O pojęciach sacrum i profanum

Czym jest sacrum – trudno udzielić jednoznacznej odpowiedzi. O jego istnieniu informuje mnie odczucie wyższego porządku i dobra, odczucie lekkości i czystości. Pojawiają się one podczas wszelkiego rodzaju ćwiczeń duchowych, ale również w chwilach obcowania z przyrodą, głębokiej rozmowy z innym człowiekiem oraz wobec trudnych i – wydawałoby się – niepokonywalnych zrządzeń losu, wobec konieczności.

Sacrum pojmuję jako przejaw Ducha. Z rozmaitych sytuacji, wydarzeń i działań wyłuskuję te, które wywołują we mnie poczucie obcowania z nim i nazywam je: „sacrum”. Wszystko pozostałe zostaje tym samym opatrzone etykietą „profanum” i jako takie obciążone domyślnym komentarzem: „o mniejszej wartości”.

Tym samym sacrum i profanum wyznaczają kryteria wartościowości. Sacrum skupia w sobie to, co jest istotą wartościowego życia. Używam więc tego pojęcia jako kompasu wskazującego kierunek poruszania się przez nie.

Pojęcia są narzędziami umysłu. Jak każde narzędzia mogą służyć dobrej lub złej sprawie. W zależności od tego, jak sprawnie umysł posługuje się pojęciami, jak stosuje je w życiu, takie też znaczenie będą mieć sacrum i profanum. „Gdy (...) intelekt jest nie większy niż łepek szpilki i żywi w sobie stosownie drobne pojęcie Boga, rezultatem tego, pomimo całego włożonego w to bohaterstwa, może być jedynie coś całkiem odrażającego.” Pojęcia nie są bowiem tym samym, co rzeczywistość. Wniosek? Nie istnieje coś takiego jak sacrum. Nie istnieje więc i profanum. Nie istnieją realnie, lecz jedynie jako pojęcia. Uwaga ta zyskuje szczególne znaczenie, gdy nadmiar ortodoksji zamiast mobilizować do poruszania się w kierunku wyznaczonym przez sacrum, popycha do unikania kierunku przeciwstawnego – profanum, stosownie do indywidualnie przyjętych znaczeń obydwu. O czym to świadczy? O ograniczeniu pojmowania Ducha? O przywiązaniu do pewnych jego form? O zamkniętym umyśle? Duchowość jest sferą zdolną objąć w sobie wszystkie inne obszary życia – w tym leży jej siła.

Fakt, że sacrum jest jedynie pojęciem nie powinien wywoływać odruchu lekceważenia. Jest równocześnie wyrazem intuicji istnienia jakiegoś wyższego porządku. Intuicja ta przejawiła się m.in. w platońskiej metaforze jaskini:

„W jaskini siedzi rząd ludzi odwróconych twarzą do ściany i przykutych do niej łańcuchami. Z tyłu za nimi pali się ogień, przed którym przeciąga procesja postaci zajętych najróżniejszymi życiowymi sprawami. Ten pochód rzuca cienie na ścianę. Przykuci ludzie dostrzegają jedynie zmieniające się cienie. Ponieważ nigdy nie widzą niczego innego, uważają te cienie za całą rzeczywistość. Czasami dzięki ogromnemu wysiłkowi któremuś z nich udaje się rozluźnić łańcuch i obejrzeć do tyłu. Widzi wtedy ogień i ludzi, i zaczyna rozumieć, że cienie nie są rzeczywistością, tylko jej odbiciem na ścianie. Być może gdyby podjął jeszcze większy wysiłek, zdołałby rozerwać łańcuch i wyjść na słońce, na wolność.”

Sacrum odnosi się do kategorii rzeczy istniejących naprawdę, a profanum – istniejących pozornie – zaledwie cieni na ścianie jaskini. Wyższy porządek reprezentowany przez sacrum – niezależnie od tego, czy jego źródłem jest Bóg i jaki – w podobny jak on sposób „stanowi potężne źródło (często pozytywnej) energii; jest faktem psychologicznym”.

Ów wyższy porządek przedziera się do człowieka poprzez gęstwę materii w postaci odczucia sacrum. Jednak to nie materialna rzeczywistość utrudnia kontakt z sacrum, lecz ludzka skłonność do zastępowania własnymi wyobrażeniami tej rzeczywistości. Materia - wprost przeciwnie –zdolna jest poprzez siebie przekazać tyle sacrum, ile człowiek potrafi go w niej dostrzec. Wyższy porządek – rzeczy istniejące realnie – przejawiają się na niezliczone sposoby. W opisie Williama Jamesa przedstawia się jako doświadczenie jedności z Przyrodą:

„(...) podczas łagodnego deszczu (...) nagle uświadomiłem sobie słodkie i dobroczynne towarzystwo Przyrody. W każdej kropli padającego deszczu i we wszystkim com widział słyszał dookoła, było tyle niewypowiedzianej i nieskończonej przyjaźni, że poczułem się jakby otoczony nią, była to jakby atmosfera, w której unosiłem się. Zbladły wówczas wszystkie korzyści obcowania z ludźmi i odtąd nigdy już o nich nie myślałem. Każda igła sosnowa przyjaźnie wyciągała się ku mnie i serdecznie mnie pozdrawiała, Tak wyraźnie zdałem sobie sprawę z obecności czegoś przychylnego mi, że wydało mi się, jakoby żadne miejsce nie mogło mi być odtąd obcym.”

Podstawowe czynności życiowe, jak oddychanie, uzmysławiają, że świat otwarty jest dla człowieka, a człowiek dla świata.

„Przepływające przez nas powietrze informuje, że nie jesteśmy zamknięci w sobie, izolowani ani ograniczeni, przeciwnie – wykraczamy ku otwartej przestrzeni, która nas ogarnia i umożliwia zjednoczenia z całością, w której istniejemy.”

Nierozdzielność przestrzeni wewnętrznej i zewnętrznej pojawia się również w tybetańskiej odmianie buddyzmu. Praktykowanie obserwacji nieba staje się doświadczeniem głębokiego powiązania człowieka z otoczeniem poprzez ciało fizyczne:

„Wewnętrzna świetlistość powstaje w sercu i przechodzi prze dwa kanały, które – za pośrednictwem oczu, „drzwi” (...) wewnętrznego światła – łączą pustą przestrzeń serca z zewnętrzną pustą przestrzenią nieba. Dzięki temu łączą się z sobą: element przestrzeni w sercu, element przestrzeni świadomości zmysłu oka, oraz zewnętrzny element otaczającej nas przestrzeni nieba. (...) Nie czujemy się już dłużej ograniczeni przez nasze ciała do jednego określonego położenia, ale jesteśmy obecni wszędzie w przestrzeni bez granic.”

W wypowiedzi psychoanalityka Alexandra Lowena poprzez doświadczenie jedności z otaczającym światem przebija idea wyższego porządku. Wyłania się on wraz z integrowaniem coraz obszerniejszych sfer życia ludzi i Przyrody:

„Wierzę, że energia w naszych ciałach jest w kontakcie i we wzajemnych związkach z energią otaczającego świata. Nie jesteśmy wyizolowani. (...) nawiązuje się i przeżywa nowe więzi (...) inni ludzie stają się częścią świata dziecka, tak jak ono staje się częścią ich świata. W miarę, jak narasta świadomość i poszerzają się kontakty, jednostka wchodzi w coraz szersze kręgi relacji. Wchłania w siebie świat roślin i zwierząt i utożsamia się z nimi. Żyje w społeczności, która staje się jej społecznością, tak jak ona staje się członkiem tej społeczności. Proces ten narasta w dalszych latach życia. I jeżeli człowiek nie zostanie odcięty, to zyska poczucie przynależności do wielkiego naturalnego ładu panującego na Ziemi. (...) Starsi ludzi mają czasem nieobecne spojrzenia, jakby skupiali wzrok na niebiosach. Wydaje się, jakby pod koniec życia dusza wchodziła w kontakt ze swym ostatnim miejscem spoczynku (...).”

We wszystkich powyższych przykładach pojawia się motyw otwarcia ku światu. Tak właśnie definiuje postawę człowieka religijnego Mircea Eliade: otwarcie ku światu. W przeciwieństwie do tego profanum przejawia się jakąś formą oddzielenia i zamknięcia, nieprzestrzennością, monotonią i jednorodnością.

Z powyższych przykładów przeziera nieco pogański lub wręcz areligijny charakter sacrum. Jaka jest zależność między sacrum a religią? Obejmuje ona rytuały i jest względnie uporządkowaną strukturą. Sacrum jest doznawane indywidualnie i w sposób nieprzewidywalny. Sacrum jest przeciwieństwem religii w takim zakresie, w jakim wykracza poza narzucone przez nią wyobrażenia – może być wówczas mylnie przypisane do profanum. Religia przeczy sacrum w tych punktach, w których stwarza podziały oraz izolację, a także wtedy, gdy zawęża pojmowanie tego, co święte i prawdziwie religijne.

„Chodzi nam o całość życia, a nie o jakąś jego szczególną część, uznawaną za religijną w przeciwstawieniu do reszty. W ten sposób pojawia się zrozumienie, że religijność wiąże się z tym, co całkowite, a nie z tym, co cząstkowe.”

Znaczenie sacrum byłoby niewielkie, gdyby kończyło się na dostarczaniu wrażeń – harmonijnych lub wyzwalających jak katharsis, w każdym przypadku – przyjemnych. Skoro jednak sacrum ujawnia się również wtedy, gdy człowiek zderza się z twardą rzeczywistością, zyskuje inny wymiar: mysterium tremendum et fascinans. Doświadczenie sacrum związane z cierpieniem oddziela w zdecydowany sposób to, co jest złudzeniem – profanum - od tego, co nim nie jest. Takiej mocy różnicującej nie ma w doświadczeniach pozbawionych cierpienia. Dlaczego? Doświadczanie zła konfrontuje nas z naszą zdolnością do przyjęcia rzeczywistości takiej, jaką jest. „Wszelkie próby usprawiedliwienia zła przez coś innego poza prostym tak jest, to błąd (...)” Błędność usprawiedliwiania zła wynika z konieczności przyjmowania tego, co jest jako najcenniejszego. Przekonanie o tym jest jednym z rdzennych elementów wszelkich religii.

„Jakiekolwiek byłyby wierzenia wyznawane w stosunku do spraw religijnych, włącznie z ateizmem, tam, gdzie jest pełna, szczera i bezwarunkowa zgoda na konieczność, jest też pełnia miłości Boga.”

Sacrum jako znak rozpoznawczy tego, co wartościowe jest ważne nie tylko dlatego, że zwiastuje istnienie jakiegoś wyższego porządku, lecz także odkrywa, że wszystko inne nie jest rzeczywiste.

„Jest tylko to, co jest. Smutek nie jest abstrakcją. Ktoś może stworzyć konkluzję, koncepcję lub werbalną strukturę, ale to nigdy nie będzie to, co jest. Ideologie nie mają żadnej realności. Jest zawsze tylko to, co jest. I to, co jest, nie może być zmienione, kiedy obserwator separuje siebie od tego, co jest obserwowane.”

To, co nie jest rzeczywiste pochodzi – według Krishnamurtiego - z działania umysłu.

„Kiedy na przykład widzisz kwiat, ładną twarz, piękne wieczorne niebo, albo ptaka w locie, zachowany jest dystans, nie tylko fizyczny, ale i psychiczny, miedzy tobą a kwiatem (...). Dopóki ten dystans istnieje, istnieje konflikt, a dystans ten jest produktem myśli (...). Czy kiedykolwiek oglądaliście kwiat naprawdę? Czy obserwowaliście coś bardzo pięknego bez dystansu dzielącego obserwatora i przedmiot obserwacji (...)? Patrzymy na kwiat przez pryzmat słów, przez zasłonę myśli, osobistych upodobań, żałując, że nie rośnie w naszym ogrodzie, albo stwierdzając: „Jaka to piękna rzecz”. Tam, gdzie nie ma myśli, gdzie nie ma botanicznych wiadomości o kwiecie, gdzie nie ma „podoba mi się” albo „nie podoba”, jest za to całkowite skupienie, dystans znika, ty zaś nawiązujesz bezpośredni kontakt z kwiatem, z ptakiem w locie, z obłokiem albo z ludzką twarzą.”

Skoro prawdziwe widzenie tożsame jest z odbieraniem rzeczy realnych, a więc przynależnych sacrum, to profanum utkane jest ze spostrzeżeń dotyczących rzeczy nierzeczywistych – istniejących jedynie w umyśle. Ten zaś pozostaje w naszej mocy. Czy mogę więc przyjąć, że to, co nazywam profanum jest produktem mojej własnej myśli? Że sacrum jest uprzednie wobec niego? Że samodzielnie i wytrwale zacieram po nim ślady, przypisując odpowiedzialność za to „takim czasom”, kulturze lub kaprysowi bogów?

Autor jest studentem V roku Śląskiej Akademii Medycznej oraz Collegium Invisibile przy Uniwersytecie Warszawskim.