Jak zwykle

My Way jest klasykiem amerykańskiej muzyki rozrywkowej, jednym z przebojów wykonywanych przez Błękitnookiego (Blue-eyed, Baby Blue Eyes), piosenkarza nazywanego też po prostu The Voice. Czyli Franka Sinatrę, legendarną gwiazdę piosenki i srebrnego ekranu, ikonę stylu i ponadczasowej elegancji, w idealnie skrojonym garniturze, fedorze, no i z nonszalancko trzymanym w ustach papierosem, budzącego podziw uwodziciela. Czarował głębokim, aksamitnym głosem, a nigdy nie nauczył się czytać nut. Dwadzieścia lat po śmierci piosenkarza jego profil na portalu społecznościowym lubi ponad 5 milionów osób i prawie 5 milionów obserwuje.

Ale My Way ma źródło europejskie, francuskie. Tak, piosenka powstała w 1968 roku (ma ponad 50 lat!), autorem angielskich słów jest Paul Anka, wykonywał ją jako pierwszy Frank Sinatra. Śpiewali ją Sid Vicious, Elvis Presley, Luciano Pavarotti, Robbie Williams, Paul Anka, David Bowie, interpretowały piosenkarki: Nina Simone i Dorothy Squires.

Ale jest to wersja o rok wcześniejszej francuskiej piosenki pt. Comme d’habitude skomponowanej przez Claude’a François i Jacque’sa Revaux ze słowami C. François i Gille’sa Thibaut, nadal wykonywanej przez gwiazdy z Francji w języku Moliera. Pierwowzór powściągliwie śpiewany przez idola Francuzek i Francuzów, pieszczotliwie nazywanego Cloclo (to Claude François), brzmi bardzo prawdziwie.

Znaczeniowo są to dwa całkowicie różne teksty, a nie tłumaczenie: francuska piosenka opowiada o rutynie w związku, który dobiega końca, podczas gdy amerykańska stanowi rozliczenie się dojrzałego mężczyzny z życiem, które dobiega kresu. Nawiasem mówiąc, My Way wielokrotnie plasowała się na szczycie list przebojów pogrzebowych, dzięki czemu Sinatra zyskał kolejny przydomek – króla pogrzebów.

Obie piosenki odniosły sukces, ten wersji amerykańskiej był jednak nieporównanie większy i miał zasięg światowy. A dla współczesnych odbiorców piosenki popkulturowej bardziej wiarygodnie brzmi to, że Comme d’habitude jest coverem My Way. To jeszcze jeden przykład mocy kulturowej amerykanizacji.

W uchronijnej powieści Zygmunta Miłoszewskiego Jak zawsze (2017) obecność obu tekstów kultury jest zasadna: jej bohaterowie patrzą na świat z perspektywy schyłku życia, mają świadomość zbliżającego się końca, a podsumowanie bycia razem nie jest jednoznaczne, jakkolwiek każde z nich może nie tylko powiedzieć: „Yes, it was my way”, ale też: „Yes, it was our way”. Ale w ich wspólnym życiu było dużo rutyny, sporo niespełnienia, czasem zdrada. Nie wszystkie plany udało się zrealizować, a przecież ich życie mogło(by) wyglądać inaczej, gdyby… Po 50 latach wspólnego codziennego życia czują wzajemne znużenie, zmęczenie byciem razem, choć fascynacja pozostaje: też comme d’habitude. Jak zwykle i comme d’habitude są bliskoznaczne.