czyli kilka słów o tym jak było w Cieszynie

Początki Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Śląskiego

Jest pewne uzasadnienie, dla którego właśnie mnie wybrano do zaprezentowania najdawniejszych dziejów Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Śląskiego.

Prof. dr hab. Adam Lityński
Prof. dr hab. Adam Lityński
Mianowicie, jestem już najstarszy stażem na tymże Wydziale. Wszyscy, którzy byli zatrudnieni przede mną już zmarli; teraz ja jestem następny. Jako staruszek pamiętam właśnie przede wszystkim bardzo dawne czasy, więc i na nich poprzestanę. Będę mówił o początkach Wydziału Prawa tylko trochę opierając się na dokumentach1, a bardziej na własnych wspomnieniach, co ma pewien walor, jeśli zważyć, że dokumenty założycielskie uniwersytety od średniowiecza szalenie fałszowały.

W miejscu, gdzie dzisiaj znajduje się rektorat UŚ, było niegdyś boisko klubu sportowego "Kolejarza" Katowice, a zaraz obok, przez płot tylko, sąsiadowało z nim drugie boisko - "Górnika" Katowice; jako uczeń liceum ogólnokształcącego im. A. Mickiewicza byłem niekiedy na te boiska prowadzony w ramach lekcji WF na zajęcia sportowe. Później na boisku "Kolejarza" wybudowano - w ramach nagłaśnianej niegdyś akcji "tysiąc szkół na tysiąclecie" - ładny budynek szkolny. Zanim jednak nadeszło owo tysiąclecie zaczęła się powoli realizować - sięgająca co najmniej okresu II Rzeczypospolitej - idea powołania w Katowicach ośrodka uniwersyteckiego. Myśl uruchomienia w Katowicach m.in. studiów prawniczych i w dalszej konsekwencji wydziału prawa zaistniała od najpierwszych koncepcji i prac nad uruchomieniem ośrodka akademickiego w Katowicach, tzn. od maja-czerwca 1962 r., przy czym Senat UJ opowiedział się pozytywnie uchwałą z 9 stycznia 1963 r., aczkolwiek przewidywał wówczas tylko studium 3-letnie oraz zaoczny punkt konsultacyjny2. Minister Szkolnictwa Wyższego Henryk Golański3 był jednak przeciwny mnożeniu ośrodków akademickich, obawiając się skutków niedostatków kadrowych. W rezultacie nie uzyskano wówczas zgody na uruchomienie studium prawa, a jedynie matematyki (od 1963/4) i w roku następnym fizyki4. Wspomniany budynek szkolny przekazano dla tworzonego Studium Uniwersytetu Jagiellońskiego; 8 października 1965 r. odbyło się otwarcie roku szkolnego w tymże Studium UJ; w uroczystości wzięli udział członkowie Senatu UJ oraz przewodniczący WRN w Katowicach - płk Jerzy Ziętek i inni oficjele5.

Prezydium
Prezydium pierwszej inauguracji,
od lewej stoją Alicja Glińska, P. Mazelon, Mieczysław Klimaszewski,
Jerzy Ziętek, Józef Cyrankiewicz, Kazimierz Popiołek, Edward Gierek i H. Jabłoński

Przygotowywano się już wówczas (1965 r.) - resort Szkolnictwa Wyższego z nowym ministrem - Henrykiem Jabłońskim6 oraz władze UJ7 - do rychłego utworzenia Filii UJ w Katowicach (z koncepcją włączenia WSP w Katowicach do Filii UJ8) i do niezwłocznego uruchomienia w Filii UJ studiów prawniczych. Na początku 1966 r. istniało już w tej materii stosowne opracowanie przygotowane przez doc. dra Mieczysława Sośniaka9. Wkrótce (30 marca 1966 r.) Senat UJ w wyniku dyskusji i jednomyślnego głosowania postanowił wystąpić do Ministra Szkolnictwa Wyższego z wnioskami o: a) przemianowanie dotychczasowego Studium Wydziału Matematyki, Fizyki i Chemii UJ w Katowicach na Uniwersytet Jagielloński - Filia w Katowicach, b) utworzenie stanowiska prorektora UJ ds. Filii UJ w Katowicach, c) utworzenie stanowiska prodziekana Wydziału Prawa ds. Filii UJ w Katowicach,

14 października 1966 r. odbyła się uroczystość inauguracji prac Filii UJ w Katowicach i od początku roku akademickiego 1966/7 ruszyły w Filii dzienne studia prawa. Wkrótce do Filii włączono funkcjonujące od kilku lat punkty konsultacyjne prawa zaocznego oraz ZSA10. Katowickim oddziałem Wydziału Prawa UJ kierował doc. dr Mieczysław Sośniak jako prodziekan Wydziału Prawa UJ. W katowickim Oddziale Wydziału Prawa utworzono 7 katedr i pozyskano wówczas na stałe 3 tzw. samodzielnych pracowników naukowych11; byli to docenci Mieczysław Sośniak, Karol Gandor oraz Lesław Pauli. Docent Lesław Pauli wrócił później do Krakowa. Trudno dzisiaj odtworzyć zakres merytoryczny i nazwy owych katedr, ale dobrze pamiętam (bo od początku - od 1 listopada 1966 r. - podjąłem tutaj pracę) , iż dbano, by nie pokrywały się z nazwami katedr na UJ, co miało i tą drogą podkreślać katowicką odrębność.

Ustabilizowanie kadry w nowo uruchamianej uczelni, zwłaszcza jeśli funkcjonuje ona na prawach filii wielkiej i starej a terytorialnie nieodległej Almae Matris, z reguły nie jest sprawą prostą, a przecież od kwestii kadrowej w pierwszym rzędzie zależał dalszy rozwój i przyszłość zalążka uczelni. Bardzo pięknie - jak mój wielce szanowny przedmówca - można dzisiaj wywodzić o celach i elementach pozytywnych powiązania dwóch ośrodków, ale powiedzmy sobie szczerze: w sytuacji jak nakreślona łatwo rodzi się tendencja, żeby centrum grupujące dużą liczbę kadry (powiedzmy: starej kadry) traktowało zamiejscowe studium (ośrodek, filię) jak folwark dla dodatkowego zarobku, rozszerzania tylko swoich interesów, także dla eksportu osób, których w "centrali" się nie chce widzieć. Kraków położony jest na tyle blisko Katowic i jest miastem o tyle atrakcyjniejszym od miast GOP-u, że pokusa dojeżdżania do Katowic spod Wawelu była naturalna dla pracowników UJ. Takie rozwiązania nie mogły rokować dobrze dla rozwoju katowickiego ośrodka. Jestem absolutnie przekonany, że istniała potrzeba przywiązania kadry, jej stabilizacji, stworzenia własnej kadry z odcięciem tych osób właśnie od Krakowa.

Z uznaniem przychodzi stwierdzić, że z całą ostrością widział problem prorektor UJ ds. Filii w Katowicach - prof. dr Kazimierz Popiołek. Z równą też ostrością i skutecznie mu się przeciwstawiał. A sprawa była delikatna, bo prostą drogą mogła prowadzić i nieraz prowadziła do konfliktu z władzami UJ w Krakowie. Sprawa była paradoksalna, bo przecież prorektor UJ ds. Filii stanowił cząstkę władz krakowskiej Uczelni i nieraz władzom tym musiał i chciał się przeciwstawiać, w imię dobra katowickiej Filii.

W kilkanaście lat później Profesor Kazimierz Popiołek wspominał: Niezbyt chętnie decydowali się na osiedlenie w Katowicach pracownicy mieszkający w Krakowie, którzy oczywiście woleli tam pozostać, a do Katowic tylko przyjeżdżać na zajęcia. Przy całym uznaniu dla pracy naukowej, a zwłaszcza dydaktycznej tych pracowników, pamiętając o roli, jaką w utworzeniu i rozwoju Filii odegrał UJ i niektórzy jego pracownicy, trudno jednak było zgodzić się na dłuższą metę na taki stan rzeczy. Filia musiała posiadać swą stałą kadrę, związaną z Katowicami również mieszkaniem. Tylko w ten sposób można było zapewnić Uczelni właściwe warunki pracy naukowo-badawczej, dydaktycznej i wychowawczej, jak i służyć potrzebom regionu. Stan taki obciążał dodatkowo stałych pracowników, zamieszkałych w Katowicach, różnymi zajęciami, zwłaszcza organizacyjnymi. Toteż zmuszeni byliśmy postawić w sposób jasny i zdecydowany sprawę wiązania pracowników Filii z Katowicami również miejscem stałego zamieszkania12 - pisał po latach Profesor Kazimierz Popiołek.

Kiedy w 30 lat później, na uroczystym posiedzeniu Rady Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Śląskiego 30 czerwca 1998 roku, miałem przyjemność mówić o owych początkach, jakże wiele głosów świadków wydarzeń podnosiło kwestię atmosfery na tworzącym się katowickim Wydziale. Dominowały głosy podnoszące niepowtarzalne koleżeństwo i ogólnie bardzo dobre stosunki międzyludzkie. Przecież nie był obraz bez skazy; to oczywiste i naturalne. Przypomniano (Profesor Stanisława Kalus) jak Docent L. Pauli na dużym arkuszu papieru sporządzał tabele względnie wykresy z personaliami osób spoza UJ i podejmował pewne kroki mające zapobiec na przykład przejściu z Wrocławia Docenta Jana Kolasy; Doc. J. Kolasa do Katowic nigdy nie przeszedł. Z kolei inny świadek owych dni (Profesor Eugeniusz Zwierzchowski) wspominał jak to Profesor Witold Zakrzewski (UJ) mówił: "My musimy Katowice opanować!". Ktoś inny (Profesor Józef Ciągwa) wspominał "ciśnienie władz politycznych". Osobiście zdecydowanie chcę potwierdzić wszystkie te spostrzeżenia równocześnie.

Trzeba przyznać, że rzeczowe zainteresowanie i pomoc władz lokalnych, wojewódzkich była stosunkowo daleko idąca i ówcześnie (a może nie tylko ówcześnie) nie miała precedensu zwłaszcza w zakresie przydzielania pracownikom mieszkań, a wkrótce także domków jednorodzinnych13. Mieszkania - w zasadzie darmowe, z tzw. puli dla ludzi potrzebnych miastu i województwu - przydzielano także pracownikom młodym, magistrom, jeżeli decydowali się wiązać z Uczelnią i terenem Katowic; później przydzielano je także w miastach sąsiadujących z Katowicami; w Katowicach przy ulicy ówcześnie Armii Czerwonej (obecnie Korfantego) nr 57 oddany został do dyspozycji Filii UJ duży dom mieszkalny. Domki jednorodzinne, o wysokim ówcześnie standardzie, otrzymywali tzw. samodzielni pracownicy naukowi osiedlający się w Katowicach, zlokalizowane one były w Katowicach-Brynowie, a dla pracowników innych wydziałów także w Sosnowcu. Trzeba też przyznać, że owa bardzo dobra sytuacja mieszkaniowa trwała przez szereg lat, a na znacznie dłużej utrwaliła wśród pracowników wyższych uczelni w Polsce przekonanie o swoistym eldorado mieszkaniowym w Katowicach. A były to czasy wielkich trudności mieszkaniowych; pamiętajmy, że były to czasy, gdy wolny rynek mieszkaniowy nie tylko nie istniał, ale był w ogóle prawnie zakazany. Bez przydziału mieszkania uzyskać się nie dało, chyba że w wyniku bardzo trudnej zamiany. Mieszkanie było dobrem materialnym największym. Dla niejednego więc było magnesem potężnym i wielu niewątpliwie autentycznie z miastem i regionem związało.

Do cytowanej relacji Profesora Kazimierza Popiołka, twórcy i konsekwentnego realizatora owej polityki wiązania kadry naukowej z Katowicami, warto chyba dodać, że była jeszcze druga ścieżka stabilizacji kadrowej katowickiej Filii i jednoczesnego cichego uniezależniania ośrodka katowickiego od Krakowa. O tej drugiej ścieżce Profesor K. Popiołek napisać nie chciał, ale już ówcześnie ją dostrzegałem i z perspektywy lat ponad 37 i 37 dni (tyle właśnie dzisiaj mija od inauguracji Filii UJ) ją potwierdzam. Mianowicie była to polityka wyszukiwania i przyciągania do Katowic pracowników z ośrodków uniwersyteckich innych aniżeli Kraków. W owych najdawniejszych czasach pierwszoplanową rolę dla Wydziału Prawa i Administracji odegrał przede wszystkim Wrocław, a wkrótce także Poznań, w mniejszym stopniu inne ośrodki. Odpowiednio trzeba to odnieść także do osób, które przybyły do pracy na Uczelni spoza uczelni, z praktyki. W pierwszej chronologicznie kolejności przybyli profesorowie i docenci: z Uniwersytetu Wrocławskiego - Karol Gandor, Michał Staszków, Jan Baszkiewicz, Oktawia Górniok, a nieco później dr Walerian Pańko, który otrzymał tutaj etat docenta, podobnie etat docenta otrzymał Zdzisław Kegel, który później jednak powrócił do Wrocławia; z Uniwersytetu im. A. Mickiewicza przybyli - Leon Chełmicki-Tyszkiewicz i Kazimierz Marszał; z praktyki przyszli po habilitacjach Antoni Agopszowicz i Kazimierz Korzan. W mniejszym stopniu, ale jakoś podobnie zjawisko występowało także w odniesieniu do młodszych stopniem pracowników. Jestem tego konkretnym przykładem. Przyszedłem tu jako magister przy negatywnej opinii Profesora Adama Vetulaniego - kierownika odpowiedniego Zakładu UJ. Profesor Adam Vetulani chciał tu umieścić swoją osobę z Krakowa, też magistra. Nie miałem żadnych "pleców", ale skutecznego wsparcia udzielił mi Profesor K. Popiołek dlatego, że jako wypędzony z kresów wschodnich II Rzeczypospolitej związany byłem od 1945 r. z Katowicami, a studiowałem nie w Krakowie, lecz we Wrocławiu. Zatem na poziomie magistrów też odbywała się tego rodzaju konkurencja. Osoby młodsze pewnie zechciałyby w tym miejscu zadać pytanie o to, jak to było możliwe w realizacji, że Prorektor UJ ds. Filii mógł skutecznie przeprowadzać swoją wolę, swoją politykę, często skutecznie się przeciwstawić władzom UJ i to nawet wówczas, gdy w grę wchodziło głosowanie na posiedzeniu Rady Wydziału UJ lub Senatu UJ. Odpowiedź na to "młodzieżowe" pytanie wpisuje się oczywiście w realia polityczno-ustrojowe tamtych lat, w których decydujące były nie demokratyczne procedury i nie najważniejsze były głosowania ciał kolegialnych, ale "układy" polityczne i polityczne "siły przebicia", zwłaszcza w komitetach PZPR. Brak autonomii uczelni wyższych i niedemokratyczny system miały to do siebie, że wiele spraw uczelni można było załatwić (i to skuteczniej) nie na uczelni, ale w komitecie wojewódzkim, w wojewódzkiej radzie narodowej lub w ministerstwie. W katowickiej Filii ogólnie wiedziało się o przyjaźni Profesora K. Popiołka z płk Jerzym Ziętkiem, ówcześnie zastępcą przewodniczącego WRN, późniejszym wojewodą katowickim, i o wykorzystywaniu tej przyjaźni dla załatwiania ważnych spraw Filii (potem Uniwersytetu Śląskiego), których inaczej załatwić się nie dało. Nie ulega też wątpliwości autentyczne zainteresowanie sprawami rodzącej się Uczelni sekretarzy KW PZPR Zdzisława Grudnia14 oraz później Edwarda Gierka.

Zainteresowanie władz lokalnych wykorzystywane było i owocowało także na polach innych, aniżeli ważne potrzeby mieszkaniowe pracowników. Już po kilku miesiącach funkcjonowania Filii (najpóźniej w pierwszej połowie 1967 r.15) Prezydium WRN w Katowicach oraz KW PZPR oddały do dyspozycji Filii UJ budynek przy ul. Bankowej 8-10, w którym - jak mi się wydaje (podaję z pamięci) - mieścił się był jakiś ośrodek szkolenia partyjnego oraz biblioteka tegoż ośrodka. Po dłuższym remoncie, a w przyszłości kolejnych remontach, które jednak nigdy nie były w stanie zapewnić stosownej funkcjonalności budynku na potrzeby licznego wkrótce wydziału, budynek otrzymał WPiA. Przeprowadzka WPiA nastąpiła w 1969 roku. W ćwierć wieku później, po upadku komunizmu, ustalono, że budynek stanowi własność sąsiedniej parafii ewangelicko-augsburskiej i Wydział znalazł się w krytycznej sytuacji lokalowej; trzeba było podjąć ogromny wysiłek budowy nowej siedziby, co trwa do chwili obecnej.

Obok wsparcia w sferze lokalowej, odnotować można pomoc w postaci oddania przez Prezydium WRN do dyspozycji WPiA co najmniej kilku etatów administracyjnych, co pozwoliło na zatrudnienie sił administracyjnych w sekretariatach=dziekanatach; bodajże na jednym z takich etatów przez pewien czas zatrudniony był Jan Marchwicki16, postać szczególnie nieprzyjemnie zapisana w dziejach Wydziału. Etaty Urzędu Wojewódzkiego wzmacniały także naszą bibliotekę: przez kilka lat na etacie UW pracowała m.in. Pani Danuta Polczyk-Gburska. Z pieniędzy UW dokonywano też zakupów książek do biblioteki.

Spotkanie
Spotkanie Edwarda Gierka z przedstawicielami nauki,
od lewej stoją: Jerzy Ziętek, Edward Gierek, Kazimierz Popiołek
i Mieczysław Klimaszewski (1968)

Zainteresowanie władz wojewódzkich i miejskich miało oczywiście swoje zabarwienie polityczne i na to w ówczesnych realiach nie było rady. Trafiały się też interesy osobiste. Ale można sobie dzisiaj życzyć, by przychylność władz lokalnych była choćby w części taka, jak przed 37-35 laty.

Na przełom lat 1966 i 1967 przypada początek rozmów na temat utworzenia w Katowicach uniwersytetu. Charakterystyczne zarówno dla owych czasów, jak też dla układu stosunków na linii Katowice-Kraków, że początkowo rozmowy toczyły się przede wszystkim w KW PZPR oraz Prezydium WRN w Katowicach, ale także z udziałem dyrektora Departamentu Studiów Uniwersyteckich, późniejszego wiceministra Wita Drapicha. Dopiero na początku 1968 roku włączeni do nich zostali członkowie władz funkcjonującej od 1950 r. katowickiej Wyższej Szkoły Pedagogicznej17. Nie wiem, kiedy w rozmowach zaczęły uczestniczyć władze UJ, ale wydaje się, że późno, być może nawet dopiero na początku 1968 roku18.

Tymczasem w grudniu 1967 r. w Wydziale Nauki, Oświaty i Kultury KW PZPR w Katowicach opracowano dokument--informację na temat powołania "Katowickiego Ośrodka Uniwersyteckiego"19. Pod tą dziwaczną i nie przystającą ani do struktur administracyjnych, ani do tradycji uniwersyteckich nazwą krył się w istocie zamiar stworzenia uniwersytetu poprzez fuzję WSP oraz Filii UJ i stworzenia 5-wydziałowego uniwersytetu20, o 15 kierunkach kształcenia w tym oczywiście z wydziałem prawa. W opracowaniu znalazły się szacunki co do liczby studentów, jaka też planowane potrzeby lokalowe oraz finansowe ośrodka.

Nie są mi znane niuanse rozmów toczonych od przełomu 1966/7 do początków 1968 roku, ale zaobserwować można znamienne ich pierwsze efekty w postaci koncepcji na WSP i na UJ idących w analogicznych i jednocześnie dokładnie rozbieżnych kierunkach. Mianowicie w WSP powstała koncepcja - i była poważnie rozważana - przyłączenia do WSP Filii UJ, bez studium prawa (!), i stworzenia tą drogą Śląskiej Akademii Pedagogicznej na okres przejściowy do chwili utworzenia uniwersytetu w Katowicach21. Natomiast niemal dokładnie w tym samym czasie (28 lutego 1968) rektor UJ prof. dr Mieczysław Klimaszewski na posiedzeniu Senatu UJ poinformował, że po przeprowadzeniu rozmów w KW PZPR w Katowicach oraz z prorektorem Filii doszedł do przekonania, że słuszne byłoby włączenie WSP do Filii [podkr. moje - AL], bez żadnej selekcji, ze wszystkimi pracownikami i studentami. Zgodnie z tym Senat UJ podjął uchwałę stwierdzającą, że nie ma "żadnych przeszkód co do inkorporacji WSP do Filii".22 W świetle przedstawionych faktów można sądzić, że każda z zainteresowanych stron - WSP oraz UJ - otrzymywały informacje, a może i zapewnienia, miłe dla swojego ucha, a to o włączeniu drugiej uczelni do swojej. Każda ze stron mogła więc na takie zamierzenia zapatrywać się tylko przychylnie.

Na Wydziale Prawa na ogół nie odczuwaliśmy rozmaitych problemów, zwykłych w takiej sytuacji, wiążących się z przewidywanym połączeniem obu uczelni, gdyż prawo nie miało żadnego styku merytorycznego i personalnego z WSP, ale inaczej było na Wydziale Matematyczno-Fizycznym Filii i przede wszystkim w WSP, gdzie niepokoje były duże, a dotyczyły chyba głównie spraw kadrowych.

Kiedy przyszedł pamiętny marzec 1968 roku, sprawa połączenia WSP oraz Filii UJ była więc już zaawansowana, ale przecież nie sposób dzisiaj odpowiedzieć na pytanie o to, jak długo jeszcze trwałaby realizacja zamierzenia. Może jednak niezbyt długo, zważywszy energię i przedsiębiorczość głównego animatora - Prof. K. Popiołka. Z pewnością jednak wydarzenia marcowe były katalizatorem w sprawie.

Demonstracje studenckie na Górnym Śląsku nie należały wprawdzie do największych w kraju, ale były zauważalne23; pamiętam dobrze, że obszernie relacjonowało o nich Radio Wolna Europa, zwłaszcza o tych w Katowicach (miały miejsce jeszcze zajścia w Gliwicach). Wtedy też po raz pierwszy po wojnie zobaczyliśmy długie pałki milicyjne do rozpędzania zbiorowisk ludzkich oraz byliśmy świadkami użycia psów policyjnych i armatek wodnych. Studenci prawa stale wówczas dyskutowali; pamiętam, że nie prowadziłem normalnych ćwiczeń, ale rozmawiałem ze studentami. Gorącą atmosferę owych dni i rozgorączkowane umysły młodzieży chłodził Dziekan Wydziału Prawa Prof. Mieczysław Sośniak, który - o ile dobrze pamiętam - wówczas zresztą pełnił obowiązki katowickiego rektora, gdyż Prof. K. Popiołek uległ dość ciężkiemu wypadkowi na nartach i dłuższy czas pozostawał w leczeniu i rehabilitacji. Dziekanowi Sośniakowi udawało się to zresztą dobrze24, ale milicji pewnie potrzebne były sukcesy w rozprawianiu się z warchołami i burzycielami socjalistycznego spokoju, bo studenci i tak zostali zaatakowani (14 marca) na ulicy Bankowej. Przez dwa kolejne dni do demonstracji, starć i zamieszek dochodziło w rejonie Rynku oraz Placu Wolności. Prawdopodobnie niektórzy zatrzymani przez MO studenci zostali ukarani przez kolegia karno-administracyjne. O ile wiem i pamiętam, na Uczelni nie wyciągano jednak żadnych konsekwencji.

To wówczas, 14 marca, na plac Dzierżyńskiego (zapomnieliśmy już tę nazwę: to obecny plac Sejmu Śląskiego) zwieziono i przyprowadzono około 100 tysięcy osób, a z trybuny Gierek gromił niezależnych intelektualistów w rodzaju Jasienicy i Kisielewskiego i w pełnym gróźb przemówieniu wspierającym towarzysza Wiesława m.in. mówił: "Dzisiaj MO naszego województwa zatrzymało samochód wiozący na Śląsk grupę warszawskich studentów, którzy jechali zamącić spokojną śląską wodę. Nietrudno domyślić się, kto łoży na organizowanie awantur w Warszawie i kraju. Są to ci sami zawiedzeni wrogowie Polski Ludowej, których życie nie nauczyło rozumu, którzy przy okazji dają o sobie znać; różni pogrobowcy starego ustroju, rewizjoniści, syjoniści, sługusi imperializmu. Chcę z tego miejsca stwierdzić, że śląska woda nie była i nigdy nie będzie wodą na ich młyn. I jeśli poniektórzy będą nadal próbowali zawracać nurt naszego życia z obranej przez naród drogi, to śląska woda pogruchocze im kości"25.

W kilka tygodni później - w kwietniu 1968 r. - Wydział Nauki, Oświaty i Kultury KW PZPR opracował dokument w sprawie połączenia Filii UJ oraz WSP i stworzenia Uniwersytetu Śląskiego26. Kierownikiem tego Wydziału KW był Stanisław Skibiński, późniejszy sekretarz KW PZPR. Argumentacja zawarta w znanym dziś dokumencie była spokojna, rzeczowa, odwołująca się głównie do dublowania kosztów na dublujących się w WSP oraz Filii kierunkach studiów. Wprawdzie wzmiankowano o potrzebie "niezależności polityki kadrowej" w województwie, ale jednak nie odwoływano się do argumentów natury politycznej, co nie znaczy, że ich poza pisanym tekstem nie było.

Dalsze prace nad utworzeniem Uniwersytetu w Katowicach potoczyły się już szybko, skoro z datą 8 czerwca 1968 r. ukazało się rozporządzenie Rady Ministrów w sprawie utworzenia Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach (Dz. U. nr 18, poz.11). Nie wiemy jednak nic na ich temat i - co ciekawe - akta w tej materii prawdopodobnie nie istnieją (nie istnieją już dzisiaj). Z pewnością wszystko się odbywało w daleko idącej dyskrecji, by nie rzec - tajnie, czego najlepszym dowodem jest, że władze UJ poinformowane zostały o już podjętych decyzjach dopiero 29 maja 1968 r., czyli na 10 dni przed wydrukowaniem aktu prawnego w Dzienniku Ustaw.

W dniu tym, 29 maja 1968 r., Senat UJ odbywał swoje posiedzenie w Filii w Katowicach. W protokole posiedzenia Senatu UJ zanotowano, że ta przykra, bolesna dla UJ decyzja została podjęta bez porozumienia z UJ oraz bez porozumienia z kierownictwem jego Filii w Katowicach.27 Główna postać owych wydarzeń, Prof. K. Popiołek tak po latach wyjaśniał i interpretował zdarzenia: Rozumiejąc żal i zawód UJ z powodu zamierzonego, zadecydowanego już, bez porozumienia z władzami UJ, oderwania Filii, trzeba zaznaczyć, że: 1) wobec niemałych trudności, na jakie sprawa utworzenia uniwersytetu napotykała w ministerstwie, władze katowickie nie chciały pogarszać sytuacji w razie ewentualnego sprzeciwu UJ i 2) władze UJ musiały zdawać sobie sprawę z tego, że tak poważny ośrodek, jaki stanowiło przemysłowe województwo katowickie, nie może na dłuższą metę zadowolić się posiadaniem tylko filii, nawet tak szacownej, znakomitej uczelni jak Uniwersytet Jagielloński. Nie oczekiwano jednak, że nastąpi to tak szybko i że władze UJ zostaną tym zaskoczone.28 To ostatnie stwierdzenie wykazuje, jak bardzo wydarzenia marcowe przyspieszyły utworzenie odrębnego uniwersytetu, nawet jak bardzo wszystkich zaskoczyły.

Czterowydziałowa29 struktura Uniwersytetu Śląskiego została określona i uregulowana zarządzeniem Ministra Oświaty i Szkolnictwa Wyższego z 31 lipca 1968 r.30; jednym z czterech wydziałów był Wydział Prawa i Administracji.

Rektorem został oczywiście Prof. K. Popiołek, zaś jednym z dwu pierwszych prorektorów, prorektorem ds. ogólnych został jeden z pionierów katowickiego Wydziału Prawa i Administracji - doc. dr hab. Karol Gandor.

1 października 1968 r. odbyła się pierwsza uroczysta inauguracja roku akademickiego na Uniwersytecie Śląskim. Miejscem uroczystości była Hala Parkowa w Katowicach. Gala była duża. Obecni byli m.in. (wymieniam w kolejności ówczesnej ważności osób i ich stanowisk): I sekretarz KW PZPR Edward Gierek, premier rządu Józef Cyrankiewicz, minister Oświaty i Szkolnictwa Wyższego Henryk Jabłoński, przewodniczący Prezydium WRN Jerzy Ziętek, a także rektorzy innych uniwersytetów (w tym rektor UJ Mieczysław Klimaszewski) i rektorzy uczelni województwa katwoickiego, inni goście. Wykład inauguracyjny pt. O wartościach politycznych tradycji Polski piastowskiej wygłosił Prof. Jan Baszkiewicz, który właśnie w tym dniu rozpoczynał pracę w UŚ.

Dziekanem Wydziału Prawa i Administracji oczywiście został Prof. M. Sośniak, zaś pierwszymi prodziekanami zostali doc. dr hab. Antoni Agopszowicz oraz prof. dr Karol Sobczak. Zespół liczył wówczas 7. profesorów i docentów.

Wraz z powstaniem Uniwersytetu, a w jego ramach Wydziału Prawa i Administracji, powstał problem dostosowania struktury organizacyjnej Wydziału do jego działalności naukowej i dydaktycznej. Nie były to ówcześnie zwykłe czynności administracyjno-organizacyjne, ale była to kwestia koncepcji zadań naukowych oraz dydaktycznych Wydziału i ich realizacji. W skromnym jeszcze środowisku istniały tendencje do oryginalności, co mogłoby katowicki Wydział wyróżniać w skali kraju. Stąd przeto tendencje do stworzenia i zachowania pewnych odrębności tak w zakresie badań naukowych, jak i dydaktyki. Prawo górnicze, patentowe, gospodarcze - rozbudowane - miały wyróżniać Wydział od innych w Polsce. Obok jednak nie brakowało głosów świadczących o zrozumieniu, że zwłaszcza w kształceniu studentów niezbędne jest przekazanie im podstawowej wiedzy ze wszystkich dyscyplin prawniczych, jak też wiedzy teoretycznej i systemu wartości (oczywiście wówczas chodziło o wartości socjalistyczne, z odwołaniem do Marksa i Lenina). Po pewnych wahaniach ta druga koncepcja jednak zwyciężyła trwale, co udało się pogodzić z pewną specyfiką, jak oczywiste w katowickich warunkach prawo górnicze, które nawet eksportowaliśmy do innych uczelni.

W chwili powstania Uniwersytetu studiowało na Wydziale około 500 studentów studium dziennego oraz około 1000 studentów zaocznych - na prawie oraz ZSA; nie umiem powiedzieć czy był już drugi stopień studiów administracyjnych, czyli SA; na pewno był on już w roku następnym - 1969/70 i liczył 80 studentów. W następnych latach liczba studentów wzrastała31. Dla studentów dwóch pierwszych lat zaocznej administracji utworzono (w 1970 r. ?) punkt konsultacyjny w Bielsku-Białej. W pierwszym roku działalności studia ukończyło 72 studentów studium zaocznego. Natomiast pierwsi absolwenci prawa stacjonarnego w liczbie 81 opuścili Wydział w 1970 roku. Jakże interesujące byłyby ich wspomnienia, a nie tylko nauczycieli akademickich.

Wracając do sprawy wewnętrznej struktury organizacyjnej Wydziału po utworzeniu Uniwersytetu, należy przypomnieć, że początkowo miały funkcjonować jednostki dotychczasowe32; nie pamiętam czy to zmieniono. To sprawa do ustalenia. 26 czerwca 1969 r. ukazało się zarządzenie Ministra Oświaty i Szkolnictwa Wyższego w sprawie struktury organizacyjnej Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach33, które określiło strukturę Wydziału jako czteroinstytutową; miały to być i zostały utworzone instytuty: Prawa Sądowego (dziwacznie łączył cywilistów i karnistów), Prawa Gospodarczego, Administracji i Zarządzania, Historii Państwa i Prawa. Zakładów utworzono - chociaż nie wiem czy natychmiast - ogółem 17, a ich nazwy i struktura zgodne były z innymi w Polsce. Natomiast na te 17 zakładów było wówczas tylko 11 profesorów i docentów (bodajże w tym dwóch docentów bez habilitacji, tzw. marcowych, którzy jednak tę habilitację później zrobili) oraz 22 adiunktów i asystentów. Kadra jednak wzrastała, co pozwoliło na uzyskanie prawa doktoryzowania już w drugiej połowie 1969 roku.

Pierwszy przewód doktorski przeprowadzono i zakończono na przełomie 1969/1970 roku; pierwsza obrona pracy doktorskiej miała miejsce bodajże 28 (tylko data dzienna nie jest pewna) kwietnia 1970 roku. Pamiętam to o tyle dobrze, że to ja miałem zaszczyt być pierwszym doktoryzowanym przez tutejszą Radę Wydziału. Przedstawiłem rozprawę doktorską pod tytułem: Rozwój organów szlacheckiego samorządu gospodarczego w Małopolsce do 1717 roku. Promotorem był Prof. Jan Baszkiewicz. Recenzentów miałem trzech, a byli to: doc. dr hab. Stanisław Grodziski z UJ, doc. dr hab. Karol Jonca z Uniwersytetu Wrocławskiego - obaj oni wówczas dojeżdżali do Katowic z wykładami, prof. dr Zdzisław Kaczmarczyk z UAM. Pamiętam, że publiczna obrona odbywała się na I piętrze przy Bankowej 12, chyba w sali zlokalizowanej w miejscu, gdzie dzisiaj jest salka kolegium rektorskiego, ale wówczas była to sala duża, o ładnej oprawie plastycznej. Zainteresowanie było ogromne, zwłaszcza wśród studentów i tłok był na sali niemiłosierny; w ostatniej chwili były wahania czy obrony nie przenieść do innej, większej sali, ale żadna nie była w tym momencie stosownie przygotowana. Praca doktorska po pewnych skrótach i niewielkich przeróbkach została później wydrukowana, o co wówczas było wielce niełatwo, ale co mi załatwił mój promotor. Za pracę tę otrzymałem też nagrodę Ministra. W tymże roku 1970 na Wydziale obroniono jeszcze 4 dalsze prace doktorskie, ale nie pamiętam ich autorów.

Bibliotekę zaczęto tworzyć jeszcze w czasach istnienia punktu konsultacyjnego UJ dla studiów zaocznych. Prowadzone było to sympatycznie, ale po amatorsku przez starszego pana, emerytowanego adwokata (radcę prawnego?) Doktora Tadeusza Huczyńskiego. Bodajże w 1967 roku kierownictwo Biblioteką objęła Mgr Janina Woźnicka (doktor od 1971 r).; zaś od lutego 1968 roku do pracy w naszej Bibliotece przybyła Danuta Polczyk (później Gburska), mgr bibliotekoznawstwa, kustosz). Od 1 października 1971 r., po odejściu Dr Janiny Woźnickiej, która nie znajdowała wspólnego języka z nauczycielami akademickimi, Danuta Polczyk [Gburska] przejęła kierowanie Biblioteką i czyni to do dnia dzisiejszego. Przez długie lata sekundowała Jej Mgr Władysława Stec. Pierwsze książki w liczbie około 5 tysięcy egzemplarzy przekazał UJ dla Biblioteki punktu konsultacyjnego. Nieco później Biblioteka Śląska przekazała naszej Bibliotece w depozyt również około 5 tysięcy woluminów; depozyt ten do dzisiaj pozostaje w Bibliotece Wydziału.

Tak wyglądał pierwszy rok funkcjonowania.

W 1969 r. upływała kadencja wszystkich władz na wyższych uczelniach w Polsce. Dziekanem Wydziału został od niedawna u nas pracujący Prof. dr Jerzy Bafia, długoletni członek PZPR, przez pewien czas (wówczas?) zastępca członka Komitetu Centralnego PZPR, długoletni wysoki urzędnik Ministerstwa Sprawiedliwości, niegdyś sędzia w sądach tajnych wydających wyroki w sprawach politycznych34. Profesor J. Bafia wkrótce, bo już w grudniu 1969 r. został powołany na stanowisko szefa Kancelarii Sejmu35, a później (luty 1972-marzec 1976) został Pierwszym Prezesem Sądu Najwyższego, a następnie (w marcu 1976 r.) został powołany na stanowisko Ministra Sprawiedliwości36. Nie pamiętam kiedy odszedł z Wydziału; prawdopodobnie w 1970 lub 1971 roku.

Przyczyny merytoryczne zmiany, czyli w istocie usunięcia zasłużonego dla budowy Wydziału i Uniwersytetu Profesora M. Sośniaka, wtedy i dzisiaj rozmaicie były i są interpretowane. Czy były to zbyt silne związki Profesora M. Sośniaka z Krakowem? Od tych związków Uniwersytet (zwłaszcza b. WSP) oraz Wydział (zwłaszcza po przyjściu od 1.10.1968 Prof. J. Baszkiewicza oraz Doc. M. Staszkowa) się coraz wyraźniej chciał oderwać, by podkreślać swoją samodzielność. Czy może Prof. M. Sośniak nie był dla ówczesnej władzy wystarczająco "swoim" człowiekiem? Mówiło się, że poświęcił domek i na Boże Ciało miał ołtarzyk w oknie domu. Sądzę osobiście, że nieoficjalne zarzuty klerykalizmu były pewną zasłoną dymną. Przyszli nowi ludzie i inaczej sobie wyobrażali porządki na Wydziale; nie chcę przez to powiedzieć nic pejoratywnego.

Po objęciu przez Prof. J. Bafię szefostwa Kancelarii Sejmu i rezygnacji z urzędu dziekańskiego, od 1 stycznia 1970 r. dziekanem został Doc. M. Staszków.
Takie były początki.

ADAM LITYŃSKI

________________________________________
  1. Zob. też bliżej A. Lityński: U początków Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Śląskiego. W: Z dziejów prawa. Cz. 2. Red. A. Lityński. Katowice 1999, s. 188-189.
  2. [Wspomnienia Profesora Kazimierza Popiołka, przedrukowane w:] "Wyrósł z dobrego drzewa...". Uniwersytet Śląski 1968-1998. Fakty, dokumenty, relacje. Praca zbiorowa pod red. Antoniego Barciaka. Katowice 1998, s. 285-286.
  3. Zob. m.in. T. Mołdawa: Ludzie władzy 1944-1991. Władze państwowe i polityczne Polski według stanu na dzień 28 II 1991. Warszawa 1991, s. 118.
  4. [Wspomnienia Profesora Kazimierza Popiołka, w:] "Wyrósł z dobrego drzewa...". Uniwersytet Śląski..., s. 286.
  5. "Wyrósł z dobrego drzewa...". Uniwersytet Śląski..., s. 257.
  6. Zob. m.in. T. Mołdawa: Ludzie władzy 1944-1991. Władze państwowe i polityczne Polski według stanu na dzień 28 II 1991. Warszawa 1991, s. 118, 123 i n.
  7. "Wyrósł z dobrego drzewa...". Uniwersytet Śląski..., s.257.
  8. Tamże.
  9. Tamże.
  10. [Wspomnienia Profesora Kazimierza Popiołka, w:] tamże, s. 286.
  11. Sprawozdanie prorektora ds. Filii UJ w Katowicach prof. Kazimierza Popiołka złożone na posiedzeniu Senatu UJ 30 listopada 1966 r. Tamże, s.259.
  12. [Wspomnienia Profesora Kazimierza Popiołka, w:] tamże, s. 287-288.
  13. Tamże, s.288, zob. też s.262.
  14. Tamże, s.283 i n.
  15. Tamże, s.262.
  16. W udzielonym "Gazecie Uniwersyteckciej" (zob. "Gazeta Uniwersytecka UŚ" 1998, nr 9 (54), czerwiec, s.8) wywiadzie b. rektor Prof. dr hab. Henryk Rechowicz pomylił nie mającego nic wspólnego z Uniwersytetem Zdzisława Marchwickiego, "wampira" zagłębiowskiego, z Janem Marchwickim. Jan Marchwicki nie był też - jak twierdzi H. Rechowicz - sekretarzem w komitecie społecznym przy rektorze, ale był szeregowym urzędnikiem, sekretarzem ("sekretarką") w sekretariacie zaocznego studium administracji.
  17. [Wspomnienia Profesora Kazimierza Popiołka, w:] "Wyrósł z dobrego drzewa...". Uniwersytet Śląski..., s. 289.
  18. Zob. informację rektora UJ na posiedzeniu Senatu 28 lutego 1968. "Wyrósł z dobrego drzewa...". Uniwersytet Śląski..., s. 272-3.
  19. Tamże, s. 268-270.
  20. Dyskusyjna była sprawa szóstego Wydziału Wychowania Technicznego, co do którego rozważano jego włączenie do Politechniki Śląskiej. Tamże, s. 270.
  21. Tamże, s. 273-274.
  22. Tamże, s. 289, zob. też s. 272-3.
  23. Zob. J. Eisler: Marzec 1968. Geneza, przebieg, konsekwencje. PWN. Warszawa 1991, s. 266-273.
  24. Pamiętam, że Dziekan Sośniak przybył na jeden (może najważniejszy?) z wieców studenckich w auli przy Bankowej 8, zaczynający się w gorącej atmosferze i w rozładowaniu napiętej atmosfery pomogło znakomicie przejęzyczenie Dziekana, który chciał powiedzieć: "uchwalicie tu sobie sobie rezolucję", a zamiast tego powiedział "uchwalicie tu sobie rewolucję", co - chociaż dobrze zrozumiane jako przejęzyczenie - zostało radośnie i owacyjnie przyjęte przez studentów. Uchwalanie rezolucji było wówczas powszechne wśród kontestujących.
  25. Tamże, s. 276; "Trybuna Robotnicza" z 15 marca 1968.
  26. Tamże, s. 278-280.
  27. Tamże, s. 282. Zob. też bliżej A. Lityński: U początków Wydziału Prawa i Administracji..., s. 188-189.
  28. [Wspomnienia Profesora Kazimierza Popiołka, w:] "Wyrósł z dobrego drzewa...". Uniwersytet Śląski..., s. 290.
  29. Były to wydziały: Humanistyczny, Matematyki, Fizyki i Chemii, Prawa i Administracji, Wychowania Technicznego.
  30. Dziennik Urzędowy Ministerstwa Oświaty i Szkolnictwa Wyższego 1968, nr A-10, poz. 71.
  31. Zob. [M. Staszków]: Wydział Prawa i Administracji. W: 10 lat Uniwersytetu Śląskiego 1968-1978. Katowice 1978, s. 161.
  32. Za: tamże, s. 295
  33. Dziennik Urzędowy Ministerstwa Oświaty i Szkolnictwa Wyższego 1969, nr A-7, poz. 69.
  34. Archiwum Akt Nowych, dział Prokuratura Generalna, sygn. 950, s. 43; A. Grześkowiak: Sądy tajne w latach 1944-1956. "Studia Iuridica", t.XXII: Prawo okresu stalinowskiego. Zagadnienia wybrane, wyd. UW, 1992, s.67; A. Lityński: O prawie i sądach początków Polski Ludowej. Wyd. Temida 2. Białystok 1999, s. 175; A. Lityński: Między humanitaryzmem a totalitaryzmem. Studia z dziejów prawa karnego. Śląskie Wydawnictwa Naukowe WSZiNS. Tychy 2002, s. 155.
  35. T. Mołdawa: Ludzie władzy..., s. 168.
  36. Tamże, s. 209, 241.
Autorzy: Adam Lityński