Majowy spacer

Witaj, maj! – chciałoby się zawołać. Maj pełen świąt i ciepłych dni, mam nadzieję. Święta zaczynają się od początku: co prawda 1 maja to niedziela, ale już 3. to wtorek, dzięki czemu 2 maja też jest wolne. Dla niepoznaki przed paru laty wprowadzono Dzień Flagi 2 maja. Potem następuje kilka świąt bez wolnego: Dzień Zwycięstwa (9 maja; nie jest to dzień wolny od pracy, więc w Polsce nie ma takiego znaczenia, jak np. w Rosji). Tego samego dnia przypada Dzień Europy. 15 maja, choć to niedziela, będzie w Polsce obchodzone Święto Zesłania Ducha Świętego, czyli tzw. Zielone Świątki. Wspominam o tym, bo to dzień wstrzemięźliwości dla wszystkich lubiących spędzać niedziele w supermarketach. 18 maja będziemy mieli Dzień Muzeów, po którym nastąpi Noc Muzeów, impreza ciesząca się wielką popularnością. A 26 maja – Boże Ciało. Tak więc nie ma gdzie zmieścić tradycyjnych juwenaliów. Ale nie martwmy się! Studenci coś wymyślą. Ostatnio miałem okazję zobaczyć, jak sprawnie potrafią wyliczyć, że już wszystkie zajęcia w tym semestrze odpracowali. I to przy pomocy kolorowych słupków i innych wykresów, które mogłyby świadczyć o ich rzetelnej edukacji, przynajmniej w zakresie prezentacji danych. Czy rzeczywiście powinniśmy ich jeszcze kształcić? Pracodawcy (pardon: interesariusze zewnętrzni) wezmą ich z pocałowaniem ręki (o ile oczywiście student jest płci żeńskiej).

W maju będziemy, korzystając z okazji, więcej spacerować, w ten sposób nawiązując do starożytnych obyczajów, mam na myśli szkołę perypatetycką. Starożytni, w szczególności Arystoteles, prowadzili dysputy podczas przechadzek, z greckiego peripatos. Podobno było to zajęcie bardzo stymulujące twórczość, zwłaszcza filozoficzną. Określenie pochodzi od Cycerona, który dyskutujących w Lykejonie nazwał ,,perypatetykami”. Teraz, gdy się wyjdzie z kampusu uniwersyteckiego przy ul. Bankowej, można od razu natknąć się na wiele obiektów pobudzających szare komórki do myślenia i duszę do przeżywania. Ja już nie mówię o tzw. Osi Kultury, choć to miejsce stworzone dla perypatetyków, zwłaszcza że można podziwiać panoramę Katowic i miast ościennych. Kiedyś nazwą drogę biegnącą od Spodka do Muzeum Śląskiego katowicką „Philosophenweg” na wzór ścieżki w Heidelbergu, którą pokonywali miejscowi profesorowie.

Ale nie tylko Oś Kultury może być celem spacerów. Udając się na niedawno otwarty Rynek, tuż obok kampusu, natkniemy się na duże place – katowicką agorę – przecięte światową rzadkością, jedyną w swoim rodzaju piętrową rzeką, płynącą znikąd donikąd. I to w dodatku po kaskadach, obrazujących jakby kaskady Nilu czy porohy Dniepru. Ta piętrowa sztuczna rzeka ma być odtworzeniem płynącej pod placem Rawy, czyli rzeki z katowickiego herbu. Jest to więc jedyny w swoim rodzaju pomnik rzeki nad rzeką, który tworzy rzekę dwupoziomową – też pewnie rzadkość na skalę światową. A jakież pole do przemyśleń! I nie trzeba chodzić – architekci umieścili wzdłuż tego ,,cieku” ni to krzesła, ni to leżaki, na których można się rozciągnąć i kontemplować. Mam nadzieję, że nie doleci nas tam zapaszek z budowanej tuż obok publicznej toalety, która nieco psuje perspektywę i odbiera walor nieokiełznanej przestrzeni alei Korfantego. Życzę wszystkim miłego spaceru lub miłych spacerów, bo jest jeszcze parę innych miejsc w bezpośrednim sąsiedztwie uniwersyteckiego kampusu centralnego.