A co ty myślisz o mnie jak ty o tym myślisz i co robisz na codzień w domu i co masz robić na codzień i w ogóle co się z nimi stało to nie jest normalne zachowanie nie ma sensu tego słuchać i tyle.
Otrzymałem esemesa o tej treści od jednego z młodych członków mojej szeroko pojętej rodziny. Zrazu pomyślałem, że z dzieckiem coś jest nie w porządku. Zanim jednak zadzwoniłem do znajomej pani psycholog w celu wstępnej konsultacji, przyszło mi do głowy, że może to, co odbieram jako (modulo ortografia) wynurzenia osoby niezbyt zrównoważonej mentalnie, jest swoistą wersją jakiejś wyroczni, którą zinterpretować byłaby w stanie słynna Pytia delficka. Czyżby w rodzinie pojawił się kandydat na proroka? Moje rozterki przerwał kolejny esemes, tym razem od ojca niedoszłego Wernyhory: okazało się, że junior bawił się łocapem i testował automatyczne podpowiadanie dalszego ciągu. Tak więc w istocie mieliśmy tu do czynienia z zastosowaniem sztucznej inteligencji, co prawda w wersji amatorskiej, ale zawsze. Proponowałbym jedynie zwrócić większą uwagę na ortografię, co przy postępującej tendencji do reformowania polskiej szkoły i kierowania młodych ludzi do internetu może mieć niebagatelne znaczenie. Zresztą być może poprawne pisanie nie jest celem polskiej szkoły 3.0, byle się młodzi ludzie zrozumieli. To dobra wiadomość. Dla korepetytorów, którzy już teraz biorą astronomiczne kwoty, zwłaszcza za lekcje z matematyki, fizyki i chemii oraz języków obcych, szczególnie za język lengłidż. Zresztą nie wiem, czy te stawki są naprawdę duże: godzina wystarczy ledwie na miesięczną ratę za SUV-a renomowanej marki. Gorzej, że to pozorna radość, bo wkrótce obrońcy młodych nieuków mogą się zorientować, że w ten sposób zapewniają nieprzewidziane dochody nieprzewidywalnej grupie jajogłowych. I wymyślą jakiś specpodatek, by uniemożliwić niekontrolowane bogacenie się.
Podobnie zresztą będzie się działo w innych krajach tzw. cywilizacji zachodniej. Nastąpi upadek świata, który znamy. Ale przyjdą nowi barbarzyńcy, którzy będą się „ukulturalniać”, i sięgną nawet po dzieła minionej cywilizacji. A po kilku czy kilkunastu wiekach dojdą do wniosku, że młodzież jest przemęczona i nie trzeba jej nakładać dodatkowych brzemion. I tak dalej, i tym podobne, historia kołem się toczy. Według mnie początkiem końca jest zawsze uleganie dzieciom, czyli infantylizacja społeczeństwa.
No to tyle, jeśli chodzi o prorokowanie. Zostałem sprowokowany przez małolata i pozwoliłem sobie na takie wynurzenia. Gdy spoglądamy na to, co się dzieje u nas w kraju, który jest zaledwie odbiciem tego, co się dzieje w świecie, to strach nas oblatuje. W świecie dzieje się to, co można zauważyć w tzw. mediach społecznościowych (nawiasem mówiąc, pamiętam jeszcze debaty z lat minionych, kiedy usiłowano znaleźć polski odpowiednik wyrażenia mass media, i wymyślono w końcu środki masowego przekazu, teraz pojawiły się media społecznościowe, które naprawdę są bronią masowego rażenia). A dzieje się bardzo dużo i nader często świat wirtualny krzyżuje się ze światem realnym. Jest takie medium, które zwą TikTok. Różni ludzie zamieszczają tam różne materiały filmowe – różni, ale trafia to głównie do młodych. I cóż ci młodzi widzą w TikToku? W USA, przodującym kraju pod względem trendów, TikTok spopularyzował masowe próby kradzieży samochodów, w tym zwłaszcza marek koreańskich, powiem wprost: kia i hyundai. Jeden z doktorantów naszego Uniwersytetu przyjechał ze Stanów do Katowic, by tu bronić doktoratu. W międzyczasie próbowano ukraść jego auto. Policja zakwalifikowała tę nieudaną próbę jako „TikTok theft”, czyli kradzież tiktokową. Mój Boże, Ty widzisz i nie grzmisz? Ale może zagrzmisz, i co wtedy? Cóż, wypada przypomnieć tytułowe słowa kanclerza Jana Zamoyskiego (nawiasem mówiąc, jeden z jego potomków, przyjechawszy do Polski po latach spędzonych za granicą, postulował zakaz „ściągania”, co brzmiało jak kompletna abstrakcja w naszym kraju).