Benefis Krzysztofa Zanussiego

Romans ze Śląskiem

27 października w auli Wydziału Teologicznego UŚ swoje 70. urodziny świętował reżyser Krzysztof Zanussi. O jubilacie opowieści snuli metropolita katowicki, abp Damian Zimoń, reżyserzy: Magdalena Piekorz i Michał Rosa, kardiolog prof. Marian Zembala, prof. dr hab. Marian Kisiel, prodziekan Wydziału Filologicznego. Oprawę artystyczną zapewnił Zespół Duszpasterstwa Akademickiego „Graniczna”.

Goście jubilata skupili swoje wspomnienia nie tyle na osobie reżysera, co na jego filmach, które jak się okazało, wywarły ogromny wpływ na ich życiowe postawy, a czasem najważniejsze decyzje. Arcybiskup Damian Zimoń, przywołując wczesne lata 70. przypomniał spotkanie z twórcą „Struktury kryształu” w krakowskim seminarium. Jak musiało być ono znaczące najlepiej świadczy fakt, że do dziś wielu uczestników nie tylko doskonale je pamięta, ale posługuje się cytatami z tamtych gorących dyskusji o ówczesnej rzeczywistości i zagrożeniach, jakie niosła. Metropolita wrócił także do czasów, kiedy Krzysztof Zanussi uczestnicząc w pracach Komisji ds. Kultury przy Konferencji Episkopatu Polski przestrzegał przed ignorowaniem mediów, które doprowadziły komunistów do władzy.

   Laureatka „Złotych lwów” 2004, Magdalena Piekorz przyznała: – Pewnie nie byłabym reżyserem filmowym, gdyby nie „Struktura kryształu” czy „Barwy ochronne”. Te filmy miały wówczas na mnie (jeszcze uczennicy liceum) ogromny wpływ.

Po kilku latach spotkała się z twórcą swoich młodzieńczych filmowych fascynacji już jako studentka Wydziału Radia i Telewizji UŚ, profesor nie tylko obiecał pomoc przy realizacji jej pierwszego fabularnego filmu, ale zaprosił ją również do Studia Filmowego „Tor”. 

– I nie były to słowa rzucone na wiatr. Dotrzymał obietnicy. Dlatego dla mnie Krzysztof Zanussi będzie zawsze kojarzył się ze… szczęściem.

Michał Rosa wspominając zajęcia seminaryjne (lata 90.) z reżyserem podkreślił specyficzną, jego zdaniem, taktykę pedagogiczną: – To były bardzo trudne i skomplikowane lata. Na zajęciach toczyliśmy czasem wielogodzinne rozmowy. Nie przypominam sobie, aby dotyczyły one reżyserii czy filmów – rozmawialiśmy o czym będziemy robić swoje filmy, a nie jak je robić.

Krzysztof Zanussi wyjaśniał niecodzienność swoich zajęć: – Nie bywałem i nie jestem najpilniejszym wykładowcą, ale tryb kształcenia artystów jest w istocie nie-akademicki... Sztuka jest środkiem wyrażania stosunku do życia, a jeśli tego stosunku nie ma, nie można mówić o warsztacie, bo nie wiadomo, co wyrażać. Warsztat jest funkcją tego, co chcemy powiedzieć, on ma służyć naszym przesłaniom.

Dziękując, zapewniał: – Ta niezwykła serdeczność, z jaką spotykam się na Śląsku, z którym trwam w romansie od przeszło trzydziestu lat, czyli odkąd wykładam na waszym Uniwersytecie, jest dla mnie niezwykle wzruszająca. Nie przypuszczałem, że tak wiele różnych związków już tak głęboko we mnie wrosło, że czuję się bardzo związany z tym miejscem i tą ziemią.

MARIA SZTUKA


Ja nie robię filmów tak, jakbym obsługiwał klienta zza lady, jakbym swoje sprawy już rozwiązał i wszystko wiedział, i innym o tym mówił. Zupełnie nie. Ja, mając to narzędzie w ręku, jakim jest twórczość, dzielę się tym, co jest moim własnym życiem i rozterką. Nie stawiam się w pozycji nauczyciela, wychowawcy czy inżyniera dusz ludzkich – tego w sztuce nie lubię, bo takie postawy są podszyte paternalizmem, czyli przeświadczeniem, że jest się dalej niż inni. Jako artysta mam tylko narzędzie wyrazu. Jeśli mam talent, to on przez to narzędzie wyrazu się objawia. To nie znaczy, że jestem mądrzejszy: mogę mówić głupstwa, najprostszy człowiek zamiatający ulice może rozumieć swoją kondycję życia lepiej ode mnie i posiadać większą mądrość. Ja to muszę przewidzieć i uszanować.

/Krzysztof Zanussi, sylwetka artysty,

Oficyna Wydawniczo-Poligraficzna „Adam”, Warszawa 2008/

 

Autorzy: Maria Sztuka
Fotografie: Antoni Trzmiel