Kot Schroedingera

Przyjeżdża do mnie z wizytą gość z Austrii. Piszę o tym z niejakim zażenowaniem i niepewnością. Dawniej było jasne, że gość przybędzie z kraju Mozarta, Franciszka Józefa i Schroedingera. Dziś nie możemy zapominać, że Austria to też ojczyzna Hitlera, Fritzla i Conchity Kiełbasy. Nawiasem mówiąc, niby nikt nie ogląda festiwalu Eurowizji, bo to przecież obciach, ale nawet w poważnych skądinąd tytułach roi się od tekstów, w których główną rolę odgrywa zwycięskie Wurst (np. w ,,Rzeczpospolitej” z 17/18 maja nazwisko to pada w artykułach Szymona Hołowni, Joanny Szczepkowskiej, Ireny Lasoty oraz w wywiadzie Roberta Mazurka z Andrzejem Żuławskim). Jakkolwiek by było, trzeba robić dobrą minę i okazać (staropolską) gościnność. I mam tylko nadzieję, że gość nie spodziewa się powitania przez piersiaste porno-Słowianki.

Przygotowując program takiej wizyty, rozejrzałem się po rodzinnych Katowicach, zastanawiając się, co by tu można pokazać. Gdy gość opuści już stację ,,Galeria Katowicka”, może ulec szokowi. Katowice wyglądają, jakby się gotowały do jakiejś inwazji – rosyjskie tanki nie miałyby szans przedostać się przez transzeje i umocnienia w rejonie śródmiejskim. A po co miałyby tu się pojawić rosyjskie tanki? Na razie nie ma tu jeszcze mniejszości rosyjskojęzycznej. Ale nie ma też pomnika Wdzięczności dla Armii Czerwonej, który został niemal skrycie, pod osłoną bladego świtu, zdemontowany i usunięty z Placu Wolności. Czyż to nie jest casus belli? Co prawda, powie ktoś, ambasada Rosji zgodziła się na usunięcie pomnika 14 lat temu. Ale to było przed całą epoką i Rosjanie mogli już dawno zmienić zdanie! A w takiej Austrii, w samym centrum Wiednia, na Schwarzenbergplatz, stoi pomnik Bohaterom Armii Czerwonej!

Załóżmy jednak, że uda się przebrnąć przez zasieki i przeszkody terenowe. Prowadzimy gościa do Uniwersytetu, ściślej rzecz biorąc, na kampus centralny w rejonie ul. Bankowej. Z dumą pokazujemy gościowi podwyższony budynek rektoratu, wciąż nowy budynek Wydziału Prawa i Administracji i największą naszą dumę, obsypany nagrodami, charakterystyczny budynek CINiBA, którego ruda bryła musi robić wrażenie… Lecz co to? Bryła już nie jest jednolicie ruda! Można zauważyć czarne plamy, jakby niektóre płyty odpadły. W dodatku budynek otoczony jest plastikową taśmą, więc chyba katastrofa budowlana, podobnie jak przed rokiem, kiedy to odpadł fragment elewacji. Nie jestem pewien, co się wydarzyło tym razem, więc odwracam sprytnie uwagę gościa i pokazuję nabytek uniwersytetu, najstarszy budynek na kampusie, gmach dawnego Reichsbanku, później siedzibę Narodowego Banku Polskiego. To tu ma się znaleźć przyszła siedziba uniwersyteckich władz. Kwestia przeprowadzki jednak się przeciąga i chyba tak już zostanie na długie lata: jest to przyszła siedziba władz uniwersyteckich. Chyba że uniwersytet znajdzie jakieś pieniądze na transformację tego obiektu. Może pozyska je od firmy wznoszącej w dużym tempie biurowiec na terenach należących do uczelni (a może nie? może się mylę?). Piętro rośnie za piętrem, ale i tak czytałem wcześniej, że miało to wyglądać nieco inaczej: miały być dwa budynki połączone pasażem handlowym. Może coś w tym jest: miejsce na pasaż handlowy zrobi się, gdy już wyburzą budynek przy Bankowej 14, który i bez tego popada w ruinę. A potem z drugiej strony powstanie ów kolejny biurowiec.

Pozostaje rzut oka na przyszłość Katowic po drugiej stronie ulicy Roździeńskiego: szklane domy Muzeum Śląskiego i siedziba NOSPR-u z nieodpadającą na razie elewacją. vMam nadzieję, że gość będzie zadowolony i spokojnie podyskutujemy o kocie Schroedingera. Albo o kocie, który zaatakował skutecznie psa rzucającego się na małego chłopca: https://www.youtube.com/watch?v=g79Kwie0jOw