Standardy wyznaczają najlepsze uczelnie

6-7 marca JM Rektor prof. zw. dr hab. Janusz Janeczek reprezentował Konferencję Rektorów Akademickich Szkół Polskich na sesji plenarnej Steering Committee for Higher Education and Research (CDESR) w Strasburgu. Podczas obrad omawiano m.in. sprawy związane z utworzeniem Europejskiego Obszaru Szkolnictwa Wyższego (The European Higher Education Area).

prof. zw. dr hab. Janusz Janeczek

- Głównym celem Deklaracji Bolońskiej jest stworzenie do 2010 roku Europejskiego Obszaru Szkolnictwa Wyższego, co to oznacza w praktyce?

- Dywersyfikacja systemów edukacji wyższej w Europie jest tak duża, że praktycznie są one nieporównywalne. Zestawienie na przykład systemu brytyjskiego z niemieckim czy francuskim pokazuje, że są one zupełnie nieprzystające, a zatem w zjednoczonej Europie nie pozwalają na swobodną mobilność studentów i profesorów. Wykształcenie zdobyte w uniwersytecie brytyjskim niekoniecznie musiało być uznawane w Niemczech i odwrotnie. Ponieważ różnice między sposobami kształcenia, programami studiów były tak duże, naturalną stała się potrzeba, aby w jednoczącej się Europie dokonać nie tyle unifikacji, co raczej zharmonizowania systemów. Tak powstało zamierzenie o nazwie Europejski Obszar Szkolnictwa Wyższego. Idea jest następująca: systemy narodowe pozostają zróżnicowane, ale dążymy do tego, aby to, co da się zunifikować i to, co musi pozostać różne było zharmonizowane i współgrało z systemami w innych krajach członkowskich. Służy temu tak zwany Proces Boloński, a jedną z jego idei jest umożliwienie studentom, którzy ukończyli studia I stopnia kontynuowanie ich w innym kraju i na innym kierunku. Studia III stopnia (doktoranckie) w założeniu miałyby kształcić elitę intelektualną Europy. Jest jeszcze jeden bardzo ważny element Procesu Bolońskiego, zakłada on, że część absolwentów po ukończeniu studiów I stopnia mogłaby podjąć pracę, przerywając na jakiś czas edukację. Okazuje się, że w praktyce wdrażanie Procesu Bolońskiego napotyka na szereg trudności: pierwsza z nich dotyczy braku pracy dla absolwentów studiów I stopnia. Sądziłem, że to bolączka tylko naszego kraju, ale w trakcie dyskusji okazało się, że problem ten dotyczy całej Europy. Dla pracodawców System Boloński nie jest do końca transparentny, nie wiedzą jakie kwalifikacje mają absolwenci studiów I stopnia, więc na wszelki wypadek wolą przyjmować absolwentów pełnych studiów pięcio- czy czteroletnich. To jest pierwsza trudność implementacji Procesu Bolońskiego. Druga polega na małej mobilności zarówno kadry, jak i studentów. Wystarczy odwołać się do historycznych doświadczeń naszego kontynentu. Kopernik studiował w Krakowie, Bolonii, Padwie... Tymczasem obecnie kontynuacja studiów II stopnia na innym uniwersytecie, nawet w tym samym kraju, należy do rzadkości.

Kolejnym problemem jest brak jednolitych kryteriów oceniania jakości kształcenia (Qualification Framework for EHEA) i zapewniających spójność systemu. Nie jest istotna ilość profesorów przypadających na jednego studenta. Ważne jest - i to jest novum - jakie umiejętności, kompetencje i kwalifikacje wynosi ze studiów absolwent. Ocena jakości kształcenia przez pryzmat absolwenta - na tym polega rewolucyjna zmiana. W chwili obecnej w Unii Europejskiej - to było również przedmiotem posiedzenia w Strasburgu - trwają prace nad stworzeniem ramowego systemu oceny jakości kształcenia. Niezbędna w tym procesie jest współpraca ze środowiskiem pracodawców, należy więc wypracować takie kryteria, które z jednej strony stanowiłyby dla nich zapewnienie, że oto absolwent dowolnej uczelni europejskiej posiada podobne umiejętności, kwalifikacje i kompetencje, z drugiej natomiast powstałyby wyznaczniki pewnych standardów, do jakich wszystkie uczelnie musiałyby się dopasowywać. To powodowałoby swobodny przepływ absolwentów i studentów. Podczas dyskusji w Strasburgu powoływano się na amerykański system. W Stanach Zjednoczonych nie ma ministerstwa szkolnictwa wyższego, nie ma także żadnych gremiów na poziomie rządowym czy federalnym, za wyjątkiem asocjacji rektorów uniwersytetów. Standardy wyznaczają najlepsze uczelnie. I to się sprawdza. System jest zróżnicowany pod względem jakości, a jednocześnie jest bardzo konkurencyjny i wymusza równanie do najlepszych.

- Unia kładzie duży nacisk na badania naukowe, szczególnie w dziedzinie nauk ścisłych, czy pomija nauki humanistyczne?

- Unia Europejska traktuje gospodarki narodowe jako element wspólnej polityki wszystkich krajów członkowskich. Gospodarki europejskie nie są konkurencyjne w stosunku do północnoamerykańskich czy azjatyckich, a jedną z przyczyn jest słaba innowacyjność, spowodowana w dużej mierze małymi nakładami finansowymi na badania naukowe. Powstały więc zgodne z preferencjami gospodarczymi programy ramowe, wyznaczające priorytety badań, a na realizację zadań w tych obszarach przeznaczane są bardzo duże środki finansowe. To wywołuje wiele nieporozumień. Mówienie o tym, że preferowane są nauki ścisłe czy przyrodnicze z pominięciem nauk humanistycznych nie jest do końca prawdziwe i wynika często z pobieżnej analizy proponowanego zakresu tematów badawczych. Obecnie realizowany jest siódmy program ramowy, a w nim bardzo rozległy obszar badawczy pod nazwą kapitał ludzki. Zawsze w trakcie takich dyskusji przytaczam przykład z naszego Uniwersytetu - profesor Wiesław Banyś, który jest humanistą, językoznawcą z sukcesem kontynuuje już trzeci międzynarodowy projekt badawczy w kolejnym programie ramowym. Oczywiście wymaga to ogromnego wysiłku intelektualnego, zaproponowania tematu, który uznany będzie za ważny z praktycznego punktu widzenia, ale będzie również posiadał niezbędny walor poznawczy. Do tego dodajmy czyściec, jakim jest przebrnięcie przez biurokratyczną procedurę, ale uzyskane środki finansowe pozwalają na prowadzenie badań naukowych na najwyższym poziomie i dostarczają satysfakcji, że to co się robi, jest naprawdę pożyteczne.

- Czy pojawiły się nowe zagadnienia?

- Podczas spotkania w Strasburgu poruszony był bardzo ważny problem dialogu międzykulturowego. Zdefiniowano go jako jeden z najważniejszych priorytetów Unii Europejskiej. Uznano, że społeczeństwa europejskie, w tym także system szkolnictwa wyższego, nie są przygotowane do akceptacji ludzi, którzy przyjeżdżają na nasz kontynent, osiedlają się tu na stałe, a pochodzą z innych kręgów kulturowych, najczęściej nieznanych i niezrozumiałych dla Europejczyków. Z dużą mocą podkreślano, aby nie utożsamiać umiędzynarodowienia uniwersytetów z dialogiem międzykulturowym, ponieważ są to dwa odrębne zagadnienia. Dialog musi opierać się na wychowaniu społeczeństw do akceptacji tego, co inne, różne od doświadczeń i tradycji własnego kręgu kulturowego. Wskazano między innymi, że dialog międzykulturowy ograniczony wyłącznie do edukacji na szczeblu szkolnictwa wyższego, to stanowczo za mało, ten proces powinien się już zacząć na etapie kształcenia przedszkolnego. Dialog międzykulturowy musi stać się elementem misji uniwersytetu, który przecież między innymi przygotowuje nauczycieli do pracy z najmłodszymi. Mówiono z jednej strony o rozpowszechnianiu wiedzy o innych kulturach, ale również, i to jest bardzo istotne, o wpływaniu na ludzi z innych kręgów kulturowych, aby akceptowali europejską tradycję i kulturę. Weźmy na przykład pod uwagę styk islamu i chrześcijaństwa. To bardzo trudny, poważny, ale i pilny do rozwiązania problem. Uniwersytet nie powinien zamykać się w tych działaniach w obrębie własnego środowiska lecz oddziaływać na społeczeństwo między innymi przez przygotowanie odpowiednich programów edukacyjnych, adresowanych do różnych grup społecznych - od przedszkola po uniwersytet trzeciego wieku. Eksperci Rady Europy sformułowali wytyczne adresowane do właściwych ministrów, zawierają one dziesięć wniosków dotyczących promocji dialogu miedzykulturowego, począwszy od wniosków o dużym poziomie ogólności poprzez konkretne, dotyczące różnych wyzwań, jakie stoją przed implementacją dialogu międzykulturowego, związane z mobilnością studentów pomiędzy wielonarodowymi uniwersytetami.

- Takie spotkania skłaniają zapewne do refleksji...

- Uczestniczyłem w pewnym procesie, który choć zaczął się kilka lat temu, wciąż się dzieje i na pewno potrwa jeszcze długo - to proces budowania wspólnej Europy. W spotkaniu brali udział reprezentanci wszystkich, z wyjątkiem Serbii, krajów europejskich oraz obserwatorzy z pozostałych kontynentów, a także przedstawiciele takich organizacji, jak UNESCO, Międzynarodowa Asocjacja Studentów. Odnoszę wrażenie, że Europa jest wciąż na początku tego procesu tworzenia wspólnego obszaru edukacji wyższej, konstatuję to nie z ironią ani żalem, ale ze zrozumieniem, że oto próbujemy harmonizować różne systemy, ukształtowane przez odmienne tradycje i doświadczenia historyczne.

Mimo znaczących różnic między systemami narodowymi wszyscy mówiliśmy jednym głosem o potrzebie stworzenia spójnego systemu szkolnictwa wyższego w Europie, bogatego w swojej historycznie ukształtowanej różnorodności, ale jednocześnie zharmonizowanego.

Obrady w Strasburgu odbywały się w atmosferze konstruktywnego dialogu służącemu budowaniu europejskiej wspólnoty uczonych i studentów. Ważne jest, aby Polska odegrała w tym dialogu znaczącą rolę.

ROZMAWIAŁA
MARIA SZTUKA

Autorzy: Maria Sztuka, Foto: Agnieszka Sikora