A zatem w drogę! Na ul. Żeromskiego… Bohaterowie sosnowieckiej trylogii Zbigniewa Białasa musieli przemierzać tę krótką, około sześćsetmetrową uliczkę wielokrotnie. Ja również, w czasach studenckich, kiedy na Pogoni mieściła się część pomieszczeń Wydziału Humanistycznego.
Zaczynam od parku, zwanego parkiem Żeromskiego, a czasem jeszcze parkiem Dietla, taką też nazwę w formie przymiotnikowej (Dietlowska) pod koniec XIX wieku nosiła ta uliczka w pobliżu Drogi Żelaznej Ząbkowicko-Katowickiej, łączącej się z Koleją Żelazną Warszawsko-Wiedeńską. Bo Heinrich Dietel (1839–1911), niemiecki przemysłowiec w niewielkim zagłębiowskim miasteczku wybudował fabrykę włókienniczą, która zatrudniała około 2000 pracowników, i dla nich stworzył kolonię mieszkaniową. Dla swojej licznej rodziny wybudował pałac, założył park. Na sercu leżała mu działalność społeczna: powołał i utrzymywał kilka szkół, w tym pierwszą w Sosnowcu szkołę średnią – Sosnowiecką Szkołę Realną. Dbał o potrzeby duchowe pracowników – dzięki niemu powstał kościół ewangelicki. Rodzina, ceniona przez sosnowiczan, spoczywa w mauzoleum na cmentarzu ewangelickim, obok niego rosną dwa prawie dwustuletnie olbrzymie buki zwyczajne w odmianie „pendula”, które nazwano Smutnymi Braćmi z racji ich wyglądu.
Dziś, przechadzając się miniaturową uliczką, doceniam uważny projekt zorganizowania z rozmachem zakładu pracy i zadbania o warunki życia robotników. I myślę z uznaniem – jako flâneur – o estetycznym aspekcie kompleksu. A jest on nader eklektyczny: miks stylowy na niewielkiej przestrzeni.
Spaceruję po neoromantycznym parku krajobrazowym, w którym nasadzono ogromne ilości krzewów, drzew i kwiatów sprowadzanych z Niemiec i Holandii. Wiele drzew stało się już pomnikami przyrody. Wśród nich pyszni się i czaruje zabytkowa (1910 rok) i zrewitalizowana glorieta o tradycji renesansowej.
XXI wiek wkroczył tu w postaci stylowego oświetlenia alejek, siłowni plenerowej, placu zabaw. I szklano-metalowego ŻeromParku, czyli Centrum Aktywności Rodzinnej (2022 rok). Nowoczesna jest nie tylko forma tej budowli z jej przezroczystością i czystymi liniami, lecz także nazwa realizująca słowotwórczą tendencję skracania w języku potocznym wyrazów pospolitych, ale i nazw, np. Kato, Sosno.
Z glorietą i Żeromem sąsiaduje dwudziestowieczna nie tylko czasem powstania, co i estetyką Hala Sportowo-Widowiskowa. Te obiekty łączą się z neobarokowym, z nutą rodzącej się secesji pałacem Dietlów, w którym można zobaczyć – och, nie! podziwiać – wyrafinowany pokój łazienkowy o powierzchni 27 m2, utrzymany w tonacji jasnozielonej i żółtej, z dodatkiem koloru kości słoniowej, błękitu i seledynu. Uwagę przykuwa wpuszczony w podłogę basen, wyłożony kafelkami z przedstawieniami fauny i flory morskiej. Spektakularne jego tło stanowi ceramiczna rama-zaplecek z ornamentami w postaci rocaille, muszli, koników morskich. Efektu dopełniają postaci syrenki i dwóch putt igrających na potworze morskim i delfinie. Wow!
Na wprost pałacu, po drugiej stronie ulicy stoi ceglany budynek ewangelicko-augsburskiego kościoła parafialnego z 1888 r., o eklektycznej formie z przewagą elementów neobarokowych. A początkowo na potrzeby kultu religijnego zaadaptowano jedną z hal fabrycznych przędzalni czesankowej – bardzo to nowoczesne – do niej dobudowując niewysoką wieżę charakterystyczną dla świątyń.
Parę kroków i dochodzę do neorenesansowej (renesans północny) Sosnowieckiej Szkoły Realnej, dziś siedziby Sądu Okręgowego. Imponujący gmach stojący wśród wysokich, zachowanych drzew jaśnieje dzięki gruntownej renowacji. Klimatu uliczce dodaje kompleks budynków postindustrialnych w stanie ruiny, rozsypujących się, z liszajowymi murami z czerwonej cegły, z łukowatymi metalowymi ramami okien z powybijanymi szybami. Dziko rosnące rośliny zaanektowały to, co zbudował niegdyś człowiek. Stylowy tygiel architektoniczny. Obiekty zrewitalizowane i zrujnowane, zdewastowane. Uliczka nastrojowa, zaskakująca, intrygująca – dla amatorów miejsc „bizarnych”.