Wydanie nr 10 (210) lipiec-wrzesień 2013

9 maja 2013 roku pożegnaliśmy naszego Kolegę, Felietonistę „Gazety Uniwersyteckiej UŚ” śp. Jerzego Parzniewskiego.

Gdy rok temu nasza redakcja przygotowywała do druku jubileuszowy numer specjalny, poświęcony dwudziestoleciu „Gazety Uniwersyteckiej UŚ”, poprosiłam naszych felietonistów, wieloletnich współpracowników pisma, o garść wspomnień i refleksji. Jurek Parzniewski napisał wówczas: „Kiedy oddawałem pierwsze teksty do „Gazety”, to miały one formę maszynopisów, które później mozolnie Ola Kielak musiała przepisywać, klnąc pewnie na mnie straszliwie. Pisałem na przedwojennym Remingtonie, którego czcionki miały poważne problemy z zachowaniem (podobnie jak piszący) poziomu. W dziale, gdzie wówczas pracowałem, była już maszyna nowszej generacji, ale za to sumiennie zamykana na kłódkę, pewnie po to, by wraże elementy nie wykorzystały jej do spiskowej antysocjalistycznej działalności. Wspominam o tym tylko po to, by dać odpór tym wszystkim, którzy insynuują, iż zaczynałem od glinianych tabliczek zapisanych pismem klinowym – choć klin pojęciem obcym całkiem mi nie jest”. Ten charakterystyczny styl Jurka, zawsze pełen humoru, ale i ciętej krytyki z nutką zabawnej złośliwości Małej Mi (jednej z bohaterek serii o Muminkach autorstwa Tove Jansson, gdyby ktoś z młodego pokolenia nie wiedział), towarzyszył wszystkim Jego felietonom. Często, czytając te teksty parskaliśmy w redakcji śmiechem. Zresztą nie tylko my. Wielokrotnie sygnalizowano mi, że Czytelnicy naszej gazety zaczynali lekturę właśnie od strony z felietonami.

Swój wspomnieniowy tekst (całość można przeczytać w wersji internetowej gazety na stronie: http://gu.us.edu.pl/node/270641) Jerzy Parzniewski zakończył tymi słowami: „Droga Pani Agnieszko! Na Pani ręce składam podziękowania wszystkim Redaktorom Naczelnym „Gazety Uniwersyteckiej UŚ”, którzy od 1995 roku zmuszeni byli tolerować moją, w tym miejscu, obecność. Mało tego. Nigdy (co zawdzięczam niewątpliwie ich nieskazitelnym manierom) nie zostałem: wyśmiany, obsobaczony ani tym bardziej podduszony (w czym akurat mam już doświadczenie), choć pewnie bywało, że na to zasługiwałem. Jeszcze raz pozdrawiam i życzę, by o każdej nowej gazecie mówiono: „No, wykręcili niezły numer!”. Cóż… wypada powiedzieć w stylu naszego Felietonisty: Panie Jurku, ale wykręcił nam Pan numer. A poważniej mówiąc – będzie nam Pana brakowało. To była przyjemność pracować z Panem przez te wszystkie lata, wpierw jako redaktor, a później redaktor naczelna.