Astygmatyczne oko patrzy - odc. 4

Parę dni temu uczestniczyłam w pogrzebie krewnego. Stałam w pobliżu skrzyni, w której spoczywało jego ciało. Nieme wieko leżało przybite liliowymi wieńcami. Oczy zgromadzonych pozbawione były nadziei na cud i nikt nie zdradzał wiary w zmartwychwstanie. Płacz budował mur przed objawieniem. Śmierć stała się zatem granicą, a nie przejściem. I właśnie to mnie najbardziej zasmuciło. Szybko odnalazłam małego chłopczyka, żeby móc się do kogoś uśmiechnąć i pogładzić po główce życia. Tymczasem zgromadzone, wynajęte płaczki, stały skrajnie obok i zawodziły, bo na szloch nie było zamówienia. Śpiew ich nie mógł być ani radosny ani przejmujący, ponieważ skupione były przede wszystkim na odliczaniu kolejnych zwrotek, kolejnych koralików. Szukałam śladów pozostawionych przez dziadka Piotra w tych, co przybyli do kaplicy jako żywi. Szukałam prawdziwego żalu, powodów płaczu, szukałam dziur, które wkrótce zostaną zasypane. W odnalezieniu prawdy, przeszkadzały mi odprasowane garsonki, krzyżujące się ze sznurem łez i dbałość o to, by nie pozostawiły białawych zacieków... mądre życie.

PAMIĘĆ
bieganie wśród jabłoni z bukietem kwiatów kipiących nektarem
zapach malin o wiśniowym kolorze
placki z tłustą śmietaną i cukrem
króliki...takie szybkie więc dobrze, że w klatkach
skręty, z których wypada tytoń
i pieśń ukraińska...

 Listy z Portugalii, 1994
Listy z Portugalii, 1994

Otworzyłam oczy i uśmiechnęłam się. Zbudowałam most do innej przestrzeni, w której odnalazłam nieznane mi dotąd obrazy. Dzięki tej śmierci, otrzymałam zezwolenie na doświadczanie wspólnej pamięci, na patrzenie i szukanie związków ze światem żywym - co należy do przywileju malarza. Zezwolenie na dotknięcie CAŁOŚCI, która jest "gdzieś" jako tło codzienności, zawierające wszystko o czym myślę; przestrzeń, z której ktoś kiedyś mnie wyrwał i przeniósł daleko.

Największa tęsknota - ziemia oderwana.

Czy patrzyliście kiedyś na ludzi opuszczających cmentarz? Czy zauważyliście, że więcej w nich żałoby, niż kiedy stoją tłumnie blisko trumny? Jakże dobre, zdają się wtedy ich smutne oczy. Szukają zahaczenia w "nowym" i próbują ukryć to, co udało im się zatrzymać. Zawzięte oczy, pełne lęku, że ktoś może ich zaczepić i słowami serdecznego współczucia, zabrać im tę zachowaną cząstkę. Zapytuję więc siebie: jak uchwycić ten moment? Jak "napisać" kolorami i kształtami o tym, co w tej przestrzeni nieśmiertelne?!

Można rozwiązać to formalnie, poprzez zastosowanie konkretnego i sprawdzonego języka albo posłużyć się scenami jednojednoznacznymi lub dokonać przesunięć bądź odsunięć. Przykładem na dość ciekawe potraktowanie śmierci, pamięci i czasu, wraz z głównym aktorem czyli Teraźniejszością, może być fotografia Wojciecha Prażmowskiego. Nie są to zwyczajne ujęcia sytuacji. Artysta najpierw buduje obiekty, następnie wkłada je w dopełniającą scenerię i dopiero potem fotografuje. Dosłownie tak jest w cyklu Tribute to... czy Listów ciotki Hanki bądź Szkolnej wycieczki. Natomiast w pozostałych pracach jesteśmy wprowadzani w świat zbudowany za pomocą planów, które doskonale łączą się ze sobą w jedną narrację. We wszystkich dziełach widać przemyślaną kolejność płaszczyzn i ich architekturę. To "ukształtowany" świat, którego nie sposób naruszyć. Aby się o tym przekonać, wystarcza nam możliwość wejścia w tę iluzyjną przestrzeń, pobycie w niej i pooglądanie oraz zaczerpnięcie energii. Sami nie zadajemy wielu pytań o sens "zaczarowanych miejsc". To siebie zaczynamy odnajdywać i czytać, co nie jest dla nas łatwe ponieważ artysta poprzez to, co oddał do dyspozycji pomoże nam tylko wtedy, kiedy będziemy zaopatrzeni w odpowiednie kompetencje i świadomość własnej kultury. Prażmowski nie ignoruje bowiem tego wszystkiego, co pozostało po Beyusie, Duchampie czy Witkacym, lecz bierze to pod uwagę i oferuje cenne przypomnienie.

I tylko ode mnie Patrzącej zależeć będzie czy to, co widzę ożyje na nowo czy też będzie milczeć!

Przyglądając się dziełom Prażmowskiego, odnajduję sposób i metodę radzenia sobie ze śmiercią. Śmierci nadana jest pozytywna rola dozorczyni, która zezwala na korzystanie z pamięci tych co odeszli, a to dzięki jej postawieniu w sąsiedztwie nicości, przemijania i rozmycia. Śmierć staje się statystą i zaczyna się balansowanie, pomiędzy aktualną a domniemaną rzeczywistością oraz położoną na nie do końca rozpoznanym obszarze.

Podróż poślubna. Jurata. 1939 czy cykl Rekonstrukcja czasu są takimi utworami artystycznymi, w których jest to tajemnicze odchylenie, które sprawia, że utwór, przylegając do swojej epoki, jest jednak dziełem wyodrębnionej jednostki, żyjącej własnym życiem (Gombrowicz). W tych pracach dzieje się to na dwóch poziomach. Pierwszy obejmuje relacje pomiędzy warstwami samego przedstawienia, a drugi dotyczy związku artysty z pracami.

 Podróż poślubna 1939, okolice Gdańska, 1993
Podróż poślubna 1939, okolice Gdańska, 1993

Fotografia ta składa się z kilku rzeczywistości. Pierwsza - wybrana z premedytacją i wielką dokładnością - jest tym, co widzimy - przedstawienie jako wyjściowa sytuacja. Po chwili dochodzenia do źródeł, zauważamy, że dzięki dotknięciu drugiej rzeczywistości mamy do czynienia z odkryciem. Myląca łagodność sceny, która każdorazowo ma cechy bądź to martwej natury, bądź pozowanego układu, zaczyna wysuwać zadrapujące pazurki. Druga rzeczywistość "wytrącająca", to tytuł pracy, data bądź zdjęcie obok. Ona wzbudza nasze podejrzenie i uaktywnia kolejną rzeczywistość, która będzie konstatacją odkrycia, ale nie wiernym odbiciem rzeczywistości ani też jej metaforą, lecz rodzajem spektaklu. Kurtyna się podnosi i dochodzi do uruchomienia pamięci wszystkich grających warstw. Możemy wejść w przestrzeń pamięci zrekonstruowaną przez artystę, a tym samym na drugi poziom relacji.

Prażmowski sięga po zamknięte historie, które przepuszcza przez swoje uzbrojone oko, pozyskując z nich to co najistotniejsze, ale odnosi je również do siebie. W ten sposób otrzymujemy fotografię przesiąkniętą czasem symbolicznym wielu przestrzeni, w którą trzeba wejść z pragnieniem odkrycia skarbu, czyli samego siebie. Patrząc na te spektakle, wiele dowiadujemy się z jednej strony na temat korzeni artysty, ale otrzymujemy równocześnie informacje na temat zaprzęgniętej do kreacji wrażliwości oraz wiedzy. Możemy wtedy zacząć cieszyć się , odnajdywaniem ścieżek do spełnienia pożądania.

Wystawa Rekonstrukcja czasu to sześć "pojemników" na zdjęcia, "light-boxów", w których zostały zamieszczone czarno-białe fotografie z rodzinnego albumu. Bohaterami są rodzice artysty, to jest Kazimiera i Jan, którzy zostali tutaj przedstawieni w rozciągłości pomiędzy biegunami przemijania i wieczności. Użycie kolorowych, choinkowych światełek nadaje całości niezwykle ciepłej temperatury, dalekiej od zapomnienia. Wszystkie elementy pracy wybrane zostały z niezwykłą dokładnością. Artysta mimo emocjonalnego stosunku do tej historii, miał świadomość wagi wysuwania jej na światło dzienne. Gdyby miała pozostać wyłącznie ciepłym wspomnieniem, nie odważyłby się najprawdopodobniej na gest odkurzania i wystawiania na pożądliwe oczy byle odbiorcy. Zdjęcia rodzinne chowają pod powłoką emulsji, różne dowody istnienia poważnej Rzeczywistości. Jeśli kiedyś ulica Gedymina była ulicą Mickiewicza to wiemy, że miała tam miejsce jakaś katastrofa. Nie ma innej możliwości! Przy tej okazji dowiadujemy się, że istnienie nie jest zależne od nazwy jak podpowiada nam dzisiejsza moda. Artysta nieustannie udowadnia sobie i nam, że to czego się tak kurczowo trzymamy jest niestabilne i rozmyte. (Postacie, które widzimy na zdjęciach i te które wydają się nam znajome, bliskie są jak te ulice). Prawda jest mniej jednoznaczna chociaż bardziej ostra! Poprzez ukazywanie zmienności i przemijania, pamięć chwyta za ogon przelatując w ten sposób nad ograniczonym czasem ludzkim i dolatuje do pejzażu pamięci już nie tylko jednostki.

 Choinka bożonarodzeniowa
Choinka bożonarodzeniowa

Prażmowski pozostawia w fotografiach wyraźny ślad siebie, poprzez ogarnięcie całości specyficzną aurą osobliwą pajęczyną z przestrzeni i czasu: niepowtarzalne zjawisko pewnej dali, choćby była najbliżej (W. Benjamin). Bez trudu można rozpoznać jego prace. Łączy je pewna liryczność i specyficzna narracja, polegająca na nieustannym dopasowywaniu dzisiaj z JAKĄŚ przeszłością pokazaną poprzez rzeczy, których wygląd w ostatniej chwili został zatrzymany na kliszy. Coś co wydawało się być już zamkniętą historią, bezpiecznie zatrzymaną pomiędzy okładkami albumu, zaczyna na nowo pulsować, mimo że czas zaprzęgnięty do budowania opowieści należy w dużej mierze do przeszłości. Można powiedzieć, że posiada dar wyszukiwania takich aspektów na odnalezionych kliszach, które dotąd były pominięte. Potrafi z ukochanego dziadka wydobyć niezadowolenie, jak z Napoleona głupawość, a z Bismarca czułość. Opowiada o nich, prowokując do wyjścia poza stereotyp myślenia, ograniczający widzenie do podkładania pod niewiadomą tylko jednej danej. Prażmowski z codziennych przedmiotów czyni herby dnia codziennego, zdolne reprezentować aktualne życie.

I tak przestałam mieć naiwny żal do zbyt odprasowanych żałobników. Popatrzyłam na pogrzebową uroczystość jeszcze raz, po doświadczeniu prac Wojciecha Prażmowskiego. Nie miałam prawa oczekiwać od przybyłych emanowania najważniejszymi, najgłębszymi myślami, które byłyby dowodem na prawdę śmierci. Ta nie jest lustrem, w którym odbijające się reakcje ludzkie pokazują coś więcej niż jedną z twarzy! Przemijanie będące warunkiem wieczności, może wywoływać mądry wyraz oblicza, ale równie dobrze może na skutek niezrozumienia wykrzywiać czoło w tępawo rozłożone bruzdy, a przy tym nigdy nie będzie prezentowane przez jedno z tych.

 Tribute to F. Fellini, 1995
Tribute to F. Fellini, 1995

Och! Czasami nie umiem wybaczyć maleńkiej zmiany w twarzy człowieka, chociaż nie wiem od czego zaszła!

JOANNA WOWRZECZKA
joan28@box43.pl

Wojciech Prażmowski - urodził się w 1949 roku. Fotografią zajmuje się od roku 1968 (udział w Ogólnopolskiej Wystawie Fotografii Artystycznej w Częstochowie). Ukończył Szkołę Fotografii Twórczej w Brnie w roku 1975. Do chwili obecnej uczestniczył w blisko 250 wystawach fotograficznych w kraju i za granicą. Od roku 1977 jest członkiem Związku Artystów Fotografików. Prowadzi zajęcia w Państwowej Wyższej Szkole Teatralnej, Telewizyjnej i Filmowej w Łodzi i Akademii Sztuk Pięknych w Poznaniu.
Tekst powstał przy okazji wystawy: Rekonstrukcje czasu, Wojciech Prażmowski; Galeria SZARA w Cieszynie.