13 czerwca na Wydziale Prawa i Administracji odbyła się debata na temat humanistyki i sposobów kształcenia filologicznego

Pod auspicjami Moliera

W spotkaniu udział wzięli nauczyciele akademiccy – przedstawiciele wydziałów filologicznych z całego kraju i twórcy programów nauczania dla kierunku filologia romańska największych polskich uczelni. Gościem wydarzenia była również Mireille Cheval – attachée ds. współpracy edukacyjnej ambasady Francji w Polsce. Do drugiej części debaty, którą poprowadził JM Rektor UŚ prof. zw. dr hab. Wiesław Banyś, zaproszeni zostali także studenci i uczniowie szkół ponadgimnazjalnych.

JM Rektor UŚ prof. zw. dr hab. Wiesław Banyś i Mireille Cheval, attachée ds. współpracy edukacyjnej ambasady Francji w Polsce
JM Rektor UŚ prof. zw. dr hab. Wiesław Banyś i Mireille Cheval, attachée ds. współpracy edukacyjnej ambasady Francji w Polsce

Uczestnicy dyskusji dzielili się przemyśleniami dotyczącymi roli humanistyki we współczesnym świecie, przyszłości zawodowej absolwentów studiów humanistycznych i procesu kształcenia polskich humanistów. Debata koncentrowała się przede wszystkim na studiach filologicznych. Oceniając treści i formy nauczania, studenci akcentowali, że zbyt mało godzin przeznaczonych jest na naukę praktycznego zastosowania języka, w tym na gramatykę, konwersacje i przyswajanie mowy potocznej, co jest potrzebne, by móc swobodnie porozumiewać się zagranicą.

Powyższy wątek stał się pretekstem do rozważań, na ile studia filologiczne powinny być po prostu nauką języka, na ile zaś mają skupiać się na innych wymiarach – bowiem uniwersytet musi przekazywać również część wiedzy ogólnej. Ciekawą koncepcją, która uwzględniała proporcje między elementami czystej humanistyki oraz znajomości języka, było to, żeby w programie pierwszego roku studiów znalazło się więcej składowych związanych z praktyczną nauką po to, by w kolejnych latach móc, z wystarczającymi kompetencjami w tym zakresie, poświęcić się w większym stopniu studiowaniu problemów związanych z kulturą i aspektami około językowymi. Na korzyść takiego rozwiązania świadczyłoby również to, że żacy na pierwszym roku wywodzą się z rozmaitych szkół, w których w różnym stopniu uczyli się języka. W przypadku francuskiego bywa, że jest to jedynie 45 minut tygodniowo, toteż później, już jako studenci, przeżywają szok, że wszystkie zajęcia odbywają się w języku Woltera. Jako problem generowany przez szkoły ponadgimnazjalne uczestnicy wskazali też brak wystarczających kompetencji w mówieniu i pisaniu nawet w języku polskim, chociażby w zakresie o umiejętności swobodnego i klarownego formułowania myśli. Rektor Banyś podkreślił z kolei, że na studiach filologicznych wymagana jest, zwłaszcza na początku, większa praca własna studentów, której nie zastąpi najdoskonalszy nawet program.

Dyskutanci podnosili też problemy o charakterze czysto praktycznym. Pojawił się postulat, by dyplom ukończenia studiów filologicznych był traktowany jako formalna gwarancja znajomości języka na określonym poziomie. Tymczasem wielu pracodawców, podczas rekrutacji na stanowiska wymagające biegłości w językach obcych, żąda od kandydatów po filologiach dodatkowych certyfikatów zewnętrznych.

Odnosząc się do kwestii odpowiedniego przygotowania absolwentów studiów humanistycznych do życia w społeczeństwie i podjęcia pracy zawodowej, jeden z dyskutantów przytoczył anegdotę – zwycięzcą konkursu na wysokie stanowisko w jednym z londyńskich banków został absolwent polskiej anglistyki. Argumentacja była klarowna – jeżeli ktoś zajmuje się czytaniem Szekspira w oryginale, to nie może być idiotą.

Autorzy: Tomasz Okraska
Fotografie: Agnieszka Szymala