CZAR EKSPEDYCJI

MOJE SPOTKANIA Z KUBĄ /3/

Najwazniejsza czescia mojego pobytu na Kubie byly badania terenowe. Prowadzilem je uczestniczac w ekspedycjach, w wyjazdach dydaktycznych ze studentami, a takze podczas jednodniowych wyjazdow indywidualnych. Co miesiac wraz z mikologami jezdzilem w masyw Sierra del Rosario, bedacy najbardziej na wschod wysunieta czescia Cordillera de los Organos w prowincji Pinar del Rio. Mikolodzy poszukiwali grzybow w dnie lasu lub na powalonych klodach, a ja szukalem swoich Ludwigii, zbierajac do zielnika takze wszelkie, nieznane mi gatunki roslin naczyniowych. Pod okapem drzew zachowaly sie tu i owdzie krzewy kawowe - pozostalosc dawnych plantacji. Rosly tu tez wysokie widlaki osiagajace wys. do 1 m i nieznane w Europie gatunki paproci; jedyna, przypominajaca nasze, byla paproc orlica, rosnaca tu w tropikalnym borze sosnowym, w towarzystwie krzewiastych borowek wysokich nawet na 2 m. W Sierra del Rosario byla miejscowosc wypoczynkowa Soroa ze slynnym orchidarium w ogrodzie botanicznym, bedacym filia naszego hawanskiego ogrodu. Tam zawieziono mnie przed nowym 1982 rokiem.

W polowie stycznia tegoz roku wzialem udzial w zajeciach terenowych dla studentow starszych lat, specjalizujacych sie w botanice. W pierwszym tygodniu zajec zakwaterowalismy sie w miejscowosci Cajalbana w technikum lesnym, polozonym na szczycie wzgorza o tej samej nazwie. Prowadzilismy poszukiwania florystyczne na obszarze serpentynowym /Loma Peluda/ i w sasiednich borach sosnowych, ktore tworzyly sosna karaibska /Pinus caribaea/ i tropikalna /P. tropicalis/. Gleby serpentynowe rozwijaja sie na skalach tej nazwy, ktorych chemicznym tworzywem jest uwodniony krzemian magnezu - odczyn ich jest silnie zasadowy. Gleby takie nie nadaja sie do zagospodarowania rolniczego, stad zachowaly sie tu liczne gatunki endemiczne /a nawet endemiczne rodzaje!/, tzn. powstale w przeszlosci i nigdzie poza tymi terenami nie wystepujace. Rosna wraz z innymi gatunkami roslin, zdolnymi do wegetacji na tego typu podlozu. Do typowych przedstawicieli gatunkow endemicznych Kuby naleza m. in. niektore agawy, jak np. Agawa cajalbanensis, czy A. Legrelliana, palmy - Coccothina yuraguana, czy Copernicia glabrescens, Acacia doemon. /U nas niewielkie powierzchnie gleb serpentynowych spotyka sie na Dolnym Slasku/. Pogoda byla wyjatkowo zla, przechodzily fronty atmosferyczne z opadami deszczu, a temperatura spadla ponizej 20oC. W przeblyskach slonca mozna bylo podziwiac panorame Sierra de Guaniguanico, a ku polnocy - wody Zatoki Meksykanskiej. W drugim tygodniu przenieslismy sie do lezacej na wschod od Hawany prowincji Matanzas, kwaterujac na najbardziej ku polnocy wysunietym cyplu polwyspu Hicacos /gdzie miesci sie takze slynna miejscowosc wypoczynkowa Veradero/. Tu zamieszkalismy w osiedlu domkow kempingowych w Rincon Frances. Napotkalismy na zupelnie inny typ roslinnosci: zarosla kserotermiczne i las czesciowo zrzucajacy liscie zima, z endemicznymi gatunkami kaktusow, nawet drzewiastymi z rodzaju Dendrocereus. Na obrzezu plazy rosly australijskie kazuaryny /Casuarina equisetifolia/, a poza polwyspem - plantacje sizalu /Agave rigida/ oraz nieuzytki na glebach serpentynowych z interesujaca flora. Utrzymywala sie sloneczna pogoda, z temperaturami okolo + 30oC. Niestety, noca niemilosiernie ciely moskity niewylawialne uchem a nie mielismy ze soba moskitier, jak sie okazalo nieodzownych na tym obszarze. Program zajec studenckich objal opracowanie przez kilkuosobowe grupy fragmentow zbiorowisk roslinnych, okreslenie warunkow ekologicznych, dobowych wykresow temperatur powietrza i gleby oraz opracowanie kartograficzne. Wykonanie takiego opracowania stanowilo podstawe zaliczenia zajec terenowych.

Innym razem uczestniczylem w dluzszej ekspedycji poszukiwawczo-florystycznej do najdalej ku wschodowi wyspy wysunietej prowincji Guantanamo. Z poczatkiem maja przyjechala grupa Niemcow oraz 2 Rosjanki i w polowie maja udalismy sie /najpierw pociagiem, potem naszym autem terenowym/ w okolice Imias, gdzie nad samym brzegiem Morza Karaibskiego czekala na nas terenowa stacja Uniwersytetu w Hawanie i w niej mielismy spedzic pierwsza polowe naszego 3-tygodniowego wyjazdu. Stacja skladala sie z 2 izb noclegowych /dla pan i panow/ z pryczami i siennikami, oddzielone przedsionkiem - laboratorium - gdzie na kamiennym stole mozna bylo porzadkowac i numerowac przywiezione z wypraw materialy roslinne: zywe rosliny dla Ogrodu Botanicznego i materialy zielnikowe. Czynnosci te zajmowaly czas do polnocy. Rosliny powiazane w fascykuly skladalo sie w terenowej suszarni gazowej, dysponujac gazem z butli. Po 2-3 dniach byly suche i mozna bylo zastapic je nowymi. Posilki rano i wieczorem przygotowywalismy z zapasow przywiezionych z Hawany. Po sniadaniu okolo godziny 8-mej udawalismy sie na calodzienne wyprawy badz na tereny polpustynne porosniete przez endemiczne kaktusy /np. Ritrocereus hystrix, Consolea macracantha, Melocactus taylori/ badz na wzgorza pokryte zaroslami kserotermicznymi z duzym udzialem krzewow z rodzaju Croton, wreszcie - wzdluz rzek wyplywajacych z gor i uchodzacych do Morza Karaibskiego, gdzie rosly m. in. endemiczne begonie, a takze poszukiwane specjalnie przeze mnie ludwigie. Po 10 dniach przenieslismy sie na wysoka terase /pozostalosc dawnej rafy koralowej/ do miejscowosci El Diamente. W wiosce uprawiano bananowce, kawe, w ogrodkach hodowano imbir, ktorego korzenie nadawaly herbacie niepowtarzalny smak. Dalej, ku zachodowi ciagnely sie pasma gor Sierra de Cristal, Sierra de Purial, a z nich wyplywaly rzeki - Rio Jojo czy Rio Toa. Stad tez przy dobrej pogodzie mozna bylo zobaczyc skaliste wybrzeza wyspy Espanioli /Dominikany/. Na wyprawy wyruszalismy niezmordowana ciezarowka w rozne pasma gorskie, gdzie na wysokosci kilkuset metrow mozna bylo spotkac skupienia paproci drzewiastych z rodzaju Alsophila. W ekspedycji tej wzieli udzial procz pracownikow Ogrodu botanicy-specjalisci z Niemiec: Johannes Bisse wraz z zona, Helga Dietrich /swiatowy autorytet w grupie kaktusow/, Manfred Boessler /rosliny straczkowe/, Karl Guenther z Berlina, a takze Rosjanka Irina Aleksandrowna Grudzinskaja z Leningradu.

Praca w ekspedycji zupelnie nie przypomina jej literacko-romantycznej wersji. Jest to ciezka harowka fizyczna. Zyje sie w warunkach prymitywnych - odzywia sie konserwami odgrzewanymi jedynie na posilek wieczorny. Noc nie przynosi ulgi, gdyz temperatura dnia i nocy w tropikach jest prawie jednakowa. Praca za dnia czesto odbywa sie bez cienia, w rozpalonym sloncu. Pragnienie gasi sie woda wprost ze strumieni lub wodnych wywierzysk, a jej temperatura rowna jest temperaturze powietrza. Trzeba utrzymywac stala koncentracje by wypatrzec nowe, czesto trudno dostrzegalne rosliny i pakowac je do worow czy teczek zielnikowych, zachowujac chronologie zbioru. Czlowiek zmordowany fizycznie calodziennym wysilkiem, wieczorem musi wiele godzin przeznaczyc na zlozenie przywiezionych materialow do suszenia, przedtem je numerujac i etykietujac. W dodatku nieustannie jest sie narazonym na oparzenia roslin, ktorych wydzieliny moga powodowac egzemy, a zatarcie oczu spocona reka grozi bolesnymi stanami zapalnymi, czego osobiscie doswiadczylem. I tak mija dzien po dniu. Po tygodniu coraz czesciej mysli sie juz tylko o powrocie do warunkow cywilizowanych. Uczestniczylem takze w 10-dniowej ekspedycji Ogrodu do prowincji Pinar del RĄo, gdzie poznalem slynne "mogoty" - samotne pagory o stromych, niedostepnych zboczach, a wsrod nich wielki Pan de Guajaybon oraz palmowa sawanne i nadmorskie namorzyny. Ostatnia wyprawa byl przelot na Wyspe Mlodziezy /Isla de la Juventud dawniej Isla de Pinos/, uwieczniona przez Stevensona w powiesci "Wyspa skarbow".

Wyladowalismy w Nowej Geronie obok pasma wzgorz Sierra de los Caballos. Na brzegu Wyspy spotkac mozna slynne "czarne piaski", ktore turysci garsciami biora na pamiatke. Wraz z Rosalina BerazaĄn i Marta Diaz prowadzilismy badania w zachodniej czesci Wyspy kolo osrodka turystycznego Hotel Colony - w tym czasie bez turystow. Na tamtejszych terenach podmoklych poszukiwalem endemicznej dla Kuby Zachodniej Ludwigia stricta i udalo mi sie ja znalezc, a na sasiednich terenach porosnietych palmowa sawanna obie panie poszukiwaly rzadkich roslin wrzosowatych. Byl to najdalej na poludnie wysuniety punkt w mojej kubanskiej podrozy. Po powrocie musialem uporzadkowac i opisac calosc zebranych na Kubie materialow co zajelo mi bez reszty ostatnie tygodnie pobytu. Zgodnie z umowa z Dyrekcja JBN, polowe zbiorow winienem przekazac do zielnika Ogrodu, jako dokumentacje badan w programie opracowania nowej flory Kuby; druga polowe moglem zabrac do Katowic, co jednak przy ograniczonej wadze bagazu bylo niemozliwe. I tu spotkalem sie z duza zyczliwoscia ze strony pani dyrektor Angeli: w dwa miesiace po powrocie do kraju otrzymalem z Hawany droga lotnicza ogromna skrzynie z przeznaczona dla mnie czescia zbiorow zielnikowych.

Do kraju wrocilem w polowie sierpnia 1982 roku. Zegnajac moich kubanskich przyjaciol czulem, ze odjezdzam od bliskich mi ludzi. Wierzylem, ze sie jeszcze kiedys spotkamy. Musialem jednak na te chwile czekac przez nastepne 7 lat - i o tym nastepnym razem.