"Piwnica pod Baranami" w "Piwnicy pod Targową"

Dwa teatry

19 stycznia planowałam zobaczyć dwa przedstawienia teatralne. Jedno odbywało się w auli Filii UŚ i było to widowisko "Mąż i żona" A. Fredry przygotowane przez Scenę Polską Teatru w Czeskim Cieszynie. Okazało się, że otwiera ono cykl teatralnych spotkań adresowanych do studentów, którzy już za pierwszym razem licznie przybyli na owo teatralne rendez-vous. Spektakl mógł się podobać. Był przyzwoicie zrobiony, przez co rozumiem: nie najgorszą, dość dowcipną grę aktorów, ciekawą i wielofunkcyjną scenografię, a także to, że tekst Fredry zabrzmiał całkiem współcześnie. Mimo wszystko poczułam lekkie znużenie, a nie byłam wyjątkiem na sali, gdyż dostrzegłam nawet widzów, którzy z lekka drzemali. Zastanawiałam się, na czym to polega, że całkiem przyzwoity spektakl nie porusza, nie zachwyca, nie elektryzuje? Czego potrzeba jeszcze, aby teatr ożył, aby dotarł do odbiorcy i nie pozwolił mu zasnąć i to nie tylko w czasie widowiska, ale i długo potem? Czy może winę ponosi sam widz, zblazowany, przyzwyczajony do szybkiej akcji, do dziania się w amerykańskim stylu, niezdolny do intelektualnej rozrywki?

Jednak ów problem zaprzątający moje myśli musiałam odłożyć, bo pospieszyłam na drugi spektakl "Dobry wieczór Piotrze", który miał odbyć się w piwnicy restauracji "Targowa" w Cieszynie. O ile pierwsze z przedstawień było typowym repertuarem profesjonalnej sceny opartym na klasycznym tekście, o tyle drugie miało być pokazem talentów i możliwości naszych cieszyńskich studentów w kabaretowej formie. Inspiracją i kanwą widowiska był kabaret "Piwnicy pod Baranami" z Krakowa. Całość dedykowana była Piotrowi Skrzyneckiemu, o którym nie trzeba chyba dużo mówić, bo to przecież człowiek legenda. Znam tych studentów, bo to są lub byli moi studenci. Są sympatyczni, zdolni, pełni pomysłów i dowcipu. Jednak teatr to dziedzina sztuki wymagająca dyscypliny i cierpliwości, a przecież powszechnie wiadomo, że to nie są cechy charakterystyczne dla studentów. Obok ciekawości kołatało mi się w duszy dziwne uczucie niepokoju.

Gdy weszłam do sali, a właściwie niewielkiej salki w podziemiu znanej cieszyńskiej restauracji i piwiarni, gromadziła się tam już publiczność rekrutująca się głównie z naszego akademickiego środowiska. Po kilkunastu minutach ścisk był wielki, ale atmosfera wspaniała, pełna oczekiwania, ale i życzliwości, iście rodzinna. No i zaczął się spektakl.

Były to skecze i piosenki z repertuaru artystów "Piwnicy" wykonane wspaniale: z poczuciem humoru, wrażliwością, smakiem i - co najbardziej zaskakujące - profesjonalnie. Miałam nawet wrażenie, że niektóre utwory wykonane lepiej niż w wersji oryginalnej - po prostu żadnej amatorszczyzny.

Dawid Listos
Dawid Listos
Pojawiające się w tle cienie przydawały całości poetyckiego wymiaru i rozszerzały przestrzeń niewielkiej scenki wprowadzając widza w świat wspomnień, marzeń, tęsknot. Obecność Piotra Skrzyneckiego była wyczuwalna nie tylko dzięki wprowadzeniu prostego inscenizacyjnego zabiegu - wprowadzono nagrania zapowiedzi, które utrwalone zostały na płytach i taśmach. Pełnił więc Skrzynecki swoją "piwniczną" służbę konferansjera. Ale było coś jeszcze - atmosfera piwnicy. Nie byłam stałym bywalcem "Piwnicy pod Baranami", ale studiując w Krakowie odwiedzałam to miejsce niejednokrotnie. Dlatego uległam niezwykłemu deja vu uczestnicząc w cieszyńskim przedstawieniu. Wprawdzie to nie ci sami ludzie, a jednak ta sama aura i ten sam Piotr Skrzynecki rozpoczynający kolejne numery dzwonkiem. W przeciwieństwie do "Męża i żony" był to teatr żywy, ekscytujący, wzruszający. Jeśli będziecie w Cieszynie, lub innym mieście i usłyszycie, że cieszyńscy studenci grają spektakl "Dzień dobry Piotrze" nie zawahajcie się - idźcie!

Ewa Tomaszewska

Przedstawienie drugie

O spektaklu "Dobry wieczór Piotrze" dowiedziałem się przypadkowo od pani Ewy Tomaszewskiej. Ona też powiedziała mi o kolejnym przestawieniu w "Piwnicy pod Targową". Przyszedłem godzinę wcześniej, ale i tak zastałem już mały tłum czekający na rozpoczęcie. Tym razem nie byli to jedynie studenci, ale zauważyłem sporo osób w średnim wieku z Cieszyna. Pomimo tłoku znalazłem miejsce siedzące.

Foto: Archiwum Dawida Litosa
Cóż pisać o wrażeniach? Wszystko napisała już pani Ewa. Wspaniała atmosfera i zabawa, profesjonalny poziom, cudowny, zaczarowany, magiczny klimat, śmiech i wzruszenia.

Jeśli po ponad godzinie niewygodnego siedzenia w zatłoczonej sali poczułem zawód,że przedstawienie już się skończyło to znaczy, iż miałem do czynienia z prawdziwą sztuką. Zachwycił mnie profesjonalizm wykonawców, szczególnie twórcy kabaretu, w piosence do tekstu Witkacego, przy której uśmiałem się do łez. Wbrew obawom Pana Dawida, że wystarczą dwa spektakle uważam, iż powinni dać ich jeszcze kilka, a na pewno "Piwnica pod Targową" znowu będzie pękać w szwach. Zespół przygotowuje już nowy program, tym razem oparty na tekstach "Kabaretu starszych panów". Życzymy powodzenia.

Stanisław Pietroszek

"Dobry wieczór Piotrze"

Pomysł przedsięwzięcia narodził się w mojej głowie, podczas lektury biografii Piotra Skrzyneckiego - krakowskiego artysty, reżysera widowisk, człowieka - anioła, człowieka - diabła, "bezdomnego" ulubieńca krakowskich przekupek. Zafascynowany jego osobą oraz twórczością "Piwnicy pod Baranami", postanowiłem złożyć swoisty hołd artystom tego, jednego z najstarszych krakowskich kabaretów, a przede wszystkim jego duchowemu przywódcy.

Foto: Archiwum Dawida Litosa
Do współpracy zaprosiłem swoich współtowarzyszy z istniejącej od trzech lat Grupy Animacyjnej "Patefon", a także ludzi dotąd z nią niezwiązanych. I tak ku mojemu miłemu zaskoczeniu w składzie zespołu znalazły się osoby reprezentujące każdy z pięciu ostatnich lat animacji społeczno-kulturalnej, ponad to doktoryzujący się etnolog, muzyk oraz dwóch plastyków. Materiały użyte do stworzenia programu pochodziły częściowo z moich zbiorów, a także z kolekcji "piwnicznego" scenografa - pana Sebastiana (nazwisko pozostaje słodką, "patefonową" tajemnicą), z którym kontakt nawiązała nasza "skomputeryzowana" koleżanka Agnieszka. Praca nad całym przedsięwzięciem trwała dwa miesiące. Próby odbywały się głównie w pomieszczeniach filii Uniwersytetu Śląskiego (ukłon), oraz na studenckich stancjach. W tym miejscu chciałbym złożyć szczególne podziękowania nocnemu stróżowi - panu Jerzemu, za wyrozumiałość dla, skądinąd, głośnych "Baranów". Premiera programu odbyła się 19 stycznia 2005 roku w zaprzyjaźnionej "Piwnicy pod Targową" (ukłon). Mimo niepewności i strachu, przed zmierzeniem się z niebłahym przecież materiałem, z bijącym sercem, na scenie występowali kolejno, coraz to odważniej, członkowie "Patefonu". Z minuty na minutę atmosfera za kulisami stawała się coraz to bardziej magiczna i jesteśmy nawet pewni, że niejedno z nas poklepał wtedy po ramieniu sam Pan Piotr Skrzynecki. Mam nadzieje, że "Dobry wieczór Piotrze" zapoczątkuje serię podobnych spotkań teatralno-kabaretowo-muzycznych, a grupa animacyjna "Patefon" stanie się schronieniem dla studentów poszukujących kontaktu ze sceną. Korzystając z okazji, chciałbym serdecznie podziękować wszystkim, którzy pomogli w realizacji mojego marzenia i sprawili, że stało się namacalnym faktem. DZIĘKUJĘ

Dawid Listos

członkowie 'Patefonu'
członkowie "Patefonu"

W skład grupy wchodzą: Aleksandra Daniluk, Łukasz Kaczmarczyk, Dawid Listos, Agnieszka Ogrodnik, Tomasz Osiecki, Monika Potoczek, Hanna Rybicka, Agnieszka Skoczylas, Rafał Soliński, Damian Wodecki. Nad techniczną stroną projektu czuwał nasz nieoceniony kolega Artur "Titek" Koclęga.

Ten artykuł pochodzi z wydania: