Wszystkie prawa zastrzeżone

Od 14 do 17 lipca br., w Monachium odbywała się konferencja studencka "Media and copyright law". Monachium... miejsce wręcz wymarzone do zorganizowania międzynarodowej konferencji o prawie mediów. Monachium i Bawaria to część Niemiec, gdzie przemysł medialny kwitnie. Zaraz po Nowym Jorku to właśnie tu drukuje się najwięcej książek o tej tematyce. 21 na 45 ogólnoniemieckich stacji telewizyjnych ma swoją siedzibę właśnie w stolicy Bawarii. Tu też znajduje się Max-Planck Institut zajmujący się własnością intelektualną (Intellectual Property). Pozostając jeszcze na chwile w kanwie tych "wielkich" słów... patronat honorowy nad konferencja objął Erwin Huber - polityk niemiecki, bawarski minister do spraw mediów, członek bawarskiego parlamentu.

Jak wspomniałam, konferencja miała miejsce w Niemczech, tak więc wydarzenie to było wyjątkową okazją do spotkania się niemieckich studentów różnych wydziałów prawa w Niemczech. Zjechali się zatem studenci prawa z uniwersytetów w Heidelbergu, Moguncji, Hamburgu, Saarbrücken, Berlinie, tak więc liczne dyskusje przeprowadzane były głównie w języku niemieckim. Niemniej jednak konferencja miała charakter międzynarodowy, a na angielskojęzyczne wykłady przyjechali także studenci prawa z Serbii i Czarnogóry, Austrii, Szwajcarii, Rosji, Czech, Słowenii, Wielkiej Brytanii, RPA, Finlandii, Grecji, Turcji, Wietnamu, Danii, Holandii oraz Polski.

Uczestnicy zajęć z prawa muzycznego z Serbii i
Czarnogóry, Wietnamu, Polski, Niemiec i Szwajcarii
Uczestnicy zajęć z prawa muzycznego z Serbii
i Czarnogóry, Wietnamu, Polski, Niemiec i Szwajcarii

Zajęcia zaczęły się od wykładu prof. Michaela Lehmanna, cywilisty Ludwig-Maximilians-University w Monachium i gościnnego wykładowcy na Uniwersytecie w Harwardzie. Studenci w skupieniu wysłuchali wykładu w auli zabytkowego Uniwersytetu. Natomiast niemieccy pasjonaci prawa własności intelektualnej nie ukrywali radości z tak bliskiego kontaktu ze znanym autorem licznych monografii, jak np. "Rechtsschutz und Verwertung von Computerprogrammen", "A Handbook of European Software Law", "Materialien zum Computerrecht Datenschutz- und Telekommunikationsrecht (MCR)", "Urhebervertragsrecht", "Internet- und Multimediarecht (Cyberlaw)". Prof. Lehmann swój wykład poświęcił na omówienie funkcjonowania pamięci ROM i RAM w komputerze, ogólnemu przypomnieniu Porozumienia w Sprawie Handlowych Aspektów Praw Własności Intelektualnej (w skrócie TRIPS) czy dyrektyw Rady Wspólnot Europejskich. W związku z pojawiającymi się propozycjami ze strony Unii Europejskiej wprowadzenia patentów na oprogramowanie nie pozostawił bez słowa komentarza tej tematyki. Otóż, pojawiły się w literaturze trzy poglądy dotyczące oprogramowania (software). Pierwszy, który stwarza możliwość opatentowania oprogramowania (patent approach), później należy wymienić zwolenników wrzucenia programów komputerowych pod reżim prawa autorskiego (copyright approach), no i ostatnia teoria sui generis.

Jak wynika z badań Deutsche Banku, wprowadzenie patentów tego typu spowoduje spadek innowacji i wiele innych negatywnych efektów, choćby dlatego że nie każde naruszenie prawa patentowego jest od razu naruszeniem prawa autorskiego. Patent, który chroni "pomysł", daje twórcy szerokie prawa i tym samym hamuje możliwości nowych wynalazców. Idea patentu na oprogramowanie przyszła ze Stanów Zjednoczonych, gdzie takie patenty są już dozwolone. Początkowo w latach 70. Urząd Patentowy stanowczo odmawiał udzielania patentów na wynalazki, których odkrycia dokonano przy pomocy obliczeń komputerowych, uznając, że prawd naukowych i ich matematycznych odzwierciedleń się nie patentuje. Po tej linii urząd patentowy U.S. po analizie struktury programu komputerowego uznał ze jest on zwykłym matematycznym algorytmem, na pewno nie procesem, tym bardziej nie maszyną. Zmiana poglądów nastąpiła dopiero w roku 1981 w rozstrzygnięciu Diamond v Diehr. Sad Najwyższy U.S. narzucił bowiem na Urząd Patentowy obowiązek opatentowania wynalazku (a dokładnie sposobu ogrzewania gumy przy produkcji), pomimo wykorzystania do tego osiągnięcia programu komputerowego. W latach 90. patenty na oprogramowanie dopuszczono, natomiast w roku 1996 wydano wskazówki w sprawie wydawania patentów na wynalazki związane z komputerami (software related innovations). Teraz na naszym kontynencie toczy się dyskusja dotycząca ewentualności wprowadzenia patentów na oprogramowanie. A zwrócić należy też uwagę na fakt, że w Europie wydaje się od lat 80. tego typu patenty i jest już ich ponad 30 tys.

Każdy kolejny wykład wprowadzał w coraz ciekawszą tematykę. I tak Dr Andreas Splittgerber, wspólnik kancelarii Baker and McKenzie w Monachium, poświęcił swój wykład naruszeniom prawa autorskiego w internecie. W szczególności thumbnails, framing, hyperlinking, deeplinking czy inline linking. Ponadto zostało poruszone zagadnienie odpowiedzialności za rozpowszechnioną w sieci treść, mianowicie czy odpowiedzialność ponoszą, i w jakim zakresie, access provider (dostawca dostępu do sieci), content provider (dostawca zawartości sieci) i hosting provider (dostawca usług w sieci).

Autorka przy wejściu do budynku Max-Planck-Gesellschaft w Monachium
Autorka przy wejściu do budynku
Max-Planck-Gesellschaft w Monachium

Wszyscy uczestnicy przyjechali tu albo czegoś się nauczyć o prawie autorskim albo z konkretnymi pytaniami, mimo to w ciągu dnia pozostawało trochę czasu, by uciec od murów Uniwersytetu i pospacerować po centrum lub parku. W Monachium nie jest to trudne. Wystarczy tylko zejść do podziemia, a stąd już wagoniki metra zabierają do każdego miejsca w mieście zaledwie w kilka minut. Postawiłam sobie za cel dotarcie do Max-Planck Institut, zajmujący się prawem własności intelektualnej, tym bardziej że nie był bardzo oddalony od centrum. I właśnie stąd rozpoczęłam spacer. Gdy przechodziłam przez bramę ujrzałam Hofgarten. Jeszcze metr za mną samo centrum, zgiełk, otwierane po południu typowe niemieckie ogródki piwne, kawiarnie i salon firmowy Mercedesa a przed moimi oczami przeciwieństwo - zielone ogrody, cisza, fontanna, młodzież siedząca na trawnikach pochylona nad książkami. Spacerowałam wzdłuż ogrodów, jeszcze trochę niedowierzając temu, co widzę, by w końcu dojść do Instytutu. Tu wpuszczono mnie do biblioteki, gdzie upłynęło mi kilka godzin nad przeglądaniem tytułów woluminów. Znalazłam też kilka polskich tytułów dotyczących prawa autorskiego oraz, ku mojemu prawdziwemu zaskoczeniu, zbiór dzieł poświęconych polskiemu prawu farmaceutycznemu.

Następnego dnia wykłady prowadził dr Till Jaeger, adwokat a także założyciel Instytutu ifrOSS, zajmującego się zagadnieniami open source software, czyli otwartego oprogramowania, nazywanego tez "otwartymi źródłami". Po obszernym wprowadzeniu do tematu dr Jaeger zajął się problematyką licencji GNU FDL (Free Documentation License), która jest licencją typu copyleft. Copyleft to rodzaj systemu licencjonowania praw autorskich zapewniający swobodę ulepszania danej pracy czy tez jej pochodnych. Podczas gdy większość licencji na oprogramowanie wprowadza wiele ograniczeń używania software'u, licencje GNU są reakcją na takie praktyki. Użytkownikowi udostępnia się kod źródłowy, tak by mógł dokonywać zmian w programie czy np. wykorzystywać elementy tego programu przy tworzeniu nowych. Jest tu dozwolone kopiowanie, rozpowszechnianie oraz modyfikowanie oprogramowania.

Dyskusja panelowa na temat kopii prywatnej w sali ćwiczeniowej w Lugwig-Maximilians-Universitaet. Od lewej dr Ch. Geiger (pracownik Max-Planck-Institut), A.Wolf (przedstawiciel GEMA), S.Grulert (Edel Music GmbH)
Dyskusja panelowa na temat kopii prywatnej w sali
ćwiczeniowej w Lugwig-Maximilians-Universitaet. Od lewej
dr Ch. Geiger (pracownik Max-Planck-Institut), A.Wolf
(przedstawiciel GEMA), S.Grulert (Edel Music GmbH)

Ponieważ konferencja poruszała tematy związane z najnowszymi osiągnięciami technologicznymi, nie zabrakło wykładu poświęconego DRM (Digital Rights Management), który wygłosił adwokat brukselski, Bart Goddyn, LL.M. Technologia DRM to rozwiązanie zapobiegające nieautoryzowanemu wykorzystaniu ściągniętej z sieci np. muzyki czy filmów. Zdaniem pana Goddyna tylko kwestią czasu jest wprowadzenie rights locker architecture. W tej technologii zawartość pozostaje tylko w pamięci serwera danych (server memory) posiadacza prawa (rightholder). Użytkownik praktycznie nabywa tylko prawo dostępu (right to access) do zawartości a nie fizyczny nośnik. Prawa użytkownika są przechowywane na serwerze skonfigurowanym w celu autoryzacji informacji. W momencie nabycia prawa do określonej zawartości, serwer autoryzacji ją uaktywnia. Kiedy wiec użytkownik chce otworzyć zawartość, przystosowana aplikacja (adjusted application) użytkownika wysyła żądanie do serwera autoryzującego. Serwer po weryfikacji żądania wysyła zawartość użytkownikowi z serwera danych (data serwer). Dopiero przyszłość pokaże czy RLA wypełni zamierzenia twórców.

Dyskusje prowadzono także na temat prywatnej kopii. Zorganizowano dyskusję panelową, w której udział wzięli dr Christophe Geiger z Instytutu Max Planck'a do spraw własności intelektualnej oraz Stephan Grulert, reprezentujący producenta muzycznego Edel Music AG. Temat ten wywołał poruszenie, ponieważ w różnych krajach obowiązuje różne prawo, a także implementacja dyrektyw UE w państwach członkowskich czasami pozostawia wiele do życzenia. Natomiast internet nie zna ani granic terytorialnych, ani prawnych. Nie da się jednak ukryć, że gdy w jednym kraju kopia prywatna będzie jak najbardziej dozwolona, to już u państwa sąsiedniego będzie ona nielegalna. Przechodząc do meritum prywatna kopia jest w zasadzie dozwolona, natomiast ciekawą regulację tej instytucji zaproponował ustawodawca niemiecki, który w art. 53 UrhG wprowadza zapis, że gdyby zawartość pochodziła z oczywiście nielegalnego źródła, to kopia byłaby tym samym też nielegalna. Wskazuje się jednak na niedoskonałość tego przepisu, gdy dochodzi do udowodnienia przesłanek zastosowania w praktyce wspomnianego artykułu 53 UrhG. Ponadto dyskusja rozszerzyła się na artykuł 5 ust.5 dyrektywy z 22.05.01 w sprawie harmonizacji niektórych aspektów prawa autorskiego i praw pokrewnych w społeczeństwie informacyjnym, który wprowadza wyjątki i ograniczenia dotyczące koncepcji "prywatnej kopii".

Pierwszy dzień konferencji, zwiedzanie miasta. Uczestnicy z Serbii i Czarnogóry, Czech, Polski, Wietnamu, Niemiec, Szwajcarii, Austrii i Rosji
Pierwszy dzień konferencji, zwiedzanie miasta.
Uczestnicy z Serbii i Czarnogóry, Czech, Polski,
Wietnamu, Niemiec, Szwajcarii, Austrii i Rosji

Pewne zagadnienia wykładowcy przybliżali studentom jeszcze na warsztatach (workshop'ach), a te odbywały się z prawa filmowego, prawa muzycznego oraz odpowiedzialności naruszenia prawa autorskiego. Na przykład, zajęcia z prawa muzycznego pozwoliły na wniknięcie w głąb struktur producenta muzycznego, a to dzięki temu że temat przygotował sam pracownik Edel Records GmbH. Co więcej, wprowadzono nas w zagadnienie umów licencyjnych, wysokości wynagrodzeń artystów czy ogólnego funkcjonowania biznesu muzycznego, nie pomijając kwestii finansowych wideoklipów, tournée, i podziału zysków z merchendisingu. Osobiście zainteresowała mnie ciekawostka dotycząca przyznawania nagród nagraniom sprzedanych w określonej liczbie egzemplarzy. Otóż, zasady przyznawania nagród "złota płyta", "platynowa płyta"... itd. nie są zasadami ujednoliconymi. Dlatego też w różnych krajach są różne pułapy, które kwalifikują sprzedana płytę/dvd jako np. "złota". I tak w Szwajcarii wystarczy do uzyskania tej nagrody 20 tys. sprzedanych płyt, w Polsce 35 tys., w Niemczech 100 tys., a w Wielkiej Brytanii 250 tys. płyt. Pokazane liczby nie są bynajmniej dziełem przypadku. Stosunkowo wysokie wymagania w Wielkiej Brytanii są spowodowane czynnikami kulturowymi i ekonomicznymi. Na Wyspie chętniej kupuje się płyty, co zakotwiczone jest w mentalności tego narodu. Nawet ogólna dostępność muzyki w internecie nie spowodowała w Anglii spadku sprzedaży krążków.

Część wykładowców przyjechała na konferencję specjalnie z Hamburga czy Brukseli, by wygłosić swoje referaty i dlatego zaproszeni specjaliści wyszli do uczestników z inicjatywą dodatkowych spotkań popołudniowych, na których nie szczędzili dalszych szczegółów dotyczących tematów już ogólnie przez nich wygłoszonych. Zadziwiające było to, że uczestnicy mając do wyboru wieczorny spacer po starówce albo zajęcia z prawa internetowego zdecydowanie wybierali to drugie i spędzali większość popołudniowego czasu w salach Uniwersytetu.

Mimo to można było podziwiać uroki Monachium - stolicy Bawarii - 1,5 milionowej metropolii. Nie jest rzeczą trudną zobaczyć w mieście typowego Bawarczyk w kapeluszu z kitka i tradycyjnie zdobionych spodniach. Zresztą organizatorzy konferencji nie darowaliby sobie, gdyby nie podjęli gości konferencyjnych tradycyjną bawarską golonką z knedlem "Schweinshaxe", po której nastąpił deser w postaci "Apfelstrudel". Organizatorzy nie pozwolili nam także wyjechać bez wzięcia udziału w zorganizowanym przez siebie zwiedzaniu miasta. Obowiązkowo każdy z nas zobaczył Marienplatz, gdzie znajduje się największy w Europie ratusz. Gdy wybiła godzina 17 osławiony Glockenspiel, na który składają się 43 dzwony i ruszające się figurki, rozpoczął, jak co dzień, przedstawienie. Zabrano nas też do późnogotyckiego kościoła NMP (Frauenkirche) zbudowanego z czerwonej cegły. Kościół ten jest zwieńczony dwoma 98-metrowymi wieżami, które stanowią niezaprzeczalny symbol Monachium. Poza tym jeszcze zobaczyliśmy Karlsplazt (Stachus), z którego udaliśmy się na krotki spacer do Pałacu Sprawiedliwości (Justiz Palast). A mając na uwadze, że byli wśród nas tylko studenci prawa, to można powiedzieć, że był to dla nas ważny obiekt do zwiedzania.

Patio Ludwig-Maximilians-Universitaet (na zdjęciu uczestnicy z RPA, Honaldii, Niemiec, Polski, Turcji, Szwajcarii, Austrii,
Rosji, Czech i Grecji)
Patio Ludwig-Maximilians-Universitaet (na zdjęciu
uczestnicy z RPA, Honaldii, Niemiec, Polski, Turcji,
Szwajcarii, Austrii, Rosji, Czech i Grecji)

Niestety, Monachium przyciągając licznymi muzeami, galeriami, parkami, ogrodami i pałacami nie daje się dokładnie poznać w kilka dni. Zabrakło czasu na odwiedzenie Bayerisches Nationalmuseum, Deutsches Museum, Neue/Alte Pinakothek....

Tych kilka dni w Monachium minęło bardzo szybko. Gdy zaczynało się niedzielne popołudnie konferencja dobiegała końca. Jednak uczestnicy zamiast się żegnać i "wymieniać adresy" umawiali się na obiad i dalsze dysputy w ogródkach piwnych obok Wieży Chińskiej w Ogrodzie Angielskim, gdzie monachijskim zwyczajem mieszkańcy miasta spędzają weekendy, by odpocząć od "daily routine".

Marlena Jankowska

Autorka jest studentką V roku prawa na Uniwersytecie Śląskim w Katowicach, absolwentką Szkoły Prawa Niemieckiego na Uniwersytecie Jagiellońskim w Krakowie, członkinią ELSA oraz TBSP. Interesuje się prawem własności intelektualnej, prawem medycznym i językami obcymi (angielski, niemiecki i włoski).