Biorąc pod uwagę wąską perspektywę ludzkich celów, aspiracji i ambicji związanych z rozwojem cywilizacyjnym, można powiedzieć, że odnieśliśmy spektakularny sukces. Jego miarą jest rozrost ludzkiej populacji szczególnie w ostatnich dziesięcioleciach. U progu rewolucji neolitycznej świat zamieszkiwało 5 mln ludzi. Aby podwoić tę liczbę, ludzkość potrzebowała aż 5 tys. lat. Na początku naszej ery żyło około 250 mln ludzi. Kolejne podwojenie tej liczby zabrało nam już tylko 1500 lat. Pierwszy miliard przekroczyliśmy w 1820 roku, kolejny w 1930 roku. Dalsze podwojenia przychodziły po 44 i po 48 latach (w 2022 roku przekroczyliśmy 8 mld ludzi).
Sukces wydaje się niepodważalny w ludzkich kategoriach. Wskaźnik rozwoju społecznego* (Human Development Index, HDI), miara, jaką wprowadziła Organizacja Narodów Zjednoczonych, by ocenić efekty rozwoju społeczno- ekonomicznego poszczególnych krajów, w ciągu ostatnich 30 lat wzrósł z wartości 0,56 do 0,73 w wymiarze globalnym. Od 1987 roku światowe PKB na głowę powiększyło się z 4,1 tys. USD do 16,7 tys. USD. Globalny wynik gospodarczy od 1950 roku do 1997 roku zwiększył się sześciokrotnie. Śmiertelność niemowląt na 1000 urodzeń zmalała z 93 w 1990 roku do 18 w 2019 roku. Oczekiwana długość życia od 1960 roku wydłużyła się z 53 lat do 71,4. Ten postęp był możliwy dzięki temu, że usługi medyczne stały się powszechniejsze, poprawił się dostęp do czystej wody oraz warunki sanitarne, ludzie zaczęli się lepiej odżywiać. W ostatnich 50 latach nastąpił wzrost piśmienności z 48% do 86% populacji. W tym samym czasie wydatki na konsumpcję wzrosły z 2,4 bln do 62 bln USD (Human Development Report, 2021/22). Więcej ludzi ma samochody, komputery, lodówki, pralki, telefony komórkowe. Podróżujemy częściej i dalej niż kiedykolwiek przedtem. W większości krajów odsunęliśmy widmo głodu. W bogatych krajach mamy dostatek jedzenia, ogromną ofertę rozrywki i edukacji. Można by powiedzieć, że nigdy nie żyło się nam lepiej, wygodniej, bezpieczniej i szczęśliwiej.
Za tymi imponującymi wskaźnikami i doniesieniami idą jednak koszty, których nie da się nie dostrzegać. Przede wszystkim są one związane z ograniczeniami środowiskowymi, które rosnąca ludzka populacja musi brać pod uwagę, a które wciąż niestety są marginalizowane. Wielkie przyspieszenie ma lustrzane odbicie w postaci kosztów środowiskowych, takich jak emisje gazów cieplarnianych, zużycie zasobów i tempo wymierania gatunków. To prawdziwa eksplozja niepokojących zjawisk, które rosną równie szybko, jak wskaźniki naszego rozwoju. Szczególnie niepojąca jest skala zanikania życia, które wymiera w tempie tysiąc razy szybszym niż to wynikające z naturalnego procesu.
Rozwijamy cywilizację jako nasz ludzki sposób na lepszą adaptację do warunków środowiskowych. W tym znaczeniu osiągnęliśmy sukces ewolucyjny. Paradoksalnie jednak sukces ten staje się nieadaptacyjny, grozi bowiem trudną do wyobrażenia katastrofą mogącą zmieść nas z dziejowej planszy. Im bardziej maksymalizujemy dobrostan, tym bardziej wzmacniamy koszty z nim związane. Im silniej dążymy do przyjemności, tym większe cierpienie prowokujemy.
Natura rzeczywistości przypomina wahadło, które oscyluje wokół punktu równowagi. My rozhuśtaliśmy to wahadło do granic możliwości, wychylając jego ramię w jedną stronę – komfortu i wygody, tym samym powodując analogiczny ruch w stronę przeciwną. A widząc coraz lepiej to niebezpieczeństwo, wcale nie odpuszczamy, a nawet tym mocniej próbujemy utrzymać dotychczasowy trend, prowokując jeszcze większą katastrofę.
Nie chodzi o to, by zatrzymać rozwój. Nie chodzi o to, by powrócić do życia, które prowadzili nasi przodkowie. Chodzi jedynie o umiar i powściągliwość w szaleńczym pędzie, który wywołaliśmy. Wszyscy potrzebujemy drogi środka. Cała cywilizacja jej potrzebuje, by przetrwać.
* Wskaźnik rozwoju społecznego zawiera następujące składowe: oczekiwana długość życia; średnia liczba lat edukacji otrzymanej przez mieszkańców w wieku 25 lat i starszych; oczekiwana liczba lat edukacji dla dzieci rozpoczynających proces kształcenia; dochód narodowy per capita, liczony według parytetu nabywczego waluty.