Przykładem tego rodzaju sytuacji jest ten moment w biografii Alfreda Szklarskiego, w którym w trakcie II wojny światowej postanawia on współpracować z tzw. gadzinówkami, czyli z czasopismami wydawanymi oficjalnie za zgodą niemieckich władz okupacyjnych. Pisze dla nich ckliwe, sensacyjno-erotyczne historyjki, co wystarcza, by po wojnie postawiono go przed sądem. Poprawmy, właściwie nie „wystarcza”, bo owa marna literatura to tylko fasada, za którą kryją się inne sprawy, przez ówczesną władzę uznane za „polityczne” – udział Szklarskiego w powstaniu warszawskim, współpraca z podziemiem, głośno sugerowana teza, że to nie Niemcy stali za zbrodnią w Katyniu. Wracając do literatury i jej miejsca w życiu polityczno-społecznym, trzeba wskazać, że z badań przedstawionych przez autora wynika, iż nawet prawicowi komentatorzy oceniają dzisiaj krytycznie surowość klasyfikowania działalności pisarzy publikujących w oficjalnej okupacyjnej prasie jako „kolaborację”, dodając, że „gdyby tak tratowano pojęcie kolaboracji we Francji, w tzw. środowiskach twórczych, trzeba by tam wsadzić absolutnie wszystkich” (s. 202). Tymczasem Alfred Szklarski otrzymał w styczniu 1949 roku surowy wyrok 8 lat więzienia i kara ta „należała do najwyższych” (s. 214). Opuścił więzienie po ponad 5 latach, by osiąść w Katowicach (jak pisze autor biografii, niezrujnowane walkami Katowice były tuż po wojnie sercem życia kulturalnego; można się zadumać, czytając, że w mieście działało wówczas 13 oficyn wydawniczych, s. 136) i zostać popularnym pisarzem, twórcą słynnego cyklu powieści przygodowych.
Ta biografia jest jakby „niesymetryczna”: prawie dwie trzecie to przedwojenne i wojenne dzieje Szklarskiego. A jest w nich materiał na film: urodzony we Włocławku, spędził dzieciństwo w Chicago, skąd po odzyskaniu przez Polskę niepodległości wrócił z matką do Warszawy, ale pobyt był to krótki, ledwie dziesięciomiesięczny, bo warunki życia w porozbiorowej Polsce były zbyt trudne dla kogoś, kto – jak wyznawał sam autor przygód Tomka – „wychował się w domu na głównej arterii Chicago”. Przyjechał do Polski niedługo przed wojną, która zastała go w Warszawie i gdzie przeżył powstańczą epopeję. Ten etap wędrówek przez świat wojennej grozy zamyka rok 1949, kiedy to zakończył się proces Szklarskiego i zaczęła więzienna odyseja, o której zresztą wiadomo zadziwiająco niewiele. Jak czytamy: „Pobyt Alfreda Szklarskiego w więzieniu to największa dziura w jego życiorysie” (s. 215). Trzeba przyznać, że autor nie sili się, by wypełnić tę lukę sensacyjnymi domysłami. Skrupulatnie sprawdza listy więźniów, rozmawia z byłymi funkcjonariuszami; w rezultacie dając przejmujący obraz więziennej rzeczywistości lat 50. Ale o samym Szklarskim niewiele wiemy; nawet nie jesteśmy pewni, czy przebywał w więzieniu w Strzelcach Opolskich. Nieco ponad 100 stron to historia Szklarskiego pisarza, komentowanie jego sposobów poszukiwania materiałów do książek, opinie badaczy literatury, wspomnienia członków rodziny. Warto także zwrócić uwagę na końcowe fragmenty publikacji, w których autor przedstawia dalsze losy sagi o Tomku Wilmowskim, już po śmierci autora. A prób, i to opublikowanych, było niemało, chociaż, „dziś blask tych powieści rzeczywiście przygasł” (s. 345).
Jarosław Molenda, Alfred Szklarski. Sprzedawca marzeń. IPN, Warszawa 2022, ss. 399.