Narracja plastyczna w teatrze organicznym

Fakty, wydarzenia życia zadziwiają dzisiaj bardziej niż sztuka, przerastają niekiedy zdolność pojmowania i wyobraźnię. Odpowiedź na to, czym jest teraz sztuka i jaka jest rola artysty we współczesnym świecie, przekracza chyba możliwość definicji. Nie należy też przypuszczać, że taka jednoznaczna odpowiedź istnieje. Choćby zagadnienie odpowiedzialności. Kiedy o losach człowieka decydowali "bogowie", za obraz świata nikt nie odpowiadał, nie było współwinnych. Budowany przez stulecia kościec moralny zawiódł, od kiedy ludzie śmierć zadają ludziom. Żaden autorytet, żadne prawo nie jest w stanie wytłumaczyć ludobójstwa XX wieku. W miarę uzmysławiania sobie tego problemu - ogarnia mnie uczucie rosnącej pustki, potrzeby milczenia, przerastającego możliwości formułowania. Śmieszną i tragiczną zarazem wydaje się nasza pewność wszystkiego. Nasza świadomość, choć pełna i syta, jest jednak sterylna, jałowa. W tej sytuacji sztuka jako osąd swojego czasu polega na proteście, oskarżeniu, stara się zaprzeczyć konieczności masowego umierania. Jaką drogą? Nie podsycania nienawiści, nie rozpamiętywania, nie rozrachunku, ale drogą kreowania nowej poetyki, wolnej od obciążeń, kompleksów i obsesji, doznanych w przeszłości. Czy to możliwe? "Ucieczka" w sztukę jest samoobroną przed bezbronnym poddaniem się! Odkrywanie nowych tajemnic świata, penetracje życia polegają na kwestionowaniu prawd już poznanych, efektów fetyszyzacji przedmiotów. Sam moment kreacji, jako najbardziej osobisty akt wyboru, wyzwalający obiekt tworzony w atmosferze odczuć artysty, z intuicji przeczuwalności zrodzony, utrwala się w warstwie znaczeniowej, jest aktem czynnym - manifestacją zaangażowania. Postawa ta zaprzecza bierności, a zatem obojętności wobec zjawisk zagrożonej współczesności.

Utwór literacki z jego mechanizmem uwarunkowań nie stanowi jeszcze o propozycji twórczej samego teatru. Moment ten następuje wtedy, kiedy w starciu się osobowości autora tekst i realizatorów (dysponujących odmiennymi środkami wyrazu), następuje przemiana słowa w jakość kształtowaną widzeniem poszerzonym o świat metafory, nowych znaków i znaczeń osiąganych grą konfliktów. Jest to zderzenie sprzeczności, operowanie kontrastem. Nie należy tego rozumieć jako fabuły z teatru literackiej konwencji, ani jego psychologicznych uwarunkowań, które tutaj byłyby deformacją prowadzącą do uproszczeń i stylizacji tematycznych.

Teatr organiczny to ciągłe obcowanie z materią -

Foto: Alina Niewiadomska
Foto: Alina Niewiadomska
aktorem, rozbijającym bariery przeszkód, jakimi w jego grze są przedmioty. Tutaj aktor wyzwala się z naturalistycznej gry, a integruje się z rzeczywistością artystycznie wymyśloną. Aktor staje się nie tyle kreatorem roli, co animatorem zdarzeń teatralnych. Są to poszukiwania i próby wyjścia poza dotychczasowe doświadczenia pracy reżyserskiej i doznania estetyczne konwencjonalnych kierunków sztuki. Teatr organiczny to sztuka mentalna, to poetyckie wizje obszaru, w którym ma się rozegrać dramat, to rzeczywiste miejsce zmagań i spiętrzeń sił kreacji i destrukcji. Gra wyobraźni jest tutaj gromadzeniem emocji. Bez metafizyki nie ma sztuki. Zatem narracja wizualna teatru organicznego to integracja odmiennych elementów gry. Wybór dramatu literackiego jest tu zaproszeniem autora tekstu do współuczestniczenia we wspólnym dziele, jakim jest przedstawianie. (Tak wypowiadałem się O nowej scenografii na łamach prasy w 1962 roku.) Teatr twórczy jest pełnoprawnym partnerem dramaturga, a spektakl formą spotkania aktorów, reżysera, scenografa, kompozytora w zbiorowym akcie twórczym. Metoda ta nie kryje w sobie cech majoryzacji wzajemnej, ani fałszywych ambicji, jest to teza; z której wynikają następstwa. Bo czy zadaniem teatru jutra będzie rzemieślnicza realizacja cudzych myśli i obcych utworów?

W rozumieniu sztuki akcji aktorstwo i reżyseria, plastyka i muzyka, nie stanowią wartości wydzielonych od reszty działań, jakim jest ruch. Arytmia i rytm, cisza i zgiełk stanowią jedność akcji. Aktor winien czynnie współorganizować życie sceny, ma obowiązek a nie tylko przywilej warunkować je wespół z innymi swoją myślą, wypełniać emocją. Kreując pokaz - performance aktor nie posługuje się ilustratorstwem odnoszącym wprost i tylko do słowa. Uzmysławiając własne wyobrażenia, może odnajdywać nowe możliwości twórcze w grze sytuacyjnej.

Zażartowałem w Teatrze Śląskim, a może jest w tym trochę prawdy, że jak milczę to mam więcej do powiedzenia niż wtedy kiedy przemawiam. Bo mój świat istnieje w mojej wyobraźni i w moich oczach, czuję się wielce zaszczycony i uhonorowany, że w Katowicach otrzymuję tak zaszczytny tytuł przyznany mi doktorat honoris causa Uniwersytetu Śląskiego. Śląsk, można powiedzieć, jest tak samo dla mnie ojczyzną jak i Polska. (Józef Szajna)

Nie od dzisiaj poezją jest obraz! Poetycka forma zostawia widzowi możność indywidualnego domysłu, wyklucza tautologię, zostawia odbiorcy miejsce na osobisty udział w seansie, w transie. Niczego nie wyjaśniając aktor winien rozbudzać wrażliwość widza, może kształtować wyobraźnię odbiorcy, traktując go na równi z sobą samym. Nie poucza on, a zostawia widzowi możność indywidualnego dopowiedzenia. Akcja winna stać się uzmysłowieniem tego, co w nas samych wymaga wyzwolenia. Kierunek, który sugeruje teatr organiczny, nie ukazuje życia w dosłowności, nie zawęża akcji miejscem ani czasem historycznego faktu. Stara się ukazać świat wypełniony zjawiskami fizycznie zbliżonymi i widzianymi często w powiększeniu, oddalając mniej ważne. Seans odbywa się wśród nas widzów - uczestników, nie tylko na scenie. Zanika więc podział na scenę i widownię. Odkrywanie nieznanych rejonów i obszarów jawi się zmiennością przedmiotów, form i układów przestrzennych, dostrzegalnych naocznie w całym systemie przeobrażeń, zdarzeń sięgających ludzkich domniemań. Plastyka nie ilustruje wnętrza mieszkalnego ani krajobrazu, ale stanowi aranżacje plastyczną, jest "umeblowaniem" domniemanego terenu akcji. Tak pojęta przestrzeń nie ma cech dekoracji teatralnej, iluzyjnej, czy architektoniczno-fragmentarycznej, ale staje się materią powstawania spektaklu. Nie wywodzi się z didaskaliów autora tekstu, ale z koncepcji teatru totalnego, którego figuracja opiera się na obserwacji zjawisk złożonych, łączących sprzeczności i akcje. W miejsce inscenizatora, reżysera, scenografa czy architekta zostaje wprowadzony animator przedstawienia jako autor spektaklu. W epoce różnorodnych przeobrażeń w sztuce coraz częściej staje się nim człowiek wizji, a w Polsce scenograf artysta malarz.

Czym stanie się teatr jeżeli nie będzie

Foto: Mateusz Wichłacz
Foto: Mateusz Wichłacz
aktem twórczym, a tylko odtwórczą realizacją zastanych modeli i konwencji estetycznych? Starym muzeum przeszłości. Twórczość jest zawsze czymś na pojutrze, literatura na wczoraj, a muzyka na dziś. Sztuka jest zmniejszaniem dystansu między naszą świadomością a niewiedzą. Zmieniają się kryteria pojmowania świata, zasadniczym przeobrażeniom ulegają kryteria estetyczne. Co jeszcze niedawno było "pięknem" dzisiaj może stać się banałem. Praktyka ilustrowania historii obyczajów zepchnęła wiele teatrów do roli rzemiosła, rutyny. Wykorzystując konwencje dla innych i przez innych w historii tworzone teatr bulwarowo-mieszczański z trudem nadąża za przeobrażeniami innych dyscyplin twórczych drugiej połowy XX wieku, nie współtworzy w sztuce. Ruch - domena naszej cywilizacji - szybciej niż kiedykolwiek wypiera stare modele, dewaluuje też stare doktryny. Dlatego akt twórczy z trudem mieści się w strukturze teatru konwencjonalnego, bowiem następuje w nim demontaż obyczajowej fabuły na rzecz montażu zdarzeń wymyślonych. Nawiązany drogą narracji wizualnej dialog z widownią odbywa się poprzez rozbicie osobności widza zamkniętego w swoich nawykach estetycznych na rzecz uczestnictwa zbiorowego w manifestacji artystycznej. Teatr jutra to teatr autonomiczny. Akt twórczy to próba kreowania nowej poetyki obejmującej uniwersalne treści, gdzie nie ma podziałów na rasy, klasy, religie. Z chaosu sprzeczności, dwoistości natury ludzkiej wyłania się to coś, co jest podmiotem sztuki - jej posłanie. Zdewaluowane słowo stwarza szansę dla obrazowania. Teatr obrazowań to jednocześnie teatr funkcji poznawczej, ukazujący świat nie tylko kultur narodowych. Żyjemy w idealnym świecie? Wciąż nie jest to czas, w którym rozkwitają tylko róże. Nadal huk armat i barbarzyństwa głuszy muzykę i zabija lirykę. Dlatego też istnieje konieczność wyboru, tworzenia idei. Twórczość jest osobistym ryzykiem artysty. Dla zbliżenia ludzi w imię agitacji wszystko przemieniam w akcje, w sferę emanacji, gdzie słowo staje się obrazem a obraz słowem. Widowisko, które ma się odbyć w czasie i przestrzeni dzieje się nie koniecznie na scenie, ale przede wszystkim powstaje we mnie.

Współczesna cywilizacja upoważnia a jednocześnie zmusza artystę do opuszczenia płaszczyzny zainteresowania się przestrzenią, a w finale zajęcia się budowaniem całego widowiska. Jako malarz interesuję się pojęciem trwania w czasie, dla wyrażenia czasu szukam form, znaków, symbol i w przestrzeni, a treści uniwersalne odnajduję w symultanicznej grze sprzeczności. We współczesnej cywilizacji nastąpiło rozbicie statycznych kodów, a wraz z nim klasycznych konwencji. Obserwacja wymaga od artysty opuszczenia swojego atelier, stąd konieczność tworzenia wśród ludzi, pisania samodzielnych scenariuszy, mówienia o tym co nas boli. Właśnie jako malarz odnajduję większą możliwość wypowiadania się w teatrze działań i akcji otwartych, typu happening. Nie chodzi więc o przedłużanie egzystencji starego modelu teatru, co nazwano kiedyś szminkowaniem trupa. Zaczynam od prowokacji estetycznej - niszczenia, a na modelowaniu z resztek, wypalaniu dziur i łataniu kostiumów kończę.

Dzisiaj trzeba tworzyć nowe, żeby zaistnieć w przeobrażeniach sztuki. Nie wiem czy nazwę to eksperymentowaniem. Nie tylko ważny jest warsztat, dyscyplina, jaką uprawiam, lecz to, co mam od siebie do powiedzenia. Gdybym realizował film tworzyłbym go tak, jak buduję przedstawienia. Sztuka, jaką uprawiam, jest nacechowana moim autentyzmem, nie musi być "ładna". Pojęcie piękna jest rozmaite. Każda manifestacja zdaje się zaprzeczać poprzedniej i staje się terenem wyższej integracji ludzi, w której mogą odnajdywać się także osoby o odmiennych doświadczeniach kulturowych.

Czy jestem, czy nie jestem reżyserem?

Foto: Alina Niewiadomska
Foto: Alina Niewiadomska
Plastykę teatralną rozumiałem od początku jako reżyserowanie przestrzeni. Praca reżysera to również organizacja przeobrażeń całego świata plastycznego i dźwięków, stanowiących spójnię rzeczywistości artystycznej. Teatralizacja to umiejętność zespalania słowa i dźwięku, aktorstwa z plastyka gestu, umiejętność budowania kształtu przedstawienia. Reżyseria jest nie tylko pracą z aktorem, ale przygodą, zaskakiwaniem samego siebie w nowych sytuacjach, a także grą i zabawą, wychwytywaniem śmieszności i absurdów. Nie ma to jednak nic wspólnego z formami kabaretu, pieśni i tańca. Tworzenie to moja osobność i odrębność, to zapomnienie się w pewnego typu transie. Gra nie jest tu kokieterią ani formą ekshibicjonizmu aktora, bo to co przeznaczone jest "na wyprzedaż" zamienia się łatwo w tani towar i ulega łatwo zapomnieniu. Ważniejsze są próby a nie spektakle. Podczas prób staję się również "aktorem", nie dyryguję, raczej inspiruję, inicjuję, animuję i komponuję sceny. Teatr jest moją intymnością, materializuje się w zbiorowym działaniu, rodzi się z wewnętrznego krzyku. Zaktywizowani w ten sposób aktorzy zaczynają sami siebie "reżyserować" i z tego sprzężenia zwrotnego powstają rozwiązania, które można nazwać ciągiem zjawisk emocjonalnych. One stanowią o strukturze i dynamice przedstawień. Tworzą się z asocjacji, kontrastów i zmienności rytmów. Oznacza to pełną koncentrację a także pracę fizyczną. Aktorzy jak cegły, które same się układają w całość, stanowią większą wartość niż zagrana rola w sztuce. Stają się bardziej samodzielni, niż gdy dyryguje nimi reżyser spoza pulpitu, fizycznie oddalony od sceny. Przekształcenie aktora w postać sceniczną, to próba przekonania go o czymś, czego nie zna, a co powinno rodzić się w nim. Aktor działający świadomie to nie manekin, kukła, ale osobowość, postać, medium, materia, którą jak rtęć ogarnia chęć porządkowania chaosu. Życie na scenie to przebywanie między niebem a ziemią, dobrem a złem. Chodzi o wywoływanie określonych impulsów i napięć, przekazanie ich drugim, to emanować i przerzucać własną energię innym. Gra impulsów i doznań sprzęga się w jedność. To powstanie człowieka, sprawdzanie siebie, własnych możliwości wobec pasywności - gdy człowiek sam siebie zaniedbał.

Chciałem sprostować to, co jest narracją wizualną, co jest organiczne. Kiedy od siebie wychodzę na zewnątrz, w sztukę, to chcę Państwu powiedzieć: to meta-czas, uniwersalne miejsca, treści ogólnoludzkie. Teatry nazywają się: Współczesny, albo Narodowy, albo Dramatyczny, albo Rozmaitości... zacząłem się zastanawiać, jaki teatr chciałbym uprawiać. Zacząłem skreślać przymiotniki i wszystkie odpadły, żaden mi nie odpowiadał. Teatr Ludowy też mi nie odpowiadał, za co dostawałem baty. Nazwa, szyld nie był ważny, jak coś podpisuję, to swoim imieniem. Nie chciałem robić teatru plastycznego, tylko studyjny, poszukiwawczy. A kto przeszkadzał w tym, żeby teatr stawał się otwarty? Aktorzy, aktorzy teatru zamkniętego. Dzisiaj ile mamy teatrów alternatywnych? Kiedy to się zaczęło, współpraca reżyser - scenograf była dość powszechna i w modzie. Pronaszko - Schiller, Dejmek - Stopka, kto tam jeszcze.(Józef Szajna)

Przez pracę staję się optymistą. Mój "subiektywizm" jest próbą zobiektywizowania prawd, próbą narzucenia nowej sytuacji sztuce. W tym tkwi moja służebna rola. Tworzenie tłumaczę jako prawidłowość postępowania ludzkiego, jako konieczność wewnętrzną nie tylko artystyczną. Unikam sformułowań "artysta a społeczeństwo", bo brzmi to tak, jakbym nie był jednym z wielu. Nie obstaję przy tradycji, bo ją w sobie noszę. Wyróżnikiem osobistym człowieka staje się według mnie wnoszenie wartości wzbogacających innych, a nie tylko chęć sukcesu, który tak łatwo stał się możliwy nie tylko w mass mediach.

Uważam, że czas wymaga katharis, oczyszczania. Czyniłem to w swojej sztuce i poprzez swoją sztukę, pokazywałem degradację człowieka, mówiłem o Apokalipsach się pojawiających, o wojnie. Nie mieściłem się w żadnym pudełku. Ani w obrazie, ani w pudełku sceny. Wybijałem dziury, jak gdyby mi ciągle brakowało czegoś. Nie znosiłem przestrzeni zamkniętej. Myślałem o treściach uniwersalnych. O tym, co jest ważne, ogólnoludzkie. Powiedziałem, że skoro ja w życiu nie byłem ważny, to chciałbym, żeby to, co robię, zostało dostrzeżone. To była moja tęsknota - człowieka "zero". (Józef Szajna)
Liczą się precedensy, ale zwyciężają fakty. Obecnie artysta przestał być osobą wywyższoną, jaką był jeszcze w epoce romantyzmu. Dzisiaj w sztuce silniej przebija się kryterium jakości intelektualnej, zracjonalizowanej, a mniej moralności i służebności społecznej. Sztuka nie może być czysto intelektualna, wówczas leży poza emocją, sferą agitacji, elementu ważnego w jej obiegu. Nie może z kolei być wyłącznie tworem emocjonalnym, bo wówczas zamyka się w polu deformacji natury na rzecz czystej ekspresji. Sztuka kreatywna jest sposobem myślenia artysty, kodem rozwiązań obrazów plastycznych, ukazujących sens istnienia. To pojęcie sztuki transcendentalnej. Nigdy-Nigdzie-Nic przeciwstawiam temu, co w treści nazywa się "nic" odnośnie miejsca "nigdzie" i w czasie "nigdy". A rebours walczę o coś, co obejmuje meta-czas, meta-przestrzeń i dotyczy rzeczy ostatecznych. To powstawanie człowieka, to jego pasowanie się ze sobą, przełamywanie się, aby wznieść się z innymi na drogę poznania. Żyjemy w epoce zaprogramowanej, konsumpcyjnej, zracjonalizowanej tak, że nic nie jest nam drogie, cenne, lub prawie nic. Pieniądze stały się naszym ubóstwem. Rozdajemy je w przedstawieniu Replika, Judasz rozsypuje srebrniki w Dantem, bo nie przynoszą szczęścia. Podejmuję problematykę konformizmu i cynizmu oraz wszelkich wyróżników śmieszności naszej małej stabilizacji, w której człowiek sam siebie zaniedbał (to motto z przedstawienia Gulgutiery). Czy sztuka jest dziś kompromitacją siebie samej? Czy słabości ubogich duchem? Chcę rozmawiać z ludźmi nie o tym, co ich bawi w mass mediach, ale o tym, co ich rwie w przeciwstawne, niebezpieczne strony. Nie utożsamiam sztuki z polityką ani z nauką czy z religią. Jeżeli już, to teatr jest próbą syntezy wszystkich sztuk, wielu zjawisk, terenem wyższej, zbiorowej integracji. Jak to nazwać: wiara czy nie wiara? Moralitet? Potrzeba katharsis i odrodzenia? Misterium? Rytuał? W walce z żywiołami wypowiada się człowiek najpełniej. Silniejszy niekiedy od słowa język teatru zaczyna się tam, gdzie kończy "literatura". Dramaturg wypowiada się obrazem wnętrza człowieka, on określa charaktery natury ludzkiej. To wszystko teatr przekształca w sytuacje przestrzenne, przekłada na pola zależności, pola magnetyczne. Szanuję dzieła otwarte i poetyckie na miarę Ajschylosa, Sofoklesa, Dantego Alighieri, Shakespeare`a, Cervantesa, Goethego, France`a, Kafki, Witkiewicza czy Becketta. Moje scenariusze-utwory wynikają z tego, że muszę odnaleźć siebie w tych rejonach, które są moim a nie cudzym prawdopodobieństwem. Chodzi zatem o współczesną, teraźniejszą nośność treści i dzisiejsze odniesienia do podtekstów filozoficznych np. holocaustu naszego "być albo nie być", a nie historyczną tragedię. Najbardziej cenię sobie widoczny proces powstawania, trwania i rozpadu form, uchwycony w jednym przedstawieniu. Wszystko widzę w tryptyku, w trzech aktach, wszystko, co godne jest naszej pamięci. Na równi z człowiekiem żyją atrapy, otoczenie, a kukły wyniesione do rangi bohaterów umierają z końcem spektaklu.

Jakby nie powiedzieć - z żywego przedstawienia teatru, który się odbywał w Katowicach, mam dużą satysfakcję. Wielka scena, sympatyczni aktorzy, którzy byli mi bardzo oddani. Aktor potrzebuje silnego reżysera. Nie mówię o aktorach w filmie, żyłem w czasie, w którym było po drodze do klęski opuszczonego czy opuszczanego przez aktorów teatru. Reżyser potrzebuje aktora, bierze go z teatru, obsadza go w filmie i mówi: "tylko nic z teatru". Akktor tego nie rozumie, poddaje się i traci cały warsztat, pozostaje tylko naturalistyczne życie. Pracując równocześnie na scenie, przygotowując się do prób i grając w filmie- sam nie wie, co ma robić i nie może osiągnąć swoich szczytów. Wobec tego poddaje się popularności i wybiera film. Uważam, że należy wyodrębniać, film to jest coś innego, niż teatr. Dlatego, posługując się fotografią film ogranicza, zamyka wyobraźnię. Tworzy dosłowność, jednoznaczność faktu, miejsca. Aktor wrażliwy na otoczenie które narzuca mu sytuacja na ulicy, w salonie, łóżku, automatycznie odróżni teatr wyobraźni od filmu dokumentalnego. Dante powiedziałby: Widzenie, wiara, czy niewiara?(Józef Szajna)

W krakowskiej Akademii Sztuk Pięknych z końcem lat 40. studiowałem równocześnie grafikę i scenografię. W pierwszej dyscyplinie miałem do czynienia z płaszczyzną, w drugiej z przestrzenią, a więc z kojarzeniem przeciwieństw, odmiennych żywiołów plastycznych i to mnie wzbogacało. Rysunek przekładałem na kompozycje przestrzenne, do których należy między innymi moja scenografia. Uprawianie plakatu to sztuka znaku, symbolu, skrótu plastycznego, to kierowało moją wyobraźnię ku syntezie, akcji, gry i napięć formalnych. Stąd był tylko krok do pracy z zespołem aktorskim. W latach 1950. penetrowałem możliwości wypowiedzi w sztuce informel, potem w collage`u, następnie w strukturach złożonych zastygającej farby, o chropawych powierzchniach o czarno-białych lub monochromatycznych walorach. W latach 1960. zająłem się deballage`m tzn. rozładowaniem emocji i rozpakowaniem rzeczy w formie happeningu. Dzisiaj zagłębiani się w żywą materię obrazu, najtrudniejszą do ogarnięcia. Są to ludzie z moich serii-cyklów pt. Mrowisko, ich mnogość, tłumy a nie pojedynczy bohater. Migracje, manifestacje, wiece, demonstracje, jestem tam, gdzie stan zagrożenia trwa. Czy to właśnie będzie perspektywą XXI wieku? Czy zbiorowa droga do nikąd? Mieć wizje, przewidywać to znaczy żyć, nie mieć wyobraźni, mieć oczy zamknięte to umierać. Staję się moralistą? Jest to rzecz o agonii naszego świata i naszym wielkim optymizmie? Mówię o tym w przedstawieniu Replika (powstałym w 1971 rok, żyjącym do dziś w różnych wersjach), a może mówię o kulturze postindustrialnej końca XX wieku? Może dlatego moje kompozycje wyłaniają się z antykonstruktywizmu w sposób zamierzony. Ukazuję świat w jego destrukcji, aby go na nowo integrować. Startuję z pozycji protestu wobec tzw. obiektywnego i subiektywnego Zła. Biblijny Bóg, Stary Testament, antyczna tragedia nie stwarzają nadziei, narzucają całym generacjom historiozoficzny determinizm. A dzisiaj trzeba samemu wstać z kolan, budować idee, jak to wielu w przeszłości z różnym skutkiem czyniło. Ludzie nadal ludziom zadają śmierć i to zarówno w formie jawnej, jak i zakamuflowanej, w obozach koncentracyjnych. Dlatego nieustannie trzeba odwoływać się do wartości humanistycznych, odbudowywać zaufanie ludzi do ludzi. Czy jest to program utopijny? Sofokles, Dante i Cervantes w moich przedstawieniach są pielgrzymami, jakby misjonarzami, wędrujący ze swoim posłannictwem w świat. Dlatego są mi bliscy. Oznaczają wyraźną dyrektywę i propozycję jak kształtować siebie, otoczenie i jak podejmować na rzecz społeczności obowiązki moralne. Propozycja ta od lat odpowiada mojej widowni, której zdecydowaną większość stanowią młodzi z różnych części świata. Przyjście do teatru traktują jako oczyszczenie, katharsis. Propozycje na dzień jutrzejszy? Przełamać strach w sobie, wyzwolić człowieka z uprzedzeń do innych, ze stereotypów myślowych. Sztuka związana z ziemią jest naszym losem, zależnym od zjawisk natury. Nie uwolni nas największe osiągnięcie nauki, nawet astronautyki, połączone z nadzieją, że tam, być może gdzieś będzie lepiej... Sztuka jest rzeczą ludzi, a człowiek podmiotem a nie przedmiotem świata.

Autorzy: Józef Szajna