Dzień jak co dzień – zwykły wtorek, 16 marca 2010 roku, znowu Zabrze – wracam wreszcie do domu. Z zamyślenia wyrywa mnie afisz na pewnej zabytkowej kamienicy przy ulicy 3 Maja 6. Cafe Silesia? Jakaś kawiarnia? Od kiedy? Plakat wskazuje na coś innego... Roman Nowotarski1) – malarstwo. Wygląda mi to raczej na galerię. Ale kim jest Nowotarski? Nie znam... Malarz zabrzański? Może wejdę? Ale czy to wypada, tak bez zaproszenia? Wejść czy nie? Nie wypada... Jednak wchodzę. Ryzykuję wyproszenie. Chwila napięcia i... ulga, nie wyprosili mnie. Trochę mi głupio, wpadam tu tak z ulicy... mimo wszystko cieszę się. Oglądam, podziwiam, obserwuję z daleka, prawie chowam się za szklanymi drzwiami... Pierwsze wrażenie – bez zachwytu, ale coś mnie INTRYGUJE... prostota formy, geometria, prawdziwe kolory, elegancja barw, formy, swoisty ład i... śląskie klimaty?! Podwórka, bramy, familoki... znam to aż za dobrze.
Poszukuję wzrokiem Mistrza. Jest – Roman Nowotarski. Niestety – nie znam, nigdy nie spotkałam. Pani Iwona Wróblewska, komisarz wystawy, informuje o jubileuszu pracy twórczej (50 lat). Po chwili wychodzę. Sporo gości, wśród nich czuję się jak intruz. Wiem już jednak, że wkrótce zacznę swoje prywatne poszukiwania, swoją nietypową podróż z malarzem. Tak wygląda pierwszy dzień mojej niespodziewanej podróży.
Podróży dzień drugi, Zabrze
Wyruszam na poszukiwania. Trasa mojej podróży to: szkoła, Biblioteka Miejska, Cafe Silesia, dom (internet). Po całym dniu zdobywam kilka pamiątek: trzy albumy z wystaw, film w reżyserii Ryszarda Stecury oraz film z benefisu (ogromny sukces – do znalezienia tylko w prywatnych zbiorach).
Podróży dzień trzeci, sam na sam z pamiątkami, Zabrze
Próbuję sobie jakoś to wszystko uporządkować. Wymarzony wywiad z artystą zastępuje mi film Ryszarda Stecury Podróż z artystą. Spędzam czas na oglądaniu albumów, a dzięki filmowi z benefisu przenoszę się do Domu Muzyki i Tańca na koncert jubileuszowy w 1998 roku...
Zauważam, że we wszystkich tytułach pojawia się jedno słowo. P o d r ó ż e . Dlaczego właśnie podróże? Dokąd prowadzą te wędrówki z artystą? Czyżby opowieści z dalekich stron? Nie, podróże w zupełnie innym wymiarze. Tak też rozpoczyna się moja zabrzańska przygoda i zabawa w odszukiwanie, niezauważonych dotąd przeze mnie, miejsc. Muszę przyznać, że zostałam zarażona podróżą. Na obrazach oglądam familoki, klatki schodowe, budynki, podwórka. W „Wędzarni” odkrywam dobrze znaną mi zabrzańska rzeźnię. Jestem trochę zdziwiona, gdy nie znajduję jej w wykazie zabytków Zabrza (na stronie internetowej Urzędu Miasta). Szkoda. „Wędzarnia” kojarzy się wszystkim jako „lumpeks – rzeźnia” i, niestety, wyglądem przystaje do przeznaczenia, na które ją skazano.
W „Tunelu” rozpoznałam natomiast przejście podziemne przy ulicy Damrota – znajduje się ono w bliskim sąsiedztwie mojego liceum. Często zdarza mi się z niego korzystać, gdy idę na piechotę do centrum miasta. Zdecydowanie bardziej od rzeczywistości podoba mi się wizja artysty...
Jeden z obrazków cyklu „Śląski blues” oraz fragment filmu Ryszarda Stecury przenoszą mnie do pociągu relacji Gliwice – Katowice, z okien którego rozpoznaję znany Nowotarskiemu od 40 lat ten sam pejzaż. Jak mówi artysta „pejzaż (...) to jest jakby coś w przyspieszeniu, to co my w życiu robimy. Tu jest właśnie ten czas, który ucieka”. Zdaniem Nowotarskiego „podróż jest próbą spojrzenia oczami artysty na najbliższy świat”.
Najbliższy świat Mistrza to przecież Zabrze.
Zabrze... Mieszkańcom Polski przywodzi zapewne na myśl skojarzenie typu: przemysłowe miasto górnicze, gdzieś na Śląsku. Może w ogóle nie ma żadnych skojarzeń? Do niedawna i ja nie dostrzegałam niczego szczególnego w swoim mieście. Jako zabrzanka od urodzenia uważałam to miejsce za – o zgrozo – ogólnie rzecz biorąc, szarobure. Muszę przyznać, że dzieła profesora Nowotarskiego coś zmieniły w moim myśleniu. Czyżbym zaczęła inaczej postrzegać moje miasto?
W swoich pracach artysta oddaje specyficzny klimat Śląska. Przybliża jego architekturę i pejzaż, swoistą metafizykę, jak to określa, uśmiechając się. W moim przypadku stało się tak, że obrazy pomogły mi uświadomić sobie pewną niezwykłość otaczającego mnie krajobrazu. To, co Nowotarski przedstawia – podwórka, bramy i budynki – jest czymś, co wielu mieszkańców Śląska spotyka na co dzień, a niekoniecznie docenia. Jest jak podróż w nieznane dotąd miejsce, jak inne spojrzenie na świat. Bo to po prostu „Śląski blues”. Jak mówi artysta:
„W sztuce można opowiadać o tym [własnym] podwórku”.
„Ten świat mnie otacza (...) o nim opowiadam, bo tu jestem”.
„Maluję to, co mnie otacza. Ten świat (...) wokół mnie jest biedny i dość brzydki (...). Staram mu się nadać trochę ludzkiej cechy, trochę ciepła. Bo to jest świat najbliższy mnie, coś co mi cały czas towarzyszyło tutaj, co towarzyszy w dalszym ciągu. A o najbliższych (...) źle się nie powinno mówić”.
„Przede wszystkim maluje się własne uczucia, odczucia”2).
Maria Rzepińska, historyk i krytyk sztuki, wypowiedziała swego czasu następujące słowa o malarstwie Nowotarskiego:
„Takie rozmyślne ogołocenie z ozdób i uroków natury ma zapewne częściowo swoje źródło w realiach miejskiego pejzażu śląskiego, gdzie mieszka i tworzy Nowotarski. Ale wiadomo, że każdy artysta widzi to co chce widzieć, a więc selektywnie przekazuje to co chce przekazać. Sądzę więc, że realia śląskiego krajobrazu w niewielkiej tylko mierze zdeterminowały wizję malarską, jaką nam przekazuje Nowotarski. Płaskie równiny, poziome linie horyzontu, surowe deski i nagie bloki, smutne i brzydkie kamieniczki – wszystko to są elementy śląskiej rzeczywistości, ale dobrane, uproszczone, zmonumentalizowane przez zamiar artysty. Pustka, smutek, i brak urodziwości miejskiego pejzażu staje się rdzeniem specyficznej estetyki obrazów Romana Nowotarskiego”3).
Dzięki Nowotarskiemu po prostu podniosłam głowę. Zaczęłam się rozglądać. Wystarczyło kilka obserwacji. Zobaczyłam między innymi wspaniałe, choć zaniedbane, zwieńczenia budynków przy ulicy 3 Maja czy Wolności – niektóre z nich to prawdziwe majstersztyki. Nauczyłam się dostrzegać detale. To prosta, a wcale nie taka oczywista sprawa.
Chociażby taka Zandka... Wstydliwa, bo uboga, dzielnica Zabrza nagle zyskała w moich oczach na urodzie. Stare drzewa, nietypowe dachy, przepiękne okna błagają o renowację. I do tego ten magiczny nastrój. Przecież to po prostu podróż w czasie. Oczyma wyobraźni widzę jedyną w swoim rodzaju, ulokowaną w samym centrum miasta dzielnicę. Katowice przechwalają się Nikiszowcem, a my moglibyśmy Zandką – kolonią na Piasku. Nazwa nawet zaczyna już pobrzmiewać sympatyczniej.
Od ponad 17 lat mieszkam w Zabrzu Maciejowie, gdzie znajduje się kopalniany Szyb Maciej – jeden z przystanków na Szlaku Zabytków Techniki Województwa Śląskiego. Obecnie przekształcony jest w studnię głębinową. Spojrzałam na niego inaczej, a nawet polubiłam. Cieszę się, że jest moim sąsiadem.
Z wywiadu udzielonego przez profesora Nowotarskiego zabrzańskiej telewizji dowiedziałam się, że artysta wspiera m.in. najokazalszy obiekt zabytkowy techniki wodociągowej – wieżę ciśnień – obecnie niszczejącą. Nietypowe pomieszczenia mogłyby być przeznaczone na działalność kulturalną. Nowotarski wygłosił apel do władz miasta o uratowanie powojennego symbolu Zabrza. Nie wiem, dlaczego do tej pory nie zainteresowałam się tym obiektem. Przecież byłam tam na jednej z lekcji, a moim przewodnikiem był sam Dariusz Walerjański4).
Prace i działalność profesora Nowotarskiego dają do myślenia. Nadal daleka jestem od stwierdzenia, że Zabrze to piękne miasto, jednak charakterystycznego, śląskiego klimatu nie można mu odmówić. Nie zamierzam rezygnować z poznawania kolejnych ciekawych zakątków mojego miasta – wiele z nich pozostało jeszcze do odkrycia.
Podróży dzień czwarty – kraj lat dziecinnych, Worochta, Stanisławów, Zabrze
Przede mną obrazy autorstwa artysty – „Solina”, „Przełom Dunajca”, „Biecz”, „Twierdza Przemyśl”..., to tylko niektóre tytuły dzieł spoza śląskiej tematyki. Rejony te są dla mnie szczególnie ważne, gdyż moja rodzina pochodzi ze Wschodu, z okolic bliskich również Nowotarskiemu – ze Stanisławowa. Dlatego też chyba artysta tak bardzo polubił zakątki południowo- wschodniej Polski, w kolorach przypominającej mu dzieciństwo.
Już samo wysiedlenie było przymusową „podróżą”, którą musiał odbyć Nowotarski. Początkowo mieszkanie w Zabrzu, od 1945 roku, było obowiązkiem, zapewne przykrym. Spowodowało konieczność zderzenia się z urodą Śląska, z życiem w szarym, przemysłowym, nieatrakcyjnym mieście. Z biegiem czasu mieszkanie tu stało się świadomie podjętą decyzją, co ma swoje odzwierciedlenie w sztuce: „(...) każda sztuka zawsze miała związek z rzeczywistością, szczególnie ze względu na jej formę. Twórca żyje w konkretnym czasie i miejscu, może wybiegać ku przyszłości lub opowiadać o tym, co było, lecz liczy się przede wszystkim siła wyrazu, to o czym chciałby powiedzieć, czym zadziwić, i własne piętno w niej pozostawione”.
Meta – Zabrze
„Podróż przecież nie zaczyna się w momencie, kiedy ruszamy w drogę i nie kończy, kiedy dotarliśmy do mety” -nie wiem, jak potoczą się moje losy, ale jestem pewna, że zawsze będę gotowa wrócić do swojego rodzinnego miasta. Tu zaczęła się moja podróż i jeszcze długo będzie trwać, nawet jeśli opuszczę te strony.
Bibliografia:
Przypisy:
1 Roman Nowotarski urodził się w 1932 r. na Huculszczyźnie. W 1960 roku ukończył Akademię Sztuk Pięknych w Krakowie. Był profesorem tej uczelni, prowadził zajęcia z rysunku i malarstwa na Wydziale Grafiki w Katowicach. Artysta zajmował się również scenografią teatralną i filmową. Kilkanaście lat współpracował z Teatrem Eksperymentalnym STG w Gliwicach.
2 Cytaty z filmu „Podróż z artystą”
3 Cytat z albumu Romana Nowotarskiego „Malarstwo”
4 Dariusz Walerjański pełni funkcję pełnomocnika ds. powołania Międzynarodowego Centrum Dokumentacji Zabytków Poprzemysłowych dla Turystyki.