Doktor h.c. UŚ prof. Stanisław Barańczak o swej uroczystości w Katowicach

PRZECHWALANO MNIE MOŻE NADMIERNIE

W podwójnym, sierpniowo-wrzesniowym numerze "Życia Uniwersyteckiego" - miesięcznika UAM w Poznaniu znaleźliśmy wywiad jakiego udzielił pismu Stanisław Barańczak po swym honorowym doktoracie w Katowicach. Przedrukowujemy pierwszą część wywiadu, w której autorka - EWA STANIEWICZ - "przepytuje" Mistrza o wrażenia z katowickiej uroczystości:

- W jaki sposób dowiedział się Pan Profesor o wyróżnieniu przez środowisko katowickie?

- Nie zdradzę tajemnic, jeśli powiem, że najpierw mnie zapytano, czy tytuł przyjmę. Zaszczyt był tak wielki, że mogłem tylko odpowiedzieć "tak". Pozostał do ustalenia termin, wszystkim zainteresowanym najbardziej odpowiadał czerwiec. Z inicjatywą przyznania doktoratu wystąpiła Letnia Szkoła Języka, Literatury i Kultury Polskiej przy Uniwersytecie Śląskim, moją kandydaturę forsował Leonard Neuger, profesor literatury polskiej na uniwersytecie w Sztokholmie, zarazem wykładowca tej szkoły. Uroczystość pociągała dwa obowiązki z mojej strony: musiałem napisać mowę okolicznościową, i przyznam, że poczucie odpowiedzialności bardzo mnie tym razem krępowało, więc płodziłem tekst długo; zarazem musiałem dokończyć książeczkę "Pomyślane przepaście", którą Uniwersytet Śląski wydawał z tej okazji. Książka zawierała osiem interpretacji wierszy poetów polskich. Zaimponowało mi tempo wydania i byłem pod wrażeniem doskonałej organizacji całej ceremonii. Wśród organizatorów, moich przewodników i opekunów, wymieniłbym ze szczególną wdzięcznością panią Jolantę Tambor i pana Romualda Cudaka.

- Wrażenia pana profesora z uroczystości?

- Gala odbyła się w sali Sejmu Śląskiego; wnętrza doskonale podkreślały nastrój spotkania. Wystąpienie doktora Ireneusza Opackiego, promotora przewodu doktorskiego, okazało się sensacyjne. Uważam, że rewelacyjnie połączył w nim różne wątki mojej działalności i twórczości. W kolejnych przemówieniach także przechwalano mnie może nadmiernie, ale tak się robi w podobnych okolicznościach. Oddano mi sprawiedliwość i czuję, że mnie to podbudowało moralnie. W swoim wystąpieniu natomiast zastanawiałem się nad problemem bardzo podstawowym: jaki jest dziś pożytek z poezji, skoro nie ma żadnego realnego wpływu na nasze życie.

- Goście, niespodzianki?

- Miała przyjechać ze Stanów moja serdeczna przyjaciółka i współtłumaczka, zarazem była studentka, o której wspominałem w poprzedniej rozmowie dla "Życia" - Clare Cavanagh, lecz niedawno urodziła dziecko i nie rusza się z domu. Natomiast niespodziewanie dla mnie przybyła z Krakowa Wisława Szymborska. Sądziłem, że będzie to dla niej zbyt męczące, a tymczasem spotkaliśmy się.Było to dla mnie wspaniałym przeżyciem.

- Spotykał się pan profesor w Katowicach z czytelnikami mniej ceremonialnie?

- Między innymi miałem dwa spotkania w liceach: w Katowicach i Sosnowcu. Wyniosłem wrażenie fenomenalne; młodzież była doskonale zorientowana w mojej twórczości. Zresztą podobne spotkania odbyłem w Poznaniu i okolicach. Widzę, że Szekspir w moim przekładzie trafił do młodego pokolenia i szalenie mnie to cieszy. (...)

Autorzy: Ewa Staniewicz