LET THE SUNSHINE IN

"Habemus Mamam!" - powiedział, nawiązując do fryzury nowego Magnificencji, jeden z prominentnych, aczkolwiek konserwatywnych elektorów, gdy ogłoszono ostateczne wyniki wyborów. Niewątpliwie pan Rektor-Elekt jest swoim "image`em" mocno zakorzeniony w latach sześćdziesiątych i mimo woli wypatrujemy kwiatów wśród długich włosów. W Ameryce powiedzieliby, że nasz nowy rektor jest z pokolenia "baby boom`u", tak jak prezydent Clinton, który włosy ma krótsze, lecz poświęca im wiele uwagi (onegdaj znana była historyjka o tym, jak z powodu spotkania z fryzjerem prezydent spowodował komplikacje w ruchu lotniczym, blokując jedno z lotnisk swoim rządowym odrzutowcem).

Nieprzypadkowo skojarzyłem Rektora-Elekta z amerykańskim prezydentem, chociaż (na szczęście) podobieństw między nimi nie ma zbyt wiele. Pojawiło się natomiast w ciągu ostatnich tygodni podobieństwo między wyborami na uczelni, a wyborami politycznymi. Sądząc z niektórych zachowań, część kandydatów do najwyższego stanowiska na Uniwersytecie pilnie obserwowała niedawne kampanie wyborcze.

Wnioski z tych obserwacji narzucały się same: sukces jest wprost proporcjonalny do a) ilości złożonych obietnic, b) częstotliwości wystąpień, c) siły ataku przeciw środowiskom powszechnie uznanym za wrogie zdrowej tkance narodu, d) zdolności mówienia wszystkim dokładnie tego, co chcieliby usłyszeć, e) dbałości o wygląd zewnętrzny. W Ameryce to zadziałało, w pewnym dużym kraju środkowo- europejskim też, więc dlaczegóż nie miałoby działać na Uniwersytecie Śląskim? Wobec tego część kandydatów: a) obiecywała złote góry, b) występowała nawet bez pilnej konieczności, c) atakowała to, co bez trudu zawsze można atakować, czyli administrację (nie zapominając o odcięciu się od dotychczasowych praktyk), d) powiedziała każdemu coś miłego, e) dbała o ubiór i fryzurę. Mogło to robić pewne wrażenie, nic dziwnego (? ), że parę dni przed zebraniem elektorów katowicki "Dziennik Zachodni" zamieścił nieoczekiwanie (? ) notatkę na temat wyborów, w której dociekliwy (? ) autor pisał, iż zdaniem naukowców największe szanse ma osoba A., mniej popularna jest osoba B., a znikome szanse ma osoba C. Nie wiem, co to byli za naukowcy, ale mam nadzieję, że nie specjaliści z nauk społecznych, od których można oczekiwać jako takiego rozeznania nastrojów panujących wśród społeczności akademickiej. W rzeczywistości osoba A. ledwie pokonała osobę C. w pierwszej turze, zaś osoba B. od początku wysoko prowadziła. Najwyraźniej wyborca uniwersytecki nie jest przeciętny i dlatego obserwacje politycznych kampanii nie na wiele się zdały.

Ta nieprzeciętność uniwersyteckiego elektoratu pozwala jaśniej spojrzeć w przyszłość, bowiem oznacza, że ktoś jeszcze zwraca mniej uwagi na gładkość słów niż na ich sens oraz na odpowiedzialność za ich wymawianie. Wybrano człowieka, który może najbardziej był wstrzemięźliwy w głoszeniu haseł, a jego wygląd pewne kontrowersje (zechce Pan Rektor wybaczyć) jednak budzi. Nawiasem mówiąc rektorska fryzura daje możliwość przeprowadzenia łatwego testu na zużywanie człówieka pełniącego władzę. Proszę zapamiętać dzisiejszy wygląd p. prof. Sławka - i proszę zwrócić uwagę na postęp siwizny za trzy lata, gdy rektor Sławek będzie kończył pierwszą kadencję. Z pewnością problemów do rozwiązania mu nie zabraknie, a niestety na Uniwersytecie może jeszcze bardziej niż w państwie, władze muszą radzić sobie z kłopotami pozostawionymi przez poprzedników, zaś ich własne pomnysły zamieniają się w sukcesy długo po opuszczeniu gabinetów. Nie zabraknie spraw do uporządkowania, lecz przede wszystkim życzę Panu Rektorowi, aby za jego kadencji "image" Uniwersytetu Śląskiego był atrakcyjny przede wszystkim dla tych młodych romantyków, którzy gardząc łatwizną, przyjdą tutaj podjąć wyzwanie rzucane przez niezbadane, nieopisane i nieodkryte. Poza tym - żeby wpuścił trochę słońca w te mury. Tytuł felietonu jest tytułem piosenki ze słynnego w latach sześćdziesiątych musicalu "Hair". Włosy zobowiązują.