Prof. zw. dr hab. Michał Paweł Markowski z Uniwersytetu Illinois w Chicago był gościem Uniwersytetu Śląskiego podczas zorganizowanej 15 grudnia 2016 roku debaty pt. „Polityka i humanistyka”

Upolitycznienie uniwersytetu to upodmiotowienie studenta

Prof. Markowski wziął udział w głównym panelu dyskusyjnym z prof. Tadeuszem Sławkiem oraz prof. Ryszardem Koziołkiem. Główną osią debaty stała się dokonana przez naukowca z Uniwersytetu Illinois dekonstrukcja projektu prof. Marka Kwieka, szefa jednego z zespołów przygotowujących założenia nowego ustawodawstwa szkolnictwa wyższego.

Od lewej: prof. zw. dr hab. Michał Paweł Markowski, prof. dr hab. Ryszard Koziołek i prof. zw. dr hab. Tadeusz Sławek
Od lewej: prof. zw. dr hab. Michał Paweł Markowski, prof. dr hab. Ryszard Koziołek i prof. zw. dr hab. Tadeusz Sławek

Spotkanie w sali Rady Wydziału Filologicznego w Katowicach otworzył prorektor ds. kształcenia i studentów prof. dr hab. Ryszard Koziołek:

– Słynny amerykański urbanista, Robert Moses, w latach 30. ub. wieku projektował drogi ekspresowe na Long Island. Dzięki jego projektowi możliwość weekendowego wypoczynku nad morzem zyskali zamożniejsi mieszkańcy Nowego Jorku. Ci, którzy nie posiadali własnych samochodów, na plaże dojechać nie mogli, ponieważ Moses zaprojektował nisko zawieszone wiadukty i tunele nieprzejezdne dla miejskich autobusów. Obawiam się, że być może ministerstwo buduje tunele, w których wielu z nas – nauczycieli akademickich – się nie zmieści – mówił prof. Koziołek.

Prof. Markowski postanowił polemizować z propozycjami prof. Marka Kwieka zawartymi w książce Uniwersytet w dobie przemian (wydanej w roku 2016). Prof. Kwiek już w 2004 roku dowodził, że dwa wielkie osiągnięcia nowoczesności – intelektualista i uniwersytet – przechodzą głęboki kryzys i muszą ulec przedefiniowaniu.

– Kwiek miał rację: kryzys nowoczesności oznacza kryzys uniwersytetu, co odsłania dialektykę nowoczesności – stwierdził prof. Markowski, który pod tym pojęciem rozumie proces ścierania się w życiu jednostek i instytucji dwóch ludzkich skłonności: pragnienia bezpośredniości i świadomości zapośredniczenia, inaczej mówiąc – humanizmu i techniki. Nowoczesność z jednej strony uprzywilejowała sztukę, mit i afekt, z drugiej – naukę, dyskurs i rozum, tyle że nowoczesność nie może być po obu stronach.

– Zatem być nowoczesnym, to wpaść w konflikt tych wartości, a dialektyka nowoczesności to dialektyka modernizującej akcji i ochronnej, zachowawczej reakcji – kontynuował współautor Teorii literatury XX wieku. – Z tego punktu widzenia początki uniwersytetu są z gruntu reakcyjne i były odpowiedzią na dotkliwość instrumentalnej racjonalności oświeceniowej podtrzymującą ostrą opozycję rozumu i natury, z której rozum ma się wydobyć.

Prof. Marek Kwiek jest przeciwko powołanemu przez transcendentalnych idealistów uniwersytetowi reakcyjnemu, który musi ustąpić uniwersytetowi akcji, równoznacznemu z procesami modernizacyjnymi.

– Podstawowym kierunkiem zmian – relacjonował dalej Michał Paweł Markowski – ma być przejście od organizacji opartej na kolegialności liberalnego profesoriatu do organizacji zarządzanej przez management zasłuchany w mantry globalizacji. Uniwersytet powinien pozyskiwać fundusze trzech źródeł prywatnych, czyli donacji (w Europie, w przeciwieństwie do USA, właściwie nie ma takiej tradycji), pobieranego od studentów czesnego oraz inwestycji przedsiębiorstw zainteresowanych konkretnymi badaniami. W wielu krajach obserwuje się wzrost sektora prywatnego w szkolnictwie wyższym, tymczasem w Polsce mamy tendencję odwrotną! A stale malejąca liczba studentów (do 2025 roku będzie ich o 65 proc. mniej niż w szczytowym momencie wyżu demograficznego) spowoduje, że w Polsce każdy będzie mógł studiować bez konieczności płacenia czesnego. Jesteśmy prawdopodobnie fenomenem w skali świata.

Ponowne upublicznienie krajowego sektora akademickiego będzie oznaczać redukcję etatów, nieuchronne stanie się zatem przekształcenie uniwersytetu w instytucję badawczą. Młodzi pracownicy naukowi będą musieli zrozumieć, że konkurencja w poszukiwaniu finansowania badań naukowych stanowi konstytutywny element profesji akademickiej, a badania naukowe są absolutnym rdzeniem działalności naukowej. Problem w tym, że mają one przynosić zyski także wielkim fundacjom filantropijnym na całym świecie – Marek Kwiek współpracuje z kilkoma (Rockefellera, Fullbrighta czy Forda). Co ciekawe, żadna z agend wymienionych fundacji nie zajmuje się tym, co wydawałoby się najwdzięczniejszym przedmiotem filantropii, mianowicie zniesieniem nierówności ekonomicznej w USA, a dziwnym trafem wszystkie powstały w 1913 roku, kiedy wprowadzono podatek dochodowy, który nie obejmował funduszy filantropijnych…

W istocie rzeczy projekt Kwieka jest mocno konserwatywny, a swoje założenia formułuje on tak, jakby szkolnictwo wyższe znajdowało się w politycznej próżni.

– Moim zdaniem najgroźniejszym założeniem jest likwidacja polityczności uniwersytetu rękami kapitału. Polityczność uniwersytetu rozumiem jako uniwersytecką pedagogikę, która wiąże się z upodmiotowieniem studenta – wyjaśnił prof. Markowski.

Tego u Kwieka nie znajdziemy, ponieważ misją uniwersytetu jest badanie, nie nauczanie, czyli „przebrzmiały ideał”. W tej perspektywie student to klient, który kupuje sobie konkretną usługę: dyplom.

– W centrum humanistyki umieszczam imperatyw pedagogiczny, który nie zgadza się z modelem edukacji liberalnej zwalczanej przez Kwieka ani z modelem menedżerskim przez niego forsowanym, ale jeżdżąc na konferencje literaturoznawcze po całej Polsce, utwierdzam się w przekonaniu, że profesura liberalna, a należy do niej większość polskich profesorów, nienawidzi studenta, traktuje go jak zbędny element – i vice versa. Tymczasem moim zdaniem jedyną szansą na wymknięcie się uniwersytetu z dialektyki nowoczesności jest budowanie wspólnoty pomiędzy tymi, którzy chcą uczyć, i tymi, którzy chcą się uczyć – zakończył gość z Uniwersytetu Illinois w Chicago.

Prof. Tadeusz Sławek, zgadzając się z roboczą definicją pedagogiki jako upolitycznienia uniwersytetu, przywołał również słowa de Tocqueville’a, który powiedział, że demokracja zawsze będzie pewne języki rozwijać, na innych zupełnie jej zależeć nie będzie. Rozwijane będą te języki, w których tkwi siła napędowa: prawo, administracja, technika czy finanse. Demokracja nie ma natomiast interesu w rozwijaniu języków teologiczno-metafizycznych (dziś powiedzielibyśmy: humanistycznych).

– Przywoływałeś, Michale, Kanta jako przedstawiciela uniwersytetu nowoczesnego będącego wieżą z kości słoniowej. Ale przecież Kant powiedział, że człowiek uniwersytetu ma obowiązek publicznego posługiwania się swoim rozumem, a sfera publiczna istnieje o tyle, o ile istnieje również Lesserwelt – „świat, który czyta” – mówił prof. Tadeusz Sławek. – Jacques Derrida wskazywał z kolei na łaciński źródłosłów: profesor to ‘ten, który ma odwagę powiedzieć, gdzie stoi’. Wstydliwość w tej sprawie jest trochę naszym grzechem.

Pewne rozwiązania praktyczne zaproponowanie przez zespół prof. Kwieka pracujący nad założeniami nowej ustawy o szkolnictwie wyższym przedstawił prof. Ryszard Koziołek, nazywając je „garścią doniesień z frontu”. W projekcie Kwieka chodzi przede wszystkim o redystrybucję państwowych środków. Postuluje się także podział na trzy główne typy uczelni: badawcze (ok. 20, wliczając w to politechniki), dydaktyczne i badawczo-dydaktyczne. W ramach badawczych ma powstać jeszcze od trzech do pięciu uczelni flagowych.

– Stratyfikacja pionowa polskiego systemu szkolnictwa wyższego ma nastąpić w sposób ewolucyjny i niezadekretowany, ale Kwiek, rzekomo mimochodem, wymienia uczelnie, którym najbliżej do miana uczelni flagowych – akcentował prorektor ds. kształcenia i studentów.

Poruszenie wśród uczestników i słuchaczy debaty wzbudziła sygnalizowana także przez zespół prof. Huberta Izdebskiego koncepcja wyboru rektorów (od 2020 roku byliby wybierani w konkursach rozstrzyganych przez rady powiernicze składające się z przedstawicieli uczelni, rządu, samorządu i otoczenia biznesowego, a następnie rektorzy wybieraliby dziekanów poszczególnych wydziałów), a śmiech wywołała informacja o planowanym ograniczeniu roli profesorów, którzy ukończyli 70. rok życia – społeczność Wydziału Filologicznego miała świeżo w pamięci niedawny jubileusz prof. Sławka.

W żywiołowej dyskusji poruszono wiele istotnych wątków. Ze względu na ograniczoną objętość artykułu przywołujemy tylko kilka wypowiedzi.

Prof. Józef Olejniczak z Zakładu Teorii Literatury stwierdził, że środowisko akademickie straciło wyrazistość głosu, którym komunikuje się ze światem zewnętrznym, także dlatego, że środowisko uległo pewnym mechanizmom transformacji ustrojowej.

Prof. Markowski podkreślał, jak bardzo sytuacja szkolnictwa wyższego w Stanach Zjednoczonych różni się od jego sytuacji w Polsce i to… na korzyść tego rodzimego. – System w Polsce jest o tyle korzystniejszy, że zapewnia uczelniom istnienie. W USA ich istnienie jest zależne od decyzji politycznych władz konkretnego stanu. Celowo nie dostrzega się też problemu klasowości amerykańskiego uniwersytetu, którego to problemu nie ma w Polsce – podkreślał.

– Na razie nie ma – przytaknął prof. Koziołek – ale mogą go stworzyć proponowane zmiany zniechęcające młodzież do studiowania. Obecnie obserwowana w Polsce masowość szkolnictwa, wynikająca z faktu, że tylko uczelnie są dostarczycielem kwalifikacji zawodowych dla absolwentów liceów, to wartość.

– Tak, to ogromna szansa. Tyle że napływ studentów nie zmienił tego, że język naszego środowiska jest zakrzepły… – zwracał uwagę prof. Markowski, który stwierdził również, że w Polsce nauczyciele akademiccy zawsze będą mieli kontakt z lepiej przygotowanym studentem, m.in. dlatego, że liceum polskie stoi na znacznie wyższym poziomie niż liceum amerykańskie.

– Studenci jednak nie zawsze czytają i nie ma już społeczeństwa opartego na czytaniu – włączył się prof. Krzysztof Uniłowski z Zakłady Literatury Współczesnej. – Dzisiaj wszyscy chcą pisać. A my nie pracujemy za pomocą warsztatów pisarskich. Wciąż pracujemy przez reprodukcję lektury, a w pracy z tekstem student musi dopiero dorosnąć do analizy i interpretacji.

Z takim stanowiskiem polemizował dr Michał Kłosiński, pracownik tego samego zakładu:

– Nasi studenci czytają bardzo dużo, ale niekoniecznie pozycje z naszej listy lektur. Są świetnie oczytani w grach komputerowych, serialach telewizyjnych, w rzeczywistości, w której funkcjonują. Na tej sali są studenci, którzy czytają więcej, niż ja zadaję!

– Ale jest to afektywny sposób lektury, oparty na „wydaje mi się” – stwierdził prof. Uniłowski, a jedna ze studentek przyznała, że obie strony – studenci i profesorowie – nie zauważają się nawzajem. – Apeluję, żeby obie strony przyjrzały się temu, co same robią źle – mówiła.

Prof. Markowski przekonywał, że uniwersytet będzie cierpiał dopóty, dopóki tylko najzdolniejsi studenci będą brani pod uwagę, a to jest naturalna tendencja profesoriatu.

– W USA multikulturalizm jest wymówką na niezwracanie uwagi na nierówności klasowe. Tam studiują „wszyscy”, tylko nie ludzie pochodzący z rodzin o rocznym dochodzie niższym niż 50 tysięcy dolarów. W Polsce mamy nierówność innego typu i choć nierówność pomiędzy studentem i profesorem jest naturalna, poszła jednak za daleko. Tu nie chodzi o prawodawcę, bo zły stosunek do studenta to jest prawdziwa porażka uniwersytetu – stwierdził.

– Jedynym rozwiązaniem praktycznym, które nam pozostaje, jest chyba stworzenie studentowi możliwości postawienia pytania, a potem – ale to już prawie utopia – sformułowania nieźle uargumentowanego sądu. To skromny projekt na czas wprowadzania ustawy – podsumował prorektor Ryszard Koziołek.

Autorzy: Tomasz Płosa
Fotografie: Agnieszka Nęcka