PIĄTY WIECZÓR AKADEMICKI

Na piątym już z kolei wieczorze akademickim, organizowanym pod auspicjami JM Rektora Uniwersytetu Śląskiego, pracownicy naukowi i studenci uczelni wysłuchali wykładu redaktora Michała Ogórka oraz koncertu kameralnego w wykonaniu zespołów i solistów katowickiej Akademii Muzycznej. Spotkanie, zakończone kuluarowymi rozmowami przy winie i zakąskach, odbyło się 15 listopada 1999 roku, w auli im. K. Lepszego.

Fot. W. Ziółkowski Nietypowym, jak na tradycję dotychczasowych spotkań, punktem programu było wręczenie odznaczeń, dyplomów i stypendiów ministerialnych wykładowcom i studentom uczelni. Prorektor uniwersytetu, prof. Krystian Roleder, przedstawił nazwiska wyróżnionych, którzy nie mogli odebrać przyznanych nagród w dniu 14. października (przyznano Medal Komisji Edukacji Narodowej, Złote i Srebrne Odznaki "Zasłużony dla Uniwersytetu Śląskiego", nagrody za wybitne osiągnięcia w zakresie dydaktyki za rok akademicki 1998/1999). Dokonano też skróconej prezentacji i wręczenia stypendiów ministerialnych jedenastu studentom uczelni, którzy wcześniej, tego samego dnia, szczegółowo przedstawiali swoje osiągnięcia na konferencji dla dziennikarzy. Jak się zdaje, i w tym roku sylwetki wyróżnionych zostaną zapewne dokładniej opisane na łamach "Gazety Uniwersyteckiej", przez lepiej znającego temat dziennikarza.

Rektor uczelni, prof. Tadeusz Sławek, dziękował zebranym za wysiłek i trud pracy naukowej, zapowiadając równocześnie występ przybyłego z Warszawy redaktora Michała Ogórka. Ten, obecny na łamach "Gazety Wyborczej" i w licznych telewizyjnych programach rozrywkowych satyryk, znany z nietuzinkowego dowcipu i celnych sformułowań, humorystycznie traktujących współczesną rzeczywistość społeczną i polityczną, przyjechał na Śląsk z wykładem, zatytułowanym "Czy Śląsk musi być czarną owcą? ".

Fot. W. Ziółkowski Podczas przedstawiania przybyłego gościa, pod dłońmi prof. Sławka raptownie zarwał się pulpit, przeznaczony do czytania. Ten symptomatyczny, zwłaszcza w obliczu siedzącego naprzeciw gościa, incydent, zapowiadał atmosferę dobrze znaną wielbicielom prześmiewczej atmosfery prasowych felietonów Ogórka. Sam sprawca wydarzenia zauważył zresztą, jak niebezpieczne w obecności satyryka jest mówienie, czy robienie czegokolwiek. Skrócenie wypowiedzi wstępnej do minimum, zostało więc określone naturalnym odruchem obronnym. Przy okazji okazało się również, że pochodzący ze Śląska gość wieczoru, ukończył szkołę podstawową w budynku, w którym obecnie mieści się uniwersytecki Wydział Psychologii i Pedagogiki, stając się poniekąd kilkukrotnym absolwentem uczelni, szczególnie w ten sposób upoważnionym do zabierania głosu w uniwersyteckich murach.

Fot. W. Ziółkowski Redaktor Ogórek, przywołując swe śląskie pochodzenie, zauważył, że odkrycia własnej tożsamości dokonuje się przeważnie dopiero po wyjeździe ze Śląska. Mieszkając chociażby w Warszawie obserwuje się stereotypy i uprzedzenia nie znających tutejszych realiów ludzi, wynikające jednakże z nieumiejętności odpowiedniego "sprzedania się" regionu, zaniedbań w dziedzinie "publicity" (dość zapewne istotnych dla sprawy - "wiewiórka, to jedynie szczur z dobrym "publicity", wyjaśnił słuchaczom mówca). To powoduje później rozliczne nieporozumienia, jak chociażby te, z pierwszej redakcji Ogórka w... "Przeglądzie Technicznym", gdzie dziwiono się w dniu 4 grudnia, że przybyły do pracy redaktor nie pojechał tego dnia na Śląsk w celu celebracji górniczego święta. "Tak jak mówi się, że Anglicy są flegmatyczni, tak często uważa się, że Ślązak musi wydobywać węgiel, wysysa tę potrzebę z mlekiem matki" - powiedział mówca, zauważając zresztą, że w jego karierze takie "dyskwalifikujące" go zarzuty, były stosunkowo najbardziej łagodne.

Fot. W. Ziółkowski Do Śląska przylgnął także szereg określeń, mających w nazwie odniesienie do czarnego koloru węgla. Poetyczność frazy sprawiła, że z regionem kojarzyć się zaczęło wszystko, co czarne: czarna legenda, owca, dziura, czy charakter - " wszystko to znaczyło mniej więcej to samo: przekonanie, że cała Polska jest obszarem, szybko się rozwijającym, w przeciwieństwie do Śląska, stanowiącego "kulę u nogi", będącego miejscem gospodarczej i cywilizacyjnej zapaści" - powiedział Ogórek, przywołując głośną niegdyś wypowiedź wiceministra spraw zagranicznych Radka Sikorskiego, mówiącego, że analogicznie do rozdziału bogatszych Czech i biedniejszej gospodarczo Słowacji, Polskę łatwiej byłoby reformować i wprowadzić do Europy, po odrzuceniu wyeksploatowanych terenów Śląska. "To fałszywa teza, bo to przecież w Czechach są dawne ośrodki przemysłowe, także i Śląsk, który minister Sikorski tak chętnie chciałby odłączyć" - mówił dalej gość wieczoru, dodając, że we współczesnej historii Polski byłby to pierwszy minister spraw zagranicznych, przydzielający Zaolzie Słowacji.

Innym paradoksem regionalnej rzeczywistości, przywołanym przez prelegenta, było wspomnienie niedawnej dyskusji regionów, mających się znaleźć w granicach nowo tworzonego województwa śląskiego. Szczególnie celująca w negatywnych wypowiedziach posłanka Unii Wolności (której nazwiska redaktor Ogórek nie ujawnił; pamiętamy je przecież) bez zastrzeżeń reprezentuje obecnie województwo śląskie...

Fot. W. Ziółkowski Najciekawszym jednak, wynalezionym przez Ogórka sformułowaniem okazał się być jednak komentarz z dziennika "Życie" ("cytat, którego państwo pewnie nie znacie" - zauważył skądinąd pewny siebie prelegent), dotyczący przeniesienia piłkarskiego meczu Polska - Anglia z Chorzowa do Warszawy. Komentarz redakcyjny stwierdzał, iż "zapewne do Chorzowa nie udała by się nawet połowa bywaczy (czytaj: prominentów), którzy zjawią się na Legii. W USA bywaczy można spotkać tylko w Nowym Jorku, czy Los Angeles, A nie w Cleveland, czy Oklahomie" - przywoływał niedawną lekturę redaktor Ogórek. Śląsk został więc uznany za dziki step tylko dlatego, że nie znajdzie się tam ministra Jacka Dębskiego, "co zresztą uważam za jedną z milszych stron Chorzowa" - powiedział satyryk.

Przyczyną takich ocen regionu stała się, według Ogórka, polityka władz regionu, ukazująca Śląsk jako "pustynię z fatamorganą przemysłu". Budzenie litości we władzach centralnych, miało bowiem przynosić budżetowe "zapomogi, czy zasiłki" ("bo przecież nie kredyty, czy kapitały"). "Kiedy w efekcie pieniędzy i tak się nie zobaczy - kontynuował mówca - to wykreowany obraz ruiny pozostaje w świadomości centralnych decydentów. [... ] Wysiłki władz śląskich wielu kadencji prowadzą do tego, aby Śląsk przyrównać do niepełnosprawnego, którego należy lepiej traktować. Jednak udało się jedynie to pierwsze" - zauważył z przekąsem redaktor Ogórek. Prezentowany wykład, będący skądinąd raczej luźnymi uwagami z charakterystyczną skłonnością do aforystycznego skrótu, okazał się całością dziwnie nie pasującą do konwencji wieczoru, niezależnie od założonego z góry charakteru spojrzenia gościa na poruszany temat. Złożone zagadnienia śląskie przedstawione zostały z lekkością nie tyle satyryka - prześmiewcy, co niedelikatnością laika - obrazoburcy. Zauważalna chaotyczność wywodu, zaskakujące gdzieniegdzie sformułowania myślowe ("lepsze, czy inne traktowanie [Śląska - M. K. ]", "fatum czarnego koloru") i, jak się zdaje, brak spójnej koncepcji wykładu (co w niemałym stopniu dało się odczuć przy przepisywaniu z taśmy) zaskakiwały niektórych słuchaczy, przyzwyczajonych być może do innego stylu mówienia zapraszanych prelegentów. Zbyt często dowcip Ogórka ocierał się o granicę dobrego smaku (doliczyłem się m. in. niesympatycznych sformułowań, dotyczących PGR - ów koszalińskich, Rzeszowszczyzny, Białej Podlaskiej, Suwałk, czy Rawy Mazowieckiej - miejsc przeciwstawianych Śląskowi, mających służyć jako "wzór do naśladowania", celem dorównania centralnym wyobrażeniom o śląskim ubóstwie). Niezależnie od satyrycznej konwencji wykładu, dowcip prelegenta bywał momentami nieznośnie płaski, "nagięty" do okoliczności. Faktem jest również, że zgromadzona na sali publiczność zdawała się owych dysonansów gatunku nie zauważać, nagradzając śmiechem prelegenta, również w tych momentach, które, moim zdaniem, nie miały nic wspólnego z tym humorem, do jakiego redaktor Ogórek przyzwyczaił nas już na łamach prasy, czy w telewizyjnych programach satyrycznych.

Tradycyjnie już, drugą część wieczoru wypełnił Koncert Kameralny, złożony z utworów kompozytorów śląskich XX wieku. Soliści i zespoły muzyczne Akademii Muzycznej im. Karola Szymanowskiego w Katowicach, prezentowały kolejno: Sinfonię Wojciecha Kilara, Continuo II Edwarda Bogusławskiego, Kwartet smyczkowy Damiana Stani i Obrazki śląskie Adama Mitschy.

Autorzy: Mariusz Kubik, Foto: Wojciech Ziółkowski