Rozmowa z dr. Robertem Netczukiem, adiunktem w Katedrze Prawa Karnego Procesowego Uniwersytetu Śląskiego, koordynatorem projektu „NOJAK: Nowa Jakość Edukacji – Bezpieczeństwo Wewnętrzne” realizowanego w latach 2014–2016

NO JAK nie oni, to kto?

O trwającym od końca maja 2014 do końca maja 2016 roku przedsięwzięciu dr Robert Netczuk opowiada z ogromną dumą i pasją. Nic w tym dziwnego, jeśli weźmiemy pod uwagę liczbę i różnorodność atrakcji czekających na uczestników projektu – studentów specjalności bezpieczeństwo wewnętrzne na kierunku administracja. Rozmach „NOJAK” był możliwy przede wszystkim dzięki dofinansowaniu z Funduszy Norweskich.

Dr Robert Netczuk z Katedry Prawa Karnego Procesowego na Wydziale Prawa i Administracji UŚ
Dr Robert Netczuk z Katedry Prawa Karnego Procesowego na Wydziale Prawa i Administracji UŚ

Kursy instruktorskie i zawodowe, krótkoterminowe kursy m.in. pierwszej pomocy, ochrony obiektów wielkopowierzchniowych czy strategii zapobiegania terrorystycznym zamachom bombowym, cztery konferencje naukowe (w tym dwie studenckie), cztery podróże studyjne, publikacja czterech podręczników, dwóch monografii, utworzenie Koła Naukowego Bezpieczeństwa Wewnętrznego, a wszystko możliwe dzięki budżetowi w wysokości blisko 570 tysięcy złotych. Projekt zakończył się pełnym sukcesem, ale u jego początków pewnie nie obyło się bez wątpliwości?

– Założenia projektu przyjęto z pewną rezerwą, ponieważ na Wydziale Prawa i Administracji właściwie nie prowadzimy projektów dydaktycznych. Ponadto dla środowiska naukowego WPiA wprowadzenie do oferty studiów takich usług edukacyjnych, jak kurs survivalu, detektywa, instruktora strzelectwa sportowego czy instruktora samoobrony były rozwiązaniem dość egzotycznym. Tym większe było więc zdziwienie, gdy wniosek uzyskał aprobatę Fundacji za pierwszym razem, zwłaszcza że większość aplikacji jest aprobowanych dopiero za trzecim, czwartym podejściem. Wraz z panią Agatą Jankowską z Działu Projektów tłumaczyliśmy sobie ten sukces podwójnym rozwinięciem akronimu NOJAK. Nadała go nam kierownik Działu Projektów pani Irena Jarocka. Oficjalnie wywodził się od początkowych słów nazwy projektu – Nowa Jakość. Ale my żartowaliśmy sobie, że nadano go nam z uwagi na specyfikę założeń projektu, w myśl słów hasła wiszącego w gabinecie pani kierownik: „No jak nie my, to kto?”.

Co znalazło się u podstaw założeń projektowych?

– To suma moich doświadczeń zawodowych. Pomysł wziął się z systematycznej analizy obowiązujących przepisów prawnych regulujących uprawnienia zawodowe w zakresie realizacji zadań policyjnych. Od pewnego czasu, rok po roku, sprawdzałem, jakie warunki musi spełnić kandydat zdający egzamin wstępny do służby w Policji, a dość często się zdarza, że studenci kierunku administracja myślą o służbie w organach ścigania. Owszem, kierunki, takie jak prawo czy administracja, są preferowane przy naborze, ale nie zapewniają przytłaczającej liczby punktów. Myślałem więc nad tym, co mogłoby im tych punktów przysporzyć. W pierwszej kolejności zwracają uwagę dodatkowe punkty za ukończone kursy i umiejętności specjalistyczne, tj. kurs instruktora strzelectwa sportowego lub samoobrony. W ślad za tym przyszedł mi do głowy pomysł wynikający z nacisku na efekt kształcenia pod postacią podwójnego dyplomowania, które znacznie zwiększa szanse absolwenta na rynku pracy. Od jakiegoś czasu w ramach konserwatorium prawo policyjne zajmowałem się zjawiskiem prywatyzacji zadań policyjnych. Jednym z jej przejawów jest zawód detektywa, który moim zdaniem jest skierowany do absolwentów prawa. Przy niewielkim wysiłku i odpowiedniej modyfikacji oraz rozbudowie programu kształcenia można było sprawić, że absolwent prawa lub administracji w trakcie studiów posiadł również wiedzę pozwalającą na przystąpienie do egzaminu przed komisją powoływaną przez Komendanta Wojewódzkiego Policji. W sukurs założeń projektu przyszła tzw. ustawa deregulacyjna, która doprowadziła do tego, że opracowane przez nas kursy okazały się wystarczające do ubiegania się o wpis na listę detektywów. Następnie zaplanowaliśmy podobnie działanie z zakresu pierwszej pomocy, z zakresu zarządzania obiektami wielkopowierzchniowymi, z zakresu antyterroryzmu…

Projekt był jednak skierowany do studentów specjalności bezpieczeństwo wewnętrzne, której zresztą inicjatorem jest Pan Doktor. Zamykaliście drogę przed studentami innymi kierunków i specjalności?

– Niestety musieliśmy. Ideą całego przedsięwzięcia było właśnie uruchomienie odrębnej specjalności. Grupa docelowa musiała być jednoznacznie oznaczona jako nowa ścieżka kształcenia. Kluczowa w naborze wniosków była innowacyjność. Wiedzieliśmy, że nie dostaniemy pieniędzy na formy dydaktyczne, na profil działania, który już jest w naszym środowisku realizowany. Musieliśmy wymyślić coś całkowicie nowego, co łamie schematy dotychczasowego funkcjonowania, zawiera formy kształcenia do tej pory nierealizowane na uczelni i na wydziale, a także opiera się na specjalistach niezatrudnionych do tej pory na uniwersytecie.

A dlaczego pieniędzy na realizację szukaliście aż w Norwegii?

- Norway Grants zasugerowała pani dr Marta Margiel z Biura Rozwoju, biorąc pod uwagę zasady finansowania i przesłanie tej instytucji. Tylko Fundusze Norweskie umożliwiły nam swobodne uruchomienie tak zróżnicowanej oferty dydaktycznej, która jednocześnie pozwoliła wykreować profil absolwenta najbardziej adekwatny do współczesnych potrzeb kadrowych organów bezpieczeństwa wewnętrznego. Inne programy albo nie zapewniały wystarczających środków, aby pokryć koszty wszystkich planowanych działań, albo stwarzały bariery, z powodu których musielibyśmy znacząco modyfikować przyjęte uprzednio założenia dydaktyczne.

Czy udało się włączyć do projektu wszystkich studentów specjalności bezpieczeństwo wewnętrzne?

- Nie, nie wszystkich. Część osób nie przystąpiła do projektu, i to z różnych powodów. Niektórych być może odstraszyła konieczność wypełniania dokumentów wymaganych przez fundację. Innym udział w projekcie uniemożliwiła praca zarobkowa, a jeszcze inni przerazili się liczbą godzin dydaktycznych konieczną do odbycia poszczególnych kursów. Na dobrą sprawę udział w projekcie mógł się nawet ograniczyć tylko do uczestniczenia w podróży studyjnej lub konferencji i takich osób trochę było.

Co uczestnikom podobało się najbardziej? Miał Pan informację zwrotną?

- Oczywiście, i to wręcz natychmiastową, ponieważ w wielu wydarzeniach uczestniczyłem osobiście! Największym hitem była pierwsza pomoc w warunkach pola walki wraz ze sztucznymi ranami i sztuczną krwią. Potem szkolenia na lotnisku, bo studenci mogli przejść przez wszystkie strefy niedostępne zwykłym pasażerom. W dalszej kolejności najwięcej przeżyć dostarczył uczestnikom kurs instruktora survivalu. Realizowane na nim zajęcia w sporej części odbywały się w warunkach plenerowych. Ich uczestnicy musieli nauczyć się przeżyć w warunkach szkoły przetrwania, łącznie z nauką samodzielnego zdobywania pożywienia. Bardzo podobały się też kurs języka migowego oraz szkolenie z przetrwania sytuacji zakładniczej.

Jestem również zadowolony ze wszystkich konferencji oraz podróży studyjnych. Podczas wyjazdu do Centrum Szkolenia Żandarmerii Wojskowej w Mińsku Mazowieckim sensację wśród studentów wzbudził tamtejszy sprzęt kryminalistyczny. To naprawdę technologia wysokiej klasy, m.in. urządzenie umożliwiające wykrycie osoby poszukiwanej, która zmieniła swój wizerunek, poprzez zeskanowanie jej ciała i porównanie z zapisami zgromadzonymi w bazie danych osób zatrzymywanych wcześniej.

Projektowi patronowało i wspierało go kilka instytucji.

- Bardzo zależało mi na ich wsparciu. Zgodnie z założeniami projektu studenci cały czas powinni mieć kontakt ze specjalistami zewnętrznymi, którzy ciągle zajmują się realizacją zadań z obszaru bezpieczeństwa. Najbardziej zależało mi oczywiście na Policji – wielki ukłon kieruję w stronę ówczesnego komendanta wojewódzkiego gen. Krzysztofa Jarosza, który okazał pełne zrozumienie dla założeń projektu i cały czas wspierał nas we wszystkich działaniach. Jestem ogromnie wdzięczny Polskiej Platformie Bezpieczeństwa Wewnętrznego, która objęła nad projektem honorowy patronat. Zyskaliśmy również poparcie terenowego Biura Rzecznika Praw Obywatelskich – w osobie pani dr Aleksandry Wentkowskiej.

Nie ukrywam natomiast, że jestem rozczarowany niemal całkowitym brakiem woli współpracy ze strony przedstawicieli policji municypalnych. Zapraszaliśmy do nieodpłatnego udziału w konferencjach wszystkie straże miejskie i gminne województwa śląskiego. Każdorazowo jednak z 52 podmiotów województwa śląskiego odwiedzali nas przedstawiciele straży z 8–10 miast, m.in. z Sosnowca, Bielska-Białej, Rudy Śląskiej i Mysłowic. Jest to dość zaskakujące i niestety prowadzi do smutnych wniosków, że przedstawiciele straży miejskich w zdecydowanej większości nie widzieli potrzeby udziału w konferencji poświęconej zagadnieniom wynikającym z wejścia w życie ustawy o użyciu środków przymusu bezpośredniego i broni palnej, która znacząco zmieniła podstawy prawne stosowania przymusu przez samych strażników.

Projekt „NOJAK” zakończył się w maju 2016 roku, ale na bazie jego sukcesu organizuje Pan wydarzenie powiązane, np. sympozjum „Dzień walki z terroryzmem”.

- Projekt trwał dwa lata, ale nadal podejmujemy działania, które wynikają z zobowiązania umową do podtrzymania jego efektów. Jednym z nich było uruchomienie w październiku 2016 roku specjalności bezpieczeństwo wewnętrzne na studiach II stopnia. Cały czas Koło Naukowe Bezpieczeństwa Wewnętrznego prowadzi zajęcia z pierwszej pomocy dla studentów Uniwersytetu Śląskiego i uczniów szkół średnich współpracujących z naszą Alma Mater. Stąd też konferencja antysmogowa oraz sympozjum o terroryzmie połączone z pozorowanym atakiem terrorystów i kontrakcją oddziału antyterrorystycznego [które opisywaliśmy w nr 5 (245) z lutego 2017 roku „Gazety Uniwersyteckiej UŚ” – przyp. T.P.]. Dalsze działania to zaplanowane na początek kwietnia konferencja naukowa o systemie ratownictwa medycznego i transplantologii oraz majowe sympozjum poświęcone kryminalistycznym i kryminologicznym aspektom nakłaniania lub pomocnictwa do samobójstw. W następnym roku akademickim chciałbym zorganizować konferencję o nowych uprawnieniach służb specjalnych.

A czy jest szansa na kolejne edycje projektu?

- Na razie nic konkretnego nie możemy powiedzieć, ponieważ wciąż jesteśmy na etapie ewaluacji projektu – fundacja przeprowadza wywiady grupowe oraz ankiety. Jeżeli pojawią nowe środki, na pewno rozważymy możliwość kontynuacji projektu i dalszego rozwoju specjalności. Na razie cieszę się, że studenci dzięki udziałowi w projekcie zdobyli atrakcyjną pracę lub samodzielnie prowadzą działalność szkoleniową w dziedzinie sportów i specjalności obronnych. To daje mi mnóstwo satysfakcji.

Szczegółowy opis projektu dostępny jest na stronie: nojak.us.edu.pl

Autorzy: Tomasz Płosa
Fotografie: Tomasz Płosa