszawski zorganizował taka właśnie polonistyczną wyprawę na Ukrainę, podczas której zakładano odwiedzenie możliwie największej ilości miejsc, w jakich czytelnik dziewiętnastowiecznej poezji odczuwa szybsze bicie serca, propozycja uczestnictwa w niej nie wymagała nawet chwili zastanowienia.

MIASTO JULIUSZA SŁOWACKIEGO

Pierwszym celem wyprawy był Krzemieniec, w którym przed 193 laty urodził się Juliusz Słowacki. 4 września, w rocznicę urodzin poety, w sali historycznego gmachu Liceum Wołyńskiego w Krzemieńcu odbyła się skromna sesja naukowa, którą otwarł wykład profesora Stanisława Makowskiego na temat Krzemieńca w czasach Słowackiego. W parafialnym kościele pw, św. Stanisława odprawiona została także tego dnia msza w intencji poety. Nie doszło niestety do planowanego otwarcia muzeum Słowackiego w zabytkowym dworku jego dziadków – Januszewskich, w którym poeta mieszkał przez kilka lat. Obiekt został gruntownie odrestaurowany, przygotowano też wyposażenie wnętrz, jednak nieuregulowane kwestie statusu muzeum, od których zależy przyszłość jego egzystencji, nie pozwoliły dotrzymać planowanego terminu otwarcia tej placówki.

Historycznym miejscem jest zachowany do dziś gmach

 Krzemieniec – dziedziniec historycznego gmachu Liceum Wołyńskiego
Krzemieniec – dziedziniec historycznego gmachu
Liceum Wołyńskiego
dawnego Liceum Wołyńskiego, założonego w 1805 r. przez Tadeusza Czackiego i przeżywającego okres świetności zwłaszcza w drugiej dekadzie XIX stulecia. Wykładali tam in. Euzebiusz Słowacki – ojciec poety, Joachim Lelewel, Alojzy Feliński, Józef Korzeniowski, a wśród jego wychowanków znaleźć można nazwiska wybitnych romantycznych poetów, jak Maurycy Gosławski, Antoni Malczewski, Tymon Zaborowski. W murach Liceum Wołyńskiego mieści się dziś uczelnia pedagogiczna, a zasługi Tadeusza Czackiego upamiętnia tablica wmurowana u wejścia do biblioteki.

Myśl o Słowackim przywodzi w Krzemieńcu oczywiście wspaniały pejzaż otaczający miasto, opisywany wielokrotnie przez poetę, ze wznoszącą się ponad nie Górą Bony, którą wieńczą ruiny dawnego zamku. Trzeba jeszcze odwiedzić na miejscowym cmentarzu grób Salomei Słowackiej-Becu, matki poety, stale otaczany opieką i przystrojony kwiatami.

SZLAKAMI HISTORII

Dalsza trasa wyprawy wiedzie szlakiem historycznych miejsc. Tak więc odwiedzamy położony w pobliżu Krzemieńca Poczajów, ważny ośrodek kultu maryjnego, dziś jeden z najważniejszych – i dodajmy najpiękniejszych – prawosławnych zespołów klasztornych na Ukrainie. Jego początki sięgają XIII wieku, a okres szczególnej świetności przypadł na wiek XVIII, kiedy to fundatorem jego rozbudowy stał się cieszący się skądinąd niedobra sławą okrutnika starosta kaniowski – Mikołaj Potocki. Po powstaniu listopadowym klasztor poczajowski, pozostający wówczas w rękach grekokatolików, stal się znów prawosławny. W stanie kompletnej ruiny pozostaje natomiast zabytkowy XVII-wieczny klasztor w Podkamieniu, w którego zachowanej części mieści się dziś szpital dla psychicznie chorych.

Dalej szlak wyprawy prowadzi przez miejsca szczególnie zapisane w polskiej historii. A więc Wiśniowiec, skąd wywodził się potężny ród kniaziów Wiśniowieckich, potem Zbaraż, który dla czytelników Trylogii Sienkiewicza, spodziewających się widoku monumentalnej fortecy, stanowi spore rozczarowanie. W otoczeniu niezbyt obszernych obwałowań i murów mieści się bowiem skromny, XVII-wieczny zamek, którego sale wypełniają ekspozycje dawnej i współczesnej sztuki.

Po drodze jeszcze Trembowla z ruinami dawnego zamku i wspaniała twierdza w Chocimiu, której monumentalne mury obronne wznoszące się u brzegów Dniestru sprawiają wrażenie, iż jest to forteca niemożliwa do zdobycia. Miejsce to, upamiętnione wspaniałym zwycięstwem wojsk pod dowództwem Jana Sobieskiego nad Turkami, poddawane jest obecnie intensywnym pracom konserwatorskim, gdyż trwają właśnie przygotowania do obchodów tysiąclecia Chocimia.

Wreszcie docieramy do uwiecznionego na kartach Pana Wołodyjowskiego

mury dawnego klasztoru karmelitów
mury dawnego klasztoru karmelitów
Kamieńca Podolskiego, którego największą atrakcją jest malowniczo prezentująca się już z daleka wspaniała twierdza, podziwiana przez nas w promieniach zachodzącego słońca. Również tutaj wnętrza udostępnione są turystom, a choć urządzona w podziemiach ekspozycja ruchomych figur budzi raczej komiczne wrażenia, to przecież autentyzm murów, na które można wejść po drewnianych schodkach, przemawia bardziej do wyobraźni niż wszelkie niezbyt udane inscenizacje.

SPOTKANIE Z MITEM

Po drodze zaglądamy do miejsc, w których przeciętny turysta być może nie dostrzeże nic specjalnie interesującego, dla polonisty maja one jednak wymiar mityczny. A więc zatrzymujemy się w Okopach św. Trójcy - nazwę tę noszą fortyfikacje, wzniesione w czasach Jana III Sobieskiego pomiędzy Dniestrem a Zbruczem w pobliżu miejsca, gdzie obie rzeki się łączą. Wiek później obozowali tu konfederaci barscy, sama nazwa uwieczniona została - jako nazwa zamku - przez Zygmunta Krasińskiego w jego Nie-Boskiej Komedii. Dziś w historycznym miejscu rozciągają się wiejskie zabudowania, można jedna przejść szczytem ogromnych ziemnych wałów aż do brzegów Dniestru z jednej, a brzegów Zbrucza z drugiej strony.

Takim miejscem wywołującym dreszcz emocji jest także miasteczko Bar, którego nazwa przeszło do historii, gdy w 1768 r. zawiązana została tu szlachecka konfederacja, którą romantyczna legenda utrwaliła jako pierwszy patriotyczny zryw niepodległościowy, poprzedzający dziewiętnastowieczne powstania narodowe. Zachował się gmach dawnego kościoła karmelitów, z którym związane jest imię księdza Marka Jandołowicza, konfederackiego kapelana, uwiecznionego także przez romantyków, m. in. w Pamiątkach Soplicy Henryka Rzewuskiego, Beniowskim i Księdzu Marku Słowackiego. W pobliżu zatrzymać można się jeszcze przy starych murach obronnych, wśród których obozowali niegdyś konfederaci.

Mitycznym miejscem jest dla nas także wspaniały park

Sofiówka – ogród założony w Humaniu przez Szczęsnego Potockiego
Sofiówka – ogród założony w Humaniu
przez Szczęsnego Potockiego
krajobrazowy Sofiówka, założony w pobliżu Humania u schyłku XVIII wieku przez cieszącego się złą sławą targowiczanina – Szczęsnego Potockiego na cześć jego żony Zofii. Zaprojektowany z ogromnym rozmachem i zbudowany kosztem niebotycznej wówczas sumy około 10 milionów złotych, stał się jednym z najpiękniejszych tego typu parków w Europie. Szczęśliwie nie został on zniszczony w latach rewolucji, lecz przejęty na własność państwa i utrzymany w dobrym stanie. Dziś zwiedzają go tłumy turystów, podziwiających piękno krajobrazów i korzystających m. in. z przejażdżki statkiem po sztucznym jeziorze czy zagłębiających się w ciemności „Hadesu” – podziemnego tunelu, przez który przepłynąć można łódką.

Piękno parku uwiecznione zostało w noszącym nazwę Sofiówka poemacie Stanisława Trembeckiego, który znalazł schronienie w ostatnich latach życia w pałacu Szczęsnego Potockiego w Tulczynie, oddalonym od Humania około 160 km. Po drodze zaglądamy oczywiście do Tulczyna, gdzie środkowa część ogromnego pałacu mieści dziś szkołę muzyczną, natomiast skrzydła boczne pozostają ruiną, zniszczoną przez czas i ludzi.

I nieuchronny powrót, wiodący przez tyle jeszcze ważnych miejscowości – Czortków, Stanisławów z grobem Maurycego Gosławskiego, Drohobycz Brunona Schulza, Rudki, gdzie w kościele parafialnym pochowany jest Aleksander Fredro, wreszcie Lwów, którego historyczne centrum odzyskuje powoli dawny blask, a ważnym punktem odwiedzin jest Cmentarz Łyczakowski z grobami m.in. Seweryna Goszczyńskiego, Juliana Konstantego Ordona, Marii Konopnickiej, Gabrieli Zapolskiej, Artura Grottgera, Karola Szajnochy. I dalej jeszcze wchodzi się na wspaniale odnowiony cmentarz Orląt Lwowskich.

Opuszczamy Ukrainę zafascynowani nie tylko pięknem krajobrazów, blaskiem historycznych pamiątek, ale i z nadzieją, że nasze narody tak naprawdę więcej łączy niż dzieli.

Ten artykuł pochodzi z wydania:
Spis treści wydania