Marzenia młodego magistra

Przeciętny żak chciałby po studiach zarabiać 2582 zł, ale realnie uważa, że zarobi 1805 zł. Ma jednak nadzieję, że po trzech latach osiągnie pułap prawie 5000 zł. To wyniki badania, jakie firma Communication Partners przeprowadziła wśród 600 studentów IV i V roku. Czy te oczekiwania są realne? I jak pomóc marzeniom, negocjując pierwszą pensję?

Ankieterzy Communication Partners poprosili, by młodzi ludzie swoje potencjalne dochody określili na trzy sposoby:

· Wypłatę marzenie - czyli taką, która naprawdę satysfakcjonowałaby studenta w pierwszym roku pracy,

· Wypłatę realną - czyli ile młodzi magistrowie rzeczywiście sądzą, że będą zarabiać "na dzień dobry",

· Oczekiwania płacowe po trzech latach pracy.

Średnia "wypłata marzenie" to 2582 zł (uwaga: badanie prowadzono w dużych aglomeracjach), ale jej realistyczna wersja to już tylko 1805 zł. Po trzech latach studenci oczekują średnio 4944 zł.

W całej populacji nie ma większych rozbieżności pomiędzy studentami IV i V roku, choć wśród tych pierwszych więcej jest oczekiwań "ekstremalnych" - takich jak owego studenta SGH (średnio co pięćdziesiąta osoba ma takowe). Widać im bliżej końca studiów, tym lepiej studenci znają realia rynku pracy.

Mężczyźni mają nieco wyższe aspiracje płacowe. 2742 (panie 2388) zł to pensja marzenie, 1964 (panie 1614) zł to realna wypłata, a po trzech latach - 5453 zł (panie 4330 zł).

Co ciekawe, mimo wysokich oczekiwań, aż 64% studentów SGH (tu oczekiwania płacowe są tradycyjnie najwyższe) zakłada, że ich pierwsza pensja wyniesie raczej mniej niż 2 tys. zł, ale tylko 28% badanych uzna ją za satysfakcjonującą.

Największe różnice pomiędzy pierwszą pensją "realistyczną" a "wymarzoną" występują wśród studentów AE Kraków i Politechniki Wrocławskiej - średnio niemal tysiąc złotych. Najmniejsze - ok. 500 zł - wśród studentów Uniwersytetu Warszawskiego.

Przygotowanie do negocjacji

Realistyczne oczekiwania to podstawa udanych negocjacji podczas rozmowy kwalifikacyjnej. Ale co to oznacza - realistyczne? Jakie są realia w branży bankowej, a jakie w telekomunikacji? By to wiedzieć, trzeba się odpowiednio przygotować. Negocjacje płacowe, jak każde inne, wymagają sporej znajomości rynku i branży. Co trzeba wiedzieć, by się do nich przygotować?

Po pierwsze, dowiedz się, ile płaci się w danej branży, a ile w działach firm (handlowcy, informatycy, księgowi itp.), które cię interesują. Takie informacje dostępne są w internecie, np. na stronach:

www.placa.pl,

www.hrk.pl,

pracuj.pl

Poznaj ogólne zasady płacenia w branży i specjalności. Warto wiedzieć, że np. działy sprzedaży płacą handlowcom większą część wynagrodzenia poprzez procentową prowizję od sprzedaży, a np. w biurach tłumaczeń ważna jest stawka za godzinę tłumaczenia lub stronę przetłumaczonego maszynopisu. Sprawdź, jak to wygląda w branży, w której chcesz pracować.
Nie kieruj się tylko średnimi. Branża doradcza z natury płaci dobrze, ale są firmy konsultingowe, które uważają, iż mają tak duży prestiż, że mogą płacić mało. Dlatego docieraj do możliwie precyzyjnych danych - najlepiej z firmy, w której ubiegasz się o pracę. Nie muszą to być dane dotyczące twojego wymarzonego stanowiska. Gdy starasz się o pracę w firmie X i wiesz, że prezes mało tam zarabia - to pracownicy pewnie też.
Pamiętaj, żeby potwierdzać obiegowe plotki. Wystarczy, że jakiś pracownik firmy dostał kiedyś jednorazowo bardzo wysoką premię, pochwalił się tym i już może powstać plotka, że firma świetnie płaci. Takie nietypowe przypadki najłatwiej zapadają w pamięć, najchętniej są cytowane w mediach, ale nie nadają się do statystycznych uogólnień.
Są firmy (najczęściej międzynarodowe koncerny), które mają z góry ustalone stawki tzw. startowe i niewiele tam zmienią negocjacje. Na szczęście są to zwykle wysokie stawki. W tych firmach często podobne pensje obowiązują w stolicy i poza nią. To duża korzyść dla tych, którzy starają się o pracą poza Warszawą.
Jeśli już wiesz, ile w danej firmie lub branży płacą i ile chcesz zarabiać, jesteś w miarę przygotowany do negocjacji placowych.

Jak negocjować pensje

Nie zaczynaj rozmowy o pieniądzach jako pierwszy. To pracodawca zwykle do tego przechodzi. O pensji rozmawia się na koniec interwiew, kiedy już zaprezentowałeś się i pracodawca ma jakieś wyobrażenie o tobie. Im lepiej się zaprezentowałeś, tym lepsza rzecz jasna pozycja przetargowa do rozmów o pieniądzach.

Ogólna, sprawdzająca się w większości przypadków, zasada negocjacji mówi: kto pierwszy poda stawkę, ten przegrywa. Jeśli powiesz pierwszy: chcę 2500 zł (bo wiesz, ze jest to średnia na tym stanowisku), pracodawca spróbuje to zbić do 2300 i dojdziecie do kompromisu 2400 zł. Jeśli to pracodawca powie 2500, ty powiesz: 2700 i zgodzicie się na 2600 zł. Oczywiście ten przykład jest uproszczony, ale pokazuje mechanizm targu.

Kłopot w tym, że pracodawca najczęściej będzie naciskał, byś jako pierwszy podał stawkę. Podaj więc - jeśli wiesz, że zrobiłeś dobre wrażenie i mu na tobie zależy - ok. 15-20% więcej, niż oczekujesz. Będziesz miał wtedy zapas do negocjacji.

Jednak na pytanie: "Ile chce Pan/i zarabiać?" nie odpowiadaj wprost. Raczej zadaj inne pytania:

- jaki będzie dokładny zakres moich obowiązków,

- jak bardzo muszę być dyspozycyjny (praca po godzinach, podróże),

- jakie są perspektywy awansów i podwyżek,

- w jakim zakresie firma refunduje koszty szkoleń,

- w jaki sposób przyznawane są premie,

- co oprócz pensji: ubezpieczenia, telefon, itp.

Dopiero gdy znasz te wszystkie informacje, odpowiadaj. Możesz też poprosić o kilka dni do namysłu. Podać stawkę możesz przecież dopiero, gdy ocenisz wszystkie koszta pracy: praca w niedziele, po godzinach, wyjazdy itp. A tego często nie da się zrobić na gorąco, podczas interview. Stąd prośba o czas do namysłu.
Bądź w negocjacjach w miarę elastyczny - w końcu to ty się starasz o prace. Ale dbaj też o swoje interesy. Jeśli będziesz to mądrze i skutecznie robił, pracodawca doceni twoją konsekwencje i umiejętność negocjacji.