Z PUNKTU WIDZENIA NOCNEGO PORTIERA

Droga Redakcjo!

Pisze do Was wasz stały czytelnik, więc proszę uprzejmie wydrukować, bo jak nie, to stracicie chyba jedynego, który to czyta. Ja jestem zasłużonym portierem, co to niejedno widział i mógłby ho, ho... wiele ciekawych rzeczy opowiedzieć, ale nie opowiem, bo czasy niby się zmieniły, ale nie aż tak żebym z roboty nie mógł wylecieć.

Na wstępie muszę zaznaczyć, że czytam tę waszą "Gazetę" nie z przyjemności, ale z nudów. Jak tak leży na ty portierni przez miesiąc, a ja ścieram kurz, to i czasem coś przeczytam. Nie obraźcie się, ale ciekawe to to nie jest, za to ciepłe. Zimą się włoży pod onucki ze dwa numery, to po nogach tak nie ciągnie.

To tyle na razie o mnie. Aha. Był tu ze mną jeszcze jeden taki co tyż lubił poczytać, ale umarł ze zgryzoty, bo on taki bardziej przejmujący się był. A to wszystko poszło o te 2% co mu je pani Jola z kasy miała co miesiąc od premii odejmować za karę, że się nie ma konta w banku. Chłop się przestraszył, bo te 2 %, to było akurat tyle co chował przed żoną, żeby mieć na klubowe. W końcu córka z zięciem to konto mu założyli. Dumny był z tego jak nie wiem, dopóki nie poszedł po wypłatę. Jak one mu w tym banku stan konta sprawdziły, to pół oddziału sikało ze śmiechu. A ta kasjerka to zapytała: wydać w banknocie czy w pięciozłotówkach. To on się wtedy zaciął i powiedział, że więcej po kontach nie będą go rozstawiać i... umarł. Ale ja taki nerwowy nie jestem. Chociaż nie powiem - zdenerwować też się zdenerwuję. A już najbardziej jakem tego strażnika mundurowego zobaczył. To co pomyślałem. On tu teraz najważniejszy? Z rękami do tyłu założonymi chodzi, dumny taki, że te młode z I roku to aż do niego Panie Dziekanie zaczęły mówić. Taki groźny! Ja zaś strachliwy nie jestem. Jakby co, to mam na portierni nogę od stołka, co mi ta młoda z kasacji pozwoliła po tych starych krzesłach zatrzymać, bo teraz to już nawet porządnych krzeseł na wydziale ni ma, ino same plastyki. A co do strażnika, to mi nasza Pani Kierownik powiedziała, że on jest tu po to, by chronić mnie przed takimi różnymi co się tu włóczą. Nasza Pani Kierownik, to mądra kobita. Przecież wiadomo, że ja tu jestem najważniejszy. Dajmy na to przyjdzie jakiś profesor i już od drzwi woła: klucz od 220! A ja mu: A karta jest? ! Czasem się stawiają, ale ja swój honor mam. Profesorów to tu lata na pęczki, a portierów ilu? No? Tak jak jest jeden Rektor i Prorektory, tak i na portierni najważniejszy jestem ja, a później te baby co mnie znają. Co do bab, to ten strażnik (jak mówiła Pani Kierownik) ma mię pilnować, co by tym z ulicy nie dać się wodzić na pokuszenie. Eeee tam... Ja już swoje lata mam i ostatnia co by mnie mogła wodzić to była ta Dziedzic z Tele-echa. Nie powiem niczego sobie. Na tym kończę i pozdrawiam... Zaraz, zaraz, jeszczem nie powiedział po co do was piszę. A piszę dlatego, że dzieje się krzywda. Po gazetach nas opisują jak jakich ostatnich. A co my to żelatyną handlujemy, albo dolary do zagranicznych banków wywozimy żeby nas w gazetach obsmarowywać? A wszystko przez to, że mnie nikt niesłucha. Mało to razy mówiłem do dziekana: Panie Dziekanie. Po cholerę my tu tych studentów wpuszczamy? Mało to Pan masz roboty? A ci nie dość, że nabrudzą, spłuczki od (przepraszam za wyrażenie) sracza pourywają, klucze pogubią, to teraz jeszcze się skarżą, że o 3 w nocy nie chcą im otworzyć drzwi na wydział. Oj, jak by to na mnie trafiło - już ja bym wam otworzył! A co to Uniwersytet czy dworzec w Koluszkach żeby się po nocach szwendać? Co to melina żeby mnie po oknach stukać? A stój jeden z drugim jak ci się uczyć nie chciało. Ja za robotą pod magistratem całą sanację przestałem. Mało tego za Niemca w okupację też pod Arbeitsamtem stałem i gdyby nie ten niesprawiedliwy ustrój, co go Wałęsa obalił, to stałbym sobie do dzisiaj, ale mnie te psiekrwie do roboty zagonili przez co jeszcze teraz jak się schylę, to mi się ciemno przed oczami robi. Tak mnie skórkojady wykorzystywały. A ci ze dwie godziny postoją i już im źle. Jak ja bym za te noge od stołka złapał... Ale nasza Pani Kierownik mówi, żeby tak od razu nie bić, bo teraz cholera wi, który to student, a który profesor. Co prawda to prawda. No, ale wracając do tych nocnych kolejek na egzaminy, to ja proszę waszą "Gazetę": napiszcie żeby mi tu jakiś monitoring zorganizowali, a ty hołocie jakieś identyfikatory, albo niech ich chociaż konwojują na ten egzamin. Wiem. Wiem, zaraz powiedzą, że nie ma pieniędzy. A takie zaopatrzenie to mi od dwóch lat bateryjki do latarki nie może kupić, przez co jak w nocy robiłem obchód to już nie raz po schodach zjechałem. Ale co do tych kolejek, to nawet jestem zadowolony. Tyle się mówi, że ginie w naszym narodzie tradycja, a tu proszę. I komitet kolejkowy się zorganizował. I odczytywanie społecznej listy jak Pan Bóg przykazał co dwie godziny byli... Nie odrywa się nasza młodzież od korzeni. Z tego wszystkiego ci, co byli na dalszych miejscach listy, to żeby nie stać na darmo zdali przy okazji jakieś inne egzaminy. U mnie też byli, co bym im stał od 4 do 6, ale za te pieniądze, to ja mogłem stać kiedyś za meblościanką "Kowalski" albo za sojuszniczym telewizorem Rubin. Teraz mamy wolny rynek, więc poczekam na drugi termin. Zmięknie im rura.

Na tym kończę i idę spać, bo nie po to człowiek za psie pieniądze tu robi, żeby naharować się i jeszcze noc zarwać.

P. S. Pozdrowienia dla ty Pani co te wasze "Gazety" tu przynosi. Nadźwiga się bidula nadźwiga, a przecież to tylko ja czytam.

Nocny portier

Pozdrawiając naszego Czytelnika, zachowujemy pisownię oryginału (red. )

Autorzy: Nocny portier