Jurajskie wychowanie

Ludzie zaawansowani wiekowo, azaliż targający na swych strudzonych barkach bagaż doświadczeń wszelakich, zwykli powiadać, iż Bóg Wszechmogący humorem niebiańskim obdarzony, chcąc psikusa Lachom sprawić umieścił ich w doborowym towarzystwie - między Germanią a Rusią. Dostrzegam tu swoistą analogię w lokalizacji naszego Ośrodka Usług Opiekuńczo-Wychowawczych, rzuconego w jurajskie odmęty między wzgórzem Jasnej Góry, a bardziej świeckim wzniesieniem wawelskim. Dysonans polega jednakże na tym, iż mnie, tudzież moim współmieszkańcom, to w żadnej mierze nie wadzi, a wręcz się tym biegiem wypadków szczycimy.

Za sprawą niepodważalnej inteligencji studenckiej doszliście bez wątpienia po niniejszym wstępie do wniosku, iż reprezentuję wschodnie rubieże zacnego naszego województwa, a mianowicie szanowną Jurę Krakowsko-Częstochowską. Zamieszkuję w jej części centralnej, w grodzie nad rzeką Wartą, o wiele mówiącej nazwie: Zawiercie. Mam zaszczyt być wychowawcą w tutejszym domu dziecka, zajmując się usamodzielnianiem nastoletnich jego bywalców. Wraz z podopiecznymi, korzystając z dobrodziejstw natury, czynimy wszelkie starania mające na celu wnikliwą penetrację, innymi słowy przyswojenie sobie szerokich i jakże różnorodnych atrakcji naszego regionu. Z niekłamaną radością oraz dumą chciałam przedłożyć Wam, drodzy studenci, efekty naszych turystyczno-krajoznawczych zmagań, celem propagowania podwojów wapiennego eldorado, najeżonego to tu, to tam warowniami, co się orlimi gniazdami zwą.

Nasze wydeptywanie szlaków zakroiliśmy na stosunkowo szeroką skalę. Częstokroć składamy wizyty szlacheckiemu rodowi Bonerów w ich ogrodzienieckiej, sławetnej warowni, co jest uwarunkowane mnogością imprez, festynów odbywających się tam z udziałem niejednokrotnie dzieci niepełnosprawnych. Tamtejsze zamczysko, a konkretnie jego ruiny upodobał sobie niejaki monsieur Andrzej Wajda na plan ekranizacji "Zemsty". Jednym z punktów naszego programu wycieczkowego było ostatnimi czasy powstałe muzeum w mieście Ogrodzieńcu, gdzie podziwiać można skamieliny wszelkiej maści - istny raj dla paleontologów, a nie mniejszy dla geologów.

Nie stronimy również od pikników na świeżym powietrzu (niekoniecznie woj. śląskie), kiedy to rytualnie konsumujemy nasz lokalny przysmak - przepyszne prażonki, przyrządzane w archaicznie wyglądającym kociołku. Cała ta kulinarna celebracja odbywa się zwykle wśród monumentalnych wapiennych ostańców okolic Rzędkowic. Czasem istnieje sposobność do napotkania naszej aktywnej grupki w Kostkowicach, skąd wiją się korzenie jednego z wychowanków Grupy Usamodzielnienia. Zazwyczaj oddajemy się wtedy kąpielom oraz uskuteczniamy grzybobranie. Nie omieszkaliśmy również odwiedzić miejscową, charakterystyczną skałką o nazwie "Stopa Maryji".

Tegorocznej zimy moi podopieczni uczestniczyli w szkoleniu pierwszej pomocy autorstwa jurajskiej grupy GOPR pod przewodnictwem Piotra Van der Coghena, podczas wycieczki zorganizowanej przez pedagoga naszego ośrodka. Wypad zaowocował trwałymi kontaktami z heroicznymi "goprowcami" - planowane są cykliczne spotkania.

Miejsc takowych jest u nas, na jurajskiej krainie bez liku. A jedno bardziej urokliwe od drugiego. Niepodważalne są ich walory turystyczne, niespotykanej urody krajobrazy naznaczone białością skał, emanujące historyzmem, poprzez mistycyzm, majestat, azaliż tajemniczość obronnych warowni. Równie bogaty i różnorodny jest tutaj świat nieograniczony nieboskłonem oraz stropami jaskiń i grot, których tu mnogość. Region nasz jest także ostoją wszelakich endemicznych gatunków i przedstawicieli flory i fauny.

Istota problemu tego kawałka Polski, co się od duchowej po jej dawną administracyjną stolicę rozciąga, nie tkwi w niedoborze atrakcji, ale w ich promowaniu - zdecydowanie zbyt biernym. Toteż celem powyższego artykułu jest rozpropagowanie tegoż regionu wśród światka żaków, którzy reprezentują jak mniemam tą część społeczeństwa, która wypoczynek "ruchowy" preferuje.

Kolejnym moim zamiarem jest nakłonienie studentów wykazujących jakąkolwiek inicjatywę oraz czujących nieodpartą potrzebę niesienia pomocy innym, do przyłączenia się do wolontariatu, który naszej słabo dotowanej placówce jest zdecydowanie potrzebny do sprawnego funkcjonowania i spełniania swych fundamentalnych założeń. Wiedziona kobiecą intuicją ufam, iż nie zawiedziemy się na bezinteresowności młodego pokolenia. Oczekując nie tylko słownej repety powtarzam proste zapytanie zacnego oraz de facto wybitnego polityka z lat przeszłych: pomożecie?!

Ten artykuł pochodzi z wydania:
Spis treści wydania
Kronika UŚNiesklasyfikowaneOgłoszeniaStopnie i tytuły naukoweW sosie własnymWydawnictwo Uniwersytetu ŚląskiegoZ Cieszyna
Zobacz stronę wydania...