POCZTA REDAKCYJNA

SPOTKANIE Z DZIENNIKARZAMI


Teatr Nowy w Łodzi, 15. 05. 2000 r.

- Dostał Pan wiele wyróżnień i tytułów. Które z nich są dla Pana najważniejsze?

ROMAN POLAŃSKI: - Najważniejsza jest oczywiście Francuska Akademia Sztuk, Académie des Beaux - Arts. To jest moim zdaniem największe wyróżnienie. Jest pięćdziesięciu pięciu członków i trzeba czekać, żeby ktoś umarł, aby dostać po nim fotel.

- Czy Pańskie związki z Łodzią to tylko film, sztuka? Czy mógłby Pan powiedzieć coś o swych osobistych przeżyciach związanych z tym miastem?

- Dość dużo odpowiadałem na pytania tego rodzaju. Właściwie większość pytań, które słyszę, dotyczy mojego życia prywatnego. Wydaje się, że w tym wieku mogę się ograniczyć.

- Jak się Panu podoba dzisiejsza Łódź?

- Jak dotąd miałem tylko możliwość zobaczenia ulicy Piotrkowskiej [główna, reprezentatywna ulica Łodzi. M. K. ]. Zmiany są oczywiście kolosalne, kiedy ostatni raz tutaj byłem, jeździł tam jeszcze tramwaj.

- Mówił Pan przed chwilą, w podziękowaniu za nadanie honorowego obywatelstwa, że więcej dało Panu miasto, niż Pan miastu. Czy myślał Pan, jak mógłby jeszcze zaznaczyć tu swą obecność? Niczego się nie domagam, myślę o stronie sentymentalnej.

- Nie, oczywiście, że to jest sprawa czysto sentymentalna. Mam wspomnienia spędzonej tutaj młodości, studiów, które wtedy trwały pięć lat. Spędziłem około sześciu lat w Łodzi i to były lata bardzo ważne. Gdyby nie ta szkoła, to na pewno bym tu dzisiaj nie siedział przed panią.

Tutaj się uczyłem mojego rzemiosła. Szkoła istniała dlatego, że Łódź jakoś przetrwała wojnę i można tu było rozpocząć nową polską kinematografię. Tylko z tego powodu ta szkoła tutaj się znalazła. Inaczej byłaby na pewno w Warszawie.

Spędziłem tu bardzo ważne lata mojego życia. Poza dzieciństwem, cóż może być ważniejszego, niż ten moment, kiedy człowiek właściwie zaczyna się decydować, co będzie w życiu robił? I ta decyzja zapadła przed przyjechaniem tutaj. Spędziłem tutaj sześć lat, nakręciłem tu moje pierwsze filmy, pierwsze ćwiczenia w szkole filmowej, później film dyplomowy.

Poza tym zapominamy o prawie że już niefunkcjonującej wytwórni filmowej. Przecież w tych czasach to było centrum filmu, Łódź - to znaczyło "film". I dla jakiegokolwiek młodego człowieka, który marzył o tego rodzaju karierze, Łódź była pewnego rodzaju "Mekką" w Polsce.

Ponieważ grałem role w rozmaitych filmach, w czasie, zanim zostałem przyjęty do szkoły filmowej, przyjeżdżałem tutaj już przedtem. Łódź dla mnie kojarzyła się z karierą filmową.

- Czy będzie Pan teraz częstszym gościem w Łodzi?

- Wątpię, czy będę często tutaj przyjeżdżał. W każdym razie będę tutaj jesienią, dlatego, że właśnie szkoła filmowa daje mi doktorat honoris causa [27 października br. - M. K. ].

- Czy "Pianistę" będzie Pan robił w Łodzi?

- Nie wiem jeszcze, gdzie będę robił "Pianistę", ale w każdym razie w Polsce. Z pewnością w Warszawie.

- Czemu dopiero teraz znowu kręci Pan film w Polsce? Dlaczego do tej pory unikał Pan tematów, o których będzie mowa w "Pianiście"?

- Ja ich nie unikałem, czekałem na właściwy moment. Po to, żeby kręcić film o historii tych dni, przede wszystkim musiałem mieć pewnego rodzaju perspektywę. Po drugie - musiałem znaleźć taki temat, który nadawał by się do adaptacji filmowej. I w tej chwili właśnie nadszedł ten czas, dlatego to robię. Wielokrotnie, prawie przy każdym wywiadzie, jaki wcześniej czy później przeprowadzano ze mną w Polsce, pytano mnie, czy noszę się z zamiarem robienia tu filmu. I zawsze moją odpowiedzią było - tak, tylko jeszcze nie teraz.

- Czy czuje się Pan zawiedziony, że nie otrzymał tytułu doktora honoris causa Uniwersytetu Jagiellońskiego?

- Nie zwracałem się z prośbą o przyznanie mi takiego doktoratu. Czuję się tak samo, jak się czułem przedtem.

- Młodzi twórcy lubią korzystać ze światła twórców wielkich. Czy młodsi Pana koledzy, studenci szkoły filmowej wykorzystują to, że Romana Polańskiego mają na szczytach filmowych?

- Jak dotąd nie mieli okazji wykorzystania tego.

- A w Paryżu? Czy zwracali się o radę, pomoc, kontakty, adresy?

- Nie bardzo wiem, jak bym mógł im pomóc, dlatego, że ktoś, kto zwraca się o radę, ma jakiegoś rodzaju problemy. Ja pamiętam, że kiedy byłem studentem, do nikogo o radę się nie zwracałem.

- Kilkukrotnie miasto Łódź proponowało Panu ten tytuł i odmawiał Pan...

- Zwracano się do mnie przedtem, tak. I odmawiałem, dlatego, że nie miałem zamiaru przyjeżdżania tutaj. Poza tym specjalnie nie szukam tego rodzaju honorów. Ktoś zapytał o tę krakowską sprawę. Tak samo, to mnie raczej proszono, żebym się zgodził na przyjęcie tego doktoratu. Ja na ogół, wie pan, raczej unikam tego rodzaju spotkań. Zgodziłem się teraz, bo tak bardzo na to nalegano, a poza tym powiedziano mi, że to jest ważne dla miasta. Mam, jak powiedziałem wdzięczność, pewnego rodzaju sentyment i nostalgię do Łodzi. I powiedziałem sobie, że nie mogę tak sobie, bezustannie odmawiać...

(zapis i oprac. M. K. )



Rozmiar:   2565 bajtów

Autorzy: Mariusz Kubik