CZŁOWIEK, KTÓRY BYŁ CIEKAWY

Lucjan Wolanowski; foto: Mariusz Kubik

Thor Heyerdahl, Norweg, którego zwie się niekiedy "Największym Odkrywcą XX wieku" miał 87 lat, gdy lekarze ustalili, że ma guza w mózgu. Na własne życzenie wypisano go ze szpitala, zdawał sobie sprawę ze swego stanu i chciał być ze swą rodziną.

18 kwietnia, jak obrazowo powiedział jego syn, wielki obieżyświat "podniósł wiosła i wpłynął w krainę zachodzącego słońca..."

Dawno temu, przed 45 laty, gdy obaj byliśmy młodzi - przyjął mnie w swym domu w Norwegii. Mijały lata, śledziłem jego niezwykłe dzieje, czytałem wypowiedzi, przyjmowane entuzjastycznie lub gniewnie przez świat nauki. Chyba najbardziej przekonująco brzmiało jego oświadczenie: "Nigdy nie dożyłbym tak podeszłego wieku, gdybym nie miał swobody zaspokajania mej ciekawości..."

Ta swoboda - to niezależność finansowa. Jedna tylko jego książka doczekała się autoryzowanych przekładów na 67 języków, pirackich wydań pewnie nikt nie policzył. Jego film dostał Oscara. Tak, że zamysły swoje wprowadzał wżycie, nie będąc zależnym od dotacji różnych komisji, którym jego teorie podobały się - albo nie. Przeważnie - nie.

Norwescy przyjaciele załatwili mi zgodę na rozmowę ze sławnym już wtedy ich rodakiem. Jechałem pełen tremy, pytania miałem starannie wykute na pamięć, a w mym zawodzie reportera - to sprawa niezwykle ważna. Wiadomo, na głupie pytania - dostaje się głupią odpowiedź, nikt nie traktuje wtedy poważnie reportera który zabiera czas...

Lucjan Wolanowski w gościnie u Thora Heyerdahla
Lucjan Wolanowski w gościnie u Thora Heyerdahla
(Oslo, 20.09.1957 r.)

Nie miałem jeszcze wtedy nadziei, że kiedykolwiek zobaczę świat Mórz Południowych, w który tak barwnie wprowadzał czytelnika swych książek Heyerdahl. Redakcja była daleko w Warszawie, nikomu nie zwierzałem się ze swych planów, ale ogromnie liczyła się dla mnie opinia norweskich przyjaciół, którzy - byłem pewien - dowiedzą się, czy Heyerdahl nie uznał czasu jaki mi poświęcił - za zmarnowany...

Po raz pierwszy w życiu znalazłem się w sytuacji, która miała się powtórzyć w dalszych latach mej wędrówki po świecie. Heyerdahl przyjął mnie gościnnie, uraczył dobrym obiadem i... zadał mnóstwo pytań. "Ty jesteś dla mnie tak ciekawym tematem, jak ja dla ciebie" - powiedział. Polska była i jest dalej w tej samej odległości od Norwegii jak dawniej, ale wtedy było już po Październiku i może Zimna Wojna stygła jeszcze bardziej, ale wędrujący po świecie Polak nie był zjawiskiem powszechnym.

Moje zainteresowanie Wikingami, czyli przodkami mego rozmówcy, działało na moją korzyść. Atmosfera była już zupełnie rozluźniona, gdy "sprzedałem" mu kilka polskich dowcipów politycznych - bądź rodzimego chowu, bądź importowanych ze Wschodu. Omijałem naturalnie te, które opierały się na grze słów, a więc były nieprzetłumaczalne.

Autor na jednej z ulic Oslo
Autor na jednej z ulic Oslo (1957 r.)

Niektóre z faktów, które mi podał - znajdą się w tym reportażu, naturalnie wespół z relacją o wydarzeniach, które przytrafiły się znacznie później, a więc nie były przedmiotem rozmowy.

Był ciekaw warsztatu reportażu. Powiedziałem, że pytano się kiedyś słynnego saksofonistę jak powstaje muzyka? - To bardzo proste - powiedział. Bierze się saksofon, dmucha się tu, a muzyka wychodzi tamtędy...

Roześmiał się i nasza rozmowa była już bardziej rzeczowa. Mój rozmówca urodził się 6 października 1914 roku w Larvik, na południu Norwegii. Jego ojciec był bankierem, który dużo podróżował. Matka miała szerokie zainteresowania naukowe i gdy mały Thor był chory i leżał w łóżku - dawała mu do czytania nie bajeczki, ale książki z dziedziny antropologii.

Gdy miał pięć lat, wbiegł podczas zabawy na zamarzniętą taflę fiordu. Lód się załamał i dziecko w ostatniej chwili uratowano. Miał jednak po tej przygodzie obsesyjny lęk przed wodą, zdumiewający u człowieka, który w trzcinowych czółnach i tratwach wyruszył na oceany świata. Nauczył się pływać dopiero, mając 22 lata, gdy nagły przybór rzeki na Tahiti postawił go w obliczu nowego śmiertelnego niebezpieczeństwa.

Tahiti? Czy nie za szybka wędrówka znad fiordu do Polinezji? Czy muzyka, którą tak alegorycznie przedstawiłem memu ówczesnemu rozmówcy jako klucz do zrozumienia techniki gromadzenia faktów w reportażu - nie wychodzi zbyt szybko?

Heyerdahl wstąpił na uniwersytet w Oslo, gdzie studiował zoologię i geografię. Ożenił się i z młodą żoną imieniem Liv wyruszył w pierwszą wyprawę do Polinezji. W 1937 roku młoda para została adoptowana przez naczelnego wodza Tahiti - Teriieroo. W Polinezji - jak miałem się później przekonać - adopcja dorosłych ludzi nie jest niczym niezwykłym, młodzi Skandynawowie opanowali tam styl życia i obyczaje wyspiarzy. O masowej turystyce nie było jeszcze wtedy mowy, podróże lotnicze na dalekich trasach - były "muzyką przyszłości". Wyobrażam sobie, jak odcinała się od wyspiarzy ta para rosłych, niebieskookich i jasnowłosych przybyszy. Z Tahiti wyruszyli na rok na wyspę Fatuhiva w archipelagu Markizów.

okładka

Heyerdahl studiował zjawiska przyrody i - jakby wynikało z jego późniejszych wspomnień - zastanawiał się nad tym, jak dalece ówczesne teorie o pochodzeniu wyspiarzy Mórz Południowych - przystają do rzeczywistości. Gdy ze swymi polinezyjskimi przyjaciółmi wyruszał na połów, aby zdobyć coś na obiad - zmagał się z bardzo silnymi prądami i wiejącymi ze wschodu wiatrami. Hm, dumał potomek Wikingów, czy rację mają ustalenia uczonych sław, które uczą, że wyspy Mórz Południowych zostały odkryte i zasiedlone przez bliżej nieokreślonych wędrowców z Azji Południowo - Wschodniej? Mieliby oni wiosłować pod prąd jakieś 10 tysięcy mil. Norweg uważał, że tak, jak badana przez niego flora i fauna - tak i ci ludzie, którzy zasiedlili wyspy Polinezji - przybyli z prądami morskimi z zachodu.

mapa
Trasa wyprawy Kon-Tiki (IV - VIII 1947 r.)

Heyerdahl porzuca swe studia zoologiczne i całą energię koncentruje na potwierdzenie swej teorii o pochodzeniu Polinezyjczyków i ich kultury. Jeżeli uznaje, iż ocean jest naturalnym łącznikiem między ludami Pacyfiku, to trzeba odpowiednie badania przeprowadzić w Brytyjskiej Kolumbii (Kanada) i Peru.

W czasie pracy w muzeum Brytyjskiej Kolumbii Norweg publikuje swą teorię, że Polinezja została zasiedlona przez dwie kolejne fale imigracji. Pierwsza dotarła na tratwach z drzewa balsa poprzez Peru i Wyspę Wielkanocną. Druga fala miała dotrzeć w kilka wieków później na Hawaje, płynąc na zestawionych parami czółnach z obecnego terenu Brytyjskiej Kolumbii.

Wyniki swych badań opublikował dopiero w 1952 roku na ośmiuset stronach dzieła pt.: Amerykańscy Indianie na Pacyfiku. Skąd taka rozpiętość w czasie? Gdy wybuchał II Wojna Światowa i jego ojczyzna dostała się pod okupację hitlerowską - Heyerdahl wrócił do Europy i zaciągnął się ochotniczo do formacji norweskich "cichociemnych", która działała na terenach Finmarku. Spiekotę tropików zastąpił mróz norweskiej zimy. Zamiast przyjaznych uśmiechów Polinezyjczyków - spodziewać się mógł przyjęcia ze strony hitlerowskich pistoletów maszynowych. Spadochroniarz Heyerdahl zakończył tę przygodę z wysokim odznaczeniem za dzielność.

Wyspa Wielkanocna
Kto chce mierzyć głowy na Wyspie Wielkanocnej,
musi się znać na wspinaczce
tak jak ten wilk morski.
Kapitan siedzi sześć metrów nad ziemią,
ile jednak liczy jeszcze figura pod ziemią?...

Byłem kilkanaście lat temu w Callao, wielkim porcie Peru. Codziennie o świcie setki łodzi rybackich wyruszają na ołów. Ich zdobycz zostaje zamrożona czy zapakowana w metalowe puszki i wędruje na półki sklepowe czy spiżarnie restauracji w Europie, czy Stanach Zjednoczonych. Byłem w Callao w momencie, gdy na ulicach słychać było język polski. Bazowały tam polskie floty rybackie, statki - bazy przerabiały połów. Załogi były regularnie wymieniane samolotami: odrzutowiec, który przywoził z Polski nową załogę - zabierał do kraju tę, która miała już za sobą miesiące ciężkiej pracy w Callao, przedmieściu Limy, stolicy Peru.

Typowy krajobraz ówczesnych wysp Polinezji
Typowy krajobraz ówczesnych wysp Polinezji

Wcześniej, w 1947 roku biegałem po ruinach zniszczonej Warszawy i nie marzyłem o rejsie do Callao. Mogę więc tylko sobie wyobrazić, jak załogi najeżonych nowoczesną techniką statków - baz patrzyły na tratwę. Nie była to niedzielna rozrywka nudzących się młodzieńców. To Heyerdahl z pięcioma osobami załogi wyruszał na spotkanie przygody. Przed nimi był Ocean, wcale nie tak Spokojny, jak sugeruje nazwa. Chodziło też nie o zakład, ale o przekonanie oponentów żeglarza, że jego teoria przystaje do życia, że tędy właśnie wiódł szlak imigracji na wyspy Mórz Południowych. Że przodkowie dawnych Peruwiańczyków właśnie wodnym szlakiem dostali się na wyspy Polinezji.

101 dni trwała żegluga tratwą, osiem tysięcy kilometrów na falach oceanu. Tak wyprawa dotarła do atolu Raroia w archipelagu Tuamotu. Byłem tam w wiele lat później. Statek pocztowy "L'Oiseau des Iles" ("Ptak z wysp") nie unosił się "na falach i na modlitwie", ale był solidnie wyposażony w radar, echo-sondę - słowem wszystko, co technika stworzyła, aby zneutralizować "okrutne morze". Sternik czytał dane z dokładnych map, rafy koralowe były omijane szerokim łukiem. Kuchnia szykowała dania smaczne i pożywne. Tratwa Norwega dawała swej załodze surowe, złowione co dopiero ryby. To, na co mogli liczyć przed wiekami ówcześni żeglarze.

Duże kości małych rzeźb z kamienia
Duże kości małych rzeźb z kamienia
odnalazła wyprawa Heyerdahla w podziemnych
pieczarach Wysp Wielkanocnych.

Ci, którzy kpili z teorii Heyerdahla, musieli - acz niechętnie - przyznać mu rację. Ale to był dopiero początek. "Swoboda zaspokajania ciekawości" - nie była jeszcze w pełni wykorzystana. Czekały inne wyzwania.

Thor Heyerdahl był już wtedy "kimś", a nie Mr. Nobody. Świat był i jest pełen zagadek i młody Norweg chciał je rozwiązać. Maszyny drukarskie w różnych miastach naszego globu drukowały kolejne wydania przekładów książki o podróży z Callao do Tuamotu. Ja sam naliczyłem 37 wydań po angielsku, a było ich na pewno znacznie więcej. Wydawcy dopominali się o dalsze działa. I mieli je dostać...

okładka

c.d.n.

Warszawa, 17 maja 2002 r.

Internet: http://free.art.pl/wolanowski
     e-mail: wolanowski@free.art.pl

Fotografie z archiwum autora

* * *

THOR HEYERDAHL W INTERNECIE:

Podróże Thora Heyerdahla:
http://www.greatdreams.com/thor.htm

Muzeum Kon-Tiki, Oslo:
http://www.museumsnett.no/kon-tiki/

Nagroda Thora Heyerdahla:
http://www.heyerdahlaward.com

Thor Heyerdahl - Holandia:
http://home.wanadoo.nl/thorheyerdahl/start.html

tratwa
Tratwa "Ra" - pod pełnym żaglem z symbolem słońca