Nie mamy armat - czyli brak etatów

W swoim pierwszym tegorocznym numerze "Polityka" przedstawiła dosyć pesymistyczny obraz sytuacji kadrowej wyższych uczelni - podlegających nadal niepokojącemu drenażowi, zarówno wewnętrznemu (przez biznes), jak i zagranicznemu. Krótkie oceny sytuacji w tym zakresie przedstawili na łamach "Polityki" rektorzy warszawskich i krakowskich uczelni. Postanowiliśmy "zejść" na poziom wydziałów i poprosiliśmy o wypowiedzi na ten sam temat 4 dziekanów naszego uniwersytetu. (red.)

PROF. MAREK ZRAŁEK

dziekan Wydziału Matematyczno-Fizyczno-Chemicznego

- Obecnie na Wydziale Matematyczno-Fizyczno-Chemicznym nie istnieje masowe zjawisko rezygnacji pracowników z etatów. Mimo to w ci u ostatnich czterech lat z w działu odeszłó2l osób. Nie stanowi to jednak dużego zagrożenia kadrowego. Nie brak do tej pory chętnych do podjęcia pracy na naszym wydziale.

Może to wydawać się dziwne, ale pomimo niskiej płacy asystenci czy adiunkci pozostają na uczelni bo kochają to co robią. Faktem zaś jest, że tylko nieliczni studenci ubiegający się o asystenturę w naszych instytutach dostają etaty. Związane to jest po pierwsze z ciągłym brakiem etatów, a po drugie z brakiem wybitnie uzdolnionych kandydatów.

Pracownicy naszego wydziału wyjeżdżają na stypendia zagraniczne, które, nie ma co ukrywać, poza wszelkimi innymi korzyściami niosą ze sobą takie korzyść finansową.

Jedynym istotnym problemem wydziału jest ciągły niedostatek kadry technicznej. Chodzi głównie o specjalistów z informatyki i elektroniki. Ich brak związany jest głównie z tym, że nasze oferty płacowe są zupełnie niekonkurencyjne z tym co można zarobić gdzie indziej. Rozwiązaniem tego byłoby trzy-czterokrotne zwiększenie płacy, ale to z kolei" prowadziłoby do absurdalnej dysproporcji między płacami pracowników naukowych i technicznych.

PROF. SYLWIA ŁABUŻEK

Dziekan Wydziału Biologii i Ochrony Środowiska

Ilość pracowników naukowych uzależniona jest od ilości studentów. Złe warunki lokalowe, brak pieniędzy na dydaktykę, szybko zużywający się sprzęt i brak środków na zakup nowych urządzeń laboratoryjnych wyznaczają limit przyjmowanych corocznie studentów. W związku z tym nie zwiększa się sumaryczna ilość pracowników naukowo-dydaktycznych. Obserwuje się starzenie kadry naukowej. Atrakcyjną pracę proponują młodym asystentom i adiunktom różnego rodzaju firmy prywatne. Nasi absolwenci oswojeni są z problematyką informatyczną, komputer to powszechne narzędzie pracy przyszłych biologów. W ciągu ostatnich lat Wydział Biologii i Ochrony Środowiska opuściło dwóch asystentów i dwóch adiunktów. Asystenci obsługują komputery w firmie pana Fibaka. Natomiast jeden z adiunktów pracuje w spółce samochodowej, a drugi w firmie optycznej, rozprowadzającej leki okulistyczne.

Jeżeli znajdzie się wolne miejsce dla nowego asystenta nie ma problemu z jego zatrudnieniem pomimo niekorzystnych warunków finansowych. Szczególnie niepokojąca jest mała liczba zatrudnionych asystentów w stosunku do ilości zatrudnionych adiunktów i samodzielnych pracowników naukowych. Ogólnie można powiedzieć, iż brak pieniędzy na rozwój zaplecza laboratoryjnego, brak odpowiedniej liczby pomieszczeń oraz zamrożenie liczby etatów powoduje, iż przeżywamy niebezpieczny dla naszego wydziału moment stagnacji w rozwodu kadry naukowej. Można przewidywać, iż nawet, gdy; by ilość etatów została zwiększona, najlepsi studenci poszukaliby prawdopodobnie pracy tam gdzie zaoferuje się im lepsze zarobki.

PROF. EUGEMUSZ ŁĄGIEWKA

dziekan Wydziału Techniki

Obecnie zatrudniamy 103 pracowników naukowych z czego 12 to pracownicy samodzielni, resztę stanowią asystenci, adiunkci i wykładowcy. 24 asystentów to ludzie bardzo młodzi z 1 lub 2 letnim stażem uczelnianym. Sytuacja mogłoby się wydawać, jest bardzo korzystna. Nasza naukowa młodzież przecież rokuje szansę rozwoju. Tak jedna nie jest. Młoda kadra zajmuje etaty opuszczone przez pracowników, którzy zrezygnowali z kariery naukowej już po 3-4 latach. Do odejścia z uczelni zmusiły ich przede wszystkim trudne warunki materialne codziennego życia, ale również obawa przed tym, ze nie zdążą napisać lub nie są w stanie napisać pracy doktorskiej i podołać obowiązkowi rozwoju naukowego. Ilość etatów wiąże się z ilością studentów; pomimo zwiększenia liczby przyjęć na pierwszy rok studiów prawie 1,5 krotnie, nie zmieniła się ilość etatów dydaktycznych. Istnieje jedynie możliwość zamiany etatów inżynieryjno-technicznych na etaty naukowo-dydaktyczne. Trzeba być dobrej myśli, ze pomimo trudności możliwe będzie pozyskanie środków na zatrudnienie nowych pracowników. W sytuacji, gdy zwolni się etat naukowo-dydaktyczny większa ilość chętnych do jego obsadzenia zdarza się bardzo rzadko. W tym wypadku zmuszeni jesteśmy przyjmować także tych absolwentów, którzy osiągnęli w czasie studiów średnie wyniki w nauce. Najlepsi znajdują dobrze płatne posady w firmach prywatnych lub w przemyśle państwowym. Niepokojący jest brak rotacji wśród średniego personelu naukowego. "Zasiedzieli" na uczelni wykładowcy i starsi wykładowcy nie rokujący awansu naukowego nie chcą zmieniać pracy. Ich obecność na wydziale zapewnia jednak prawidłowy przebieg procesu dydaktycznego. Największe zapotrzebowanie na kadrę naukową obserwuje się w dziedzinie informatyki, brak również specjalistów w zakresie metrologii, automatyki, mechaniki i diagnostyki układów elektro-mechanicznych. Sytuacja. nie przedstawia się najgorzej jeżeli chodzi o szeroko pojęte materiałoznawstwo. Brak jedynie samodzielnego pracownika z dziedziny polimerów. W ,podsumowaniu należy stwierdzić, iż sytuacja od kilku lat jest stała. By utrzymać prawidłowe funkcjonowanie wydziału Przy obecnej ilości etatów i zwiększonej , liczbie studentów, zwiększa się liczebność grup ćwiczeniowych, co z kolei niesie ze sobą niebezpieczeństwo obniżenia poziomu kształcenia. Taka polityka jest szczególnie niekorzystna dla nauk technicznych jako dziedziny eksperymentalnej, gdzie konieczny jest swobodny dostęp do przyrządów laboratoryjnych.

PROF. TADEUSZ MICZKA

dziekan Wydziału Filologicznego

- Obecnie wśród kończących studia nie brakuje chętnych do podjęcia pracy na naszym wydziale. Natomiast są problemy z wolnymi etatami. Brakuje ich zwłaszcza dla polonistów, kulturoznawców i bibliotekoznawców.

Rezygnacja z pracy pracowników naukowych nie jest na razie zjawiskiem alarmującym. Za to coraz powszechniejsze stają się podwójne etaty. Poważnym problemem zaczyna być niedostateczna ilość lektorów, zwłaszcza anglistów i germanistów. Zarówno oni, jak i inni pracownicy naukowi wydziału filologicznego (szczególnie neofilolodzy) są "wabieni" przez inne szkoły wyższe z południa Polski. Konkurencja może osłabić kadrowo nasz wydział. Tak więc pewne obawy istnieją. Konkludując można powiedzieć, że kulturoznawstwu, polonistyce i bibliotekoznawstwu "drenaż" nie zagraża, zagraża natomiast neofilologiom.