Jak wydawałem Biuletyn KKO Uniwersytetu Śląskiego

Zacząłem pracować na Uniwersytecie Śląskim w październiku 1981 roku, w Zakładzie Fizyki Teoretycznej. Od listopada pomieszkiwałem, zwykle przez trzy dni w tygodniu, w hotelu asystenckim na osiedlu Tysiąclecia w peryferyjnej dzielnicy Katowic. W hotelu mieszkało kilkoro kolegów z zakładu – Władysław Borgieł z żoną Krystyną, Janusz Czakon, Krystyna i Sławomir Bugajscy. Bugajscy mieli syna, który przyjaźnił się z rudawym siedemnastolatkiem Adamem Słomką (tak, to późniejszy poseł na Sejm RP). Wielokrotnie gościłem u znajomych, najczęściej u Bugajskich.

PRL była tworem paranoidalnym i absurdalnym, ale stan wojenny to zapewne jej szczytowa faza rozwoju. Instytut Fizyki Uniwersytetu Śląskiego był mocno dotknięty represjami – kilkoro internowano już w grudniu 1981 roku, z profesorem Chełkowskim, ówczesnym rektorem włącznie. Rektor Chełkowski dzielił aresztancką celę z reżyserem Kutzem, którego „Sól ziemi czarnej” akurat wtedy pokazywała telewizja. Internowano Marka Zrałka z Zakładu Fizyki Teoretycznej.

Zajęcia dydaktyczne były zawieszone, pojawiałem się zatem tylko na seminariach zakładowych. Były to niekończące się dyskusje na tematy polityczne, którym kierownik Zakładu, profesor Pawlikowski, zwykle się tylko przysłuchiwał. Gdyby literalnie potraktować zapisy dekretu o stanie wojennym, to wszystkich uczestników należałoby zamknąć. Przedmiotem słownej agresji bywał ostatni partyjny („partyjny” oznaczało wtedy członka Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej) Marian Drzazga, zacny kolega, był właśnie w trakcie rzucania legitymacji partyjnej, ale nie do wszystkich to najwidoczniej w porę dotarło. Po „seminariach” wracałem do Krakowa. Trwały strajki w kopalniach, przed Wujkiem stały czołgi. W centrum miasta pojawiały się opancerzone transportery wojskowe.

Zimą 1982 debata publiczna zupełnie zanikła. Mogliśmy w naszych mieszkaniach i gabinetach mówić, co się nam podobało, ale nic z tego nie istniało w przestrzeni publicznej. Uniwersytet Śląski pod rządami następcy profesora Chełkowskiego, Sędzimira Klimaszewskiego, zamarł. Krystyna Bugajska wyjechała na staż do Triestu, a my – Sławek, Basia Kowalczyk i ja - obmyśliwaliśmy założenie pisma. Sławek, obdarzony mocnym temperamentem politycznym (zdążył już być, zanim rzucił partyjną legitymacją, sekretarzem PZPR w filii UJ w Katowicach), wolał biuletyn polityczny. Ja sam skłaniałem się ku pismu czysto informacyjnemu. Na początek zebraliśmy jakieś materiały natury społecznej – pamiętam, że była to m.in. lista internowanych z Uniwersytetu Śląskiego. Pozostały do pokonania przeszkody techniczne – nie było papieru, o offsecie nawet nie można było marzyć, ktoś obiecywał matryce białkowe. I wtedy przyszedł 13 maja 1982 i demonstracja przeciw stanowi wojennemu przed rektoratem na ulicy Bankowej.

Wzięła w niej udział większość pracowników Zakładu Fizyki Teoretycznej, ale profesora Andrzeja Pawlikowskiego sobie nie przypominam (potwierdza jego obecność inny uczestnik Jerzy Kuczyński). Nie było też Ryszarda Mańki. Obu jednak zamknięto w trakcie kilkudniowej fali aresztowań po 13 maja (Mańkę tylko na kilka godzin), która pochłonęła także Sławka (internowany w Zabrzu-Zaborzu) i Basię (internowana w Bytomiu-Miechowicach). Zostałem więc sam z przygotowanymi materiałami. Uzupełniłem je dodając listę nowych internowanych – prawie 30 pracowników i studentów. Zwróciłem się z prośbą o pomoc do ówczesnego doktoranta Edwarda Piotrowskiego (obecnie Uniwersytet w Białymstoku). Edek znalazł jakąś grupę młodych ludzi, którzy odebrali makietę numeru i po mniej więcej trzech tygodniach wydrukowali nr 1 Biuletynu KKO Uniwersytetu Śląskiego. KKO - Konspiracyjny Komitet Oporu – był tworem wirtualnym; po prostu gazetka musiała mieć wydawcę.

Odebrałem cały nakład w bramie jakiegoś domu przy ruchliwej ulicy Młyńskiej, niedaleko dworca kolejowego. Miałem wypatrywać studenta w charakterystycznej czapce, ja też miałem jakiś znak rozpoznawczy. Znaleźliśmy się i zamieniliśmy torbami plastikowymi. Nie było tego dużo, może 100-200 obustronnie zadrukowanych kartek papieru. Rozrzuciłem je jeszcze tego samego wieczora w hotelu asystenckim i w akademiku na osiedlu Tysiąclecia. Część przekazałem następnego dnia kolegom z Instytutu Fizyki. 

Sławek i Basia wrócili z internowania przed rokiem akademickim 1982/83. Sławek miał cele polityczne, ale do ich realizacji była już inna działalność, w Solidarności Walczącej Kornela Morawieckiego i Zbyszka Oziewicza. Powstały Podziemny Informator Katowicki (PIK) i Wolni i Solidarni (WiS), ale to zupełnie inna historia, w której pojawiają się także Włodek Lesisz, Ewa Gmyrek (siostra Basi Kowalczyk) i inni.

Biuletyn utrzymał lokalny charakter i przetrwał do roku 1984. Jesienią 1982 roku opublikowaliśmy listę pracowników zwolnionych przez rektora Sędzimira Klimaszewskiego. Były tu też nazwiska Bugajskiego i Kowalczyk. Późną jesienią 1982 roku dowiedzieliśmy się o istnieniu podziemnej Komisji Zakładowej NSZZ Solidarność. Jej członek Adam Kasprzyk (późniejszy wiceprezydent Katowic), świeżo zwolniony z internowania, przekazał nam listę członków tzw. neozwiązków – rządowych związków zawodowych, które konspiracyjnie zakładano na UŚ. Wydrukowaliśmy ją bodajże w grudniu 1982 roku. W którymś z numerów Sławek Bugajski opublikował pod własnym nazwiskiem zjadliwy list otwarty do rektora Klimaszewskiego.

Nie wiem kto pisał na „białku”” (Ewa Gmyrek?); informacje operacyjne znali tylko bezpośrednio zainteresowani. Ja sam kilkakrotnie zajmowałem się drukiem. Pamiętam incydent z drukiem Biuletynu w domu Jurka Kuczyńskiego (obecnie Planetarium w Chorzowie). Jego córka wyjechała na wakacje. Jurek, jego żona i ja kończyliśmy druk pierwszej strony, kilkaset kartek rozłożonych po całym mieszkaniu schnie, gdy rozległo się głośne stukanie do drzwi. Nie otworzyliśmy, a intruz zrezygnował po pewnym czasie.

Pracę na Uniwersytecie Śląskim straciłem w lutym 1984 roku. Rozmawiałem wtedy z rektorem Klimaszewskim i miałem wrażenie, że on wie. Czy TW „Stefan” miał z tym coś wspólnego? Nie wiem, nie mam żadnych informacji.

Przekazałem Biuletyn Adamowi Słomce. Wyszedł właśnie z więzienia (na które zasłużył założeniem młodzieżowej organizacji Konfederacji Polski Niepodległej w Katowicach i Bytomiu), pracował bodajże w ZOO i kontynuował naukę w liceum wieczorowym. Adaś wydał chyba numer 11, opatrując go afiliacjami aż trzech organizacji, w tym KPN i SW. Z przyjemnością odnotowałem niedawno, przeglądając strony www, że pamięć o pierwszych dwu numerach Biuletynu trwa w Katowicach do dzisiaj.

EDWARD MALEC


 

Prof. dr hab. Edward Malec jest obecnie pracownikiem Instytutu Fizyki im. Mariana Smoluchowskiego Wydziału Fizyki Astronomii i Informatyki Stosowanej Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie

 

 

Autorzy: Edward Malec