czyli krótki metraż w długim metrażu

Buntownicy czy konformiści

Piąta już prezentacja etiud studentów Wydziału Radia i Telewizji im. K. Kieślowskiego UŚ odbyła się 20 marca w katowickim teatrze Korez.

Pomysł zorganizowania przeglądu osiągnięć tzw. "śląskiej filmówki" powstał w czasie wakacji. Na pomysł wpadł aktor teatru Korez Mirosław Neinert. Jak to jednak zwykle bywa - ojców udanych imprez jest zawsze wielu. Dlatego należy też wymienić koniecznie Sergiusza Brożka. Natomiast w późniejszym czasie dołączył do nich również student reżyserii WRiTV, Sławek Pstrong.

Po co?

Jaka idea przyświeca właściwie prezentacji etiud szkolnych? Czy są na tyle ciekawe, aby pokazywać je większemu gronu widzów? Sergiusz Brożek udzielił przekonujących odpowiedzi. Cel jest taki, aby skonfrontować to, co robili studenci WRiTV wcześniej, z tym co dzieje się aktualnie, a dzięki temu skojarzeniu sprowokować w widzach i twórcach odpowiedź na pytanie: czy nasi śląscy twórcy to ci, którzy uparcie potrafią iść pod prąd (buntownicy?), a może to konformiści, podążający pokornie za aktualnie obowiązującym nurtem?

Pretekstem do zajęcia indywidualnego stanowiska w tej dyskusji są prezentowane widowni krótkie metraże studentów, zarówno fabuły, jak i filmy dokumentalne. Sami organizatorzy, M. Neinert i S. Brożek, próbują zgłębić problem. Wspólnie z widzami w etiudach szukają wskazówek na seansach w teatrze Korez. Warto przyjść w to miejsce, aby samemu przekonać się, z jakim komunikatem wychodzą ku odbiorcom twórcy "śląskiej filmówki", co drzemie w ich umysłach?

Sergiusz Brożek żałuje tylko, że po pokazach nie dochodzi do dyskusji twórców z widownią. To tu przecież doskonałe miejsce do dzielenia się swoją wizja świata, do wypytania młodych reżyserów i operatorów o ich konformistyczne czy buntownicze nastawienie do twórczości i rzeczywistości. Pomysłodawca liczy na to, że w czasie kolejnych spotkań dojdzie nareszcie do konfrontacji.

Na piątym spotkaniu w Korezie pokazano sześć krótkich etiud:

Pierwsza miłość to tytuł filmu, który był

Kadr z filmu Pierwsza miłość
Kadr z filmu Pierwsza miłość
jedynym reprezentantem "starszego" pokolenia studentów WRiTV - powstał w 1985 roku w reżyserii Jerzego Penca, pod opieką artystyczną Krzysztofa Kieślowskiego. W etiudzie czuć silny wpływ opiekuna. Ten czarno-biały film opowiada prostą historię uczucia młodego chłopaka do starszej koleżanki. Opowieść wydaje się początkowo banalna, ale dzięki bardzo dobrej grze aktorów i ciekawym rozwiązaniom reżyserskim udaje się stworzyć klimat, który przywołuje osobiste wspomnienia widza. To atmosfera pierwszego zauroczenia druga osobą i związane z tym niepowtarzalne emocje. Reżyser prowokuje nas do takiej krótkiej chwili wspomnień z okresu dojrzewania.

Wtorek to już etiuda z roku 2000, w reżyserii absolwenta szkoły Michała Gazdy, ze zdjęciami Tomasza Augustynka. Ten krótkometrażowy utwór może się pochwalić wieloma nagrodami na konkursach filmowych. Zaskakuje to fakt, iż cała niemalże fabuła została zrealizowana na rynku w Katowicach i w jego okolicach. T. Augustynek i M. Gazda zaczarowali to mało efektowne miejsce i na ekranie oglądamy odmieniony rynek. Historia bohatera jest współczesną, ale zarazem uniwersalną historią młodego mężczyzny, który w sposób niebywale krytyczny i zdystansowany postrzega siebie i świat. W sferze dźwięku przysłuchujemy się jego monologowi wewnętrznemu, który wydaje się bardzo znajomy. Myślę, że każdy odnalazł w nim cząstkę siebie. Film pokazuje w skrócie historię absolwenta studiów wyższych, szukającego pracy, czyli bliską każdemu absolwentowi uniwersytetu. Jednakże to, jak opowieść się rozwija, nie napawa optymizmem, a raczej przypomina o paradoksalności życia ludzkiego.

Cienie (reż. Grzegorz Sadurski, zdj. Aleksandra Kraus, 2000) to opowieść o skomplikowanej miłości między dziewczyną mafiosa i młodym fotografem, sąsiadem dziewczyny. Łatwo się domyślić, że tak trudne uczucie niczego dobrego nie wróży. I tym razem reżyser, a zarazem scenarzysta filmu, nie próbował na siłę wprowadzić happy endu. Fabuła broni się oryginalnymi rozwiązaniami operatorskimi. Dodają energii oraz interesujących efektów. Operatorka filmu przyłożyła starań do oświetlenia scen. Zapewne dlatego etiuda szczególnie przypadła do gustu widzom interesującym się fotografią.

Kamieniste wzgórze (reż. Dagmara Tatarczyk) - intrygująca,

Główna bohaterka filmu Kamieniste wzgórze
Główna bohaterka filmu Kamieniste wzgórze
zaskakująca opowieść o dziewczynce (typ: lolita), która bardzo odważnie igra z groźnym mężczyzną. Cała akcja rozgrywa się w bajkowym plenerze, wśród zielonych wzgórz. Jednak piękno natury nie obliguje do pokazywania pozytywnych wydarzeń. W pewnym momencie atmosfera gęstnieje, tworzy się klimat zagrożenia, strachu. Reżyserka podkreśla kontrast między sielankowym otoczeniem, a złem tkwiącym w ludziach. Dostrzega je zarówno u pozornie niewinnej dziewczynki, jak u pozornie eleganckiego pana w średnim wieku. Między tą dwójką bohaterów wytwarza się nasączone erotyzmem napięcie. Koniec etiudy pozostaje niejednoznaczny. Miałam wrażenie, że to uwspółcześniona przypowieść o Czerwonym Kapturku - tyle, że nie jest on już uosobieniem czystej dobroci i niewinności.

Kontrakt (zdj. Agnieszka Piotrowska) - jeśli ktoś lubi krótkie metraże pełne groteskowych i absurdalnych pomysłów, wchodzących na teren estetyki surrealistycznej, to ta etiuda z pewnością spodoba się bardzo. Jeśli dodać do tego rzeczywiście świetne, przemyślane rozwiązania operatorskie, to już jest całkiem ciekawa mieszanka filmowa. Należy jeszcze wspomnieć o zamieszczonych w Kontrakcie fragmentach z zakresu sztuki filmów animowanych, przypominających pomysłem słynną Amelię. To popisowy utwór umiejętności operatorskich A. Piotrowskiej. Dodatkową atrakcją dla stałych bywalców (i nie tylko) teatru Korez jest tu występ w głównej roli aktora Mirosława Neinerta.

Pokaż mi swój śmietnik (reż. Jarosław Banaszek, zdj. Paweł Dyllus) - to jedyny film dokumentalny na piątym spotkaniu z cyklu "Buntownicy czy Konformiści? Śląska filmówka w Korezie". Wywołał też pewne kontrowersje, ponieważ dotyczył tematu często nadużywanego, tj. bezdomności. Na szczęście reżyser podszedł do problemu w nietypowy sposób. Oglądamy trzy dni z życia bezdomnego z dworca głównego w Katowicach wraz z towarzyszącym mu aktorem, który chce zrozumieć sytuację bezdomnego, doświadczyć sposobu życia bez stałego dachu nad głową. Przez trzy dni włóczą się więc po śmietnikach, osiedlach, ulicach Katowic i dworcu. To ciężki sprawdzian dla młodego aktora z krakowskiej PWST. Widać jego zmęczenie. Jednak scena, w której kończą się zdjęcia i bohaterowie się rozstają ma dość nostalgiczny klimat.

Zainteresowanych kolejnymi pokazami filmowymi w Korezie odsyłam do informatorów kulturalnych, albo na stronę internetową: www.korez.art.pl