23.07.1914 - 6.04.2004

Adolf Dygacz in memoriam

Przed kilkunastu laty, podczas egzaminu wstępnego i rozmowy kwalifikacyjnej pewna kandydatka na studentkę kierunku: wychowanie muzyczne w cieszyńskiej Filii Uniwersytetu Śląskiego dzieliła się z Komisją swoimi wiadomościami o polskim folklorze muzycznym. Padło dodatkowe pytanie o zbieraczy tegoż folkloru. Kandydatka wymieniła Kolberga i jeszcze kogoś. Padło też nazwisko Adolfa Dygacza. Przyszła studentka opatrzyła każde znane sobie nazwisko krótkim komentarzem. Adzia - jak z upoważnienia Profesora zwracaliśmy się do naszego mistrza, zaliczyła do grona zmarłych folklorystów przeszłości. Profesor tymczasem, żyw i zdrów siedział z nami, w tej samej, kilkuosobowej, przysłuchującej się kandydatce, Komisji Egzaminacyjnej.

Teraz nie ma już Profesora. Jest pamięć o Nim. Jest jego dorobek indywidualny. Są uczniowie, przyjaciele. Wspomnienia.

Kiedy poznałem Adzia? Było to na początku lat 60. ubiegłego stulecia. Właśnie zostałem studentem Wydziału Teorii Kompozycji i Dyrygentury katowickiej PWSM, to jest dzisiejszej Akademii Muzycznej im. Karola Szymanowskiego. W programie zajęć: folklor muzyczny. Wykładowca: doktor Adolf Dygacz. Ciekawi byliśmy pierwszego z Nim spotkania...

Pięćdziesiąt trzy lata temu, w 1951 roku,

Profesor Dygacz z diabelskimi skrzpcami
Profesor Dygacz z diabelskimi skrzpcami
jeszcze przed dyplomem magisterskim z zakresu polskiej folklorystyki muzycznej, uzyskanym na wydziale muzykologii Uniwersytetu Jagiellońskiego, został Adolf Dygacz nauczycielem akademickim. Na wydziale I ówczesnej PWSM w Katowicach (Jego związek z tą uczelnią trwał do roku 1975) miał zaznajamiać przyszłych, teoretyków, kompozytorów i dyrygentów z muzycznym folklorem naszego kraju i regionu. Czynił to w sposób niebanalny i zachęcający, najniewinniejszy i filuterny zarazem. Tak Go wielu pamięta. Pierwsze spotkania ze słuchaczami zaczynał od wykonania jakiejś nieprzyzwoitej śpiewki. Może była to owa cantilena inhonesta Mikołaja z Koźla, której rekonstrukcja muzyczna - dokonana przez Adolfa Dygacza i opublikowana w pracy Rzeka Odra w Polskiej pieśni ludowej - przywracała folklorystyce piętnastowieczną melodię ludową, na opadającym heksahordzie jońskim opartą? Tego już nie jestem pewien. W każdym razie efekt był niezwykły! Musiał być taki, skoro większość spośród ponad dwustu magisteriów, kilkunastu doktoratów i habilitacji, którym profesor patronował jako promotor, poświęcona została problematyce folklorystycznej.

Zbieranie pieśni ludowych może być zajęciem atrakcyjnym, a towarzysząca tej czynności refleksja naukowa źródłem wielkiej satysfakcji. Taką, pozytywną postawą wobec folkloru, Adolf Dygacz zarażał kolejne pokolenia wychowanków i współpracowników także wtedy, gdy w latach 1980-1992 pełniąc funkcję kierownika Zakładu Teorii Muzyki i Folklorystyki Muzycznej w Instytucie Wychowania Muzycznego na Wydziale Pedagogiczno-Artystycznym Uniwersytetu Śląskiego Filii w Cieszynie, projektował kolejne zadania. Zyskał dla siebie i swojej umiłowanej dyscypliny wielu szczerych przyjaciół. Uczył nas m.in. sposobu "indagowania informatorów". Za tym pojęciem kryje umiejętność nawiązywania kontaktu z ludowym artystą po to, by mieć możliwość ...wybierania z jego repertuaru pieśni najbardziej wartościowych, najstarszych, które leżą z reguły na samym dnie pamięci, poprzedzone utworami obiegowymi, śpiewanymi zwykle w pierwszej kolejności.

Profesor chętnie mówił o etosie śląskiego folkloru muzycznego, którym zajmował się od 1933 roku. W jego zbiorach znalazło się ponad 12 tysięcy ludowych pieśni, pokaźna ilość anegdot, bajek, opowieści, przysłów i zagadek nadto kolekcja instrumentów muzycznych. Materiały te były podstawą naukowych dociekań i analiz, których wyniki Adolf Dygacz ogłaszał w swoich książkach, rozprawach, studiach, szkicach i artykułach - drukowanych w kraju i poza jego granicami. Pieśń ludowa - pisał - była moją pasją i wielką przygodą [..]. Mój dom rodzinny był rozśpiewany. Jak daleko sięgam pamięcią, przy każdej okazji starałem się utrwalić teksty, a potem także i melodie. Niemałą rolę odegrali tu moi nauczyciele, którzy wszczepili we mnie miłość i szacunek dla kultury ludowej...

Główną domenę prac profesora stanowił folklor górniczy - największej na Śląsku grupy zawodowej, która "wobec trudnych, najeżonych niebezpieczeństwami warunków pracy w podziemiach kopalni" chętnie w swoich utworach mówi o współpracy i braterskiej życzliwości, bo:

Kto na dole węgiel kopie,
stanąć musi chłop przy chłopie
i być mu za brat,
i być mu za brat.

Pieśni górnicze rodziły się w procesach integracyjnych z

Jedno z ostatnich zdjęć Profesora
Jedno z ostatnich zdjęć Profesora
chłopskim i rzemieślniczym folklorem; czerpały też obficie z dorobku innych grup zawodowych - wyjaśniał Profesor w publikacji, zawierającej 75 pieśni, zebranych w 38. miejscowościach Śląska i Zagłębia Dąbrowskiego. Są wśród nich prawdziwe perełki, znane zapewne także mieszkańcom istniejącej od około 1300 roku wsi Droniowice koło Lublińca. Tu właśnie, 23 lipca 1914 roku, przyszedł na świat Adolf Dygacz, późniejszy absolwent Gimnazjum Humanistycznego im. A. Mickiewicza w Katowicach, uczestnik kampanii wrześniowej 1939 r., więziony przez Niemców za udział w antyhitlerowskim ruchu oporu, po wojnie absolwent muzykologii, teorii muzyki, wychowania muzycznego i prawa na Uniwersytecie Warszawskim i Jagiellońskim, w Wyższej Szkole Ekonomicznej i Wyższej Szkole Muzycznej w Katowicach, nauczyciel akademicki i pracownik naukowy m.in. w katedrze Etnografii Uniwersytetu Wrocławskiego, habilitowany w 1975 r. na Uniwersytecie Poznańskim...

W 1960 roku, 77-letnia wówczas mieszkanka Katowic, Franciszka Goluzda, zaśpiewała profesorowi następującą piosenkę:

Gdyby mi się wróciły moje młode lata,
wiedziałabych, wiedziała, jak używać świata...

Profesor wiedział jak wykorzystać dany mu czas. Jego życie wypełniło się pracą. Jak każde inne obfitowało w troski i radości, nadzieje i rozczarowania. Dawała im radę twórcza natura Adolfa Dygacza, w latach 1947-1969 współpracownika "Trybuny Robotniczej", w której ogłosił ponad 2 tysiące artykułów i recenzji. Starsi pamiętają zapewne cykl telewizyjnych audycji "Z folklorystycznej teki Adolfa Dygacza". Nie była odosobnionym epizodem również - uhonorowana nagrodą im. Juliusza Ligonia - wieloletnia współpraca wybitnego folklorysty z katowicką rozgłośnią Polskiego Radia. Profesor w ciągu wielu lat danego mu czasu był nadto konsultantem zespołu "Śląsk" oraz Związku Śląskich Kół Śpiewaczych i Instrumentalnych, przewodniczącym sekcji historycznej Katowickiego Towarzystwa Społeczno - Kulturalnego, prezesem katowickiego oddziału Związku Kompozytorów Polskich... Nie sposób wymienić wszystkie organizacje i stowarzyszenia, w których zaznaczyła się Jego obecność!

Przeżywamy dany nam czas w otoczeniu innych ludzi. Wchodzimy z nimi w kontakt, jesteśmy z nimi blisko, oddalamy się... Można powiedzieć tak: Człowiek to miejsce. Miejsce to przestrzeń... Powtórzmy teraz za księdzem Tischnerem: Przestrzenią człowiekowi najbliższą jest dom. Wszystkie drogi człowieka przez świat mierzą się odległością od domu. [...] Człowiek zapytany, skąd przychodzi - wskazuje na dom. Dom jest gniazdem człowieka...

I jeszcze Maria Pańczyk, która wydany przez Profesora Dygacza w 1995 roku zbiór Śląskie Pieśni Ludowe. Wybór źródeł i opracowanie taką oto uwagą ozdobiła: Dom, w którym się nie śpiewa, nie muzykuje, jest najczęściej smutnym pomieszczeniem, w którym spotykają się domownicy niewiele do siebie czując, nie dostrzegając wzajemnych nastrojów i potrzeb [...]

Wiemy już, jaki był dom, z którego do nas Adzio przyszedł. Mój dom rodzinny był rozśpiewany - wspominał. W tym domu ukształtowało się Jego serce, w droniowickiej dziedzinie rodziła się Jego fascynacja kulturą Małej Ojczyzny, w której do dziś śpiewa się "po naszymu". Piękne były, związane z tym "domem" marzenia Profesora i bogate zamierzenia!

Teraz nie ma już Profesora. Jest Tam, dokąd i my, gdy nadejdzie stosowny czas, podążymy. My tymczasem tutaj, bez Niego... Wielu nas zostawił: kilkuset magistrów, doktorów, doktorów habilitowanych i profesorów. Nie przerwiemy rozpoczętej pod Jego kierunkiem pracy badawczej, naukowej, pisarskiej... A gdy się z Nim spotkamy, siądziemy i o efektach naszych wysiłków pogadamy...

Cóż jeszcze?

Jest oto z nami echo ludowej pieśni, którą śpiewano w XV wieku, a nawet wcześniej jeszcze. Jest opublikowany przez Profesora w 1987 roku, współczesny, górnośląski wariant Skargi umierającego. Wieńczy ją strofa, którą żegna Adolfa Dygacza społeczność akademicka Uniwersytetu Śląskiego, w tym liczne grono Jego magistrantów i doktorantów oraz współpracowników z bliskiego Mu Instytutu Muzyki filii Uniwersytetu Śląskiego w Cieszynie:

Wyszłaś, biedna dusza, z ciała,
Boś się dość naturbowała,
Opuść nędze świata tego,
Wnijdź do raju niebieskiego.

Profesorze, odpoczywaj w pokoju!

Uroczystości pogrzebowe Profesora Adolfa Dygacza odbyły się 15 kwietnia 2004 roku w katowickiej Katedrze. Profesora, który spoczął na cmentarzu przy ulicy Francuskiej w Katowicach, wspominali Jego uczniowie, współpracownicy i przyjaciele. Były poczty sztandarowe, delegacje w strojach regionalnych, wieńce, kwiaty... Była też muzyka: ukochana przez Profesora pieśń ludowa, ze wzruszeniem w głosie zaśpiewana w Katedrze przez jednego z uczestników żałobnej uroczystości, muzyka organowa w wykonaniu prof. Juliana Gembalskiego, śpiewy wykonywane przez Akademicki Chór "Harmonia" i Chór Instytutu Muzyki z filii Uniwersytetu Śląskiego w Cieszynie oraz "Reqiuem" W. A. Mozarta wraz z innymi utworami złożone w hołdzie Profesorowi przez zespół "Śląsk".

Ten artykuł pochodzi z wydania: