Rozmowa z prof. dr. hab. Jackiem Wodzem - dyrektorem Międzynarodowej Szkoły Nauk Politycznych / MSNP/.
Skąd pojawił się pomysł powołania takiej szkoły w Katowicach, na Uniwersytecie Śląskim ?
Z dobrego pomysłu, jaki mieli Francuzi w latach 1992/93. Doszło do swoistego, pozytywnego zbiegu okoliczności: z jednej strony radcą kulturalnym Ambasady Francji był pan będący absolwentem Bordeaux, z drugiej strony prof. Pierre Sadrana dyrektora Instytutu Nauk Politycznych w Bordeaux interesowała współpraca z Polską. Przyjechał tutaj i skierowano go do Katowic. Po rozmowie z panem rektorem M. Pazdanem skontaktowano go ze mną, bo szukał kontaktu z kimś, kto mówił po francusku, a z drugiej strony był profesorem nauk społecznych. Przypadek więc zdecydował o tym, że szkoła powstała w Katowicach, mogła się przecież rozwinąć gdzieś indziej. Generalnie trzeba powiedzieć, że to jest realizacja jakiegoś bardzo mądrego pomysłu Francuzów, żeby zbudować w Polsce, która - dziś już wiadomo - będzie wchodzić do Unii Europejskiej - (w momencie powoływania szkoły, to jeszcze nie było wiadome), struktury edukacyjne, które pozwolą podnieść na nieco wyższych poziom nauczanie nauk politycznych i języka francuskiego, żeby wyjść poza zwykłe nauczanie filologiczne. Chodzi o nauczanie języka konkretnych dyscyplin i dziedzin życia - tutaj administracji, gospodarki, to nie jest ten język, którego się uczy przecież na filologii. Wreszcie, żeby w jakimś sensie, tu rozumiem interes francuski, stworzyć zaplecze dla ewentualnego przyszłego działania różnych biznesmenów jak i różnego typu administracji francuskiej. Pomysł jest więc spotkaniem idei i pozytywnego zbiegu okoliczności. Znaleźli się ludzie, którzy chcieli to zrealizować.
Myślę, że ważne było, iż Uniwersytet bardzo się wtedy okazał otwarty, rektor M. Pazdan był bardzo "za", bardzo pomagał. Zresztą chciałbym podkreślić, że i w tej chwili rektor T. Sławek też usilnie pomaga. Mimo tego, że istnieją, czasem płynące ze zwykłej zawiści, ataki zarówno z nauk społecznych jak i filologii. Nie ma się co dziwić, lepszych nikt nie lubi.
Jak przebiegały prace na powołaniem MSNP?
Rok trwały przygotowania, od 1992 roku jestem profesorem zapraszanym corocznie na wykłady w IEP w Bordeaux, więc byłem tam wielokrotnie. Jednocześnie rok poświęciliśmy na budowanie dokładnego programu polskiej szkoły. Tutaj prowadziliśmy działania czysto administracyjne, aby uzyskać statut szkoły, zatwierdzić regulamin, zupełnie odrębny, bo my oceniamy w skali punktowej od 0 do 20, oceny przekładamy na polski tylko dla celów stypendialnych, w inny sposób prowadzimy rekrutację: dopiero po 2 roku studiów. To są wszystko odrębności, które trzeba było ująć w osobny statut. Konieczne było uzyskanie pozwolenia Ministerstwa Edukacji Narodowej na wydawanie osobnego dyplomu, który jest dyplomem wydawanym w języku francuskim, widnieje na nim podpis Przewodniczącego Rady Naukowej MNSP prof. P. Sadrana z Bordeaux, będącego równocześnie dyrektorem IEP w Bordeaux.
Kto finansuje działalność szkoły?
Uczelnia funkcjonuje na podstawie umów międzynarodowych, jakie Uniwersytet zawarł z IEP w Bordeaux i teraz z IEP w Lille, przy minimalnym wkładzie finansowym Belgów, będących trzecim partnerem. Francuzi finansują połowę całej dydaktyki. Uniwersytet zyskuje więc dydaktykę na najwyższym poziomie zupełnie za darmo. My płacimy polskim wykładowcom te same stawki, które jako komercyjne płaci się na wydziałach uniwersyteckich.
Według jakich zasad jest prowadzone nauczanie?
Jest to szkoła, która działa według programu francuskiego, uzupełnionego jednak kilkoma wykładami specyficznymi dla naszej polskiej sytuacji. Mamy na przykład wykład prof. Le Herona na temat gospodarki okresu przejściowego, którego nie ma w Bordeaux, analizę porównawczą systemów konstytucyjnych. Gdy policzyć liczbę egzaminów, jakie zdają polscy studenci, to okaże się, że mają 8 egzaminów więcej niż ci w Bordeaux. Dotyczą one polskiej specyfiki, nawet jeśli są wykładane przez Francuzów.
Czy start był bezbolesny?
Na początku były pewne kłopoty, głównie związane z praktyką oceniania w systemie 0-20, inną organizacja dydaktyki, my mamy jednak dydaktykę, która nie jest zorganizowana tak systematycznie jak na normalnych polskich studiach. Czasem są przerwy w wykładach, bo kiedy przyjeżdżają wykładowcy francuscy robi się przerwę w polskich zajęciach. To w pierwszym i drugim roku stanowiło jeszcze pewien problem, dziś już nie sprawia żadnych kłopotów. Nie dość tego, wydaje mi się, że - oczywiście nigdy nie pytałem o to - niektórzy wykładowcy polscy nawet z przyjemności się dostosowują do tego systemu, widząc w nim bardziej atrakcyjną formę dydaktyczną, niż klasyczny wykład.
Liczba kandydatów nie jest jednak zbyt duża?
Oczywiście jest tak, bo istnieje preselekcja wynikająca ze znajomości języka francuskiego. Kandydatów jest mniej więcej około 60, przyjmujemy w granicach 40-50, a kończy studia: 20-30. Są to dość trudne studia, dużo egzaminów, w stosunkowo krótkim czasie. Faktycznie liczba egzaminów u nas jest prawie taka sama, jeśli nie większa, niż na normalnych pięcioletnich studiach, a dokonuje się w okresie trzech lat. Koncentracja jest bardzo duża. Każde studia typu elitarnego, w dobrym tego słowa rozumieniu, wymagają pewnej preselekcji. O przyjęcie można się starać dopiero po 2 lub 3 roku studiów lub kolegium i z dobrą znajomością języka. My języka nie uczymy, pracujemy tylko w języku. Ci, którzy się starają na romanistykę nie mogą zdawać do nas, bo za mało znają język.
Są już pierwsi absolwenci tych studiów, czy znane są ich losy?
Wszystkich nie, chociaż w tej chwili trwają pracę, żeby stworzyć stowarzyszenie absolwentów. Generalnie o większości wiem, co robią. Nie ma nikogo, kto by miał kłopoty w ogóle ze znalezieniem pracy, jej atrakcyjność jest, rzecz jasna, różna. Z pierwszego roku jedna dziewczyna jest w Quebec w Kanadzie i robi doktorat, 3 trafiły do Kolegium Europejskiego w Natolinie, jedna została tam asystentką, a dwie pozostałe poszły do pracy w Komitecie Integracji Europejskiej. Z tego rocznika, który teraz skończył 2 chłopców jest we francuskiej ENA, co jest absolutnym sukcesem, wchodzą w normalny francuski system, niesamowicie elitarnego kształcenia, bo we Francji skończenie ENA to jest najwyższy etap wtajemniczenia.
To nie jest szkółka ludzi sukcesu, to ma być szkoła na wysokim poziomie. Ludzi po niej będą czekały różne typy karier. Jest to jedyna naprawdę udana inwestycja kształcenia trzyletniego, magisterskiego, w języku francuskim w Polsce i w całej Europie Środkowej i Wschodniej.
Dziękuję za rozmowę.