Konie mają swoje charaktery i humory

W stajni jak w rodzinie

Konie pasjonują mnie od dziecka. Gdziekolwiek bywałam zawsze przykuwały moją uwagę - te pracujące w polu i te pasące się na łąkach, szczególnie matki ze źrebakami. Rodzice musieli się wówczas zatrzymywać, żebym mogła bliżej przyjrzeć się tym niesamowitym zwierzętom - opowiada dr Anna Watoła, adiunkt Katedry Pedagogiki Wczesnoszkolnej i Pedagogiki Mediów w Instytucie Pedagogiki Uniwersytetu Śląskiego.

Wraz z wiekiem pasja nie ustąpiła. Rosła w siłę, by blisko 15 lat temu móc się w pełni realizować. Był to czas, kiedy w Bieruniu Nowym zaczęły podupadać gospodarstwa państwowe i ludzie przejmowali je w dzierżawę od Agencji Rolnej Skarbu Państwa. - Właśnie wtedy poznałam pewnego człowieka, hodowcę koni, który kochał te zwierzęta podobnie jak ja. Zaczęłam bywać coraz częściej w jego stajni. Początkowo tylko obserwowałam, ale po jakimś czasie okazało się, że w Bieruniu powstaje Stowarzyszenie "Radość Życia", które swą pomoc zaoferowało dzieciom i dorosłym wymagającym specjalnej opieki. Zaangażowałam się w działalność tej organizacji, zaczęłam prowadzić zajęcia z hipoterapii - mówi dr Watoła. Hipoterapia jest metodą usprawniania wieloprofilowego, która dzięki oddziaływaniu konia na osobę chorą pozwala na poprawę wielu zaburzonych sfer funkcjonowania. Tym samym pasja dr Watoły mogła być realizowana równolegle z jej aktywnością zawodową, ponieważ z wykształcenia jest również oligofrenopedagogiem.

Bieruńska stajnia zaczęła się rozbudowywać i modernizować. Coraz więcej koni znajdowało w niej swój dom, coraz więcej ludzi przychodziło tam rozwijać swe pasje związane z tymi niezwykłymi zwierzętami. Pewnego dnia właściciel stajni zwrócił się do pani Anny z konkretną propozycją.

- Rzeczywiście w stajni pojawiało się wielu ludzi, którzy żywo interesowali się nie tylko doglądaniem, karmieniem zwierząt, ale i skokami czy rajdami. Nie ukrywam, że to byli ludzie, którzy mieli na realizację tych zainteresowań znaczne zaplecze finansowe. Konie to piękny sport, ale niestety dość drogi. Właściciel stajni zaproponował nam opracowanie statutu i ukonstytuowanie się jako twór prawny. Było nas wówczas około piętnaścioro trochę szalonych ludzi - wspomina z uśmiechem pani Anna. Dodatkową motywacją było również to, że w stajni zaczęły pojawiać się konie, które mogły być wykorzystywane do rajdów długodystansowych, jednej z siedmiu dyscyplin zatwierdzonych przez Polski Związek Jeździecki.

dr Anna Watoła

I tak w 1997 roku w Bieruniu Nowym powstał Ludowy Klub Jeździecki SOLEC. Bardzo szybko okazało się, że był to strzał w dziesiątkę. - Zaczęliśmy się specjalizować w rajdach długodystansowych. Wyniki naszych koni możemy porównywać ze światowymi rankingami najlepszych. Do dziś mamy dwa konie w reprezentacji Polski - z dumą opowiada pani Anna.

Ludowy Klub Jeździecki SOLEC ma na swoim koncie 2 złote medale, 4 srebrne i 4 brązowe, wszystkie zdobyte na Mistrzostwach Polski. Reprezentowali Polskę na Mistrzostwach Świata w Emiratach Arabskich i na Mistrzostwach Europy we Francji. W Emiratach Arabskich polskie konie zwróciły uwagę szejka arabskiego, na jego zaproszenie sześć z nich powtórnie pojechało do jego kraju, w tym dwa z bieruńskiej stajni. - Było to dla nas ogromne wyróżnienie - dodaje Watoła.

Dziś pani Anna ma coraz mniej czasu dla swoich podopiecznych w stajni. W 2005 roku rozpoczęła pracę naukowo-dydaktyczną w Uniwersytecie Śląskim, co niestety znacznie ogranicza wolny czas. Na szczęście miłością do koni udało jej się zarazić męża i córkę, dzięki czemu wiele rodzinnych chwil wspólnie spędzają przy zwierzętach.

W swoim długoletnim kontakcie z końmi pani Anna szczególną miłością zapałała do dwóch - Kameraty i Domina. - To były konie z dużym temperamentem, ale lubiłam je za to, że mogłam mieć do nich pełne zaufanie, gdy były wykorzystywane do rehabilitacji z dziećmi wymagającymi specjalnej opieki. Tak jakby wiedziały, że w towarzystwie tych osób nie powinny się zachowywać porywczo. Ale już przy zdrowych pokazywały, na co je stać. Konie to mądre, tajemnicze i wrażliwe zwierzęta, a jednocześnie przyjazne i chętnie współpracujące z człowiekiem. Mają swoje charaktery i humory. Trzeba je poznawać - jak ludzi. Ale dzięki temu są nam tak bliskie - mówi pasjonatka.

Ludowy Klub Jeździecki SOLEC w ciągu roku organizuje wiele imprez - spotkania dydaktyczne dla młodzieży, kuligi, hubertusy, zawody sportowe. Najwięcej emocji budzi jednak coroczna, tradycyjna już jazda wigilijna. - Wyruszamy w teren w siodłach i wspólnie spędzamy te świąteczne chwile. Niejeden jeździec dzieli się wówczas opłatkiem ze swym koniem. Bo są dla nas jak rodzina - dodaje Pani Anna.

AGNIESZKA TURSKA-KAWA

Z końskich ciekawostek...

Wielkim wydarzeniem są narodziny konia. Oczywiście wszystko jest tu ściśle określone - jeśli klacz ma jakąś szczególną cechę i warto ją kontynuować poprzez przekazanie potomstwu to wybiera się dla niej partnera, który reprezentuje podobne walory. Kiedy rodzi się źrebak, dzieci nadają mu imię, które tradycyjnie musi zawierać pierwszą literę imienia matki. Do siódmego miesiąca życia źrebaka należy wezwać specjalistę z Polskiego Związku Hodowli Koni. Wówczas jeszcze źrebię jest karmione przez matkę i fachowiec może formalnie stwierdzić, że czystość krwi zostaje zachowana. Wtedy młody konik otrzymuje swój paszport, zawierający dokładny opis słowny i graficzny oraz wykaz jego cech i znaków szczególnych. Jeśli koń jest dobry, znakomicie się rozwija i posiada predyspozycje do startu w zawodach sportowych to jego opiekunowie starają się dla niego o tzw. paszport sportowy. Dokument ten jest już bardziej elitarny, tylko kilku fachowców może go wydać i systematycznie wypełniać.