Fajki Stefana Themersona

Palaczy fajki dzielimy na kilka typów podstawowych: snobów (nie wartych jakiegokolwiek zainteresowania), palaczy okazjonalnych, palaczy-wyznawców, palaczy–zbieraczy fajek. Przedstawicieli tych grup łączy jedno – mają kilka, kilkanaście, kilkadziesiąt, kilkaset fajek, chwalą się ilością oraz jakością zbiorów, solidnie czyszczą fajkę po każdym paleniu, pilnie przestrzegają zasad wystudzenia fajki, przepalania, reguł grubości nagaru i temu podobnych przesądów tajemnego bractwa fajczarzy.

A great society is a society in which its men of business think greatly of their functions. A. N. Whitehead: Adventures of Ideas, Pelican, p. 120.

Jednak Stefan Themerson należał do zupełnie innej, rzadkiej grupy użytkowników fajki, a mianowicie do tych, którzy traktują fajkę TYLKO I WYŁĄCZNIE jako narzędzie do palenia. To właśnie o takich ludziach autor słynnych praw Murphy’ego powiedział: zabrońcie palić prawdziwemu palaczowi fajkę, a w ciągu godziny uzyskacie wszystko, czego odmawiał wam wcześniej.

Autor Generała, Kardynała i Profesora należał do tych, dla których fajka była poręczą, pozwalającą im przejść przez życie, poręczą swoistą, którą ma się przy sobie, w ręku lub kieszeni, a bez której wyjście na spotkanie nowego dnia, czy szerzej – świata nie jest możliwe. Skoro nie znałem Stefana Themersona, to skąd to wiem? Ano przez analogię - jestem palaczem-palaczem fajki, wspierającym się na niej od 26 lat, chowając w ten sposób choleryczność i histeryczność charakteru oraz nieśmiałość. Nie bez znaczenia jest dedukcja i doświadczenie.

Oglądając fajki Themersona bez trudu mogę wskazać tych kilka ulubionych, widzę bowiem nerwowość w zdzieraniu nagaru, którym fajki „zarastają”. Chaotyczne zeskrobywanie kolejnych warstw osadów, ślady w pospiesznym operowaniu ubijakiem mówią jedno: to właśnie ta fajka była jedną z ulubionych, która była natychmiast niezbędna do przejścia przez kolejny dzień. Brudna, byle jak oczyszczona, czy raczej tylko odkorkowana z nagaru i goo była przenośną poręczą.

W kolekcji fajek Themersona jest kilka wydłubanych przez znakomite firmy, kilka z pianki morskiej, kilkanaście zwykłych, chciałoby się napisać byle jakich oraz kilka tzw. kukurydzianek (z kaczanów, szczerze mówiąc –– choć to moja prywatna opinia –– dość podłych w smaku). Dla laika byłoby zastanawiające, że ślady walki o natychmiastową użyteczność fajki odnaleźć można nie w tych z największych firm, ale w tych zwyczajnych, wrzościowych, przyzwoitych, które dla pisarza musiały mieć jedną cechę – pasowały jak ulał do ręki, jak pierś matki lub smoczek niosły ze sobą poczucie bezpieczeństwa i spokoju, dawały odwagę egzystencji. Idę o zakład, a pani Jasia Reichardt może być arbitrem, choć wcześniej z nią na ten temat nie rozmawiałem, że Stefan Themerson miał w kieszeniach wypalone dziury od żarzącego się tytoniu i że co najmniej kilkakrotnie zapalił od fajki kieszenie spodni, marynarki, kurtki czy płaszcza.

The existence of experimental methods makes us think we have the means of solving the problems which trouble us; though problem and methods pass one another by. Ludwig Wittgenstein: Philosophical Investigations, p. 232.

Jutro kończę 74 rok życia na tej planecie.
Nigdy jeszcze nigdzie nie byłem tak długo
.

(Z listu do Ewy Kraskowskiej z 24 stycznia 1984 roku)

Jestem także pewien, że Autor Bayamusa palił, jak to nazywam, jedną fajkę dziennie, to znaczy, że dzień po przebudzeniu, pewnie jeszcze w łóżku, zaczynał od fajki i kończył go także fajką, nawet po umyciu zębów przed snem. Na dodatek dam sobie odebrać przedostatnią fajkę, że popalał jeszcze w łóżku, a nawet potrafił w czasie drzemki trzymać gorącą fajkę w górze, by w każdej chwili ustnik pozwalał śpiący żar obudzić, aby nikotyna mogła swoją narkotyczną stymulacją ułatwić zdystansowany powrót do rzeczywistości. To tacy palacze jak Themerson nie potrafią nawet na chwilę pozbyć się poręczy-laski, którą podpierają się, idąc przez życie. I o tym wszystkim mówią fajki pisarza-filozofa, i choć teraz są w Katowicach, to nie przestają być świadectwem lęku przed życiem, który można przełamać, wspierając się na ukrytej w kieszeni lub mocno osadzonej w dłoni fajce — poręczy, dzięki której można przechodzić pozornie najspokojniej nad rozpadliskami ludzkich egzystencji.

Palenie fajki, wbrew obiegowym opiniom, szkodzi tak samo jak palenie papierosów, ale jest w populacji jakiś promil, który już od dzieciństwa wie, że bez fajki-poręczy nie da sobie rady z życiem i Stefan Themerson to tej grupy właśnie należał.

MAREK PYTASZ

- historyk i badacz literatury, głównie polskiej, ale emigracyjnej. Dyrektor Wydawnictwa Uniwersytetu Śląskiego, profesor w Instytucie Nauk o Literaturze Polskiej (nie lubi, kiedy tak go „przezywać”, lubi mieć dużo wolnego czasu, którego nie ma).

Autorzy: Marek Pytasz