Fakty, wydarzenia życia zadziwiają dzisiaj bardziej niż sztuka, przerastają niekiedy zdolność pojmowania i wyobraźnię. Odpowiedź na to, czym jest teraz sztuka i jaka jest rola artysty we współczesnym świecie, przekracza chyba możliwość definicji. Nie należy też przypuszczać, że taka jednoznaczna odpowiedź istnieje. Choćby zagadnienie odpowiedzialności. Kiedy o losach człowieka decydowali "bogowie", za obraz świata nikt nie odpowiadał, nie było współwinnych. Budowany przez stulecia kościec moralny zawiódł, od kiedy ludzie śmierć zadają ludziom. Żaden autorytet, żadne prawo nie jest w stanie wytłumaczyć ludobójstwa XX wieku. W miarę uzmysławiania sobie tego problemu - ogarnia mnie uczucie rosnącej pustki, potrzeby milczenia, przerastającego możliwości formułowania. Śmieszną i tragiczną zarazem wydaje się nasza pewność wszystkiego. Nasza świadomość, choć pełna i syta, jest jednak sterylna, jałowa. W tej sytuacji sztuka jako osąd swojego czasu polega na proteście, oskarżeniu, stara się zaprzeczyć konieczności masowego umierania. Jaką drogą? Nie podsycania nienawiści, nie rozpamiętywania, nie rozrachunku, ale drogą kreowania nowej poetyki, wolnej od obciążeń, kompleksów i obsesji, doznanych w przeszłości. Czy to możliwe? "Ucieczka" w sztukę jest samoobroną przed bezbronnym poddaniem się! Odkrywanie nowych tajemnic świata, penetracje życia polegają na kwestionowaniu prawd już poznanych, efektów fetyszyzacji przedmiotów. Sam moment kreacji, jako najbardziej osobisty akt wyboru, wyzwalający obiekt tworzony w atmosferze odczuć artysty, z intuicji przeczuwalności zrodzony, utrwala się w warstwie znaczeniowej, jest aktem czynnym - manifestacją zaangażowania. Postawa ta zaprzecza bierności, a zatem obojętności wobec zjawisk zagrożonej współczesności.
Utwór literacki z jego mechanizmem uwarunkowań nie stanowi jeszcze o propozycji twórczej samego teatru. Moment ten następuje wtedy, kiedy w starciu się osobowości autora tekst i realizatorów (dysponujących odmiennymi środkami wyrazu), następuje przemiana słowa w jakość kształtowaną widzeniem poszerzonym o świat metafory, nowych znaków i znaczeń osiąganych grą konfliktów. Jest to zderzenie sprzeczności, operowanie kontrastem. Nie należy tego rozumieć jako fabuły z teatru literackiej konwencji, ani jego psychologicznych uwarunkowań, które tutaj byłyby deformacją prowadzącą do uproszczeń i stylizacji tematycznych.
Teatr organiczny to ciągłe obcowanie z materią -
Foto: Alina Niewiadomska |
W rozumieniu sztuki akcji aktorstwo i reżyseria, plastyka i muzyka, nie stanowią wartości wydzielonych od reszty działań, jakim jest ruch. Arytmia i rytm, cisza i zgiełk stanowią jedność akcji. Aktor winien czynnie współorganizować życie sceny, ma obowiązek a nie tylko przywilej warunkować je wespół z innymi swoją myślą, wypełniać emocją. Kreując pokaz - performance aktor nie posługuje się ilustratorstwem odnoszącym wprost i tylko do słowa. Uzmysławiając własne wyobrażenia, może odnajdywać nowe możliwości twórcze w grze sytuacyjnej.
Zażartowałem w Teatrze Śląskim, a może jest w tym trochę prawdy, że jak milczę to mam więcej do powiedzenia niż wtedy kiedy przemawiam. Bo mój świat istnieje w mojej wyobraźni i w moich oczach, czuję się wielce zaszczycony i uhonorowany, że w Katowicach otrzymuję tak zaszczytny tytuł przyznany mi doktorat honoris causa Uniwersytetu Śląskiego. Śląsk, można powiedzieć, jest tak samo dla mnie ojczyzną jak i Polska. (Józef Szajna) |
Nie od dzisiaj poezją jest obraz! Poetycka forma zostawia widzowi możność indywidualnego domysłu, wyklucza tautologię, zostawia odbiorcy miejsce na osobisty udział w seansie, w transie. Niczego nie wyjaśniając aktor winien rozbudzać wrażliwość widza, może kształtować wyobraźnię odbiorcy, traktując go na równi z sobą samym. Nie poucza on, a zostawia widzowi możność indywidualnego dopowiedzenia. Akcja winna stać się uzmysłowieniem tego, co w nas samych wymaga wyzwolenia. Kierunek, który sugeruje teatr organiczny, nie ukazuje życia w dosłowności, nie zawęża akcji miejscem ani czasem historycznego faktu. Stara się ukazać świat wypełniony zjawiskami fizycznie zbliżonymi i widzianymi często w powiększeniu, oddalając mniej ważne. Seans odbywa się wśród nas widzów - uczestników, nie tylko na scenie. Zanika więc podział na scenę i widownię. Odkrywanie nieznanych rejonów i obszarów jawi się zmiennością przedmiotów, form i układów przestrzennych, dostrzegalnych naocznie w całym systemie przeobrażeń, zdarzeń sięgających ludzkich domniemań. Plastyka nie ilustruje wnętrza mieszkalnego ani krajobrazu, ale stanowi aranżacje plastyczną, jest "umeblowaniem" domniemanego terenu akcji. Tak pojęta przestrzeń nie ma cech dekoracji teatralnej, iluzyjnej, czy architektoniczno-fragmentarycznej, ale staje się materią powstawania spektaklu. Nie wywodzi się z didaskaliów autora tekstu, ale z koncepcji teatru totalnego, którego figuracja opiera się na obserwacji zjawisk złożonych, łączących sprzeczności i akcje. W miejsce inscenizatora, reżysera, scenografa czy architekta zostaje wprowadzony animator przedstawienia jako autor spektaklu. W epoce różnorodnych przeobrażeń w sztuce coraz częściej staje się nim człowiek wizji, a w Polsce scenograf artysta malarz.
Czym stanie się teatr jeżeli nie będzie
Foto: Mateusz Wichłacz |
Współczesna cywilizacja upoważnia a jednocześnie zmusza artystę do opuszczenia płaszczyzny zainteresowania się przestrzenią, a w finale zajęcia się budowaniem całego widowiska. Jako malarz interesuję się pojęciem trwania w czasie, dla wyrażenia czasu szukam form, znaków, symbol i w przestrzeni, a treści uniwersalne odnajduję w symultanicznej grze sprzeczności. We współczesnej cywilizacji nastąpiło rozbicie statycznych kodów, a wraz z nim klasycznych konwencji. Obserwacja wymaga od artysty opuszczenia swojego atelier, stąd konieczność tworzenia wśród ludzi, pisania samodzielnych scenariuszy, mówienia o tym co nas boli. Właśnie jako malarz odnajduję większą możliwość wypowiadania się w teatrze działań i akcji otwartych, typu happening. Nie chodzi więc o przedłużanie egzystencji starego modelu teatru, co nazwano kiedyś szminkowaniem trupa. Zaczynam od prowokacji estetycznej - niszczenia, a na modelowaniu z resztek, wypalaniu dziur i łataniu kostiumów kończę.
Dzisiaj trzeba tworzyć nowe, żeby zaistnieć w przeobrażeniach sztuki. Nie wiem czy nazwę to eksperymentowaniem. Nie tylko ważny jest warsztat, dyscyplina, jaką uprawiam, lecz to, co mam od siebie do powiedzenia. Gdybym realizował film tworzyłbym go tak, jak buduję przedstawienia. Sztuka, jaką uprawiam, jest nacechowana moim autentyzmem, nie musi być "ładna". Pojęcie piękna jest rozmaite. Każda manifestacja zdaje się zaprzeczać poprzedniej i staje się terenem wyższej integracji ludzi, w której mogą odnajdywać się także osoby o odmiennych doświadczeniach kulturowych.
Czy jestem, czy nie jestem reżyserem?
Foto: Alina Niewiadomska |
Chciałem sprostować to, co jest narracją wizualną, co jest organiczne. Kiedy od siebie wychodzę na zewnątrz, w sztukę, to chcę Państwu powiedzieć: to meta-czas, uniwersalne miejsca, treści ogólnoludzkie. Teatry nazywają się: Współczesny, albo Narodowy, albo Dramatyczny, albo Rozmaitości... zacząłem się zastanawiać, jaki teatr chciałbym uprawiać. Zacząłem skreślać przymiotniki i wszystkie odpadły, żaden mi nie odpowiadał. Teatr Ludowy też mi nie odpowiadał, za co dostawałem baty. Nazwa, szyld nie był ważny, jak coś podpisuję, to swoim imieniem. Nie chciałem robić teatru plastycznego, tylko studyjny, poszukiwawczy. A kto przeszkadzał w tym, żeby teatr stawał się otwarty? Aktorzy, aktorzy teatru zamkniętego. Dzisiaj ile mamy teatrów alternatywnych? Kiedy to się zaczęło, współpraca reżyser - scenograf była dość powszechna i w modzie. Pronaszko - Schiller, Dejmek - Stopka, kto tam jeszcze.(Józef Szajna) |
Przez pracę staję się optymistą. Mój "subiektywizm" jest próbą zobiektywizowania prawd, próbą narzucenia nowej sytuacji sztuce. W tym tkwi moja służebna rola. Tworzenie tłumaczę jako prawidłowość postępowania ludzkiego, jako konieczność wewnętrzną nie tylko artystyczną. Unikam sformułowań "artysta a społeczeństwo", bo brzmi to tak, jakbym nie był jednym z wielu. Nie obstaję przy tradycji, bo ją w sobie noszę. Wyróżnikiem osobistym człowieka staje się według mnie wnoszenie wartości wzbogacających innych, a nie tylko chęć sukcesu, który tak łatwo stał się możliwy nie tylko w mass mediach.
Uważam, że czas wymaga katharis, oczyszczania. Czyniłem to w swojej sztuce i poprzez swoją sztukę, pokazywałem degradację człowieka, mówiłem o Apokalipsach się pojawiających, o wojnie. Nie mieściłem się w żadnym pudełku. Ani w obrazie, ani w pudełku sceny. Wybijałem dziury, jak gdyby mi ciągle brakowało czegoś. Nie znosiłem przestrzeni zamkniętej. Myślałem o treściach uniwersalnych. O tym, co jest ważne, ogólnoludzkie. Powiedziałem, że skoro ja w życiu nie byłem ważny, to chciałbym, żeby to, co robię, zostało dostrzeżone. To była moja tęsknota - człowieka "zero". (Józef Szajna) |
Jakby nie powiedzieć - z żywego przedstawienia teatru, który się odbywał w Katowicach, mam dużą satysfakcję. Wielka scena, sympatyczni aktorzy, którzy byli mi bardzo oddani. Aktor potrzebuje silnego reżysera. Nie mówię o aktorach w filmie, żyłem w czasie, w którym było po drodze do klęski opuszczonego czy opuszczanego przez aktorów teatru. Reżyser potrzebuje aktora, bierze go z teatru, obsadza go w filmie i mówi: "tylko nic z teatru". Akktor tego nie rozumie, poddaje się i traci cały warsztat, pozostaje tylko naturalistyczne życie. Pracując równocześnie na scenie, przygotowując się do prób i grając w filmie- sam nie wie, co ma robić i nie może osiągnąć swoich szczytów. Wobec tego poddaje się popularności i wybiera film. Uważam, że należy wyodrębniać, film to jest coś innego, niż teatr. Dlatego, posługując się fotografią film ogranicza, zamyka wyobraźnię. Tworzy dosłowność, jednoznaczność faktu, miejsca. Aktor wrażliwy na otoczenie które narzuca mu sytuacja na ulicy, w salonie, łóżku, automatycznie odróżni teatr wyobraźni od filmu dokumentalnego. Dante powiedziałby: Widzenie, wiara, czy niewiara?(Józef Szajna) |
W krakowskiej Akademii Sztuk Pięknych z końcem lat 40. studiowałem równocześnie grafikę i scenografię. W pierwszej dyscyplinie miałem do czynienia z płaszczyzną, w drugiej z przestrzenią, a więc z kojarzeniem przeciwieństw, odmiennych żywiołów plastycznych i to mnie wzbogacało. Rysunek przekładałem na kompozycje przestrzenne, do których należy między innymi moja scenografia. Uprawianie plakatu to sztuka znaku, symbolu, skrótu plastycznego, to kierowało moją wyobraźnię ku syntezie, akcji, gry i napięć formalnych. Stąd był tylko krok do pracy z zespołem aktorskim. W latach 1950. penetrowałem możliwości wypowiedzi w sztuce informel, potem w collage`u, następnie w strukturach złożonych zastygającej farby, o chropawych powierzchniach o czarno-białych lub monochromatycznych walorach. W latach 1960. zająłem się deballage`m tzn. rozładowaniem emocji i rozpakowaniem rzeczy w formie happeningu. Dzisiaj zagłębiani się w żywą materię obrazu, najtrudniejszą do ogarnięcia. Są to ludzie z moich serii-cyklów pt. Mrowisko, ich mnogość, tłumy a nie pojedynczy bohater. Migracje, manifestacje, wiece, demonstracje, jestem tam, gdzie stan zagrożenia trwa. Czy to właśnie będzie perspektywą XXI wieku? Czy zbiorowa droga do nikąd? Mieć wizje, przewidywać to znaczy żyć, nie mieć wyobraźni, mieć oczy zamknięte to umierać. Staję się moralistą? Jest to rzecz o agonii naszego świata i naszym wielkim optymizmie? Mówię o tym w przedstawieniu Replika (powstałym w 1971 rok, żyjącym do dziś w różnych wersjach), a może mówię o kulturze postindustrialnej końca XX wieku? Może dlatego moje kompozycje wyłaniają się z antykonstruktywizmu w sposób zamierzony. Ukazuję świat w jego destrukcji, aby go na nowo integrować. Startuję z pozycji protestu wobec tzw. obiektywnego i subiektywnego Zła. Biblijny Bóg, Stary Testament, antyczna tragedia nie stwarzają nadziei, narzucają całym generacjom historiozoficzny determinizm. A dzisiaj trzeba samemu wstać z kolan, budować idee, jak to wielu w przeszłości z różnym skutkiem czyniło. Ludzie nadal ludziom zadają śmierć i to zarówno w formie jawnej, jak i zakamuflowanej, w obozach koncentracyjnych. Dlatego nieustannie trzeba odwoływać się do wartości humanistycznych, odbudowywać zaufanie ludzi do ludzi. Czy jest to program utopijny? Sofokles, Dante i Cervantes w moich przedstawieniach są pielgrzymami, jakby misjonarzami, wędrujący ze swoim posłannictwem w świat. Dlatego są mi bliscy. Oznaczają wyraźną dyrektywę i propozycję jak kształtować siebie, otoczenie i jak podejmować na rzecz społeczności obowiązki moralne. Propozycja ta od lat odpowiada mojej widowni, której zdecydowaną większość stanowią młodzi z różnych części świata. Przyjście do teatru traktują jako oczyszczenie, katharsis. Propozycje na dzień jutrzejszy? Przełamać strach w sobie, wyzwolić człowieka z uprzedzeń do innych, ze stereotypów myślowych. Sztuka związana z ziemią jest naszym losem, zależnym od zjawisk natury. Nie uwolni nas największe osiągnięcie nauki, nawet astronautyki, połączone z nadzieją, że tam, być może gdzieś będzie lepiej... Sztuka jest rzeczą ludzi, a człowiek podmiotem a nie przedmiotem świata.