Rozmowa z Marion Poilvez, doktorantką na Uniwersytecie Islandzkim w Reykjaviku

Islandia jest wyjątkowa

Dzięki udziałowi Uniwersytetu Śląskiego w Programie Mobilność Studentów i Pracowników Uczelni od dwóch lat mamy możliwość gościć młodych badaczy z uniwersytetów w Norwegii i Islandii. W roku akademickim 2014/2015 udział w programie wzięła Marion Poilvez, doktorantka na Uniwersytecie Islandzkim w Reykjaviku. Na koniec swojego czteromiesięcznego pobytu zgodziła się opowiedzieć nam o swoich badaniach, zajęciach dydaktycznych na Uniwersytecie Śląskim i wrażeniach z pobytu w Polsce.

Marion Poilvez, doktorantka na Uniwersytecie Islandzkim
w Reykjaviku
Marion Poilvez, doktorantka na Uniwersytecie Islandzkim w Reykjaviku

Na Uniwersytecie Śląskim prowadziła Pani zajęcia poświęcone islandzkiej literaturze średniowiecznej. Czy możemy prosić o przybliżenie tematyki tych zajęć?

– Pierwsze z prowadzonych przeze mnie zajęć nosiły nazwę wiersze Eddy poetyckiej i odbywały się na Wydziale Filologicznym w Sosnowcu pod nadzorem dr. hab. Rafała Borysławskiego. W Eddzie poetyckiej zachowała się znaczna część mitologii nordyckiej i jest to niezmiernie cenne źródło w studiach nad historią Skandynawii. Na każdych zajęciach analizowaliśmy jeden lub dwa wiersze, próbując zrozumieć ich znaczenie i funkcję, a zwłaszcza odpowiedzieć na pytanie, dlaczego chrześcijanie żyjący w XII-wiecznej Islandii zachowali poezję opisującą elementy wierzeń przedchrześcijańskich. Celem zajęć było przede wszystkim zapoznanie studentów z zachowanym zbiorem tekstów, ale oprócz tego starałam się dać im poczucie, że nasza praca z tymi antycznymi utworami jest podporządkowana pewnej określonej metodzie.

Drugie moje zajęcia – ludzie społecznego marginesu w sagach islandzkich – odbywały się na Wydziale Nauk Społecznych w Katowicach, pod nadzorem dr. Jakuba Morawca. Bazując na materiale prozaicznym pochodzącym z XIII wieku (tj. na sagach), badaliśmy jego wartość literacką, a także to, w jaki sposób mógł on odzwierciedlać ówczesną rzeczywistość. Na początek przeanalizowaliśmy kilka sag, próbując określić, kto w islandzkim społeczeństwie mógł zostać wygnańcem (czy mogli się nimi stać starcy, kobiety lub dzieci?). Druga połowa zajęć skupiła się przede wszystkim na podgatunku „sag o wygnańcach”, a naszym celem było przyjrzenie się mechanizmom wygnania jako wyroku w społeczeństwie bezpaństwowym, jakie obserwujemy w średniowiecznej Islandii. Miało to na celu pokazanie, jakiego typu tekstami są te sagi oraz próbę identyfikacji występujących w nich postaci społecznego marginesu.

W trakcie jednych i drugich zajęć starałam się dawać studentom poczucie wspólnego zmierzania ku coraz lepszemu zrozumieniu tematu. Bardzo lubię zadawać pytania i poznawać świeże podejście studentów do starych tekstów. Uważam, że pobudza to do myślenia zarówno ich, jak i mnie.

Jak tematyka Pani zajęć wiąże się z prowadzonymi przez Panią badaniami?

– Zajęcia z Eddy poetyckiej bazowały na podobnych, które prowadziłam na Uniwersytecie Islandzkim w roku 2014. Dzięki temu studenci Uniwersytetu Śląskiego mogli zorientować się też, jakiego rodzaju zajęcia są oferowane przez uczelnię w Reykjaviku. Dr Jakub Morawiec (koordynator wymiany) umożliwił mi prowadzenie drugich zajęć, poświęconych wygnańcom w sagach, i to właśnie jest temat mojej pracy badawczej w ramach doktoratu. Wspaniale jest mieć możliwość jednoczesnego nauczania i prowadzenia badań. Moje zainteresowania badawcze koncentrują się na tym, w jaki sposób Islandia, wyspa bez króla ani określonej hierarchii władzy, radziła sobie z przestępcami. Nie było tam kary śmierci, a najwyższym możliwym wyrokiem było właśnie wygnanie. W większości społeczności wygnanie miało za cel pozbycie się wichrzycieli, jednak w wypadku Islandii skazani pozostawali na wyspie, co komplikowało sytuację i potęgowało liczbę przestępstw. Moim celem jest zbadanie tej pozornej sprzeczności, a dyskusje toczące się w trakcie zajęć bardzo mi w tym pomagają.

Po raz pierwszy przybyła Pani do Reykjaviku jako studentka, teraz zaś jest Pani doktorantką na Uniwersytecie Islandzkim. Czy mogłaby Pani opowiedzieć, jak wygląda życie zarówno studenta, jak i doktoranta na Uniwersytecie Islandzkim, także z perspektywy obcokrajowca?

– Za pierwszym razem pojechałam do Islandii w ramach programu Erasmus. Koordynator z mojej uczelni macierzystej (Uniwersytet Bretanii Zachodniej we Francji) utworzył tę wymianę specjalnie dla mnie. Bardzo chciałam pojechać do kraju skandynawskiego. Na miejscu byłam bardzo zaskoczona, że wszyscy – zarówno dzieci, jak i osoby starsze – mówią po angielsku. To była ulga. Uniwersytet oferuje szeroką gamę zajęć w języku angielskim, ja wybrałam m.in. język islandzki, język staronordycki i literaturę islandzką. Jednemu z profesorów spodobała się moja praca semestralna na temat sag o wygnańcach i zaoferował mi realizację pełnych studiów magisterskich na kierunku studia nad średniowieczną Islandią. Wróciłam więc do Islandii i w roku 2011 ukończyłam jednocześnie dwie prace magisterskie: dla Uniwersytetu Islandzkiego i dla mojej uczelni we Francji. Gdy prof. Torfi H. Tulinius zaproponował, abym doktoryzowała się na Uniwersytecie w Islandii, byłam zachwycona. Niełatwo było zdobyć na to fundusze: zajęło mi to dwa lata i wymagało złożenia kilku aplikacji, lecz z drugiej strony we Francji nie mogłabym liczyć na taką okazję. Ponadto Uniwersytet Islandzki jest bardzo dynamiczny i daje dostęp do większości udogodnień potrzebnych w prowadzeniu badań (jak biblioteka i miejsce w gabinecie). Codziennie mogę spotykać się ze studentami, którzy zajmują się podobną tematyką. Nie należy lekceważyć wartości debat prowadzonych ze studentami podczas przerwy na kawę!

Jakich rad udzieliłaby Pani osobom, które chciałyby studiować za granicą?

– Przede wszystkim, aby wykorzystali tę okazję. Co prawda wydaje się to skomplikowane, wymaga wielu wysiłków i planowania, ale nigdy nie spotkałam studenta, który żałowałby wyjazdu. Dzięki takiemu doświadczeniu do kraju i na uczelnię macierzystą powracamy bogatsi o wyjątkowe kompetencje. Po drugie, warto przed wyjazdem podszlifować angielski, choć sam pobyt za granicą znacznie podnosi poziom językowy. Wreszcie, w przypadku osób zainteresowanych konkretnie średniowieczną Skandynawią ważna jest nauka języka staronordyckiego. Poznanie tego języka to pierwszy krok, nieważne, czy interesuje was lingwistyka, literatura czy historia, ponieważ daje to nieograniczony dostęp do źródeł. Zdaję sobie sprawę, że problemem może być także czynnik finansowy, zwłaszcza w krajach skandynawskich, gdzie koszty życia są bardzo wysokie, w Islandii jednak dość łatwo jest pogodzić studia z pracą, co mogę potwierdzić własnym doświadczeniem.

Na koniec jeszcze jedno pytanie, które większość obcokrajowców prędzej czy później słyszy: jakie są Pani wrażenia z pobytu w Polsce i na Uniwersytecie Śląskim? Czy coś zaskoczyło Panią w sposób pozytywny bądź negatywny?

– Przede wszystkim, bariera językowa jest tutaj znacznie większa niż w krajach skandynawskich, gdzie wszyscy mówią po angielsku. Zawsze jednak, gdy spotykałam Polaków mówiących po angielsku, byli oni niezwykle pomocni. Zaoferowano mi także darmowe lekcje polskiego na Wydziale Filologicznym w Katowicach, co bardzo pomogło mi w codziennym życiu. Po przyjeździe z Reykjaviku, gdzie wszystko jest na wyciągnięcie ręki, musiałam przyzwyczaić się do transportu publicznego i godzin szczytu, ale wydaje mi się, że to Islandia jest wyjątkowa pod tym względem, a Śląsk nie odbiega od reszty świata. Jeśli chodzi o uniwersytet, to spotkałam się tu z niesamowicie ciepłym przyjęciem. Dr Jakub Morawiec udostępnił mi przestrzeń do pracy w gabinecie na Wydziale Nauk Społecznych i pomagał w rozwiązywaniu wszelkich problemów, zarówno akademickich, jak i codziennych. Jego zaangażowanie w program wymian jest niespotykane. Cieszył mnie również zapał niektórych studentów. Wzięłam też udział w kilku konferencjach i wykładach w różnych częściach Polski (w Krakowie, Rzeszowie i na Wolinie – każde z tych miejsc równie piękne i warte odwiedzenia), gdzie spotkałam wielu oddanych skandynawistów. Wspaniale było móc czerpać z ich doświadczenia. Jestem przekonana, że w Polsce dziedzina ta prężnie się rozwija i z pewnością chciałabym tu wrócić, jeśli nadarzy się okazja.