Uniwersytet Śląski staje się ważnym ośrodkiem w dziedzinie badań nad poezją skaldów oraz sagami skandynawskimi i islandzkimi

Tam, gdzie wąż Midgardsorm opływa świat

Co łączy niszowe, ciężkie brzmienia skandynawskiego „metalu” ze słowiańskim królem Burysławem? Na tak postawione pytanie z pewnością odpowie dr Jakub Morawiec, adiunkt w Zakładzie Historii Średniowiecznej w Instytucie Historii UŚ. To właśnie tzw. viking metal stał się inspiracją do prowadzonych przez niego badań nad historią wikingów i literaturą średniowiecznej Skandynawii oraz Islandii.

Zapach manuskryptu

Dr Jakub Morawiec pod wulkanem Hekla w południowej Islandii
Dr Jakub Morawiec pod wulkanem Hekla w południowej Islandii

– Wydarzenie, które w tradycyjnym ujęciu wyznaczało początek epoki wikingów, czyli najazd Norwegów na klasztor na wyspie Lindisfarne w 793 roku, było tematem jednego z utworów grupy Enslaved – wspomina dr Morawiec. – Zespoły, których twórczość zaliczana bywa do gatunku viking metal, swój konspekt muzyczny najczęściej opierają właśnie na historii skandynawskich żeglarzy, przemierzających morza i oceany od VIII do XI wieku. – Dzięki tej muzyce dowiedziałem się więcej o dziedzictwie kulturowym Skandynawii i to był również początek moich naukowych zainteresowań – dodaje badacz.

Przedmiotem analiz stały się przede wszystkim sagi islandzkie i skandynawskie spisywane między XIII a XV wiekiem, przybliżające mityczne, literackie i historyczne wydarzenia z życia wielkich władców i wojowników tamtejszych regionów. Kilka z nich zostało wprawdzie przetłumaczonych na język polski (efekt pracy Apolonii Załuskiej-Strömberg, prof. Anny Waśko, mgr Marty Rey-Radlińskiej, dr. Łukasza Malinowskiego, jak również dr. Morawca), ale wybór przedmiotu badań wymagał nauki oryginalnego języka tych dzieł.

Kontakt z bogactwem średniowiecznej historii Szwecji, Norwegii, Danii czy Islandii to nie tylko doświadczanie piękna trudnego średniowiecznego języka, lecz również możliwość zetknięcia się z niezwykłymi manuskryptami. Doniosłym wydarzeniem było powstanie w połowie XII wieku pierwszego traktatu gramatycznego, którego anonimowy autor wyszedł naprzeciw oczekiwaniom ówczesnych islandzkich elit politycznych i kościelnych. Chodziło o to, aby przystosować miejscowy język do alfabetu łacińskiego, przyniesionego przez Kościół i religię. Przełom XI i XII wieku to czas rozwoju tradycji piśmiennej. Najstarszy zachowany materiał datowany jest na pierwszą połowę XIII wieku. Szukanie starszych tekstów jest z pewnością wyzwaniem. Na bazie zaginionych manuskryptów mogły bowiem powstać te, które zachowały się do naszych czasów i przechowywane są głównie w dwóch bliźniaczych instytutach, w Reykiawiku i w Kopenhadze, mających tego samego patrona, Árniego Magnússona. Jak wyjaśnia dr Morawiec, był to Islandczyk, nadworny bibliotekarz króla Danii, który w XVII wieku odbył kilka podróży do swojego ojczystego kraju w jednym celu: postanowił zebrać i odkupić przechowywane w różnych miejscach i w różnym stanie manuskrypty. Odzyskane materiały były kopiowane, dzięki czemu po pożarze, który pochłonął część duńskiej biblioteki w 1728 roku, udało się ocalić ten kruchy ślad przeszłości.

– Miałem okazję studiować islandzkie manuskrypty. Trzeba powąchać, pooglądać, dotknąć, poczuć materiał. To relikt tamtych czasów, w nim dosłownie ukryta jest historia. Niestety, być może za jakiś czas będziemy mogli je zobaczyć tylko w postaci cyfrowej – mówi historyk.

Przyglądając się historii Islandii, warto również pamiętać o znaczeniu, jakie mieszkańcy wyspy nadawali owym manuskryptom. – Dzieje wyspy były dosyć smutne w czasach nowożytnych. W 1262 roku Islandia została podporządkowana władzy króla Norwegii, a następnie Danii. W okresie poddaństwa był to kraj biedny, dręczony epidemiami, pozbawiony możliwości swobodnego handlowania. Niepodległość odzyskał dopiero w 1918 roku – wyjaśnia badacz. Wówczas Duńczycy przekazali Islandczykom część zachowanych dokumentów, w tym jeden z najpiękniejszych kodeksów, tzw. Flateyjarbók, wspaniale zdobiony, traktowany niemal jak narodowa relikwia, poświadczający dawny rodowód kulturowy mieszkańców wyspy; ślad złotych czasów, wielkich bohaterów, jak chociażby najsłynniejszego skalda skandynawskiego Egilla Skallagrímssona.

Historia i literatura

Historia ukryta w zachowanych manuskryptach jest również literacką opowieścią, co okazało się niezwykle ważne z punktu widzenia wybranej przez badacza metodologii. W czasie studiów historyk zajmował się zagadnieniem obecności wikingów na ziemiach polskich we wczesnym średniowieczu i potencjalnym ich wpływem na rozwój naszego państwa. Pracując nad wybranym tematem, stykał się oczywiście ze słowem pisanym jako jednym ze źródeł i to był naturalny krok w stronę badań nad literaturą: sagami i poezją skaldów. Nie zapomniał jednak o historii wikingów.

– W moich badaniach wciąż powracała postać pierwszego świętego norweskiego króla Olafa II Haraldssona, który zaczynał jako klasyczny wiking, pirat i rozbójnik albo inaczej: jako przedsiębiorczy podróżnik – mówi badacz. Interesujący okazał się sposób przedstawiania przeszłości przez poetów. – W 2006 roku pojechałem na pierwszą w swoim życiu międzynarodową konferencję naukową „International Saga Conference” zorganizowaną w Durham w Wielkiej Brytanii. Usłyszałem, jaką tematykę podejmują badacze z innych ośrodków, nawiązałem tak ważną w mojej dziedzinie współpracę. Przeżyłem również szok metodologiczny, dowiedziałem się bowiem, że nie ma znaczenia, czy w sagach zapisana została prawda, czy też nie – dodaje dr Morawiec.

Nawiązuje tym samym do niezwykle ważnej różnicy w podejściu historycznym i filologicznym. Historycy szukają przede wszystkim odpowiedzi na pytanie: czy to, co zostało opisane, mogło wydarzyć się naprawdę? Filolog natomiast koncentruje się na samym tekście. W przekonaniu badacza trzeba jednak szukać punktów zbieżnych obu podejść. Historyk nie może zapominać, że pracuje na tekście literackim, filolog powinien natomiast pamiętać o historycznym kontekście, w którym dany tekst powstał. Jedno podejście bez drugiego nie będzie funkcjonować.

Olaf Tryggvason, mąż Geiry

Pierwsza strona Sagi o Olafie Tryggvasonie, królu Norwegii
żyjącym w X wieku. Kopenhaskie wydanie z 1699
roku, dedykowane nowemu królowi Danii i Norwegii
Fryderykowi IV
Pierwsza strona Sagi o Olafie Tryggvasonie, królu Norwegii żyjącym w X wieku. Kopenhaskie wydanie z 1699 roku, dedykowane nowemu królowi Danii i Norwegii Fryderykowi IV

Aby pokazać przenikanie się obu metodologii, dr Morawiec przywołuje historię norweskiego króla Olafa Tryggvasona. Jest to niewątpliwie postać historyczna. Jego obecność została odnotowana w źródłach anglosaskich, na jego cześć komponowano poezję. Będąc chrystianizatorem, stał się również niezwykle popularną postacią w średniowiecznej Skandynawii, powstało więc kilka sag, które poświęcone były dokonaniom króla. Jedną z nich jest Olafs saga Tryggvasonar en mesta – pochodzące z początku XIV wieku kompendium wiedzy o jego życiu i działaniach. Zgodnie z przekazem Olaf Tryggvason dotarł do kraju Vinland, gdzie poślubił Geirę, domniemaną córkę legendarnego króla Słowian Burysława, którego historycy często starają się dopasować albo do Mieszka I, albo do Bolesława Chrobrego. Postać Burysława była z pewnością tworzona na bazie pamięci o znaczącym królu Słowian, ale nie można dokonać jednoznacznej identyfikacji. Opisane działania Tryggvasona są już literaturą, historią świętego męża, w której ważniejszy okazuje się poetycki opis niż zgodność z faktami historycznymi. Z jednej strony podkreślana jest jego bliskość z Bogiem, świętość, z drugiej strony jednak w kontaktach z Geirą Olaf jest typowym bohaterem z rycerskiego romansu: pięknym, wspaniale się prezentującym, niezwykle odważnym, walecznym i skutecznym. W ten sposób łączy się hagiografia z tradycją romansowodworską. Efektem takiego mieszania wątków są właśnie sagi.

– Gdy polscy historycy przed II wojną światową odkryli sagę o Olafie Tryggvasonie, zaczęli doszukiwać się przede wszystkim wątków związanych z krajem Słowian. Gdy znaleźli tam między innymi informację o trzyletnim pobycie króla Norwegii na naszych ziemiach, wielu z nich z godnym podziwu zapałem próbowało jak najdokładniej owe trzy lata wyznaczyć, dopasować – wyjaśnia badacz. – To jednak nie miało sensu. Wspomniany okres to pewna literacka kalka: bohaterowie zwykle wyruszają w podróż trwającą trzy lata. Musimy więc pamiętać, że otrzymujemy literacko uformowaną historyczną postać – dodaje.

W badanych sagach nie brakuje również postaci oraz wydarzeń fantastycznych i mitologicznych. Oprócz bogów Asgardu (Odyn, Thor i inni) pojawiają się także olbrzymy, elfy, karły oraz stwory takie, jak wąż Midgardsorm czy wilk Fenrir. Jedną z najciekawszych historii, w której wydarzenia nadnaturalne przeplatają się z historycznymi, jest w przekonaniu badacza opis bitwy pod Hlyrskógsheidr stoczonej w 1043 roku. Było to starcie armii norweskiej ze Słowianami na terytorium południowej Danii. Norwegami dowodził Magnus, syn wspomnianego Olafa II Haraldssona, a zatem postać historyczna. Bitwa także jest wydarzeniem historycznym. Król Magnus, zgodnie z literackim przekazem, był przekonany, że nie ma szans w walce ze Słowianami ze względu na liczebność ich wojsk. W noc poprzedzającą bitwę przyśnił mu się jego ojciec, który nakazał mu walczyć, obiecując jednocześnie pomoc. Król wezwał więc swoich ludzi do walki, ci natomiast, rozpoczynając bitwę, usłyszeli odgłos dzwonu katedry w Nidaross (Trondheim), w której został pochowany Olaf II Haraldsson, ojciec Magnusa. – Oczywiście pominięty został fakt, że początki budowania katedry datowane są na połowę XII wieku, podczas gdy bitwa została rozegrana w 1043 roku – prostuje historyk. Opis bitwy nosi zatem znamiona legendy, faktem są natomiast zachowane do dziś monety z podobizną Olafa II Haraldssona, wybite przez Magnusa w Danii, datowane właśnie na okres, w którym rozegrała się bitwa. Z pewnością mogą być traktowane jako znak budowania kultu zmarłego króla i ojca.

Dr Morawiec, wybierając przedmiot naukowych zainteresowań, miał świadomość, że jego badania na Uniwersytecie Śląskim są pionierskie. Wszystko jednak powoli się zmienia. Jak sam przyznaje, jego poczucie osamotnienia zmniejsza się między innymi dzięki rosnącemu zainteresowaniu studentów historii tą tematyką, czego przejawem jest przede wszystkim działalność Forum Nordystycznego. Duże znaczenie ma również corocznie organizowany Festiwal Nordalia, poświęcony państwom nordyckim. Ponadto w bieżącym roku akademickim Uniwersytet Śląski dzięki funduszom norweskim nawiązał współpracę dotyczącą wymiany pracowników naukowych i studentów z Uniwersytetami w Reykjaviku i w Oslo. – Wiemy już, że na trzymiesięczny staż przyjedzie do nas Thórdis Jóhannesdóttir, doktorantka z Islandii. Dążymy do tego, aby badania skandynawskie stały się na naszym Uniwersytecie ważne – podsumowuje dr Morawiec.

Autorzy: Małgorzata Kłoskowicz
Fotografie: Jakub Morawiec, National and University Library of Iceland