Czas zatrzymany w obrazach Lecha Kołodziejczyka

„Obraz malarski to ważne narzędzie spajające potoczność ze sferą coraz bardziej zatracanej, lekceważonej, pomijanej duchowości, całkowicie nieobecnej w aktualnych relacjach międzyludzkich”. Autorem tak surowej diagnozy współczesności jest artysta malarz, pedagog prof. dr hab. Lech Kołodziejczyk z Instytutu Sztuk Plastycznych Uniwersytetu Śląskiego a cytat pochodzi z książki pt. Pamięć czasu – malarstwo w czasach bankructwa duchowego (Wydawnictwo Uniwersytetu Śląskiego, 2020).

Lech Kołodziejczyk, Głowa, 2002, olej na płótnie
Lech Kołodziejczyk, Głowa, 2002, olej na płótnie

Publikacja składa się z dwóch części. Pierwsza zawiera eseje, uwagi, komentarze, refleksje, które wpisują się – jak pisze recenzent wydawniczy prof. ASP Janusz Karbowniczek – w niekończący się dyskurs o stabilności malarstwa w czasach niepewnych, oraz o miejscu doświadczenia malarskiego w obliczu ścierania się odmiennych paradygmatów z wirtualnej, sieciowej czy wręcz sztucznej rzeczywistości. Ponieważ twórczość nigdy nie dzieje się w próżni, w wyabstrahowanej, oderwanej od realiów rzeczywistości, dzieło staje się znaczącym głosem świata, stanowi swoiste lustro, w którym możemy przejrzeć się na nowo, otwiera nam oczy na sprawy niezauważane, pomijane, lekceważone. Sztuka zdaniem Lecha Kołodziejczyka staje się formą rekompensaty w obliczu mnogości problemów, jakich dostarcza nam rzeczywistość.

W żadnej z wcześniejszych publikacji autora nie wybrzmiał tak intensywnie niepokój, który często przeobraża się w oburzenie na obecny stan działalności artystycznej, pełen specyficznych, wykluczających się postaw, chaosu i niekompetencji.

Zbiór esejów ma wszelkie znamiona prowokacji. Często powtarzane słowo pamiętajmy odwołuje się do różnorodnych kodów kulturowych, sięga do literatury, filozofii, cytuje autorytety z dziedziny socjologii, historii sztuki, owo pamiętajmy pełni funkcję swoistego memento – przypomnienia, ale zarazem ostrzeżenia przed chaosem, płytkością, nadmiernym pośpiechem, gubieniem czasu stawiania sobie najważniejszych pytań, na które odpowiedzi – jak wynika z doświadczeń poprzednich pokoleń – warunkują rozwój tożsamości, budują fundament jestestwa i trwałe podwaliny inwencji i wyobraźni twórczej.

Autor publikacji nie tylko przypomina rolę twórcy w rozwoju cywilizacji, ale także inspiruje do przemyśleń i zmusza do zatrzymania się.

– Chciałem podzielić się nie tylko wiedzą i doświadczeniem, ale także moją irytacją, jakkolwiek dramatycznie to zabrzmi – mówi Lech Kołodziejczyk. Współczesność, w której funkcjonujemy, jest okresem zanikania czasu, do którego ja przywykłem, w którym się wychowałem. Pomysły autorskie, identyfikacja twórczości artystycznej jako motyw tożsamości, głos autora, który jest znakiem jego wyobraźni, zamierzeń, jego pragnień, marzeń, eksplikacją jego osobowości – to wszystko zupełnie zanika, wypierane przez działania koniunkturalne wynikające z wymogów stawianych przez jakieś wymuszone, narzucone projekty twórcze. Malarstwo nie poddaje się weryfikacji punktowej.

W każdej twórczości artystycznej odniesienie się do kilku znaczących sfer – począwszy od najbliższej, doświadczanej niejako wprost rzeczywistości obserwowanej, postrzeganej, zewnętrznej, aż do tej traktowanej jako możliwość przeżycia, doznania, poruszeń emocjonalnych, czyli bogatej sfery rzeczywistości wewnętrznej, duchowej – stanowi istotną bazę, fundament, wokół którego wybrzmiewa problematyka artykulacji twórczej.

Prof. Lech Kołodziejczyk jest absolwentem krakowskiej ASP, Wydziału Grafiki w Katowicach. Na jego drogę twórczą i rozpoznanie decyzji malarskich ogromny wpływ mieli krakowscy artyści: Adam Hoffmann (który uczył nie tylko rysunku konstruktywnego, ale i logicznego, wręcz matematycznego myślenia), Andrzej Pietsch, Andrzej S. Kowalski, Roman Starak, Tadeusz Grabowski, Maciej Bieniasz… O pracy na cieszyńskim ówczesnym Wydziale Artystycznym Uniwersytetu Śląskiego zdecydowało spotkanie z prof. Zygmuntem Lisem (1979 r.), który po obejrzeniu pierwszej wystawy malarskiej młodego absolwenta zaproponował mu pracę w swojej pracowni. Ogromny wpływ tego znakomitego malarza (twórcy wielu cykli obrazów i rysunków, takich jak m.in.: Pejzaż śląski, Gilgamesz, Związki taktyczne, Polski pejzaż historyczny), pedagoga i współorganizatora studiów pedagogiczno-artystycznych cieszyńskiej filii Uniwersytetu Śląskiego pozostawił trwałe znaki nie tylko w życiu Lecha Kołodziejczyka, ale także w procesie twórczym malarza.

Prof. dr hab. Lech Kołodziejczyk
Prof. dr hab. Lech Kołodziejczyk

Profesor L. Kołodziejczyk wspomina wspaniałą atmosferę, wypełnioną duchem artystycznym, nieprzerwanie toczące się dyskusje o znaczeniu malarstwa, niezapomniany klimat, który stworzył prof. Z. Lis. To tu młody malarz spotkał m.in. Jerzego Wrońskiego, twórcę „akwareli metamorficznych” i „rysunków dyfuzyjnych”, Norberta Witka epatującego egzystencjalnymi niepokojami, znakomitego plakacistę i grafika Artura Starczewskiego i wielu innych uznanych twórców.

Druga część publikacji Pamięć czasu… zatytułowana O moim malarstwie jest automonografią. Otwiera ją esej poświecony pamięci prof. Z. Lisa (Materia malarska a przestrzeń duchowa – pamięci Profesora Zygmunta Lisa), którego recenzja pierwszej wystawy nadal stanowi – jak zapewnia Lech Kołodziejczyk – inspirację w aktualnych poszukiwaniach malarskich, w ciągle na nowo podejmowanych próbach zmagania się z żywiołem malarskim, jego nieokiełznaną potencją przekraczania wymiaru materii, otwarcia się na sferę tajemnicy i duchowości.

Autor wnikliwie zderza swoje dzieła z czasem, w którym powstawały poszczególne cykle, odsłania zaplecze dojrzewania swoich projektów i nakreśla drogę poszukiwań malarskich, wnika w nieustanną metamorficzność własnych koncepcji artystycznych. Przewodnik po czterech dekadach twórczości jest równocześnie swoistą wystawą jubileuszową, publikacja zawiera bowiem kilkadziesiąt barwnych fotografii z wystaw i reprodukcje wybranych dzieł. A dorobek malarza jest ogromny: to kilkaset obrazów i wiele cykli malarskich prezentowanych na kilkudziesięciu wystawach.

Doświadczenia 40 lat pracy twórczej i dydaktycznej stały się imperatywem do napisania książki.

– Pomyślałem, że to odpowiedni moment, aby zastanowić nad tym, jakie sensy, znaczenia, moje interpretacje przeszły przez ten ciąg zdarzeń i towarzyszyły mi w pracy zarówno artystycznej, jak i dydaktycznej – wyjaśnia prof. Lech Kołodziejczyk. – Czułem wewnętrzną potrzebę zarejestrowania tych doznań, podzielenia się nimi, aby został jakiś ślad.

Każdy z cykli malarskich jest zapisem czasów, w których powstawały. Kosmogonia (przełom lat 70. i 80. ubiegłego wieku) powstał niejako z przekory i młodzieńczej niezależności, z rodzącego się buntu. Był to cykl malarski, którego źródłem była swobodna rejestracja gestów, śladów, artykulacji spontanicznej dokumentacji ruchu ręki – wspomina profesor.

– Kierowałem się wówczas potrzebą „wyrzucenia z siebie” swoistego niepokoju, a także z poczucia beznadziei tamtego czasu – cały ten świat bezpośredniej, niekalkulowanej, pozbawionej podtekstów anegdotycznych ekspresji wyzwalał we mnie odczucie i potrzebę wejścia w niezafałszowaną przestrzeń swobody i bezgranicznej wolności. Każdy kolejny cykl opiera się na kontynuacji wcześniej rozpoczętych projektów.

Twórczość artystyczna według artysty jest spotkaniem twórcy z dziełem i choć obraz malarski na przestrzeni wieków zmieniał znaczenie i funkcję, a wiek XX był czasem szczególnych przewartościowań w tym zakresie, postępująca degradacja funkcji obrazu malarskiego zepchnęła jednak to działanie artystyczne na obrzeża aktywności twórczej, czyniąc z niego hermetyczną formę wypowiedzi. Wyjątkowy aspekt intymnego komunikowania się, przekazywania istotnych, ważnych, mocno wyselekcjonowanych treści i znaczeń nadal stanowi szczególną i charakterystyczną cechę autentycznej wypowiedzi malarskiej.

Książka obrazuje zderzenie dwóch czasów, burzliwego dojrzewania wewnętrznej potrzeby ekspresji z teraźniejszością, w której wszechobecna komercja zabija ducha artystycznej kreacji, czasem pogoni za uznaniem, a nie poszukiwaniem autorefleksji. Stan bankructwa duchowego nie napawa optymizmem, ale nie odbiera nadziei, ponieważ niezmienna pozostaje radość tworzenia, która uzewnętrznia nieustanną potrzebę bliskości, zbliżenia się do tajemnicy, zakrytej części rzeczywistości, odwrócenia się od marazmu powtórek, wypełnienia pragnienia świeżego i nowego spojrzenia na coraz bardziej zaskakujący, nieokreślony świat. W tym ujęciu entuzjazm i radość tworzenia uzewnętrzniają starą prawdę, że przeżycie tajemnicy istnienia możliwe jest tylko w sztuce, a rzeczywistość malarska staje się próbą zamknięcia całego świata w obrazach. Kiedy maluję, jestem bardzo radosnym człowiekiem – zapewnia Lech Kołodziejczyk.

Autorzy: Maria Sztuka
Fotografie: Waldemar Giza