W stronę słońca

Koniec wieńczy dzieło. Koniec kadencji, koniec roku akademickiego. Koniec końców mamy nowego rektora. Kram z wyborczymi piosenkami zamknięty. Zaczyna się uniwersytet czasu letniego. Czas zbierania plonów. Żniwo lipca, sierpnia i września. Odnawiamy siły, gromadzimy zasoby na cały rok akademicki. Okres wakacji to nie tylko różnorodność szans, paleta atrakcyjnych ofert spędzenia wolnego czasu. Wilegiatura nie oznacza wylegiwania się, leżenia do góry brzuchem i absolutnego nie przejmowania się niczym. Dla wielu z nas, galerników uniwersyteckiego obowiązku, zarówno studentów jak i pracowników, to czas intensywnej pracy, poszukiwań i odkryć, szczytowych doznań, tak przecież ważnych w rozwoju każdego człowieka, bez względu na wiek i status.

Pora wakacji nadzwyczaj sprzyja wycieczkom w nieznane, podróżom do innych krajów, przekraczaniu granic. Granice są różne, wyznaczone nie tylko geografią i historią, lecz również kulturą, moralnością i obyczajem. Także własnym systemem wartości. Przekroczyć samego siebie? Ależ oczywiście. Psychologowie mają na podorędziu model człowieka wolnego, odważnego i spragnionego nie tylko wiedzy, ale i mocnych wrażeń: Homo Transgressivus, jak mówi prof. J. Kozielecki. Przekroczyć granice to zawsze wybrać coś i coś odrzucić lub zanegować.

Wygląda na to, że organizacja czasu wakacyjnego to nie tylko wyjazdy na poligony rozrywki i hałaśliwej, zakrapianej trunkiem rekreacji. To także czas spraw poważnych. Jakie to sprawy? Pytam zaprzyjaźnioną parę: gdzieście się poznali? Na praktykach wakacyjnych. Pytam o zamiary wakacyjne tegorocznych magistrantów, dokąd się wybierają. W różne strony, ale z mocnym postanowieniem podreperowania budżetu, będą nurkować w szarą strefę międzynarodowego rynku pracy. Na czarno też? Też, jeżeli się coś ciekawego trafi, ale nie za wszelką cenę.

PRZYMIARKI I PRZYMIERZA

Jak przymiarki to przed lustrem. Lustro prawdę ci powie, ale tylko częściową. Pozwoli dopasować modny strój, podkreślić urodę, sprawdzić czy wygląd dostatecznie atrakcyjny. U dziewcząt to ważny atut, pomagający znaleźć pracę, ułatwiający kontakty. Prościej "wpaść w oko", zrobić towarzyską konkietę. Ale jak długo można stać przed lustrem? Oczywiście można długo, jeśli zapragnie się, jak Alicja z krainy czarów, przejść na jego drugą stronę. Ale tak naprawdę chodzi o to by ustawić się w życiu, czyli zająć w nim tak zwaną strategiczną pozycję, wypatrując miejsca pod budowę własnego gniazda. Może to już nie są przymiarki, lecz przymierza? Z wybranym lub wybraną, z rolą zawodową, z przyrodą, światem, z Siłą wyższą i z samym sobą? Takie przymierza zawierane są, rzecz jasna, przez cały okrągły rok, ale wakacje sprzyjają widowiskowym niekiedy ich realizacjom. Staranie się nie tyle o pracę co o posadę, czyli o coś trwałego, będącego ostoją i opoką dla siebie i rodziny. Pierwszy krok w chmurach, a w ślad za nim mocny zamiar by zapuścić korzenie.

Jednym z najbardziej popularnych sposobów przymierzania się do czasu przyszłego jest niewątpliwie wakacyjne inwestowanie w siebie. Korzystanie z nadzwyczaj bogatej oferty edukacyjnej, przede wszystkim wakacyjnych kursów językowych w renomowanych szkołach, z możliwością zamieszkania w starannie dobranych rodzinach, z uczestnictwem w atrakcyjnych programach zajęć kulturalnych, sportowych i turystycznych. Jestem pewna, że przyłączenie Polski do Unii Europejskiej jest czystą formalnością. Prawdziwa integracja już trwa. Pora wakacji temu sprzyja w sposób szczególny. Spotykamy młodych Polaków wszędzie, w winnicach Szampanie, w cienistych lasach Szwecji przy zbiórce runa leśnego, na plantacjach ryżu w północnej Italii, w izraelskich kibucach, gajach pomarańczowych Grecji, w barach Londynu i kafejkach Paryża, pizzeriach włoskich i piwiarniach Berlina. Wszędzie ciężka praca, ale i okazja do poznawania nowych ludzi, obserwowania innych stylów życia, no i praktyczna nauka języków obcych. Każdy przyzna, że okazja do zawierania znajomości. Dostępność świata i jego bezgraniczność jest wprost oszałamiająca.

ZYSKI I STRATY, CZYLI BILANS KWARTALNY

Po wakacjach wszyscy jesteśmy jacyś inni, często sami siebie z trudem rozpoznajemy. Po drugiej stronie rzęs tyle wrażeń: pejzaże, spotkania, odegrane role, nawiązane znajomości i utrwalone przyjaźnie. Plany na przyszłość. Tyle tego wszystkiego. Jak się nie pogubić w ocenie "trofeów, pielgrzymek i peregrynacji. Co zrobić by nie zmarnować tego dorobku. Nie zlekceważyć uśmiechów losu, szczęśliwych trafów, zaproszeń do tańca i biletów do świata intelektualnej przygody. Bo nie jest wykluczone, że za każdą wygraną na loterii wakacyjnej przygody kryje się jakiś cień, groźba straty i ryzyko jakiegoś niepowodzenia. Po wakacjach może nastąpić jakieś poważne przewartościowanie, jeśli koszty emocjonalne przygód byłyby zbyt duże.

Powroty z wakacyjnych peregrynacji mogą być bardziej i mniej radosne. Inaczej się wraca z bagażem wrażeń jednoznacznie pozytywnych, a inaczej z poczuciem winy, a nawet wstydu. No właśnie. Dzieje się to dlatego, że pokusy są zwykle atrakcyjne, a my nie umiemy odróżnić pokus od okazji, mylimy dostępność atrakcyjnych miejsc i rzeczy z dopuszczalnością zachowań i pragniemy osiągnąć cele, nie zważając, że droga do nich jest czasem wątpliwa moralnie.

Ostatecznie chodzi o to byśmy po wakacjach byli odrobinę lepsi a nie gorsi, by bilans korzyści i strat był raczej pozytywny. Słyszałam nieraz relacje z wakacyjnych tras. "Fajnie było, odlotowo... kilka razy urwał mi się film". Może to tylko przechwałki, ale jeśli nie przechwałki to jest to pierwszy sygnał, że droga do uzależnienia się od alkoholu otwarta. A do tego dochodzą nabite guzy, tylko ślad w portfelu po zarobionych pieniądzach, nadszarpnięta opinia u sezonowego pracodawcy, "wilcza" pieczęć w paszporcie, wspomnienia po przymusowym kontakcie ze stróżami porządku, wreszcie najgorsze - groźba wieloletniej izolacji np. w syberyjskich kazamatach, bez pomocy prawnej i bez wsparcia ze strony bliskich. Początki idylliczne, szlachetna motywacja poznawania świata, a finał w kryminale. Nieodległy to czas, gdy władze naszej uczelni podejmowały działania "ratownicze" by wydobyć amatora takich przygód z opresji i oskarżeń o przemyt.

Gotowy projekt scenariusza dla filmowej etiudy na zaliczenie. Mamy wszak Wydział Radia i Telewizji.

Na bilansowanie zysków i strat można spojrzeć jeszcze inaczej. Kiedyś przeglądając mapy pogody z niepokojem zauważyłam, że na Śląsku jest najmniej słonecznych dni. Przyroda niełaskawa czy ludzie karygodnie lekkomyślni? Jedno i drugie. Teraz kiedy niebo nieco bardziej czyste pojawiają się lęki przed nadmiernym promieniowaniem. A przecież kiedyś słońce było Bogiem i sprawiło, że wszystko co w naszej cywilizacji (przede wszystkim śródziemnomorskiej) pięknego - powstawało w blasku jego promieni.

Spróbujmy pomyśleć co jest do zrobienia w otaczającym nas środowisku naturalnym. Nie tylko w środowisku zamieszkania, lecz w wielu innych, które pojawiają się na naszych trasach. Także w czasie wakacji. Spróbujmy powstrzymać inwazję barbarzyńskich nawyków wyrzucania odpadków. Letnisko to nie śmietnisko. Biwaki, pola namiotowe, drogi, dróżki i ścieżki, koryta rzek i lasy - wszystkie te miejsca niech wyłącznie cieszą oko, pozostawione w ładzie i czystości. Przyroda sama nie da sobie rady, jest bezbronna. To już każdy wie. Nie dokładajmy ręki do końca świata, on i tak nastąpi bowiem katastrofa ekologiczna to zagrożenie godne porównania z biblijnym potopem. Zróbmy coś by ten dramatyczny moment odroczyć.

Niech wakacje będą nie tylko czasem tratowania, lecz również ratowania dóbr przyrody, czasem zrywania owoców zakazanych, ale i zadumy nad czynów tych konsekwencjami, czasem hałaśliwej ekspresji ale i wewnętrznej ciszy. Bo w okresie letnich wakacji odbywa się proces przyspieszonej dyfuzji dobra i zła. Optymiści powiedzą, że słońce jest z natury dobre i że będzie sprzyjać szlachetnym intencjom, zacnym uczynkom, dobroczynnym przedsięwzięciom. Pesymiści przeciwnie - dostrzegą groźbę epidemicznego rozprzestrzeniania się wzorów zachowań nagannych, niebezpiecznych i nieakceptowanych społecznie, powiększających potencjalnie margines dewiacji i społecznej patologii.

Więc, jeśli już musi istnieć skala dobra i zła, to uczyńmy biegun dobra dominującym. Taka pożądana asymetria. Dobrze, niech więc pesymiści ostrzegają, a optymiści ich przestróg nie lekceważą. Na pociechę można dodać, że istnieje coś takiego jak sumienie (nie tylko ekologiczne). Podpowiada ono przed czym się powstrzymać a co wesprzeć własną siłą i talentem.

Pozostawianie śladów jest dwojakie: w otoczeniu i w sobie. W końcu przyroda też jest na wakacjach i coś jej się od nas należy. Spróbujmy nie zadeptać jej do końca, nie stłamsić i nie wyrządzić nadmiernej szkody. Sztuka utożsamiania się nie jest przecież nam tak całkowicie obca. Być motylem, ważką, głębinową rybą, samotną sosną na skale, ziarenkiem piasku na plaży, czy śpiewem ptaka. Można być tym wszystkim naraz i jeszcze w dodatku sobą. Może właśnie dzięki temu.