część druga

z pamiętnika erazmuski

Przed wyjazdem na stypendium w ramach programu Sokrates - Erazmus zastanawiałam się nad rozmaitymi aspektami mojego pobytu w Hiszpanii. Nurtowało mnie między innymi pytanie, jak wygląda taki zagraniczny uniwersytet znajdujący się już na terenie Unii Europejskiej, a także, czym proces studiowania tam różni się od nauki w naszym uniwersytecie. Nie musiałam zbyt długo czekać, aby o tym wszystkim przekonać się na własnej skórze. Problem wyglądu campusu uniwersyteckiego rozstrzygnął się już podczas pierwszego spaceru po okolicy. A niedługo potem przyszło mi przekonać się jak uczą się hiszpańscy studenci.

Universidad de León już od pierwszych

Foto: K. Wolnik
W uniwersyteckim kampusie nikt się nie zgubi
chwil zaskoczył mnie szeregiem rozwiązań, które najlepiej można by chyba określić słowem "sprytne". Jest to dość spory kampus, na który składa się około dziesięciu wydziałów, siedziba administracji, trzy kafeterie, bank (!), a także budynek, który przeznaczeniem (ale tylko przeznaczeniem) przypomina nasze akademiki. Polskie akademiki i tutejsze miejsce zakwaterowania studentów różnią się od siebie przede wszystkim ceną. Za miejsce w hiszpańskim domu studenckim trzeba sporo zapłacić, ale w cenę, oprócz zakwaterowania, wliczone jest pełne wyżywienie, serwis sprzątający, usługi pralni, dostęp do Internetu... w zasadzie wszystko. Tyle tylko, że takie luksusy odbierają to, po co zazwyczaj chcemy wyjechać z domu: możliwość bycia samodzielnym. Oprócz tego oryginalnego - jak na znane mi warunki - akademika, na terenie kampusu znajduje się jeszcze biblioteka, której wygląd zewnętrzny zapiera dech w piersiach. Zresztą wnętrze, sposób organizacji i ilość dostępnych tam pozycji książkowych, również robi wrażenie.

Już po rozpoczęciu zajęć dowiedziałam się, że tutejszy uniwersytet ma jeszcze wydział zamiejscowy w mieście Ponferrada. Tam znajdują się jednostki mniej popularne lub te z małą ilością studentów (np. wydział artystyczny, leśnictwa, itp.). Mnie osobiście najbardziej spodobało się to, że zarówno w León jak i w Ponferradzie budynki uniwersyteckie usytuowane są w tej samej okolicy tworząc kampus, co oznacza, że np. studenci (lub profesorowie!) mający zajęcia na dwóch różnych wydziałach nie potrzebują wiele czasu by przemieścić się z budynku do budynku.

Kolejnym elementem, który - nie ukrywam - przypadł mi do gustu, jest sposób organizacji toku studiów. Na tutejszym uniwersytecie studenci mają wiele możliwości indywidualnej organizacji nauki. Przedmioty dzielą się na obowiązkowe, takie, które tworzą bazę dla innych przedmiotów, więc w zależności od wybranej specjalizacji stają się obowiązkowe lub nie, a także na takie, których zaliczenie jest całkowicie dowolne. Obowiązuje tutaj system punktowy, z tym, że nie ma określonej liczby lat studiów. Można zatem wybrać sobie tylko dwa lub trzy przedmioty do zaliczenia w ciągu roku, tyle że wtedy okres studiowania może wydłużyć się nawet do dziesięciu lat! Dla mnie największą zaletą tego systemu jest fakt, że to student spośród oferowanych mu przedmiotów wybiera te, które są dla niego interesujące i zgodne z tym czym chciałby się zajmować w przyszłości.

Oczywiście nie ma pełnej dowolności, ale przynajmniej jest jakiś wybór. Nic jednak nie jest bez wad: studia w Hiszpanii są płatne, według moich informacji jest to 60 euro za jeden semestr w przypadku przedmiotu obowiązkowego. Pozostałe przedmioty są nieco tańsze, ale nie zmienia to faktu, że to i tak sporo.

Kiedy zaczęłam się zastanawiać nad porównaniem

Foto: Katarzyna Wolnik
Biblioteka Główna Universidad de Leon
uniwersytetu w Hiszpanii z moją uczelnią, doszłam do wniosku, że nie umiem zdecydować, która placówka podoba mi się bardziej. Każda z nich ma swoje zalety, ale żadna nie jest doskonała. Na przykład w Hiszpanii stosunki między studentami a wykładowcami są bardzo przyjazne, do tego stopnia, że studenci do profesora zwracają się na Ty! Wprawdzie nie jestem zwolenniczką atmosfery potwornego stresu na uczelni, ale taka poufałość w stosunku do wykładowców wydaje mi się pewną przesadą. Z drugiej strony chciałabym mieć możliwość wpływania na to, jakie przedmioty studiuję. Wniosek z tego jest taki, że nie istnieje uniwersytet idealny. Ale dzięki pobytowi na stypendium mam przynajmniej możliwość zasmakowania studiów na terenie Unii Europejskiej. Może dzięki temu po powrocie bardziej docenię swoja uczelnię? Foto: Katarzyna Wolnik drogowskaz.jpg - W uniwersyteckim kampusie nikt się nie zgubi biblioteka.jpg - Biblioteka Główna Universidad de León
Ten artykuł pochodzi z wydania:
Spis treści wydania
Kronika UŚNiesklasyfikowaneOgłoszeniaStopnie i tytuły naukoweW sosie własnymWydawnictwo Uniwersytetu ŚląskiegoZ Cieszyna
Zobacz stronę wydania...