Kolor włosów przyrody

Na uniwersytecie nietrudno spotkać geologów, filologów, biologów, kryminologów, politologów. Wszyscy ci dzielni ludzie uprawiają różne dziedziny wiedzy: początek słowa wskazuje na dziedzinę, a końcówka ,,log" mówi, że chodzi o wiedzę. Poza uniwersytetem znajdziemy astrologów i ekologów. Choć słowa te brzmią jak nazwy gatunków z rodziny uczonych, to jednak wrażenie jest mylne. W przypadku astrologii chodzi może o jakąś wiedzę, ale nie ma dziedziny. Ekolodzy zaś mają dziedzinę, ale słuchając ich trudno przyzwyczaić się do myśli, że uprawiają wiedzę. Szlachetni miłośnicy przyrody oraz wyznawcy Matki Ziemi w każdej konfliktowej sytuacji wyrzucają z siebie mieszankę informacji, zaklęć i aktów strzelistych, z którymi nie da się polemizować. Jeśli zaś nie da się polemizować, to nie mamy do czynienia z wiedzą, ale z wierzeniami.

Nie chcę poniżać ekologii, bo przecież można równie dobrze za wierzenie uznać pogląd, że wiedza - tak jak ją rozumiemy na uniwersytecie - lepiej służy życiu niż działania instynktowne. Akurat obcowanie z przyrodą przekonuje, że wiedza nie jest do życia konieczna. Przyroda jest bowiem z ludzkiego punktu widzenia raczej głupia, powiedziałbym, że przyroda jest blondynką, ale wystarczy, że narażam się ekologom. Najlepiej widać to podczas takiej zimy jak w tym roku: drzewa wypuszczają pączki, trawa się zieleni, podobno w styczniu gdzieś widziano bociana - jeśli nie głupota, to w każdym razie brak przezorności. Gdyby więc ekolodzy oparli swoją argumentację na tym, że natura jest obiektem specjalnej troski i nasze człowieczeństwo wymaga, abyśmy się nią czule zajęli, to byłoby pół biedy. Niestety: w grupie niezłomnych obrońców dolin, lasów i rzek nie brak i takich, którzy przywołują argumenty ,,naukowe", będące nazbyt często jedynie pasującymi do ideologii hipotezami. W dodatku ekolodzy mają charakterystyczną cechę wyłączania niektórych elementów środowiska, bo nie pasują do modelu. Dokładniej chodzi o wyłączenie gatunku ludzkiego. Środowisko naturalne jest tylko wtedy naturalne, gdy nie ma w nim człowieka. Jakoś nie słychać, by wśród ekologów działała frakcja przyjaciół człowieka, która by zajmowała się organizowaniem protestów w obronie ginącej na drogach ludności Augustowa.

Rzekomo w interesie ludzi ekolodzy od lat występują przeciw budowie w Polsce elektrowni jądrowych, ucinając wszelką dyskusję oklepanymi frazesami o Czarnobylu i odpadach. Czarnobyl był dramatyczny, ale jego błysk nie był aż tak oślepiający, żeby nie widzieć właściwych proporcji. Alternatywą dla uranu jest w Polsce węgiel. Czy ktoś z ekologów próbował kiedyś policzyć, ilu ludzi umierało i nadal umiera z powodu czerpania energii z węgla? Oczywiście ekolodzy natychmiast opowiadają o energii ,,odnawialnej", tyle, że u nas ani tyle wiatrów nie wieje, ani rzeki nie tak bystre, zaś do produkcji biomasy potrzeba bardzo wiele energii, o czym rzadko się pamięta, a zwłaszcza nigdy się nie liczy jej ceny. Pewnie dlatego ekologów trudno na uniwersytecie spotkać: aby tu być, trzeba umieć liczyć. I nie dotyczy to tylko spraw czysto naukowych.

STEFAN OŚLIZŁO