Konferencja Koła Naukowego Politologów Uniwersytetu Śląskiego oraz Stowarzyszenia Konserwatywno-Liberalnego KoLiber

Kobieta pod lupą

Pani wicepremier czy wicepremierka, pani prezes czy wiceprezeska? Kwestia nazewnictwa jest bardzo ważna dla feministek, bo choć - jak się wyraził jeden z przybyłych na spotkanie studentów - od tego nie przybędzie kromki chleba, to jednak w oczach wielu kobiet świadczy o ich nieobecności w poszczególnych dziedzinach życia.

Spotkanie poświęcone problemom uczestnictwa kobiet w polityce i społeczeństwie odbyło się w dniach 21-22 lutego br. na Wydziale Nauk Społecznych UŚ. Jego organizatorzy za cel postawili sobie znalezienie odpowiedzi na kilka pytań: Czy kobiety mają pełny dostęp do władzy? Jak przejawia się ich aktywność w życiu społecznym i politycznym? Czy potrzebują parytetów? Aby znaleźć na nie zaproszono gości, którzy - zapewne w oczach organizatorów - najlepiej znają się na tematyce feministycznej: panią wicepremier (według feministek - wicepremierkę) Izabelę Jarugę-Nowacką oraz panią prezes Stowarzyszenia Aktywne Kobiety (według feministek - prezeskę) Halinę Sobańską. I rzeczywiście, okazało się, że kwestia nazewnictwa jest bardzo ważna dla feministek, bo choć - jak się wyraził jeden z przybyłych na spotkanie studentów - od tego nie przybędzie kromki chleba, a problem nazw jest stosunkowo błahy, to jednak w oczach wielu kobiet świadczy o ich nieobecności w poszczególnych dziedzinach życia - stąd brak żeńskich końcówek w nazwach takich profesji, jak premier, minister, dyplomata, żołnierz.

Spotkanie jednak rozpoczęło się od wyrażenia przez Izabelę Jarugę-Nowacką dezaprobaty "konstrukcją" auli im. K. Popiołka na Wydziale Nauk Społecznych. Była wicepremier stwierdziła, że feminizm nie znosi hierarchii, a nasza aula z wielką katedrą na środku zasłaniającą każdego, kto nie ma minimum 190 cm wzrostu, jest przykładem jej wprowadzania. Dlatego pani wicepremier postanowiła nie przemawiać z mównicy i z mikrofonem "wyszła" do zgromadzonych studentów. I rzeczywiście, ujrzeliśmy wówczas drobną kobietę w dżinsach, sportowych butach i marynarce, która nie sprawiała już wrażenia zajadle walczącej feministki. Trzeba też obiektywnie przyznać, że całkiem dobrze radziła sobie w dyskusji z naszymi studentami, w znacznej części nieprzychylnie odbierającymi poglądy obu pań.

Izabela Jaruga-Nowacka w swoim krótkim wykładzie wypunktowała najważniejsze problemy, przed którymi stoją współczesne kobiety. Wyszła od stwierdzenia, że w naszych czasach kobiety i mężczyźni powinni być partnerami, zaś hasło "kobiety do domu" nie tylko od dawna nie jest hasłem realnym, ale również nie jest aspiracją większości mężczyzn. Jej zdaniem znaczna część z nich woli mieć u swego boku partnerkę, z którą można porozmawiać, ma swoje zdanie i jest wykształcona. Ponadto ci sami mężczyźni w większym stopniu chcieliby wpływać na wychowywanie własnych dzieci, co dotychczas było domeną kobiet. A mimo to (oraz zagwarantowanej w Konstytucji RP równości płci), według byłej wicepremier, panie wciąż otrzymują niższe wynagrodzenie za tę samą pracę co panowie.

Izabela Jaruga - Nowacka
Gość konferencji "Kobieta pod lupą" -
pani Izabela Jaruga - Nowacka

Pani Jaruga-Nowacka z racji swojego zawodu polityka (według feministek chyba polityczki) przedstawiła także sytuację kobiet działających w polityce.

- Przede wszystkim jest za mało kobiet w Sejmie - stwierdziła pani wicepremier. - A tych które są nie docenia się albo postrzega jako histeryczki (jeśli tylko podniosą głos na mównicy sejmowej). To prawda, że obecnie w rządzie są także kobiety niekompetentne, ale tak samo jak wielu niekompetentnych mężczyzn. Szkoda, że wielu wciąż widzi niekompetentne kobiety, a nie dostrzega niekompetentnych mężczyzn.

Wśród innych problemów, przed którymi stoją kobiety działające w polityce jest także niedopuszczanie ich do poważnych dyskusji politycznych, np. o tarczy antyrakietowej. Według pani wicepremier obecnie polityka jest światem bez kobiet, a przecież wpływa na ich los. Ponadto na świecie jest ok. 52 proc. kobiet, a to oznacza, że połowa argumentów nie jest w ogóle rozpatrywana. W Sejmie kobiety reprezentowane są jedynie w ok. 20 proc., to znaczy, że nasza demokracja jest złej jakości. Za dobry przykład podała Szwecję, gdzie w rządzie od wielu lat stanowiska po równo podzielone są pomiędzy obie płcie. Była wicepremier uważa też, że panie wchodzące do polityki powinny pozostać kobietami, nie być gorszymi mężczyznami!

Halina Sobańska ze Stowarzyszenia Aktywnych Kobiet zauważyła, że znacznie trudniej jest pracować kobietom już na stopniu lokalnym. Ostatnie wybory samorządowe pokazały jak mało z nich dostało się do rad miejskich. Ze zgrozą przyznała, że są także miasta, w których nie ma ani jednej kobiety, np. w Sosnowcu. Postawiła sobie zatem pytanie: dlaczego? Według pani Sobańskiej głównym powodem było niewprowadzanie kobiet na pierwsze lub drugie miejsca list wyborczych. Według jej badań, do rad miejskich dostały się jedynie te osoby, które były na dwóch pierwszych miejscach. W okręgach wyborczych Sosnowca w ani jednym przypadku nie było kobiety na pierwszym miejscu. Natomiast na 12 kobiet ubiegających się o fotel prezydenta wygrała jedynie jedna - w Zabrzu.

- W partiach politycznych jest zaledwie 17-20 proc. kobiet - stwierdziła Halina Sobańska. - Chętniej angażują się do pracy w organizacjach pozarządowych i w działalność charytatywną. Dlaczego? Bo jest to praca o charakterze wolontariatu, za którą nie ma wynagrodzenia, a taka działalność znacznie mniej interesuje mężczyzn.

Prezeska Stowarzyszenia wspomniała także o dość kontrowersyjnym projekcie opłacania kobiet pracujących w domu jako gospodynie. Według badań ich praca została oceniona na 2500 zł. Pomysł ten większości zgromadzonych w auli wydał się absurdalny. Studenci byli ciekawi, kto ma płacić za pracę kobiet w dobie dużego bezrobocia i czy nie będzie to ich zachęcało do pozostawania w domu. Ponadto zastanawiali się, co będzie z kobietami, które pracują zawodowo, a po pracy wykonują drugi "etat domowy". Dla ścisłości trzeba dodać, że pani Jaruga-Nowacka jest przeciwna temu projektowi.

Na zakończenie spotkania z sali padały liczne pytania - głównie od męskiej części studentów. Dotyczyły programu nowo powstałej Partii Kobiet (założonej przez Manuelę Gretkowską) i bezproduktywnego sporu o końcówki żeńskie. Według studentów w polityce powinny być brane pod uwagę kompetencje kandydatów na wysokie stanowiska rządowe, a nie płeć. Studenci-mężczyźni stwierdzili także, że kobiety wcale nie są dyskryminowane w polityce, a raczej po prostu nie garną się do niej. Po co je zatem tam pchać na siłę? Za przykład podali sytuację z wyborów do samorządu studenckiego, do którego kandydowały jedynie dwie studentki. Obie się dostały. Po tych stwierdzeniach pani Jaruga-Nowacka zaapelowała do studentek Uniwersytetu Śląskiego, aby nie rezygnowały ze swoich praw i wpływania na losy swojej Uczelni, bo ich rola w życiu społecznym zaczyna się od samorządu studenckiego, potem jest szczebel lokalny, aż wreszcie stanowiska w zarządach firm, partiach politycznych czy rządzie.

AGNIESZKA SIKORA

Autorzy: Agnieszka Sikora
Fotografie: Agnieszka Sikora