Pożegnanie Władysława Byszewskiego - współtwórcy i kierownika muzycznego Studenckiego Zespołu Pieśni i Tańca Uniwersytetu Śląskiego "Katowice"

BOGACTWO WEDŁUG PROFESORA

Tysiace ludzi nie zetkneloby sie bezposrednio z muzyka i folklorem, gdyby Wladyslaw, jako najstarszy syn, przejal po ojcu gospodarstwo na kieleckiej wsi. W domu byl fortepian, z ktorego klawiatury ledwo nosem siegajac, maly Wladzio poznawal swiat dzwiekow. Szybko nauczyl sie grac na innych domowych instrumentach - fisharmonii i skrzypcach. W tym muzykalnym domu prawie wszyscy grali . Ojciec Wladyslawa wczesnie musial dostrzec i docenic talent syna, skoro wyslal go do Kielc, do Biskupiej Szkoly Muzycznej. A nauka nie byla tania w latach 20-tych: gdy sredni zarobek np. w biurze wynosil 180 zl, czesne w szkole wynosilo 35 zl na miesiac, do tego trzeba bylo wynajac instrument do cwiczen w prywatnym domu za 12 zl. Na szczescie wysokie byly nie tylko koszty, ale i poziom szkoly. Kontrapunkt i harmonie prowadzil sam Teofil Jarzebski - kanonik, szmbelan papieski.

Jakosc ksztalcenia, wrodzony talent i pracowitosc sprawily, ze juz w szkole Wladyslaw Byszewski pelnil role asystenta nauczycieli muzyki, a wkrotce potem znalazl prace w Biskupim Meskim Gimnazjum Katolickim Sw. Stanislawa Kostki w Kielcach, prowadzac jednoczesnie chory w miescie. Poznal tez wtedy swoja przyszla malzonke Helene - towarzyszke zycia, wierna i zawsze wyrozumiala dla jego bezgranicznej pasji propagowania polskiej muzyki i folkloru, dumna z osiagniec meza, artysty i organizatora aktywnego w tylu srodowiskach. Ich slub odbyl sie na poczatku wojny juz przy pomruku niemieckich samolotow.

Po wojnie panstwo Byszewscy znalezli sie w Katowicach. Mlody, ale doswiadczony juz dyrygent prowadzil tu chor pracownikow Poczty Polskiej. Wkrotce potem na antenie Slaskiej Rozglosni Polskiego Radia pojawila sie muzyka ludowa, ktora redaktor Byszewski zbieral po Polsce i opracowywal - bez stylizacji, aby zachowac jej autentycznosc. Wiele sposrod ponad 3500 zebranych przez Byszewskiego piesni i ponad tysiaca melodii ludowych wykonywal zespol i grala Kapela Rozglosni Slaskiej, prowadzona przez niego od 1956 roku.

W powojennych Katowicach Byszewski jednoczesnie uzupelnil swoje studia muzyczne u takich mistrzow, jak np. Ludomir Rozycki. Niewatpliwie uznaniem dla talentu, wiedzy i aktywnosci Wladyslawa Byszewskiego bylo powierzenie mu oprawy muzycznej centralnych dozynek, podczas ktorych co roku przygotowywal i prowadzil najlepsze kapele ludowe z calej Polski. Dla autentycznych tworcow i wykonawcow muzyki ludowej byl Byszewski prawdziwym autorytetem, bo kochal te muzyke, szanowal i strzegl jej oryginalnosci. Wielka szkoda, ze atmosfera tych dorocznych, calotygodniowych spotkan - gdy muzyka ludowych wirtuozow rozbrzmiewala lekko i radosnie od switu do nocy - nie zostala uwieczniona na tasmie filmowej, dla obecnego "pokolenia gluchych", ogluszanych muzyka disco i innymi jej formami rodzacymi raczej agresje, niz "lagodzacymi obyczaje". Byszewski bardzo bolal nad procesem owego gluchniecia, dlatego tak zalezalo mu na zakladaniu coraz to nowych zespolow ludowych i chorow - mlodziezowych i dzieciecych, aby uczyc ich innego muzykowania, innego rozumienia muzyki. U schylku zycia, u progu swych 80 lat, marzyl jeszcze o zalozeniu 100-osobowego choru dzieci pracownikow Uniwersytetu Slaskiego, ktory przygarnalby takze dzieci z sasiedztwa Uniwersytetu. Niestety nie podjeto tej inicjatywy.

Inna oryginalna idea, to wykorzystanie prostego i taniego instrumentu dla pierwszych, radosnych kontaktow dzieci z muzyka: metalowych misek, dobranych tak, aby ich brzmienie tworzylo game. Edukacja zaczynalaby sie oczywiscie od polskiej melodii "Wlazl kotek na plotek". Nie trzeba przeciez skomplikowanych instrumentow, by tworzyc muzyke. Byszewski potrafil zrobic wdzieczne slomocki-piszczalki z zytniej slomy. Poszly one w swiat, wzbogacajac wykonawstwo polskiej muzyki ludowej wsrod zespolow polonijnych, z ktorymi Byszewski wspolpracowal w Lublinie. Mial dzieki tym warsztatom folklorystycznym przyjaciol na calym swiecie. Cenil te przyjaznie ponad wszelkie dobra materialne, do ktorych zreszta nie przywiazywal wagi. We wspolczesnym swiecie zdominowanym przez pieniadze, coraz mniej jest ludzi holdujacych wartosciom ponadczasowym. Dla Byszewskiego taka wartoscia pozostal nasz polski folklor, jemu sluzyl i o jego propagowanie zabiegal cale swe zycie. Ogromne rzesze wychowankow deklarujacych swoj udzial w tegorocznych obchodach 25-lecia Studenckiego Zespolu Piesni i Tanca "Katowice" US swiadcza, ze zespol jest zaczynem propagowania folkloru. Wielu z czlonkow Zespolu tworzy wlasne grupy folklorystyczne, takze za granica. I to rowniez jest w ogromnej mierze zasluga wieloletniego kierownika muzycznego Zespolu - Wladyslawa Byszewskiego, zaszczepiajacego wlasne umilowanie i rozumienie folkloru mlodym. Nie byla to latwa praca, ale uzyskane efekty sprawialy, ze pokochal ten Zespol tak bardzo, iz wlasnie Uniwersytetowi Slaskiemu, patronowi Zespolu, podarowal swoj bezcenny skarb - kolekcje instrumentow ludowych, glownie polskich, marzac, ze zostana wlasciwie wyeksponowane, wykorzystane i otoczone nalezyta piecza.

Rzadko uzywane dzis slowo patriotyzm dla Byszewskiego znaczylo wiele a zarazem mialo calkiem konkretny sens. Powtarzal je czesto, zwlaszcza, gdy mowil o polskich dzieciach, ktore nalezy uczyc polskich piesni. "To wlasnie piesni a nie pieniadze czy armaty stanowia potege. Polska ze swoimi ponad dwudziestoma tysiacami piesni zebranych przez Kolberga jest o wiele bogatsza, niz inne kraje. Niemcy, choc maja ludowych piesni tylko okolo 4000, potrafia je jednak lepiej popularyzowac, niz Polacy; a przeciez obcokrajowcy cenia nasza muzyke. Juliusz Roger, Niemiec, nadworny lekarz Ksiecia Raciborskiego, zafascynowany polskim folklorem, zebral ponad 500 piesni. A jakze piekne i liczne sa polskie koledy; Austriacy maja tylko jedna perle a zna ja prawie caly swiat, wystawili nawet jej tworcy pomnik. "Musimy - mawial - strzec i propagowac tance polskie, stroj polski, melodie polskie, bo jezeli to zginie, to zginie caly narod. Nie bedzie sladu jego kultury.

Tytan pracy jako autor audycji muzycznych w Polskim Radiu, zbieracz folkloru, dyrygent wielu dziesiatkow chorow , wspoltworca i wspolpracownik wielu zespolow ludowych w calej Polsce, kompozytor i aranzer, przyjaciel dzieci i mlodziezy, przyjaciel wszystkich, ktorzy kochali polska piesn. Nie starczylo mu jednak czasu, sil i srodkow, by zebrac i wydac swoje kompozycje i opracowania muzyczne. Oby znalazl sie mecenas folkloru, ktory uratowalby te perly polskiej muzyki od zapomnienia.

26 lutego br. Profesor Wladyslaw Byszewski odszedl na zawsze z nadzieja, ze nie zginie narod, bo on sam pozostawil wiele rozpalonych plomieni milosci do tego, co stanowi nasze najwieksze bogactwo - polskiej piesni.