ZL 21 - poświęcony Konstantemu A. Jeleńskiemu
Jednym z autorów i przyjaciół "Zeszytów Literackich" był Konstanty A. Jeleński (1922-1987). Publikował na łamach pisma swoje szkice, przekłady, notatki. 21 numer "ZL", zawiera m.in. jego inedita, dotychczas nie przedrukowane w Polsce. Wydany zimą 1988 roku, został wznowiony po 10 latach (patrz fot.).
Konstanty A. Jeleński torował drogę do sławy Witoldowi Gombrowiczowi, był najwnikliwszym czytelnikiem i tłumaczem Czesława Miłosza, wydawcą i interpretatorem poezji polskiej i francuskiej; na łamach międzynarodowej i polskiej prasy emigracyjnej odnotowywał zmienne postaci sztuki nowoczesnej, miał dar wychwytywania zjawisk najważniejszych. Dzielił życie z Leonor Fini (1908-1996) i w jej domu wiódł swoje drugie, mniej w Polsce znane życie (tej fascynującej kobiecie i malarce i ich związkowi poświęcona jest część zeszytu 61). Do końca pozostał przy tym uczniem warszawskiego liceum im. Stefana Batorego, żołnierzem gen. S. Maczka, przyjacielem uchodźców polskich w Maisons-Laffitte, intelektualistów i artystów "za żelazną kurtyną", a wreszcie naszym, redakcji "Zeszytów Literackich", przy rue Tiquetonne 44.
W numerze 21 pragnęliśmy przekazać Czytelnikowi choćby drobny odblask tego wielopostaciowego i wciąż żywego w naszej pamięci istnienia - jego męstwo, śmiech, czułość i dobroć, jego lotną inteligencję i czar, a przede wszystkim hojność jego przyjaźni, zawsze bezinteresownej, czujnej, dyskretnej". [fragment słowa odredakcyjnego, zamieszczonego na stronie internetowej "ZL"]
Numer zawiera m.in.: J. Czapski, Hojność błyskawiczna (o K.A. Jeleńskim); K.A. Jeleński, "Ferdydurke" po pięćdziesięciu latach; Zeszyty Literackie, Publikacje Josifa Brodskiego; J. Brodski, Przemówienie Noblowskie; Z. Herbert, Tarnina; J. Brodski, Sześć wierszy; V. Nabokov, W muzeum; W. Shakespeare, Trzy monologi Prospera (tłum. S. Barańczak); K.A. Jeleński, Paryż który trwa; Alfabet angielski; W. Karpiński, Uśmiech Kota; W. Karpiński, Korespondencja Gombrowicz-Jeleński; W. Gombrowicz, K.A. Jeleński, Bój o "Ferdydurke"; W. Gombrowicz, Listy do K.A. Jeleńskiego; W. Gombrowicz, Z listów do Marii Paczowskiej.
* * *
ZL 44 i 45 poświęcone twórczości Józefa Czapskiego
W pamięci tkwi niezwykły życiorys, w oczach - długa sylwetka i gwałtowne ruchy, w sercu - płomienna osobowość. Pisarz i malarz pozostają niedocenieni. Józef Czapski - jak przekazać wyjątkowość tego zjawiska? Człowiek i twórczość, dzieło nierozdzielne od człowieka, człowiek przesłaniający dzieło. [...]
Czapski to czytelnik o niezrównanej chłonności.
Lektury były mu potrzebne jak powietrze, jak jedzenia. Rzucał się na książkę nie po to, by rozbudować swoją wiedzę, choć wiadomości - do czego nie lubił się przyznawać - miał zdumiewająco rozległe. Nie po to, żeby, niczym ptak szykujący się do budowy gniazda, przynieść jeszcze jedną gałązkę do przyszłego dzieła. Nie dal delektacji. Nie. Chciał spojrzeć na siebie przez czytane dzieło, spojrzeć na dzieło przez pryzmat własnych doświadczeń. W tym sensie był krytykiem. I to znakomitym. Przede wszystkim był krytykiem siebie. A jednocześnie krytykiem literatury i sztuki. Był bezinteresowny, nie chodziło mu o zdobycie pozycji w grach literackich i artystycznych swojej epoki, o zrobienie kariery, o zostawienie za sobą "dorobku". Był zarazem jak najbardziej interesowny, stronniczy: chwytał z otaczającego go świata - z książek , z rozmów, z wydarzeń, z wystaw - to, co mogło mu się przydać do wewnętrznego rozwoju. Nie tylko rozumowania go interesowały i nie czysty opis faktów. Miał potrzebę artystycznego przeżywania świata. Był człowiekiem inkantacji słownej: czytywał wiersze, bo wprowadzały go w stan poetycki, otwierały nowe pokłady wrażliwości i odsłaniały nowe światy, czytał powieści, bo z nich dowiadywał się o człowieku prawd inną drogą niedostępnych. I regularnie notował swoje opinie, zachwyty, wątpliwości, odwołania do przeżyć wcześniejszych, nowe reakcje na świat, na siebie. [...]
Józef Czapski: autoportret (1949 r.)
Wojciech Karpiński, Słowa żywe (fragment z nru 45 ZL)
Numer zawiera m.in.: J. Czapski, "Post mortem..."; Złote gwoździe (Hoffmannstahl, Słowacki, Nietzsche, Wyspiański, Mandelsztam, Norwid, Goethe, Żeromski, Rozanow, Gobineau, Brzozowski, Dostojewski, Proust), Wyrwane strony [fragmenty dziennika]; Anna Achmatowa, Z cyklu "Stronice taszkienckie"; J. Brodski, Obłoki; S. Barańczak, Powiedz, że wkrótce; A. Zagajewski, Wiersze; Wspomnienia o J. Czapskim - Edward Raczyński, Józef Czapski (1896-1993); Felicja Krance, Józio; Michaił Heller, Człowiek przeszłości i przyszłości.
* * *
ZL 57 poświęcony pamięci Josifa Brodskiego
[...] Była w Josifie jakaś cudowna odporność na zwątpienie, umysłowa bystrość, w której czaiło się coś nieomal dzikiego. Rozmowa z nim strzelała od pierwszej chwili pionowo w górę jak rakieta i o żadnym zwolnieniu tempa nie było mowy. Można by powiedzieć, że w życiu był przykładem tego właśnie, co sam najwyżej cenił w poezji - zdolności języka do docierania dalej i szybciej, niż się oczekuje, i dostarczania w ten sposób ludzkiemu "ja" możliwości wymknięcia się z tego, co je absorbuje i ogranicza. Jako użytkownik języka miał ze wszystkich znanych mi osób najniższy próg znudzenia: wiecznie sypał kalamburami, rymami, skracał w dygresję albo wracał do tematu, niespodziewanie podnosił stawki albo przeskakiwał na inne tory. Słowa były dla niego wysokooktanową benzyną i lubił, gdy ich napęd popychał go w tę czy inną stronę. Uwielbiał też brać w obroty cudze słowa czy to przez pomysłowe przekręcenie cytatu, czy przez ekstrawagancką replikę. Kiedyś na przykład, gdy był w Dublinie i narzekał na - rzadkie w tym kraju - upały, zaproponowałem mu żartem przeniesienie się do Islandii; na co bez chwili zastanowienia, swoim typowym, pełnym dostojeństwa a zarazem łobuzerskim tonem odparł: "Ależ ja nie mógłbym znieść nieobecności znaczenia". [...]
Seamus Heaney, Josif Brodski (1940-1996) [fragment z nru 57 "ZL"]
Numer zawiera m.in.: J. Brodski, Z ostatnich wierszy rosyjskich; Pamięci Stephena Spendera; Z ostatnich wierszy angielskich; List z zesłania; T. Venclova, W Kartaginie po latach; Cz. Miłosz, Tematy do odsąpienia; A. Zagajewski, Złote runo; W. Karpiński, U Berniniego; Wspomnienia o J. Brodskim - S. Barańczak, Poprzez; Walentyna Połuchina, Brodski oczami współczesnych (rozmowy z Jewgienijem Rejnem i Lwem Łosiewem); Prezentacje - A. Achmatowa, Aleksander pod Tebami; Wystan H. Auden, Wędrowiec; Maryna Cwietajewa, ...Nikt nie odebrał mi niczego...; ...Noce bez kochanego...; ...Przygwożdżona...; Bohdan Paczowski, Oko Brodskiego; A. Achmatowa, Trzy listy do Josifa Brodskiego; Giovanni Buttafava, Wywiad z Josifem Brodskim.
* * *
ZL 68 poświęcony pamięci Zbigniewa Herberta
"Miłośników pociąga to, co jednostkowe, niepowtarzalne, wymykające się schematom epok i szkół. Delektują się szczegółami - kształtem powiek u sieneńskich mistrzów, manierycznym, jubilersko-złotniczym rysunkiem ust Crivellego, koronkami u Halsa, które z bliska wyglądają jak bezładna gmatwanina nitek. Są odporni na powszechnie przyjętą hierarchię ocen, renomę firmy, potrafią wskazać dzieła słabe wielkich malarzy, a także "puszczone" fragmenty arcydzieł. Summa summarum są heretykami, ale bez nich ten fragment dziejów ludzkości, zwanej historią sztuki, przypominałby ogromną manufakturę, w której bladzi wyrobnicy - niekiedy genialni - pracują nad tyrańskimi rozkazami Ducha Czasu".
Zbigniew Herbert, Mali mistrzowie
"Śpiew wahadła" - wydany jako 55 numer ZL |
"Jak pachnie marmur? Od wielu dni prześladuje mnie myśl, żeby powąchać marmur. [...] Czatowałem długo i wreszcie tutaj w Sunion udało mi się wetknąć nos w kolumnę. Wciągnąłem głęboko powietrze - i nic. Widocznie (usprawiedliwiałem marmur i samego siebie) musi to być zapach arystokratyczny, niezwykle nikły, tak blady, że nie dający się zauważyć. Przyjadę tu kiedyś w porze deszczu, kiedy kamienie się pocą, i wtedy odkryję zapach marmuru".
Zbigniew Herbert, Diariusz grecki
"Czego ja właściwie szukam w filozofii? [...] Szukam wzruszeń. Mocnych wzruszeń intelektualnych, bolesnego napięcia rzeczywistości i abstrakcji, jeszcze jednego rozdarcia, jeszcze jednej, głębszej niż osobiste, przyczyny do smutku. I w tym subiektywnym mętliku zagubiły się szacowna prawda i wzniosła norma zatem nie będę przyzwoitym uniwersyteckim filozofem. Wolę przeżywać filozofię niż ją wysiadywać jak kwoka".
Zbigniew Herbert, Z listów do Henryka Elzenberga
"Myślę o Pani Profesor z nieustanną wdzięcznością i oddaniem. Takie wyznania brzmią zwykle nieporadnie. Od Pani zaczerpnąłem coś więcej niż słodycz wiedzy, ale także wspaniałą lekcję godności".
Zbigniew Herbert, Z listów do Izydory Dąmbskiej
"Podobnie jak kilku innych najwybitniejszych poetów tego momentu historycznego, Herbert stał wobec Zła i Piękna - demona i bóstwa - dwu zagadek, których nic nie łączy i które, razem wzięte, nie ustanawiają żadnego porządku, a rozdzielone, również nic nam nie pomagają zrozumieć. Lecz jakaś siła każe nam je zestawiać - nie dla porównania, nie dla zabawy, nie dla klasyfikacji nawet, raczej po to, by jeszcze raz się przekonać, jak bardzo są różne i jak paradoksalnie ustanawiają pole magnetyczne naszej epoki. A jednak stojąc w obliczu złośliwego sfinksa Herbert mówił głosem czystym i jasnym, tak jasnym jak spojrzenie kamyka z jednego z najbardziej znanych jego wierszy".
Adam Zagajewski, Początek wspominania [fragmenty publikacji]z nr 68 "ZL"]
Numer zawiera m.in.: Z. Herbert, Sen Pana Cogito; Pan Cogito sen - przebudzenie; Z erotyków Pana Cogito; Czapka Monomacha; Narcyz; Contra Augustinum...; Mali mistrzowie; Koniec; Wiosna; Zima; Diariusz grecki (notatki); Mykeny; Z. Herbert, H. Elzenberg, Korespondencja; Z. Herbert, I. Dąmbska, Listy; Z. Herbert, Z listów do Stanisława Barańczaka; K.A. Jeleński, Zbigniew Herbert; J. Brodski, O Zbigniewie Herbercie; Francesco M. Cataluccio, Między Apollem a Marsjaszem; R. Gorczyńska, Sztuka empatii. Rozmowa ze Zbigniewem Herbertem, W. Karpiński, Spotkania z Herbertem; P. Kłoczowski, Pomiar Swillensa; B. Toruńczyk, Dukt pisma, dukt pamięci.
* * *
ZL nr 75 poświęcony Czesławowi Miłoszowi, na 90-lecie urodzin poety.
JOSIF BRODSKI ROZMOWA Z CZESŁAWEM MIŁOSZEM
(wyjątki)
[...]
JOSIF BRODSKI: Rozmowa ta przeznaczona jest dla pisma rosyjskiego, czy mógłby Pan zatem powiedzieć jaka była rola literatury rosyjskiej w kształtowaniu i rozwoju Pańskiej wizji świata, Pańskiego, by tak rzec, światopoglądu i, co być może ważniejsze, Pańskich gustów literackich.
CZESŁAW MIŁOSZ: Przede wszystkim muszę powiedzieć, że, jak Pan pewno wie, nigdy nie uczyłem się rosyjskiego, bo rosyjski opanowałem jako dziecko podczas I wojny światowej. Więc był to znany mi język, potem nauczyłem się w nim czytać. Zawsze odczuwałem wielki pociąg do rosyjskiej poezji i wielkie zagrożenie wynikające z jej rytmu, bo jest tu pewnego rodzaju konkurencja między językiem o mocnym akcencie a językiem takim jak polski, słabo akcentowanym. Więc muszę stwierdzić, że to, co nazwałbym tradycją jambiczną, jest mi całkowicie obce. Ale literatura rosyjska miała na mnie wpływ z punktu widzenia filozofii.
J.B.: Oczywiście Dostojewski...
C.M.: Tak, zrozumiałem wiele z Dostojewskiego, ucząc o nim i, z konieczności, studiując historię inteligencji rosyjskiej, wszystkie ważniejsze książki przez nią wyprodukowane. Włączając w to filozofów XX wieku.
J.B.: Jak na przykład Szestowa?
C.M.: Tak, Szestowa.
J.B.: Czy Pan pamięta, co Szestow powiedział o Dostojewskim? To jest bardzo interesujące. Powiedział, że Dostojewski uważany jest za najlepszego propagatora dobra, wartości chrześcijańskich, i tak dalej, ale gdy mu się lepiej przyjrzeć, nabiera się dziwnego przekonania, że nigdy jeszcze zło nie miało lepszego poplecznika, lepszego obrońcy. Bo Dostojewski postępował według zasad procesowych: zanim wyłożył argumenty na korzyść dobra, chciał, by przeciwnik dobra zło wyczerpało wszystkie argumenty przemawiające na swoją korzyść.
C.M.: Tak, oczywiście, rozumiem dialektykę Dostojewskiego, ale gdy zacząłem go studiować, zaskoczyła mnie jego zupełnie fantastyczna umiejętność samozakłamania! [śmiech]
J.B.: W jakim sensie on sam siebie okłamywał?
C.M.: Wszystkie te sprzeczności... Mamy dokładne świadectwa o Dostojewskim w Omsku, ponieważ byli tam polscy współwięźniowie. Już tam, w Omsku, miał tę swoją postawę imperialną. Miłość do ludzkości i jednocześnie miłość do imperialnego powołania Rosji i, na przykład, jego stanowisko wobec polskich powstań. Nie wiem, czy Pan pamięta, że Stawrogin wyróżnił się...
J.B.: Tak, tak, wiadomo czym [śmiech]. Więc jeśli już o tym Pan myśli, o rosyjskim mesjanistycznym stosunku do świata (nawet nie tak bardzo do Polski, Polska to jeden tylko przykład, bo Polska jest najbliżej, a łatwo jest być mesjanistycznie nastawionym do sąsiada, nieprawdaż?), co Pan myśli o mesjanistycznym przekonaniu, że Rosja jest narodem-Bogonosicielem, ucieleśniającym więcej prawdy boskiej niż zachodni racjonaliści?
C.M.: Pan zna idee Dostojewskiego o rosyjskim Chrystusie przynoszonym na bagnetach... Oczywiście istnieje także polska wersja tego mesjanizmu, i uważam, że są to rzeczy niebezpieczne, zarówno w polskiej jak i w rosyjskiej wersji.
J.B.: Achmatowa powiedziała kiedyś, mając na myśli szczególnie Zbrodnię i karę, że Dostojewski nie wiedział wszystkiego o tym, czym jest zło. Myślał, że gdy człowiek zabije staruchę, wróci do domu i się załamie. Podczas gdy, mówiła, w naszych czasach zobaczyliśmy, że można w ramach służbowych obowiązków zabić w ciągu dnia wiele osób, a po powrocie do domu skrytykować żonę za złe uczesanie. Co Pan sądzi na temat tak zwanej głębi literatury rosyjskiej wobec doświadczeń XX wieku? C.M.: Przede wszystkim nie powinniśmy zapominać o tym, że Raskolnikow się załamuje nie z powodu wyrzutów sumienia, a nacisków społecznych. On nie ma poczucia winy. Kaja się, ponieważ widzi siebie oczami społeczeństwa, i oczywiście to jest genialny pomysł, pokazać zbrodniarza załamującego się nie z powodów moralnych, a dlatego że patrzy na siebie samego oczami społeczeństwa. Jak Pan pamięta, Raskolnikow nawraca się na Syberii, ale to już całkiem inna historia. A zatem, nie zgodziłbym się z Anną Achmatową, że Dostojewski pokazuje zbrodniarza, który załamuje się przede wszystkim z powodów moralnych.
J.B.: Tak, ale ona miała na myśli ludzi, którzy pracują dla służb bezpieczeństwa, którzy po powrocie do domu nie mieliby ani nieczystego sumienia, ani nie doświadczaliby presji etycznej ze strony społeczeństwa.
C.M.: Tak, cieszę się, że Pan zwrócił uwagę na ten aspekt Zbrodni i kary, ponieważ kiedy społeczeństwo sankcjonuje zabijanie z zimną krwią, tak jak w systemie stalinowskim czy hitlerowskim, wtedy przestępcy wykonują swój proceder z czystym sumieniem.
J.B.: ...bo działają dla dobra społecznego... a to straszna pułapka. Ale czy Pan nie uważa, że rozważanie zła samego w sobie jest zwycięstwem zła, jest częściowo złem, ponieważ łatwiej jest umysłowi ludzkiemu koncentrować się na złu niż na czymkolwiek innym, na jakimkolwiek innym pojęciu metafizycznym. Łatwiej jest człowiekowi, który sam jest, by tak rzec, owocem grzechu pierworodnego, by nie wspomnieć o niesprzyjającym otoczeniu, łatwiej jest człowiekowi o nieczystym sumieniu rozpatrywać kwestię zła. To łatwy temat, prawda? C.M.: Tak, tak, dotyka tu Pan czegoś bardzo ważnego. Niektórzy krytycy uważają, że w literaturze, w poezji jestem moralistą. Nie chciałem nim być, ale wydaje mi się, że ocena moralna stanowi część tradycyjnego podejścia do poezji i literatury. Może to się już nie stosuje do postnihilistycznej fazy w literaturze zachodniej, ale w naszych krajach to jest ciągle ważne. Jesteśmy do tego zmuszeni. Nie jestem specjalnie przywiązany do moich wierszy napisanych w czasie wojny, lub tuż po niej, ale wydaje mi się że zdolność do przyjmowania postawy moralnej jest częścią cywilizacji. Nie jest to pogląd odosobniony: reprezentuję tu coś, co jest głęboko zakorzenione w literaturze polskiej.
[...]
J.B.: [...]. Mamy rok 1989, za jedenaście lat skończy się milenium. Gdyby spojrzał Pan, przedwcześnie wstecz na nasze stulecie, co uznałby Pan, Panie Czesławie, za najważniejsze osiągnięcia literatury czy raczej cywilizacji stulecia? Jakich autorów uznałby Pan za niezbędnych dla jego zrozumienia, docenienia? Jacy autorzy nauczyli Pana nowego spojrzenia na rzeczywistość, dostarczyli Panu nowych sposobów pisania? Mówię o takich jak Proust, Musil, Faulkner, Kafka, Joyce itd.
C.M.: To pytanie składa się z dwóch i na pierwsze jest pewno łatwiej odpowiedzieć. Jaki rodzaj literatury był dla mnie ważny? Skłaniam się coraz bardziej do myśli, że prawdziwą miarą literatury jest wymiar uchwyconej w słowach rzeczywistości. Po tych wszystkich nadużyciach, okropnych nadużyciach terminu "realizm", powiedzenie czegoś takiego wymaga odwagi. Ale myślałem o tym, jak względnie mało z rzeczywistości naszego stulecia uchwycone zostało w słowach. Więc dla mnie prawdziwą miarą dzieł literackich jest obecność obiektywnej rzeczywistości w wierszach i w powieściach.
Co do drugiej części pytania: tu już trudniej odpowiedzieć. Jak Pan wie, nasze lektury mają różne znaczenie w zależności od przyczyn subiektywnych.
J.B.: Tak, ale przecież to o to chodzi...
C.M.: Owszem, ale trudno oceniać cały XX wiek. Moje najlepsze lektury czasem znajdowałem w księgarni [śmiech] i składały się z jednej tylko strony...
J.B.: [śmiech] Tak, takie rzeczy czasem dają człowiekowi niesamowity napęd...
C.M.: Co do autorów, to Bóg jeden wie. Nie wiem, jak odpowiedzieć na to pytanie. Nigdy nie myślałem o sporządzeniu listy...
[...]
J.B.: Jeśli ktoś by Pana spytał o Pański rodowód w polskiej poezji, o wiek XIX czy XVIII, kogo by Pan wymienił?
C.M.: Bezpośrednio od Mickiewicza.
J.B.: A tacy, jak Sęp-Szarzyński czy Mikołaj Rej?
C.M.: Tak, to są dobrzy poeci i niewątpliwie byłem przesiąknięty ich poezją, polską poezją Renesansu i Baroku. Jestem zwolennikiem teorii, że polski język poetycki został ustanowiony w XVI wieku przez Kochanowskiego. Ale potem, w okresie Baroku nastąpiło coś w rodzaju rozpadu tej zwięzłości języka, i dopiero pod koniec XVIII wieku doszło do konsolidacji języka podczas Oświecenia i ta konsolidacja umożliwiła powstanie polskiej poezji tzw. romantyzmu. Mickiewicz pochodzi bezpośrednio z Oświecenia. Tak jak rosyjski Puszkin pochodzi bezpośrednio z Oświecenia.
J.B.: Dwa ostatnie pytania: po pierwsze, prawie każdy poeta, którego znam, albo jest to moja projekcja, autoprojekcja, niemal każdy poeta ma jakiś rodzaj pokrewieństwa z poetami antyku, z Owidiuszem, Horacym, Wergiliuszem, Lukrecjuszem, Propercjuszem itd., itd. Czy ma Pan kogoś, wobec kogo czuje Pan to pokrewieństwo?
C.M.: Z Owidiuszem, głównie dlatego, że tłumaczyliśmy go w szkole, w naszym ostatnim roku łaciny. Ale poza tym, niech Pan nie zapomina o moim tłumaczeniu Biblii.
J.B.: Tak, wiem o tym. A więc najbliższa jest Panu Biblia? C.M.: Jeśli chodzi o wersyfikację, to Biblia i Whitman. Tu werset jest taki sam...
[...]
rozmawiał: JOSIF BRODSKI
(tłum. Irena Grudzińska-Gross)
[fragment numeru 75]
Numer zawiera m.in.: Cz. Miłosz, Jak było w Raju; J. Kott, Jego wiek; L. Kołakowski, Dziewięćdziesiąt lat w poszukiwaniu ojczyzny; W. Szymborska, Mała dziewczynka ściąga obrus; J. Hartwig, Stawisko; Dedykacja; Powrót; S. Barańczak, Hemofilia; E. Hirsch, Poeta dziewięćdziesięcioletni; C.K. Williams, O Miłoszu; E. Bieńkowska, ks. A. Boniecki, A. Franaszek, P. Kłoczowski - Głosy o poemacie "Ksiądz Seweryn" Czesława Miłosza; Cz. Miłosz, Listy do Józefa Wittlina; K. A. Jeleński, Z listów do Czesława Miłosza; Wypisy - osobny dodatek do numeru (O dziele Czesława Miłosza. Głosy z lat 1937-2000) - S. Barańczak, J. Błoński, J. Brodski, J. Czapski, J. Czechowicz, L. Fryde, J. Giedroyc, M. Głowiński, W. Gombrowicz, S. Heaney, Z. Herbert, G. Herling - Grudzińskli, J. Hersch, P. Hertz, J. Iwaszkiewicz, K. A. Jeleński, S. Kisielewski, L. Kiołakowski, J. Kott, J. Kwiatkowski, T. Merton, A. Michnik, Z. Mycielski, S. Napierski, ks. J. Sadzik, J. Stempowski, J. Turowicz, J. Tuwim, T. Venclova, H. Vendler, A. Wat, K. Wyka, ks. S. Kard. Wyszyński. A. Zagajewski.
* * *
ZL 79 - poświęcone pamięci Jana Kotta
JAN KOTT
O UMIERANIU
(fragment)
Umieramy, ale na co? Na gruźlicę, na raka, na zapalenie płuc. Ale także umieramy na serce. To jest jak gdyby inna konstrukcja językowa. Ale może po prostu śmierć na serce to znaczy śmierć na zawał.
Wydaje się, jakbyśmy inaczej umierali zdrowi, a inaczej umierali chorzy. Śmierć, kiedy jest się zdrowym, jest nagła, jak porażenie prądem czy piorunem. Być może jest bez bólu, albo ból jest krótki. Może ujść przed krzykiem, ale nic tu nie jest pewne. I niewiele wiemy, jak się w ten sposób umiera. Wygląda to trochę, jakby umierało ciało i nie powiadomiło o tym "mnie". Tak zapewne się umiera we śnie. Wielu z nas by tak chciało umrzeć, chociaż często się modlimy: od nagłej śmierci wybaw nas, Panie. Dla zdrowego, tzn. "chorego na śmierć", to dziwna i dość tajemnicza konstrukcja językowa. Bo cóż właściwie znaczy chory na śmierć? Śmierć jest wtedy jak gdyby na zewnątrz nas i nagle do nas przychodzi.
Śmierć jest tutaj jak gdyby osobą. Jak w teatrze średniowiecznym i chyba jeszcze renesansowym. Jest to śmierć z dużej litery. Jak w spisie postaci moralitetu. Jest nieprzekupna, ale czasami można ją nakłonić, żeby odeszła. Śmierć jest osobą może w najbardziej niezwykłej sztuce Ionesco Tueur sans gages. Tłumaczyłem to dość niezręcznie jako "Morderca nie na etacie", ale właśnie w tej sztuce Ionesco tueur jest jak gdyby na etacie, tylko czyim? U Ionesco jest to odwrócenie "tueur a Ganges", morderca wynajęty, a więc jak w tytule sztuki Ionesco, śmierć, "tueur sans Ganges", to "morderca nie najęty". I może tak właśnie należało tłumaczyć sztukę Ionesco. [...]
Santa Monica, 11 lutego 2000
JAN KOTT
[fragment numeru 79]
Numer zawiera m.in.: J. Kott, Pinia - moja najlepsza przyjaciółka; O umieraniu; O śmierci albo o umieraniu; Cz. Miłosz, Kott wędrownik, T. Nyczek, W kuchni szamanichy, P. Kłoczowski, "Gdybym mógł pojechać do Wenecji..."; Zeszyty Literackie, Jan Kott. Publikacje; Wypisy: Teatr Jana Kotta (E. Axer, P. Brook, R. Brustein, M. Esslin, M. Fik, A. Hopkins, T. Kantor, J. Kosiński, M. Kustow, T. Łomnicki, J. Stempowski, K. Swinarski, T. Terlecki. K. Warlikowski); Wspomnienia - J. Nowak - Jeziorański, Szkolna przyjaźń, E. Axer, Koniec i początek, R. Matuszewski, Marzenia o sławie, J. Jarocki, Historia i choroby; S. Kolowratnik, Zapiski; R. Gorczyńska, Janek; J. Opalski, Monolog Charona, Ch. Marowitz, Rozmowy w Santa Monica; Świadectwa - P. Hertz, J. Kott, Listy (1948-49); J. Stempowski, Listy do Marii Dąbrowskiej.
* * *
Podziękowania za pomoc w przygotowaniu materiału oraz za okazaną życzliwość, zechcą przyjąć: pp. Barbara Toruńczyk (za zgodę na cytowanie i wykorzystanie mat. fotograficznych), Marek Zagańczyk, oraz Olga Pulwarska.