Dziennonocna lampa
Korf wynalazł dziennonocną lampę,
która, jeśli tylko ją zapalić,
nawet najjaśniejszy dzień
w noc zamienia.
Kiedy ją przedstawił na uczonym
forum, nikt rzeczywiście
znający się na rzeczy nie omieszkał
spostrzec, że chodzi tu -
(ciemność zapadła w samym środku dnia,
zgiełk aplauzu gromko przetoczył się po sali,
aż zawołano na woźnego:
"Zapalić światło") - że chodzi tu
o fakt: że wynaleziona lampa
naprawdę, jeśli tylko ją zapalić,
nawet najjaśniejszy dzień
w noc zamienia.
Perliczka
Perliczka liczy: raz, dwa, trzy, cztery...
Cóż biedna liczy, do cholery,
tam pod tą ciemną olchą?
Liczy, potrzebą wiedzy wiedziona
(zresztą i nam nie obca ona)
ilość kropek na sobie.
Kura
Wzdłuż i wszerz nie dla niej zbudowanej
dworcowej hali
przechadza się kura...
Gdzież podział się, u licha, pan zawiadowca?
Czy aby na pewno
jest z nami bezpieczna?
Miejmy taką nadzieję! I powiedzmy to głośno:
cała nasza sympatia jest po jej stronie,
nawet tu, gdzie najzwyczajniej w świecie "zawadza".
Ochrona przed zgiełkiem
Palmstroem kocha spowijać się w hałasy,
po części chroniąc się przed obcym zgiełkiem,
po części zaś przed wścibstwem bliźnich.
Wszystkie pokoje kazał więc otoczyć
rurami wodociągowymi, co stale szumią.
Wreszcie bezpieczny, wygłasza teraz
wielogodzinne monologi, wielo-
godzinne monologi, całkiem jak mówca
z Aten, co ryczał w głąb studni,
całkiem jak Demostenes nad brzegiem morza.
W zwierzęcym przebraniu
Palmstroem kocha małpować zwierzęta,
więc postanowił dwóch krawców przeszkolić
wyłącznie do zwierzęcych przebrań.
Np. chętnie buja się jako kruk
na najwyższej gałęzi dębu,
cały czas obserwując niebo.
Często też, jako pies bernardyn,
składa kudłaty łeb na dzielnych łapach
i powarkuje przez sen, śniąc o ocalonych wędrowcach.
Albo ze szpagatu sieć przędzie
w swoim ogrodzie i jako pająk całymi dniami
tkwi w niej pośrodku.
Albo jako szklistooki karp pływa
wokół fontanny w swojej sadzawce,
pozwalając dzieciom, by go karmiły.
Albo za bociana przebrany, uwiesza się
pod gondolą powietrznego balonu,
w ten sposób odlatując do Egiptu.
Wenus - Palmstroem - Anadiomena
Czasem Palmstroem, zupełnie jak sól w szklance,
po prostu chciałby się rozpuścić,
szczególnie po zachodzie słońca.
Do wschodu słońca chciałby odpoczywać,
a potem znowu z wody powstać -
Wenus - Palmstroem - Anadiomena.
Korf wynalazł nowy rodzaj żartu
Korf wynalazł nowy rodzaj żartu,
funkcjonujący z wielkim opóźnieniem.
Najpierw słuchacz czuje się znudzony,
lecz po czasie, gdy już zapalnik zadziała,
raptem w samym środku nocy zbudzi się ze snu
i śmiechem wybuchnie, niczym najedzone niemowlę.
Fingura
Upiorna kura chichoce,
zawodzi wietrzna gęś
i czarny łabędź zdradza
do tańca chęć.
Puchaczogołąb grucha,
dla gołębicy to znak,
A mały ni-w-pięć-ni-w-dziewięć
skacze z krzaka na krzak...
Nowoprzechodnie idą,
kruki kumkają 'cud',
wówczas z jezior wypełza
Fingura i jej lud.
Palmstroem kładzie na noc swój chronometr
Palmstroem kładzie na noc swój chronometr
(by uciszyć natrętne tykanie)
do słoja z opium i eterem.
Rankiem zegar jest całkowicie "do tyłu",
by więc dodać mu na nowo ducha,
płucze go w filiżance mokki.
Bona fide
Palmstroem kroczy poprzez obce miasto...
Mój ty Boże, myśli sobie, ależ deszcz!
I przezornie otwiera parasol.
Lecz na niebie ani śladu chmurki,
żaden podmuch nie potrąca liśćmi.
Brak przyczyny choćby cienia niepokoju.
Tylko bruk, po którym stąpa gość
z zarządzenia magistratu spryskano.
Więc nasz gość zadziałał bona fide.
Bujany fotel na pustym tarasie
"Jam samotny fotel na biegunach
i bujam się na wietrze, na wietrze. -
Na tarasie, gdzie tak chłodne powietrze,
ja bujam się wciąż na wietrze, na wietrze.
Kołyszę się i bujam przez cały dzień,
zgina się i pochyla też drzewo.
Więc cicho dumam, cóż mogłoby jeszcze
bujać się tak na wietrze, na wietrze, na wietrze..."
Porównanie
Palmstroem drży, niczym gałąź na wietrze.
Gdy Korf go pyta, dlaczego tak drży,
odpowiada: bo piękna myśl
zupełnie jak ptak, delikatnie i zwiewnie,
i niepostrzeżenie wsparła się na nim;
więc zakołysał się, niczym gałąź na wietrze
i kołysze się dalej od tego bezcennego daru...
Westchnienie
Westchnienie na łyżwach pomknęło przez lód,
śniąc o swej wielkiej miłości.
Działo się tak u miejskich wrót,
w śnieżystej nocy jasności.
Westchnienie na moment ujrzało ją,
więc płonąc wstrzymało się w pędzie.
Wtedy lód pod nim stopniał i już,
utonęło i śladu nie będzie.
Kwiatek z tapety
"Jam śliczny kwiatek z tapety
i powtarzam się wszędzie bez końca,
choć nie w majowych bukietach,
a w pokoju, z dala od słońca.
Ty nigdy nie masz mnie dość,
wodzisz za mną wzrokiem po ścianie,
lecz kiedy już zacznie mnie ścigać twój wzrok,
znaczy zwariowałeś, kochanie".
Tom wydany po angielsku przez "University of California Press" (1964 r.) |
Kolano
Kolano samotnie wędruje przez świat.
Zwyczajne kolano i tyle!
Nie żaden dom! Nie żaden kwiat!
Zwyczajne kolano i tyle.
Był sobie człowiek, co w boju padł,
wszystkiemu winna tu wojna.
Kolano jedno przeżyło,
niczym świętość ogromna.
Odtąd samotnie wędruje przez świat.
Zwyczajne kolano i tyle.
Nie żaden dom, nie żaden kwiat.
Zwyczajne kolano i tyle.
Marzyciel
Palmstroem ustawia pęczek świec
na marmurowym blacie szafki nocnej
i obserwuje, jak z wolna topnieją.
Czasem płynąca lawa
w górski łańcuch się spiętrza,
albo tworzy kosmyki, jęzory, spirale.
Nad żlebami,
lekko niczym złociste cyprysy,
kołyszą się płonące knoty.
Na bajkowych, białych blokach skalnych
oko marzyciela dostrzega tłumy
nieustraszenie pielgrzymujące ku słońcu.
Okiem rzeźbiarza
Palmstroem z pierzyn stara się wyciosać
marmurowe zaiste impresje:
bogów, ludzi, demony i bestie.
Improwizując ima się więc puchów
i co chwila wstecz się cofa, by z dystansu oceniać
emanacje swojego twórczego natchnienia.
Wobec gry światłocienia na nic innego nie pomny,
wokół widzi tylko Zeusów, rycerzy, mulatów,
głowy zwierząt, putta i madonny...
marzy: gdyby rzeźbiarze naprawdę stworzyli to wszystko,
wówczas ocaliliby dobre imię epoki,
przyćmiliby Rzym wraz z Helladą.
Niechaj molekuły pędzą...
Niechaj molekuły pędzą,
niech ze sobą grają w kości!
Porzuć dłubaninę, mozół,
smak ekstazy - smak świętości!
Nocny śpiew ryb
Lew
Kartka z ściennego kalendarza,
która lwią postać wyobraża.
Patrzy na ciebie, mina świetna,
przez cały siedemnasty kwietnia.
Chce ci przypomnieć, gdyż ma gest,
że on na świecie jeszcze jest.
Jak to między czasami
Dokonany z niedokonanym
piły szampana.
Trąciły się kieliszkiem z przyszłym
(tak im to jakoś samo wyszło).
Zaprzeszły oraz przyszłościowy
spuściły głowy.
Tom pt.: "Palmström"(wyd.: "Insel-Verlag", 1957 r.) |
-'Ja jestem graf von Réaumur,
spotykać was to hańba!
Służycie tylko Celsjuszowi,
jak apostatów banda!
Król Fahrenheit cichutko siadł,
deser mu przyniesiono.
-'Och, Boże, ależ to był czas,
gdy podług mnie mierzono!'.
Hystrix
Pozaindyjski jeżozwierz
(hystrix grotei Gray),
pozaindyjski jeżozwierz,
ten ci dokuczy, że hej.
Jeśli przypadkiem w syjamskim lesie
napotkasz trop ponury,
z miejsca wyskoczy, jak to mówią,
ze szranków natury.
Zaraz zawładnie nim taki gniew,
że bez namysłów jałowych
wystrzeli w ciebie cały arsenał
igieł starych i nowych.
Przyszpili cię od stóp do głów
igłami do pni krętych
i w mgnieniu oka utkwisz tam
niczym Sebastian święty.
Tymczasem hystrix pójdzie precz,
na ciele i duszy goła,
wyszuka w dżungli spokojny kąt,
żal doskonały wywoła.
Nauka
Więc postanowili obaj,
gęsto mówiąc "lecz" i "bodaj",
wraz ze swymi teoriami
przed nauką klęknąć sami.
Lecz nauka, to się czuje,
amatorów ignoruje.
W tym przypadku usta krzywi,
mruczy "mrzonki", wciąż się dziwi,
jeszcze raz przed oczy bierze
teoryjki na papierze.
Palmstroem na to cicho szepcze:
"zastrzeżone, co najlepsze!"
Piosenka o mewach
Każda mewa wygląda tak,
jakby miała Emma się wabić.
Każda ma własny, biały płaszcz
i można śrutem ją zabić.
Ja nie zabijam mew, o nie,
przeciwnie, pozwalam im pożyć,
daję im także żytniego chleba
i jagód czerwonych spożyć.
Ty mewie nigdy nie dorównasz
umiejętnością latania.
Jeśli masz jednak na imię Emma,
to możesz uchodzić za nią.
Dwa korzenie
Dwa korzenie starej jodły
pogawędkę sobie wiodły
o tym, co w wierzchołkach śpiewa,
o czym myślą teraz drzewa.
Wiewiórka przysiadła z takiego powodu,
że robi na drutach pończochy dla obu.
Jeden powiada: chrup. Drugi powiada: trzask.
Wystarczy rozmowy na jeden raz.
Spowiedź robaka
Całkiem szczególny robak
mieszka w pewnej muszelce,
co to przede mną półszeptem
otworzył swoje serce.
Swoje biedne serduszko,
skołatane, strwożone!
Myślicie pewnie, że zmyślam.
To nazbyt uproszczone.
Całkiem szczególny robak
mieszka w pewnej muszelce,
co to przede mną półszeptem
otworzył swoje serce.
Heroiczny pudel
Czarny pudel, co jeszcze z wieczora
koloru miał węgla ubranie,
zesmutniał strasznie, gdyż jego pańcia
zagrała na fortepianie.
Mimo to wył (bólowi chwała,
co umie się sam przezwyciężać),
tak mocno wył, że rannych kurów pianie
zastało go zgrzybiałym starcem
w srebrzysto-białym kaftanie.
Monolog ślimaka
Czy wyjść z domku?
Czy może lepiej nie wyjść?
Krok na zewnątrz?
A może lepiej nie na zewnątrz?
Nie na zewnątrz -
Na zewnątrz
Od wewnątrz
Do wewnątrz
Wnątrzwnątrzwnątrzwnątrz...
(Ślimak tak bardzo pogrążył się w myślach, albo raczej tak go one porwały, że dalsze rozstrzyganie powyższej kwestii musiał koniecznie odłożyć na później.)
Kołysanka szubieniczna
Śpij, małe, śpij,
na niebo weszła sobie owca,
owca zrobiona z wodnej pary,
co z życiem wodzi się za bary,
całkiem, jak ty.
Śpij, małe, śpij,
słońce pożera białą owcę,
zlizuje ją z błękitu tła
jęzorem długim, jak u psa.
Śpij, małe, śpij.
Śpij, małe, śpij.
Po owcy nie zostało śladu.
Lecz nadszedł księżyc, rozróba dzika,
bo słońce z owcą w brzuchu umyka.
Śpij, małe, śpij.
W uzdrowisku zimowym
Chcąc zapobiec przemarzaniu wróbli,
zakłada Palmstroem fabrykę odzieży,
która tym się przede wszystkim trudni,
że zbroi wróble przeciw zimie w kurtki,
pelisy itp. Widzi się więc, jak po promenadzie
drepczą ociężale w takt zdrojowej orkiestry.
Dwujęzyczny wybór poezji Morgensterna (wyd.: "R. Piper &Co. Verlag", 1979 r.) |
Podjąłem się przedziwnej próby,
nabyłem karnet igieł długich,
a prócz karnetu, prawda szczera,
kupiłem jeszcze dromadera.
Obok przystanął bogacz w rozterce,
po worku złota miał w każdej ręce.
Raptem przemogła w nim ta ochota,
że zakołatał w niebieskie wrota.
Piotr rzekł aliści: "Mówi podanie,
że prędzej wielbłąd się przedostanie
przez igły ucho, niż ty, skalany,
zdołasz sforsować te możne bramy".
Ja, święcie wierząc w boże posłanie,
zaraz podjąłem własne badanie,
wabiąc wielbłąda za igły uchem
potężnym, słodkim cukru okruchem.
I rzeczywiście, cud stał się wraz!
Wielbłąd przecisnął się, niczym płaz.
A twarz bogacza stała się blada
i wciąż powtarzał: "Biada mi, biada!"
Obrazy
Obrazy wieszane na opak,
głową w dół, nogami do góry,
często zmieniają swą wartość,
rwąc dosłowności struktury.
Palmstroem pojął to bardzo wcześnie
i tak właśnie ozdabia swe ściany.
Jako malarz dzieł monumentalnych,
w swych odkryciach jest wprost zakochany.
Vice versa
Przycupnął zając na łące,
wierząc w niewidzialne zające.
Tymczasem - w lornetkę zbrojny -
wpatruje się człek spokojny
z przeciwległego pagórka
w malca z uszami w kształcie ogórka.
Pan Bóg łagodny widzi człowieka,
patrzy z oddali i na coś czeka.
Przekład
Teresy Kowalskiej