Studentek polonistyki podróżowanie

NA ZAOLZIU I NAD PRUTEM

linia

W dniach 19-21 listopada gościłyśmy (my - tj. grupa studentek polonistyki wraz z paniami: dr Ewą Sławkową oraz dr Jolantą Tambor, w Ostrawie. Wizyta w Ostrawie była drugą już wyprawą naukową zorganizowaną przez Szkołę Języka, Literatury i Kultury Polskiej. Głównym celem było zebranie materiałów do dalszych badań językoznawczych nad obecnym stanem gwary Śląska Cieszyńskiego na Zaolziu.

Zaopatrzone w kamerę wideo oraz dyktafony skrzętnie nagrywałyśmy wszelkie wypowiedzi, co nie jest tak prostą sprawą, jakby się mogło wydawać. Trzeba było użyć nie lada podstępów, aby skłonić naszych rozmówców do mówienia "po naszemu" czyli gwarą, którą posługują się na codzień w swych domach. Szczerze podziwiałyśmy przy tym niezwykłą sprawność trójjęzycznych - dzieci i ich umiejętność posługiwania się owymi językami - polskim, czeskim oraz gwarą - w zależności od sytuacji.

Wizyty w dwóch znakomitych polskich szkołach podstawowych w Karwinie i Oldrzychowicach były doskonałą okazją do zapoznania się z programami i sposobami nauczania języka polskiego w tamtejszych warunkach. Dzięki nadzwyczajnej uprzejmości dyrekcji, przemiłego grona pedagogicznego oraz cierpliwości dzieci obu szkół mogłyśmy uczestniczyć w lekcjach języka polskiego, fizyki i biologii. Największe wrażenie wywarła na nas lekcja polskiego w szkole w Oldrzychowicach, prowadzona przez nauczycielkę równocześnie w klasie pierwszej i drugiej. Nauczycielka z niezwykłą wprawą prowadziła lekcję zajmując się raz jedną, raz drugą klasą. Zaintrygowane tą niezwykłą lekcją poprosiłyśmy o wyjaśnienie panią dyrektor, która powiedziała iż głównym problemem, stawiającym być może pod znakiem zapytania istnienie w przyszłości szkół polskich, jest stale malejąca liczba dzieci uczęszczających do tych szkół. W związku z tym nauczyciele zmuszeni są do łączenia klas, aby w ten sposób uzyskać wymaganą, minimalną liczbę uczniów.

Mimo, iż dla najmłodszego pokolenia mieszkańców Zaolzia Polska nie utożsamia się z prawdziwą Ojczyzną, to jednak szkoły polskie w Karwinie i Oldrzychowicach są swoistymi oazami polskości. To miejsca, gdzie kultywowane są tradycje polskości (mimo, iż w każdej klasie, w centralnym miejscu znajduje się portret prezydenta Czech - Vaclava Havla!), to miejsca, gdzie uczy się i używa pięknej polszczyzny.

Podczas naszego pobytu w Czechach opiekę nad nami sprawowała doktor Jana Raclavska, której zawdzięczamy między innymi udział w zajęciach z literatury polskiej okresu dwudziestolecia międzywojennego na Uniwersytecie Ostrawskim, prowadzonych przez świetnego wykładowcę doktora Kazimierza Kaszpra. Były to normalne zajęcia kursowe dla studentów polonistyki ostrawskiej, w których pozwolono nam uczestniczyć wraz z tamtymi studentami. Niezwykle interesujący, nie tylko dla studentów polonistyki w Ostrawie, ale i dla nas okazał się wykład doktor Ewy Sławkowej dotyczący zmian zachodzących we współczesnej polszczyźnie. Na końcu wywiązała się żywiołowa dyskusja między nami i studentami z Czech na temat podobieństw i różnic sposobu zapożyczania z języka angielskiego do języka polskiego i czeskiego, szczególnie w terminologii komputerowej.

Mimo, iż nasz pobyt trwał zaledwie trzy dni był niezwykle pracowity. Zebrałyśmy wiele materiału, z którego wkrótce powstaną prace poszerzające wiedzę o języku Polaków Śląska Cieszyńskiego po drugiej stronie granicy.

***

Wyprawa do Ostrawy przypomniała nam o pierwszym pełnym przygód wyjeździe naukowym na Ukrainę - do Lwowa, Żółkwi i Kołomyi, którą Szkoła Języka, Literatury i Kultury Polskiej zorganizowała w maju tego roku. Opiekowały się nami dr Jolanta Tambor, dr Ewa Sławkowa, prof. dr hab. Danuta Ostaszewska i mgr Danuta Krzyżyk, która dbała o naszą edukację metodyczną.

Lwów przywitał nas nocą i straszną ulewą, na szczęście na dworcu czekali już nasi opiekunowie, kiedyś studenci na kursach Szkoły, a obecnie przyjaciele Szkoły - Andrzej Porytko, Włodek Baczyński i Sasza Ławrynowicz, którzy odwieźli nas do najlepszego akademika w mieście, gdzie miałyśmy spędzić tydzień. Podczas tego pobytu spotkałyśmy się ze studentami filologii słowiańskiej na Uniwersytecie im. J. Franki we Lwowie oraz ze studentami Wyższej Szkoły Oficerskiej także studiującymi język polski (pod kierunkiem absolwentki kursów Szkoły Ireny Skopiny). Obserwowałyśmy lekcje języka polskiego w przepięknej Polskiej Szkole Podstawowej nr 10 we Lwowie. Gościłyśmy we lwowskim wydawnictwie "Świat" oraz na próbie spektaklu w teatrze polskim. Wszędzie spotykała nas nadzwyczajna sympatia i gościnność Lwowiaków.

Oczywiście, podobnie jak w Ostrawie, tak i tu prowadziłyśmy nagrania, rejestrując polszczyznę kresową. Materiał językowy zdobywałyśmy też w Żółkwi, miasteczku skąd pochodził hetman Żółkiewski, gdzie gościłyśmy na zaproszenie księdza Bazylego Pawełki, uroczego proboszcza z polskiego kościoła katolickiego i Romy Makohon dawnej studentki Letniej Szkoły, a obecnie studentki Akademii Muzycznej we Lwowie; także w Kołomyi na Huculszczyżnie, gdzie od pokoleń mieszka polska rodzina państwa Nowickich, których córka Alina zaczynała swą karierę polonistki od kursu wakacyjnego Szkoły, a dziś jest studentką II roku filologii polskiej naszego Uniwersytetu. W Kołomyi nie omieszkałyśmy zamoczyć nóg w słynnym Prucie, który wraz z Czeremoszem "Hucułom przygrywa".

Ogromne wrażenie wywarł na nas przede wszystkim Lwów. Przepiękne miasto, w którym niemal na każdym kroku można spotkać takie cuda, jak choćby witraż Wyspiańskiego zdobiący zwykłą - niestety bardzo zaniedbaną - klatkę schodową jednej z kamienic. Podziwiałyśmy pamiątki dawnej świetności Lwowa, który na przełomie XIX i XX wieku był stolicą Galicji, miastem bardziej europejskim niż Warszawa. Kamienice, kościoły, cerkwie, Teatr Opery i Baletu, budynki Uniwersytetu, Politechniki stwarzały niezwykłą atmosferę. Przekonałyśmy się naocznie o strasznym losie kościołów, których nie zniszczył ząb czasu, a ręka ludzka. Jeszcze do niedawna kościoły były magazynami, biurami, sklepami, szpitalami wojskowymi, a w najlepszym wypadku muzeami, jak np. kościół Bożego Ciała. Ten jeden z najwspanialszych w Środkowej Europie kościołów barokowych został zamieniony po II wojnie światowej na muzeum religii i ateizmu.

Jako polonistki nie omieszkałyśmy także zwiedzić Biblioteki Uniwersyteckiej, jednej z najstarszych publicznych bibliotek lwowskich, założonej w 1785r., której dzieje opowiadał nam (po ukraińsku - a prawie wszystko rozumiałyśmy!) Witalij Kutik. We Lwowie mieści się również słynna Biblioteka Zakładu Narodowego im. Ossolińskich, w zbiorach której znajdują się m. in. rękopisy Mickiewicza, Wł. Reymonta, J. Słowackiego, A. Fredry i wiele innych cennych dla kultury polskiej pamiątek.

Lwów jest znakomitym przykładem miasta wielonarodowościowego, w którym zgodnie współistniało wiele kultur. Doskonale świadczą o tym nagrobki pisane w językach: łacińskim, greckim, polskim, ukraińskim, niemieckim, rosyjskim, hebrajskim i innych na słynnym Cmentarzu Łyczakowskim, pochodzącym z 1786 r. Cmentarz jest tak ogromny, że potrzebowałyśmy przewodnika, aby odnaleźć groby S. Goszczyńskiego, M. Konopnickej, G. Zapolskiej, A. Grottgera, Ordona oraz wielu innych mniej lub bardziej zasłużonych dla Lwowa, dla Polski i Ukrainy. W obrębie Cmentarza Łyczakowskiego znajduje się Cmentarz Obrońców Lwowa 1918 - 20. Ofiarowując skromne fundusze zakupiłyśmy cegiełki na odbudowę zniszczonego w latach siedemdziesiątych Cmentarza Orląt.

***

Szkoła Języka i Kultury Polskiej jest pomostem między studentami polskimi i studentami zagranicznych polonistyk. Dla wielu z nas na tych wyprawach kontakt ze Szkołą się nie zakończył. Zafascynowali nas ci, którzy z dala od Polski chcą się uczyć naszego języka i poznawać naszą kulturę, zafascynowała nas możliwość pomocy tym studentom. Czterem studentkom umożliwiono odbycie praktyki pedagogicznej w Szkole. I możemy powiedzieć, że nauczanie języka polskiego jako obcego to przygoda równie ekscytująca, jak jeżdżenie po świecie i zwiedzanie go. To tak, jakby świat przyjeżdżał do nas i się przedstawiał. Chcę więc podziękować Szkole za tak wspaniałe wyjazdy i za to, że mogła w nich uczestniczyć, grupa polonistek, do której i ja należę.