STYPENDYSTÓW PRZYBYWA

Uroczystość wręczenia dyplomów studentom UŚ – laureatom stypendiów Ministra Edukacji Narodowej, miała miejsce 17. listopada ubiegłego roku. Z największą radością spieszę zawiadomić, że liczba wyróżnionych od lat systematycznie wzrasta! Jest to rzadki przypadek, kiedy ilość (uhonorowanych studentów) idzie w doskonale dobranej parze z jakością (i rangą Uczelni).

Stypendia MEN przyznano w tym roku 17. studentom UŚ. To największa liczba w historii naszej uczelni! Oto oni:

  • Anna Bańczyk - MISH Barbara Grażyna Bromboszcz - matematyka
  • Joanna Dąbrowska - prawo
  • Łukasz Gawor - geografia (po raz drugi!)
  • Karolina Koc - socjologia
  • Agnieszka Kozakiewicz - prawo
  • Tomasz Kubalica - filozofia
  • Ewa Nowak - filologia polska (po raz drugi!)
  • Krzysztof Oleś - matematyka
  • Robert Pyka - MISH
  • Justyna Sieradzka - kulturoznawstwo
  • Anna Sołtysiak - psychologia i prawo
  • Dorota Szymborska - filozofia
  • Weronika Ślęzak - MISH (po raz drugi
  • Maria Świątkiewicz - MISH (po raz drugi
  • Radosław Wieczorek - MISM-P
  • Agata Zygmunt - MISH

Z Weroniką Ślęzak i Marią Świątkiewicz spotykamy się w tym miesiącu na łamach "Gazety Uniwersyteckiej" - W jakim momencie życia was złapałam? Co się zmieniło od naszej ubiegłorocznej rozmowy? Co robiłyście wczoraj, a jakie macie plany na jutro?

Weronika - Wczoraj wróciłyśmy z Krakowa, jutro znów tam jedziemy. W tym roku jesteśmy już pełnoprawnymi studentkami Uniwersytetu Jagiellońskiego. Zajęcia zaczynamy w środy o ósmej rano. Żeby zdążyć, muszę wstawać o piątej! Tematem tych porannych zajęć są teoretyczne podstawy marketingu, a cechą charakterystyczną to, że większość studentów przychodzi z kawą z pobliskiego automatu. Na przykładzie owej kawy można świetnie omówić strategie marki czy dystrybucję produktu.

Maria – W środę mamy też seminarium magisterskie u naszego ukochanego dr. hab. Mariana Niezgody (to bardzo kochany pan, który traktuje nas jak tata). Seminarium dotyczy mediów, ale my chcemy pisać pracę z socjologii kultury. Ja o śmiechu i humorze w mediach, a Weronika chyba coś o podróżach. Chciałybyśmy obronić się w tym roku w Krakowie, a w przyszłym tutaj, na MISH-u.

Weronika i Marysia w towarzystwie Volontari del Giubileo
Weronika i Marysia
w towarzystwie
Volontari del Giubileo

- Na MISH-u studiujecie już czwarty rok, zabieracie się do pisania pracy magisterskiej, musiałyście się więc związać z jakimś konkretnym kierunkiem i promotorem. Jakie są wasze wybory?

Maria – Właśnie zadałaś bardzo trudne pytanie, nawet dość drażniące. Problem polega na tym, że chciałyśmy (i nadal chcemy) pisać pracę na psychologii. Rada Wydziału PiPs miała ustalić pensum godzin dla studentów MISH-u na IV i V rok. Zrobiono to dopiero po dwóch miesiącach od rozpoczęcia roku akademickiego, kiedy każdy jest już w toku jakichś działań! Wszystko nam się zawaliło!

Weronika – Znalazłyśmy się w takiej sytuacji, że nie mamy ani promotora, ani tematu pracy. Przez owe dwa miesiące zajmowała się nami bardzo profesjonalnie, rzetelnie i życzliwie pani dr Jadwiga Timoszenko. Przeczytała nawet regulamin naszych studiów... i okazało się, że nie może być naszym promotorem, bo studenci MISH-u powinni mieć profesorów. Paradoks polega na tym, że większość seminariów na psychologii prowadzą doktorzy. Znajdujemy się właśnie w momencie walki o byt. Poza tym, mamy wrażenie, że nie jesteśmy mile widziane na tym wydziale.

Jedna przez drugą – My, studenci MISH-u, często nie jesteśmy traktowani tak, jak na to zasługujemy, wręcz jak jakiś gorszy rodzaj studentów! Nasze minimum programowe w ciągu trzech pierwszych trzech lat studiów obowiązuje nas do chodzenia tylko na wykłady. Jeżeli jednak ktoś jest szczególnie zainteresowany i chciałby brać udział również w ćwiczeniach – to prawie nie ma takiej możliwości! Prowadzący nie zawsze chcą nas przyjmować, bo mają przepełnione grupy. Mnóstwo jest kłopotów formalnych, wynikających z tego, że MISH jest młody. Jesteśmy rokiem doświadczalnym. To wytraca nas trochę z poczucia stabilności i bezpieczeństwa.

- W grudniowej „Gazecie Uniwersyteckiej” prof. Olga Wolińska pisała o MISH-u, który przekroczył właśnie półmetek, że trasa jest wytyczona, ale szlak nieprzetarty. Jakie wy odkryłyście plusy i minusy tego sposobu studiowania?

Maria – Możemy uczestniczyć w wielu zajęciach na różnych wydziałach. Nie jesteśmy ograniczani do jednego tylko kierunku. Mamy prawo do indywidualnego toku studiów, co pozwala nam zdobywać zaliczenia i zdawać egzaminy w indywidualnie ustalanych terminach.

Weronika – Problemy, z jakimi się stykamy, nie dotyczą regulaminu, ale głównie ludzkiej niewiedzy, niedojrzałości. Nasi znajomi z MISH-u warszawskiego są traktowani szalenie elitarnie. Mają też swoje problemy, ale nie muszą tak bardzo walczyć o swoje jak my. My zaś często stanowimy taki niezbyt mile widziany dodatek do grupy ćwiczeniowej, szczególnie jeśli jest ona dość liczna. A to chyba my powinniśmy mieć tam pierwszeństwo, jako osoby, które biorą udział w zajęciach na kilku wydziałach.

Maria – Największą sztuką MISH-owca jest układanie planu zajęć. To horror przez październik i listopad. Bez przerwy wszystko się zmienia. Problem nie leży po stronie naszych władz, które są wspaniałe, pani prof. Olga Wolińska jest jak nasza mama, mówi do nas „córunie”! To tworzy naprawdę niesamowitą atmosferę wewnątrz MISH-u. Przypuszczam, że nikomu się nie śni, że może wejść do sekretariatu i natknąć się na tak wielką życzliwość i pomoc, z jaką my się spotykamy ze strony naszej kochanej Jagienki. Gdyby nie ona – nie udałoby nam się załatwić wielu naszych spraw. Dużo rzeczy dla nas załatwia, może nawet trochę za dużo? Ostatnio wzięła na siebie skopiowanie wszystkich harmonogramów zajęć ze wszystkich wydziałów. Nie musieliśmy nigdzie latać, wystarczyło przyjść do Jagienki!

Weronika – Student MISH powinien cechować się wyjątkową przedsiębiorczością, samodzielnością, umiejętnością zabiegania o swoje sprawy, zamiast zawracać głowę sekretarce każdym drobiazgiem. Każdy ma przecież indywidualny tryb zajęć! A niektórym wydaje się, że jak przyjdzie na MISH to dostanie wszystko na tacy.

W ubiegłym roku bardzo przedsiębiorczo planowałyście wyjazd na Daleki Wschód...

Weronika – I nadal mamy takie plany! A w ubiegłym roku zapomniałam dodać, że nasze życie naukowe jest równie bogate jak prywatne. Jesteśmy związane uczuciowo z pewnymi mężczyznami. Oni towarzyszą nam we wszystkim co robimy, w naszych wzlotach i upadkach. Podtrzymują nas na duchu albo się z nas wyśmiewają. Bardzo dużo im zawdzięczamy. W tym roku wszyscy byliśmy wolontariuszami jubileuszowymi w Rzymie, podczas XV Światowego Zjazdu Młodzieży.